Czas przypomnieć Radoviciowi, że jest Serbem. Tak na wszelki wypadek

redakcja

Autor:redakcja

15 stycznia 2014, 18:06 • 3 min czytania

Miroslav Radović wkrótce otrzyma polskie obywatelstwo i teoretycznie, będąc pewnie najbardziej „polskim” z potencjalnych lisów, będzie mógł zagrać w naszej reprezentacji. Jest w tym wszystkim oczywiście jedno wielkie „ale”, czyli fakt, że Radović jest po prostu Serbem, a do tego podobno wielkim patriotą, który odrzucił powołanie do kadry Czarnogóry i wielokrotnie podkreślał, że za grę w biało-czerwonych barwach z góry grzecznie dziękuje. Skoro jednak niespełna rok temu zmienił nieco postrzeganie siebie w polskiej kadrze, a wkrótce odbierze upragnione dokumenty, wolimy już teraz kilka faktów przypomnieć i całą sprawę uporządkować.
W listopadzie 2011 roku Radović o ewentualnej grze z orzełkiem wypowiadał się jednoznacznie: – Dziękuję, ale nie skorzystam. Jestem Serbem, chciałbym grać dla Serbii. To samo odpowiedziałem kiedyś trenerowi Czarnogóry, której obywatelstwo również posiadam. (…) Uważam, że reprezentacja Polski jest dla Polaków. Samo obywatelstwo nie sprawia, że stajemy się Polakami. (…) Gdybym przyjął taką ofertę, byłoby to nie fair wobec młodych polskich zawodników. (Polska The Times)

Czas przypomnieć Radoviciowi, że jest Serbem. Tak na wszelki wypadek
Reklama

Niespełna półtora roku później optyka nieco mu się jednak zmieniła – zapewne przez zamknięty już temat gry w serbskiej reprezentacji – i w programie „AS Wywiadu” na antenie Sportklubu już tak kategorycznie polskiej kadrze nie odmawiał i gdyby pojawiła się wola obu stron, to on by się z selekcjonerem (wtedy jeszcze Fornalikiem) chętnie spotkał i pewnie by się dogadali. Dla zainteresowanych – na filmiku poniżej od 3:25 do 10:17.

Reklama

Pewnie znajdą się tacy, którzy w Radoviciu bardziej widzą Polaka niż Serba. Bo po polsku mówi lepiej od Smudy, bo mieszka tu już ponad siedem lat, bo przesiąknął kulturą i zwyczajami, bo ma z krajem zdecydowanie więcej wspólnego niż taki Obraniak i pewnie byłby nawet wzmocnieniem drużyny Adama Nawałki. Wszystko fajnie, ale… jednak Serb. Z krwi i kości Serb, którego stosunek do bycia farbowanym lisem w polskiej kadrze zmieniał się wraz z odchodzącymi w niebyt marzeniami o rodzimej reprezentacji. Mniej więcej tak:

listopad 2011 – Dziękuję, nie skorzystam. Jestem Serbem, a reprezentacja Polski jest dla Polaków (zaraz po powołaniu do Serbii na towarzyskie mecze z Hondurasem i Meksykiem, w których nie zagrał z powodu kontuzji)
marzec 2013 – Nie mówię „nigdy”. Jeśli pojawi się wola obu stron… (będąc już bez większych szans na grę dla Serbów)

Wszystko wedle mocno zgranego już schematu: Radović chce grać dla Serbii, ale problem polega na tym, że Serbia nie chce Radovicia. A skoro nie chce i najpewniej już nie zechce, to Radović jednak chętnie dla Polski zagra. Hmm, czy myśmy już tego przypadkiem nie przerabiali? Nie przypomina wam to czegoś? Np. wielkiej platonicznej miłości Eugena do kadry Niemiec? Albo niespełnionych marzeń Obraniaka o Trójkolorowych? Czy to wszystko nie wygląda znajomo?

Dmuchamy na zimne, więc wolimy przypomnieć mu te słowa od razu, tak na wszelki wypadek, zanim znów padną pytania o reprezentację Polski i zanim Radović po raz drugi zapomni o swojej narodowości. Powtarzamy się, ale w takich sytuacjach powtarzać będziemy się do znudzenia – Serb jest Serbem i powinien grać dla Serbii. Koniec. „Rado”, dobra rada od nas, bo sam przecież mówiłeś, że „reprezentacja Polski jest dla Polaków”, a „obywatelstwo nie sprawia, że stajemy się Polakami”. Tego patriotyzmu się trzymaj. Nie połakomiłeś się na EURO, więc teraz tym bardziej nie zrób z siebie durnia.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama