Ile razy słyszeliśmy historie o obcokrajowcach z ukrytymi wadami? Oj, wiele. Ł»e z tym, który właśnie tutaj trafił i pokazał się z niezłej strony, musi być coś nie tak. To znaczy, jest na pewno, tylko nie wiadomo jeszcze co. Dość długo swoje wady ukrywał Hachem Abbes, który w Widzewie jest już dwa i pół roku, ale ktoś w końcu się zorientował: ten gość jest niepoważny. Cóż, lepiej późno niż wcale…
– Chcę w swojej drużynie tylko i wyłącznie piłkarzy z profesjonalnym podejściem do pracy – mówi trener Artur Skowronek o przesunięciu Abbesa do rezerw (przesunięto jeszcze Karola Tomczyka i Tomasza Kowalskiego). Konkretnych powodów tej decyzji podać jednak nie chce.
Jak się dowiedzieliśmy, Abbes ma spore problemy z sylwetką. A właściwie, z jej brakiem. O tym, że ma problemy z wagą (czytaj: jest za gruby), pisaliśmy już jesienią. Wtedy perypetie Tunezyjczyka były bardzo zawirowane: klub od kilku miesięcy zalegał z wypłatą wynagrodzenia, piłkarz kłócił się o swoje, miał też zakaz treningów z pierwszą drużyną i rozgrywania meczów w drugiej. Kiedy zgodził się na obniżkę zarobków i na krótszy kontrakt, wrócił do zespołu Rafała Pawlaka, ale w nim nie grał. Po pierwsze, bo był bez formy sportowej. Po drugie, bo bardzo źle wyglądał fizycznie. I tutaj zbliżamy się do sedna sprawy – Abbes przed wyjazdem na urlop otrzymał rozpiskę indywidualnych treningów, które miały mu pomóc wrócić do formy. Tymczasem piłkarz wrócił w jeszcze gorszej dyspozycji, z jeszcze gorszą sylwetką. We wszelkich testach (szybkość, wydolność, moc kończyn dolnych) był jednym z najsłabszych w Widzewie, jeśli nie najsłabszy. Jednak przede wszystkim badania wykazały… 20 proc. tkanki tłuszczowej.
Wyobrażacie to sobie? Zawodowy piłkarz z pomiarem tkanki tłuszczowej na poziomie DWUDZIESTU procent?
Jeśli komuś te liczby nic nie mówią, to zacytujmy chociażby Zbigniewa Przesmyckiego, szefa sędziów, nieco zafiksowanego na przygotowaniu fizycznym: – Natomiast pomiary jego [Tomasza Musiała – przyp.red] tkanki tłuszczowej to 18,1 proc, potem 15,3 i powrót do 18. Przecież gdyby pojechał na kurs UEFA z 18 procentami, to byłby wstyd. Zawodnik, wiadomo, powinien mieć 8 proc. tkanki tłuszczowej, sędzia – jak przyjmuje UEFA – maksymalnie 14 proc. Ale 18?!
Innymi słowy, Tunezyjczyk zaśmiał się wszystkim w twarz i pokazał, co znaczy profesjonalizm. Teraz czekają go więc treningi z rezerwami i kolejna kara finansowa, około 10 tysięcy złotych (pięć razy więcej zapłacił za poprzednie spóźnienie na początek okresu przygotowawczego). Abbes ma więc spory problem z Widzewem, a Widzew z Abbesem. Klub chciałby rozwiązać wygasający w czerwcu kontrakt, ale trudno zakładać, że nie zrzeknie się zaległych, no i oczywiście przyszłych pieniędzy.
Teoretycznie jest jeszcze jedna możliwość – ktoś się po niego zgłosi. Ale przecież zanim dojdzie do podpisania umowy, trzeba będzie zrobić badania…
Fot.FotoPyk