Po tym jak przed kilkoma dniami nieoceniony Stanisław Kogut, senator i dobrodziej Kolejarza Stróże, zapowiedział, że chciałby reaktywować Dawida Janczyka i zrobić to właśnie w Stróżach, dziś na łamach prasy wypowiada się jego były agent. To znaczy Janczyka, nie Koguta. Jerzy Kopiec twierdzi, że Dawid zamierza się podnieść i jest szansa, że jednak nie zostanie wiecznym piłkarskim emerytem. Ponoć nawet trenuje już indywidualnie i niebawem, jeszcze w styczniu, powinien podpisać kontrakt z drużyną występującą w najwyższej klasie rozgrywkowej swojego kraju. Czekamy. Choć, nie ukrywamy, że jesteśmy sceptyczni.
FAKT
Fakt dziś mocno napakowany materiałami sportowymi. Zaczynamy z grubej rury, bo od tego, co już napisaliśmy we wstępie. Upadek dekady w polskiej piłce – Dawid Janczyk. Według informacji Jerzego Kopca, byłego agenta zawodnika, Janczyk procesuje się z CSKA Moskwa o prawie 10 milionów złotych, ale przestał być już formalnie zawodnikiem rosyjskiego klubu. Rzekomo ma już nawet nowy zespół.
Dawid chce być w Polsce i być blisko rodziny. Ważne, że zakończył etap moskiewski. Odetchnął. Porządkuje sprawy. Niebawem znów zobaczymy go na boisku – mówi znajomy piłkarza proszący o zachowanie anonimowości (…) CSKA nie godziło się, żeby zawodnik choćby trenował z jakimkolwiek klubem, strasząc, że ów zespół będzie musiał wypłacić rosjanom odszkodowanie w wysokości miliona euro. Powód? CSKA zależało na rozwiązaniu kontraktu z Janczykiem, ale bez wypłacenia mu pensji z ostatnich dwóch lat (…) Janczyk był już na pierwszych testach w nowym zespole. Jeżeli przejdzie kolejne badania, podpisze kontrakt.
Przy okazji zwracamy uwagę, że przygoda Janczyka z CSKA została przedstawiona w artykule jako gehenna. Serio? Facet tym kontraktem złapał pana Boga za nogi, a w ostatnich miesiącach – zdaje się – i tak nie był szczególnie mocno zainteresowany poważnym uprawianiem sportu.
Ale idźmy dalej… „Jak nie zagram z Interem, to się załamię” – tak o dzisiejszym meczu Udinese, ale przede wszystkim o swojej opłakanej sytuacji mówi odstawiony na ławkę Piotr Zieliński.
Jaki jest plan?
– W czwartek gramy w Pucharze Włoch z Interem Mediolan (transmisja na żywo o 21 w Polsacie Sport – przyp.). Jeśli się nie pojawię w tym spotkaniu na boisku, to chyba się załamię. No, ale pewnie jakoś to przeżyję i poczekam do poniedziałkowego meczu z Sampdorią. Ale jeśli wtedy też nie zagram, to poproszę o pomoc mojego agenta.
Co to znaczy?
– Spróbuję przekonać szefów klubów, by dali mi zgodę na wypożyczenie. Jestem związany jeszcze trzyletnim kontraktem, więc pewnie tylko taka możliwość wchodzi w rachubę. Nie wiem, dokąd mógłbym iść, ale nie biorę pod uwagę gry w polskiej lidze. Chcę się rozwijać.
I na czym opiera pan swój optymizm?
– Przede wszystkim na tym, że ja naprawdę dobrze wyglądam na treningach, strzelam gole w gierkach wewnętrznych. Jakiś czas temu zaufane osoby pytały trenera, dlaczego tak rzadko daje mi szansę, i on wtedy tłumaczył, że nie jestem w takiej formie, jak w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu, kiedy wprowadził mnie do składu, że widzi właśnie na treningach, że nie robię takich rzeczy, jak wtedy. Ale to było kiedyś, a teraz się zmieniło. Znowu czuję, że jest forma. Mam nadzieję, że trener to zauważył.
Największy objętościowo materiał traktuje zaś o Lewym, który miałby bać się o swoje życie (w co szczerze powątpiewamy). Dziennikarze niemieckiego Bilda poinformowali, że Robert zastanawia się nad wynajęciem prywatnej ochrony. Przy okazji mamy trochę zdjęć z… zakupów Anny Lewandowskiej. Pasjonujące, prawda? Za wiele cytować nie będziemy, bo to słodkie kawałki w stylu: Jako przykładna żona dba o niego w najdrobniejszym calu. Robiąc codzienne zakupy zawsze myśli o tym , aby w domu nie zabrakło pożywnych witamin i nie idzie przy tym na łatwiznę. Nie kupuje w supermarketach, ale samodzielnie odwiedza lokalny ryneczek w Dortmundzie. Wiadomo bowiem, że towar kupiony na bazarze jest wyższej jakości i przede wszystkim świeży. Pieczołowicie ogląda każdy owoc, aby później zrobić z niego pyszny posiłek.
RZECZPOSPOLITA
„Rzepa” zajmuje się dziś przeniesieniem na zimę mundialu w Katarze.
Prezydent FIFA Joseph Blatter, biorąc pod uwagę możliwość przeniesienia turnieju w Katarze na zimę, powiedział przed kilkoma tygodniami, że ze względu na szacunek dla MKOl, chciałby uniknąć konfliktu terminów. Problem powstał po uświadomieniu sobie, że latem temperatury w Katarze dochodzą do 50 stopni Celsjusza. Trudno byłoby więc utrzymać zwyczajowe terminy finałów. Zawsze rozgrywano je w czerwcu, a zwycięzcę poznawaliśmy w tym miesiącu lub w lipcu. W zimie nigdy nie odbywał się żaden poważny turniej. Protesty narodowych federacji, władz najważniejszych lig oraz sponsorów zmusiły FIFA do powołania w ubiegłym roku zespołu ekspertów, którzy po konsultacjach z tymi organizacjami zaproponują najdogodniejszy termin. Dla niektórych termin zimowy jest nie do zaakceptowania. W najważniejszych ligach (Anglia, Francja, Hiszpania, Niemcy, Włochy) przerwa zimowa jest bardzo krótka lub nie ma jej wcale. Mundial w zimie wiązałby się więc z rewolucyjnymi zmianami w rozgrywkach, które naruszyłyby rytm gry i przygotowań. Do połowy grudnia i od lutego trwają rozgrywki Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Protesty trenerów są więc w tej sytuacji zrozumiałe. Wypowiedź Jerome`a Valcke nie jest równoznaczna z decyzją FIFA. Ostateczną podejmie Komitet Wykonawczy jeszcze przed tegorocznym mundialem w Brazylii (12 czerwca – 13 lipca).
Nic pasjonującego.
GAZETA WYBORCZA
Ten sam temat wałkuje Wyborcza w ogólnopolskim wydaniu. Ten artykuł skupia się głównie na konsekwencjach, dowodząc, że decyzja wstrząśnie światową piłką.
Plany przeniesienia imprezy na zimę były od początku mocno krytykowane przez szefów europejskich lig. Prezes Bundesligi Christian Seifert narzekał, że FIFA ignoruje interesy klubów, szef angielskiej Premier League Richard Scudamore – że to wywoła chaos w światowym futbolu. – Od 150 lat dostosowywaliśmy się do angielskiego kalendarza, teraz wy możecie się dostosować do nas. Przez całe życie kopałem piłkę w śniegu i deszczu – przez wasz kalendarz. Możecie go zmienić na miesiąc – mówił Anglikom szef UEFA Michel Platini, jeden z głównych popleczników katarskiej kandydatury. Ale zmiana terminu rozgrywania MŚ faktycznie zatrzęsłaby europejskim futbolem. Przewrócone do góry nogami zostałby nie tylko rozgrywki 2022/23, ale też wcześniejsze – piłkarze mieliby skończyć szybciej, by wcześniej zacząć sezon mundialowy. Ł»eby rozegrać fazę grupową Ligi Mistrzów przed startem MŚ, pierwsze mecze musiałby się odbyć w wakacje – dziś w lipcu i sierpniu trwa okres transferowy, dopiero po jego zakończeniu upływa termin zgłaszania zawodników do fazy grupowej LM. Największa impreza wpłynęłaby także na zimowe zakupy, które zaczęłyby się tuż po jej zakończeniu. Ligi musiałyby przerwać rozgrywki na prawie dwa miesiące (przed turniejem muszą się jeszcze odbyć zgrupowania). Piłkarze powołani do reprezentacji pojechaliby do Kataru, a ci nienadający się do kadry oraz zawodnicy z krajów, które nie zakwalifikują się na MŚ, zostaliby wysłani na przymusowy urlop.
Co tymczasem w stolicy? Przemysław Iwańczyk zajmuje się tematem Pawła Stolarskiego, piłkarza Wisły, który 28 stycznia osiągnie pełnoletność i zadecyduje o klubowej przyszłości.
Działacze mistrza Polski złożyli już Stolarskiemu swoją ofertę. Czekają na decyzję, ale do gry poważnie włączyła się Wisła, która nie zamierza tracić piłkarza, i zaproponowała mu w środę najwyższy w historii klubu kontrakt dla wychowanka. Ile konkretnie – nie wiadomo, ale jej działacze imają się różnych sposobów, by zatrzymać piłkarza lub stracić go na rzecz klubu innego niż Legia. W Krakowie twierdzą, że sprawa wciąż jest otwarta, przy Łazienkowskiej o Stolarskim nikt nie chce mówić. Udało nam się jedynie dowiedzieć, że działacze Legii nie będą bawić się w licytację, według nich nakreślona Stolarskiemu oraz jego rodzicom wizja rozwoju sportowego i finansowego ma być największym magnesem. Sytuacja jest patowa, ale niebawem się wyjaśni, bo pod Wawelem próbują wymóc decyzję na piłkarzu jak najszybciej, jeszcze przed 18. urodzinami. Stolarski jest wysokim, nieźle zbudowanym piłkarzem, który może grać na trzech, a nawet czterech pozycjach – prawej obronie, na środku tej formacji i na prawej pomocy. Może również wystąpić jako defensywny pomocnik, czym przybliżyłby działaczy Legii do sprzedaży Dominika Furmana, za którego francuska Tuluza gotowa jest zapłacić 3 mln euro, lub Tomasza Jodłowca…
To wszystko dziś w GW. Drugi z tekstów, jak dla nas, zdecydowanie ciekawszy.
SPORT
Tak prezentuje się okładka:
W środku niespodziewanie zaczyna się od tematów kieleckich, a nie śląskich. Kolporter znów idzie ramię w ramię z Koroną, ale w klubie zapowiadają wręcz, że niebawem ogłoszony może zostać kolejny inwestor.
– Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu zwołamy kolejną konferencję – wypowiedź, jaką prezes klubu zakończył wczorajsze spotkanie z mediami, tylko podsyciła atmosferę wyczekiwania. A zatem, podpisanie w ciągu ledwie kilku dni umów z Kolporterem i nowym inwestorem? Wygląda na to, że Korona może stać się największym wygranym tej zimy – przynajmniej od strony organizacyjno-finansowej. Triumfowałby zwłaszcza Chojnowski, który do tej pory najlepszą opinią wśród sympatyków klubu się nie cieszył.
Czyli typowe dzielenie skóry na niedźwiedziu. Chojnowski już wygrany. A my napiszemy: spokojnie, dopóki inwestora nie zobaczymy, to w niego nie uwierzymy.
Dalej całą stronę poświęcono chińskiemu transferowi Mączyńskiego. Parę cytatów:
Kiedy wyjazd?
W sobotę. Jedziemy z narzeczoną. Najpierw do Hongkongu, gdzie przejdę badania lekarskie. Jeżeli wypadną pozytywnie, to będę mógł powiedzieć, że jestem zawodnikiem Guizhou Renhe.
Nie zamknął pan sobie tą decyzją drogi do kadry?
– Kiedy pojawiła się oferta z Chin, miałem tak naprawdę jeden warunek – możliwość pojechania na zgrupowanie kadry do ZEA. Gdyby powiedzieli „nie”, to nie przyjąłbym tej propozycji. Mówiąc, że konsultowałem ten wyjazd, mam też na myśli sztab szkoleniowy reprezentacji. Absolutnie nie chciałem sobie zamknąć drogi do kadry i mam zapewnienie, że jeżeli tylko będę w Chinach grał i prezentował się dobrze, to trenerzy o mnie nie zapomną. Wierzę, że kadra pod kierunkiem Adama Nawałki będzie wygrywała i sam z niej na pewno nie zrezygnuję.
Widzimy też krótką rozmówkę z Janem Kocianem, który twierdzi, że znalazł na Słowacji zawodników, którzy zagraliby w Ruchu za 5 tysięcy złotych brutto. Personaliów oczywiście brak.
– Szukam piłkarzy, którzy pasują do nas mentalnie. Chcą przyjść do Ruchu nie dla pieniędzy. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy akceptują tę sytuację, ale takie są realia (…) Zapewniam, że na Słowacji są piłkarze chętni do gry w Ruchu za 5 tysięcy brutto. Szczerze im mówiłem, że przychodząc do Ruchu na wielkie pieniądze nie mogą liczyć, jednak będą mogli zrobić pierwszy krok w górę. Na pewno na meczach w Polsce jest więcej zagranicznych skautów niż na spotkaniach ligi słowackiej.
To co, zanosi się na koniec tylko polskiego Ruchu?
W Sporcie jest również rozmowa z Wojciechem Pawłowskim, ale trochę zniechęcają nas pytania w stylu „Jak podoba się panu Wrocław?”, „A jak podoba się stadion?”.
SUPER EXPRESS
Zaskakująco słabo prezentuje się ostatnio piłka nożna w Super Expressie. Dziś już na pierwszy rzut oka również nie jest dobrze. Niemal dwie strony zajmuje przegląd w jakie miejsca na obozy wyjadą w tym roku drużyny Ekstraklasy. Fajnie, wszystko zostało zebrane w jednym miejscu, no ale… niezbyt to zajmujące.
Aż dziesięć z szesnastu zespołów Ekstraklasy będzie się przygotowywało w Turcji (głównie w Belek i Antalyi), pięć w Hiszpanii, jeden na Cyprze, a w Polsce pozostanie tylko Widzew Łódź (ze względów oszczędnościowych). W tureckim Belek zgrupowanie zaplanowała m.in. Wisła Kraków z liderem tabeli strzelców Ekstraklasy Pawłem Brożkiem (31 l.). Bogato prezentują się przygotowania Legii Warszawa, która jako jedyna odwiedzi dwa kraje – najpierw Turcję (Belek), a potem Hiszpanię (Mijas). Ciekawych rywali sparingowych będzie miał Górnik Zabrze, który zmierzy się w Turcji z Pohang Steelers (mistrz Korei Płd.) i Ludogorcem Razgrad (mistrz Bułgarii, rewelacja Ligi Europy). Ciekawą lokalizację wybrali piłkarze Piasta Gliwice, od wczoraj trenują w Bieszczadach, a mieszkają w hotelu w Arłamowie, gdzie jeszcze kilka dni temu Nowy Rok witał mistrz boksu Krzysztof „Diablo” Włodarczyk.
Oprócz tego „SE” znów gra Jerzym Dudkiem. Robi to ostatnio niezwykle często, przy czym sam Dudek, niestety, wypowiada się w taki sposób, że ludzie w tramwajach raczej nie będą o tym dyskutować.
Liczyłeś, że Lewandowski postawi jednak na Real. Czujesz się zawiedziony?
– Jako były piłkarz Realu, a teraz jego kibic na pewno mi żal. Ale Bayern to dla Roberta najbardziej logiczny wybór, gwarantujący mu sukcesy przez kilka najbliższych lat. A praca z Pepem Guardiolą na pewno bardzo rozwinie Lewandowskiego. Pamiętajmy też, że Robert miał problemy z aklimatyzacją zarówno w Lechu, jak i w Borussii. I teraz wolał nie ryzykować. Real byłby zupełną nowością, a wybór Bayernu to niewielka zmiana. Bo zna już niemiecki i obrońców, z którymi walczy w Bundeslidze.
Finansowa sodówka mu nie grozi? Ty takiej nigdy nie miałeś?
– Pierwszy szok przeżyłem w trzeciej lidze polskiej, kiedy dostałem większe pieniądze niż mój ojciec. W Feyenoordzie, gdzie szedłem jako zmiennik Eda de Goeya, miałem dość niski kontrakt, ale prezes klubu powiedział mi: „Jurek, jak tylko zaczniesz grać, to sam do ciebie przyjdę i zaproponuję ci więcej”. I przyszedł, podnosząc pensję trzykrotnie. Dobry piłkarz nie zaczyna od tego, że chciałby miliony. Dobry piłkarz zaczyna od gry, a wtedy miliony same przyjdą.
Lewandowski stanie się teraz poważnym biznesmenem. Po zakończeniu kontraktu z Bayernem może wskoczyć na listę stu najbogatszych PolakówÂ….
– Jedno, co mogę mu doradzić, to nie bawić się w żadne biznesy w trakcie trwania kariery. Ja tak nie robiłem. Nie wyobrażam sobie, że za trzy dni masz mecz z Realem, a ktoś dzwoni do ciebie, żebyś podjął strategiczną biznesową decyzję. Biznesem może się zająć potem.
Paradoksalnie najciekawsza dla nas informacja znajduje się w małej ramce. Ricky Schanks przekonuje, że piłkarzem Wisły zostanie Peruwiańczyk Ariel Manicero. Lansuje go na czołowego pomocnika Ekstraklasy. Choć przypominamy, że parę miesięcy temu ten sam agent zapowiadał testy w Wiśle innego zawodnika, który ostatecznie nigdy w Polsce się nie zjawił.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Mundialowa okładka dzisiejszego Przeglądu:
I od mundialu też zaczyna się w środku.
Jeden wywiad, a tyle zamieszania. – Mistrzostwa świata w Katarze nie odbędą się w czerwcu lub lipcu. Rozegrane zostaną między 15 listopada a 15 stycznia – ogłosił w radiu France Inter sekretarz generalny FIFA Jerome Valcke. Wiadomość błyskawicznie rozeszła się po świecie, więc władze światowej piłki równie szybko postanowiły zareagować i nieco złagodzić kategoryczny ton swojego urzędnika. Rzecznik prasowy FIFA powiedział, że słowa Valcke to jego prywatna opinia, a nie stanowisko całej organizacji. Wiceprezydent światowej federacji piłkarskiej Jim Boyce dodał: – Jestem totalnie zszokowany. Nic nie zostało bowiem na sto procent ustalone. Na pewno nie wiedzą o tym członkowie Komitetu Wykonawczego. Wiemy tylko, że należy poważnie przedyskutować całą sprawę. Decyzja zapadnie na koniec 2014 roku lub w marcu 2015 roku. Do imprezy pozostało jeszcze osiem lat, dlatego nie będziemy się spieszyć.
Zasadniczo Katar 2022 specjalnie nas nie grzeje, więc lecimy dalej. Na kolejnych stronach znajdujemy cytowany już przez nas tekst o Janczyku oraz rozmowę z Piotrem Zielińskim. Można obejrzeć również nową koszulkę reprezentacji Polski. Koszulka jak koszulka, już bez piłkoptaka, za to z pionowym pasem na środku.
Poza wymienionymi tekstami, zostaje kilka mniejszych. Na przykład o tym, że Śląsk Wrocław będzie utrzymywał czterech bramkarzy, wydając na nich kupę szmalu.
Marian Kelemen i wypożyczony na rok z włoskiego Udinese Wojciech Pawłowski – pierwszy zespół. Rafał Gikiewicz i Krzysztof Ł»ukowski – trzecioligowe rezerwy. Taka będzie hierarchia w rundzie wiosennej. Z punktu widzenia ekonomii, delikatnie mówiąc, mało efektywna. Klub, w którym budżet wiecznie się nie domyka, będzie wydawał na pensje aż czterech bramkarzy w granicach 200 tysięcy złotych brutto miesięcznie. Oczywiście, o ile nie zdąży części z tych dżentelmenów pożegnać jeszcze w zimowym okienku, ale na razie na to się nie zanosi. Z Kelemenem sytuacja jest oczywista – ma kontrakt do czerwca i absolutnie nie ma mowy o jego przedłużeniu na choćby zbliżonych warunkach jak obecne. Sto dwadzieścia tysięcy złotych miesięcznie brutto, a mniej więcej tyle zarabia obecnie Słowak, to nie są pieniądze, które warto płacić jakiemukolwiek piłkarzowi w naszej lidze. Zarobki Pawłowskiego w Udinese ujawniła rok temu La Gazzetta dello Sport – w przeliczeniu na naszą walutę miał on tam około 50 tysięcy złotych miesięcznie. W Śląsku tyle nie dostanie, ale o chlebie i wodzie też na pewno nie zagra – w jakimś stopniu obciąży klubowy budżet.
Na ciekawą, choć w gruncie rzeczy dość oczywistą sprawę, zwraca też uwagę w swoim dzisiejszym felietonie Andrzej Iwan. Piszę o podejściu do zawodnika na przykładzie Lewandowskiego:
Teraz przed Lewandowskim bardzo trudne pół roku. Może najtrudniejsze w karierze. Oczy wszystkich kibiców BVB będą zwrócone na niego i każdy błąd, każde, nawet najmniejsze potknięcie, będzie od razu wypominane i szeroko komentowane. Robert będzie musiał sobie poradzić z olbrzymią presją, dlatego bardzo ważne jest to, że trener Jürgen Klopp jasno zadeklarował, że „Lewy” – jeśli będzie w formie – ma pewny plac.I tym właśnie różni się profesjonalny futbol, od tego naszego – podwórkowego. W ekstraklasie piłkarz – choćby najlepszy – który nie przedłuży umowy z klubem, idzie w odstawkę. W Borussii nikt nie ma wątpliwości, że pracownik powinien wykonywać swoje obowiązki do ostatniego dnia trwania umowy. Na koniec podamy sobie ręce, życzymy powodzenia i rozejdziemy w spokoju. Jak ludzie.
ANGLIA: Sam został sam
„Chłopcy Sama Allardyce`a ośmieszeni przez City” – oto główny temat na dziś. West Ham zebrał wczoraj brutalny oklep od Manchesteru, przyjmując na Etihad Stadium porcję sześciu goli. Bolało? To dobrze, miało boleć. Nie wszyscy poruszają temat coming outu Thomasa Hitzlspergera, ale najbardziej podoba nam się ujęcie sprawy przez The Sun. Z jednej strony, jako przegrany Smalling z United w stroju terrorysty, z drugiej – właśnie Niemiec, jako zwycięzca pochwalony za odwagę. Już wczoraj natknęliśmy się na opinię Piersa Morgana, że jeśli tylko ta fotka piłkarza MU jest prawdziwa, to Moyes powinien się go pozbyć. Aha, Juventus chce Lamelę i jest gotów wyłożyć za niego grubą kasę, dorzucając Vucinicia.
HISZPANIA: Jak wracać to w wielkim stylu
Najważniejszy temat to powrót króla. Powrót bardzo udany, bo Leo Messi strzelił wczoraj dwa gole, a Barca wygrała 4:0 z Getafe. Jak sam mówi, czuje się dobrze i jest szczęśliwy. „Xabi na zawsze blanco”, czyli Real związał się z Xabim Alonso nową umową do 2016 roku. – Tutaj będzie mój dom przez kolejne dwa lata – oznajmił piłkarz. Ta pozytywna dla Królewskich informacja sprawiła, że ucichła sprawa Di Marii, którego zresztą Carlo Ancelotti stara się chronić. Xabi podpisał, teraz pod podobnym wyzwaniem stanie Thibaut Courtois, a właściwie to Atletico, które za wszelką cenę chce zatrzymać wypożyczonego do lipca bramkarza.
PORTUGALIA: Dwa miesiące z czystym kontem
Na Rui Patricio spada wielka lawina pochwał. Nic dziwnego, w końcu Sporting nie stracił gola już od dwóch miesięcy. Jeśli chodzi o Benfikę, to również mamy temat bramkarzy – nie wiadomo, czy między słupkami stanie Jan Oblak, czy Artur, który wrócił już po kontuzji i jest gotowy do gry. Oprócz tego, że jest gotowy, to mocno podekscytowany, w końcu w niedzielę hit z Porto. W ekipie Smoków ważna wiadomość personalna – Fernando, którego chce Milan (pisaliśmy o tym we wczorajszej prasówce) jest dogadany w sprawie nowego kontraktu. Natomiast Nemanję Maticia z Benfiki chce Bayern.
WŁOCHY: Coraz większy ruch na rynku
Trzy gazety, trzy różne hasła transferowe. Po pierwsze, Juventus porozumiał sie z Andreą Pirlo, ale na tym nie zamierza poprzestać: myśli o Vidiciu, który nie podpisze nowego kontraktu z United i o Mandzukiciu, za którego jest gotów zapłacić 20 milionów euro. Po drugie, Juve pilnie potrzebuje skrzydłowego, więc albo będzie to Lamela, o którym piszą też Anglicy, albo Alessio Cerci. I po trzecie, całe zamieszanie z nowym nabytkiem Milanu Hondą jest szalone. Jak informuje La Gazzetta dello Sport, Japończyk to w swoim kraju ikona. – Na boisku nie zawiodę – deklaruje.
NIEMCY: Nowe hobby Martineza
Bild rozpoczyna dzień dużym napisem: „RESPEKT!”. Rzecz jasna chodzi o Hitzlspergera, który wyjawił, że woli mężczyzn. A co w Kickerze? „Titel-MONSTER”, czyli Javi Martinez – człowiek, który kolekcjonuje trofea. Mamy też rozmowę z Josem Luhukayem, trenerem Herthy, który przyznaje: „Szóste miejsce będzie sensacją”. Jest też choćby tekst o przygotowaniach Borussii do drugiej części sezonu.






























