Blog kibica Śląska: Skoro jest tak źle, to czemu… wygląda to tak dobrze?

redakcja

Autor:redakcja

08 stycznia 2014, 12:37 • 2 min czytania

Nie ukrywam, wraz z innymi kibicami Śląska byłem przekonany, że powoli dobiega końca nasze eldorado gwarantujące rokroczne objeżdżanie Europy w ramach Ligi Europy. Jak każdy myślałem, że skoro nie ma kasy, że skoro Solorz wychodzi rakiem z klubu, że skoro różne zakulisowe i oficjalne gierki zepchnęły Śląsk z priorytetowego miejsca dla Wrocławia i części wrocławian, to najbliższą zimę spędzimy przede wszystkim na żegnaniu kolejnych kluczowych zawodników. Tymczasem mijają kolejne dni, zamieniają się w tygodnie, a zamiast zapowiadanych osłabień, do klubu… trafiają nowi gracze.
Jasne, daleki jestem od hurraoptymizmu, tym bardziej, że Tom Hateley to raczej nie najświeższy następca Chrisa Suttona i Kenny`ego Dalglisha, a Wojtek Pawłowski nie jest już najgorętszym spośród rodzimych talentów na pozycji golkipera, zastanawia mnie jednak (i cieszy) coś innego. To nie są leszcze, Stefan – jakby to ujął Wąski w legendarnym polskim filmie. Trudno mi sobie wyobrazić, że obaj panowie wjeżdżają na testy do Korony Kielce, Piasta Gliwice, czy – tym bardziej – Ruchu Chorzów, a przecież to właśnie z pierwszym dwoma przychodzi nam obecnie rywalizować w tabeli. Nie jesteśmy już w czubie, jesteśmy trzynastym zespołem Ekstraklasy, ligi, która za granicami nadal postrzegana jest jako dość ogórkowa. Wątpliwe, by wypowiedzi Paixao cokolwiek zmieniały, nie jestem w stanie uwierzyć, że Szkoci na każdy trening wychodzą z jedną myślą: „zasłużyć na wyjazd na wschód, do Polski”.

Blog kibica Śląska: Skoro jest tak źle, to czemu… wygląda to tak dobrze?
Reklama

Nikt nie marzy o pracy tutaj, dla nikogo nie jest to prestiż, a gra w trzynastym zespole tej ligi, ostatnim z „peletonu”, bo za nami są już tylko trzej beznadziejni słabeusze to nie może być dla nich życiowa szansa. Tym bardziej cieszę się – bo te testy oznaczają, że Śląsk to wciąż marka. Ł»e Śląsk to wciąż klub, który jest traktowany inaczej, niż szarzyzna ligowa pokroju (z całym szacunkiem!) Piasta czy Jagiellonii. Ale – i to chyba bardziej zastanawiające – te testy oznaczają, że Śląsk to wciąż wiarygodny partner. Klub, w którym można liczyć na normalność, na wypłacaną w miarę w terminie wypłatę i spełnianie swoich sportowych ambicji.

Wiadomo, Pawłowski pewnie wyląduje na ławce, a Hateley to kot w worku, ja jednak jestem naprawdę zadowolony. Byłem przygotowany na demontaż, na dewastację całej szatni, na wyjęcie z niej najsilniejszych ogniw i uzupełnienie pierwszo- i drugoligowcami. Tymczasem okazuje się, że ten zbity po dupie i opuszczony przez wielu biznesmenów Śląsk wciąż żyje, oddycha i ma się wcale nieźle. Oby to nie było koniec wzmocnień, a wiosną udało się na farcie dojechać do TOP 8. Wtedy jestem spokojny, również o przyszły sezon.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama