Wieczorek na dobre stracił kontakt z rzeczywistością, więc trzeba go wypunktować

redakcja

Autor:redakcja

07 stycznia 2014, 22:13 • 3 min czytania

Ryszard Wieczorek jest po prostu niemożliwy. Nie minęły dwa miesiące, odkąd objął Górnika i już zewsząd płyną sygnały, że facet nie do końca kontaktuje. Ostatnio pisaliśmy o prowadzonej przez niego polityce transferowej przypominającej zabawę szalonego archeologa, ale – jakby Kasprzika i Jarki było mało – Wieczorek postanowił upublicznić swoje rozmaite przemyślenia. W wywiadzie dla ostatniej Piłki Nożnej, w którą zawinięte były kupione przez nas śledzie, padły takie oto słowa:
Jestem zadowolony. Grając powiedzmy czternastoma zawodnikami, utrzymałem pozycję wicelidera, a przecież cel klubu jest niezmienny, czyli miejsce w górnej połówce tabeli. (…) W sumie w pięciu meczach ugraliśmy siedem punktów.

Wieczorek na dobre stracił kontakt z rzeczywistością, więc trzeba go wypunktować
Reklama

Najbardziej zdziwiło nas, że Wieczorek wie, ile zdobył punktów. Wydawałoby się, że jest zadowolony, bo swojego dorobku nie podliczył. W tej sytuacji musimy zapytać – czy to naprawdę wynik dający podstawy do satysfakcji. Przypomnijmy – cztery z tych pięciu meczów Górnik zagrał z ekipami bijącymi się o utrzymanie – z Widzewem, Podbeskidziem i Lechią u siebie oraz z Piastem na wyjeździe. Wieczorek twierdzi, że z takimi przeciwnikami siedem punktów to dobry wynik. Pytamy więc trenera – czy w ogóle istnieją rywale, z którymi siedem punktów w pięciu meczach to wynik zły?

W dalszej części wywiadu dziennikarz pyta Wieczorka o nagły zwrot w karierze i przywołuje sezon 2009/10, w którym spadł z ligi dwa razy – z Odrą Wodzisław i Piastem Gliwice. Trener Górnika odpowiada:

Reklama

Nie można spaść dwa razy w jednym sezonie. (…) Spadłem raz, to fakt. Ale czy tło nie jest istotne? W ośmiu meczach prowadziłem Odrę, a kiedy przejmowałem Piasta, to prezesi w Gliwicach na dziewięćdziesiąt procent byli już pogodzeni z degradacją. Tymczasem znalazł się zapaleniec gotów powalczyć.

To naprawdę zabawne, że Wieczorek nie przyznaje się do spadku z Odrą. Prowadził ją tylko w ośmiu spotkaniach, to fakt, ale w tym czasie uciułał zaledwie sześć punktów. Dało to porażającą średnią 0,75 punktu na mecz. Kolejni trenerzy łącznie wyciągnęli z ekipą z Wodzisławia niewiele lepsze 0,95 punktu, ale, co ważne, taki wynik w przekroju całego sezonu dałby utrzymanie. Niestety w pierwszych ośmiu meczach Wieczorek na tyle zaniżył poziom, że sytuacji nie udało się odratować. W takich okolicznościach wypieranie się udziału w degradacji Odry uważamy za lekko niesmaczne.

Jeszcze ciekawiej Wieczorek opisuje kulisy objęcia Piasta. Kiedy przejął ekipę z Gliwic, ta znajdowała się na 15. miejscu w tabeli, tylko z jednym punktem straty do bezpiecznych lokat numer 14 i 13. Do końca sezonu pozostawało dziesięć kolejek. Mogłoby się wydawać, że prezesi zmienili trenera właśnie po to, żeby zniwelował tę niewielką różnicę i zapewnił spokojne utrzymanie. Błąd. Włodarze z Gliwic byli na dziewięćdziesiąt procent pogodzeni z degradacją, więc Wieczorka wzięli najpewniej do odbudowywania potęgi Piasta w pierwszej lidze. On jednak, jako człowiek wielkiej ambicji, był gotów bić się o utrzymanie. Znalazł się zapaleniec gotów powalczyć.

Mamy nadzieję, że Górnik na wiosnę będzie grał z taką lekkością i gracją, z jaką Wieczorek tłumaczy swoje niepowodzenia.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama