Polska, Grecja i Turcja. Już tylko te drużyny liczą się w walce o awans z grupy 7. eliminacji mistrzostw Europy, które będą przedsionkiem do wyjazdu na olimpiadę. Jakby emocji było mało, kwestia awansu wyjaśni się w bezpośrednich meczach. Przed reprezentacją Marcina Dorny dwie ostatnie batalie – obie z Grecją. Pierwsza odsłona tej rywalizacji już dziś o 17:30 w Krakowie.
KLEPANIA PO PLECACH NIE BĘDZIE
Naprawdę rzadko się zdarza, żeby to biało-czerwoni mieli najsilniejszą kadrę w stawce. Jeżeli spojrzymy na ustawienie, w jakim prawdopodobnie wyjdą na Greków, mamy prawo oczekiwać korzystnego wyniku. Mamy prawo wręcz go wymagać. To już nie są młodzi chłopcy, którym raz wyjdzie, a raz nie. To są solidni ligowcy plus zawodnicy z porządnych europejskich klubów. Znów więc jako naród stajemy przed meczami „o wszystko”, przy czym w przeciwieństwie do poprzednich okazji, teraz gramy o coś bardziej namacalnego niż honor.
Szumski – Janicki, Golla, Kamiński, Dziwniel – Furman, Chrapek – Wszołek, Zieliński, Pawłowski – Milik
Od kogo wymagać, jeżeli nie od nich?
DORNA SIEDZI NA BECZCE PROCHU
Zanim przyjrzymy się Grekom, jedna nasza ckliwa refleksja. Kiedyś Michał Ł»ewłakow, zapytany o to, kto będzie głównym rywalem Legii w walce o mistrzostwo, odpowiedział: my sami. Identycznie jest w przypadku naszej młodzieżówki. Rzućcie okiem na drugą linię. Tam każdy lubi bujnąć się z piłką, każdy chciałby kreować grę i być liderem. Tym Dorna uczynił Dominika Furmana, przyznając mu opaskę kapitańską, natomiast Michał Chrapek czy zwłaszcza Piotr Zieliński będą chcieli pokazać, że są lepsi. Dalej, skrzydła. Wiadomo przecież, że Paweł Wszołek podejmie rękawicę rzuconą mu przez Bartłomieja Pawłowskiego, któremu koledzy z kadry mecz w mecz zarzucają zbyt indywidualną grę. Rywalizacja, tarcia, indywidualności. Dopóki wyniki sprzyjają, wózek jedzie. Gdyby jednak powinęła się noga… Będzie albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. Bez półśrodków – tego akurat możemy być pewni.
Kliknij tutaj, by przeczytać nasz wywiad z Marcinem Dorną >>
VELLIOS JAK… WOLSKI
W teorii dwie największe gwiazdy swoich drużyn, a przynajmniej najwyżej wyceniane. W praktyce – prawie zawsze rezerwowi. Wolski nie może się odnaleźć we Fiorentinie i kombinuje, jakby tu wrócić do Legii. Apostolos Vellios z kolei miał być lepszą wersją Samarasa. Wysoki, dobrze czujący się w powietrzu, za to sprawniejszy fizycznie. Szybko łyknął go Everton, tam wychowanek Iraklisu Saloniki niby grywał ogony, tyle że przez trzy sezony uciułał ponad 20 występów w Premier League i strzelił trzy gole. Niezły dorobek jak na 21-latka w najtrudniejszej lidze świata. No, ale to już przeszłość. W tym sezonie Vellios obniżył loty, w związku z czym często nie łapie się nawet w młodzieżowej drużynie The Toffees…
TO NIE JEST TYPOWA REPREZENTACJA GRECJI
W przeciwieństwie do seniorskiej reprezentacji, młodzi Grecy zajmują się czymś więcej niż wyłącznie budowaniem muru przed własną szesnastką. W tych eliminacjach strzelają na potęgę. I mają kim straszyć w przodzie. To piłkarze występujący na co dzień w greckiej Super League, mimo że dla nas – poza Jackiem Gmochem rzecz jasna – całkowicie anonimowi. Największe nadzieje pokładają w Charalampiosie Mavriasie, który latem trafił do Sunderlandu, Nikolaosie Karelisie z Panathinaikosu, a także Dimitriosie Kolovosie. Od nich zależy siła ofensywna zespołu, cała trójka najlepiej sprawdza się w kontratakach.
I to właśnie nasza kolejna obawa. Biało-czerwoni nastawieni wyraźnie na atak, mało tego – na atak pozycyjny. Jakaś nieodpowiedzialna strata przy wyprowadzeniu piłki, po której może być gorąco. Ani Furman, ani Chrapek w destrukcji nie należą do specjalistów, za to gdybyśmy ruszali autem ze świateł z boiskową prędkością Janickiego, to od dźwięku klaksonów nie jeden by zwariował…
Fot. FotoPyK