Lektura prasy w dniu spotkania z Irlandią nie przynosi tyle wrażeń, co w piątek, kiedy Nawałka debiutował meczem ze Słowacją. Gołym okiem widać, że emocje nieco już opadły. No, może pojawiło się trochę więcej tych negatywnych. Po reprezentacji równo z trawą jedzie dziś Jacek Bąk, a Przegląd Sportowy wrzuca na okładkę symboliczne zdjęcie Marciniaka wywracającego się na Pazdanie. Symboliczne. Poza tym – dziś wielki dzień Roberta Lewandowskiego, który od teraz będzie Robertem „wybitnym reprezentantem Polski” Lewandowskim. Większość wtorkowych tytułów nie zapomniało wytknąć jak to z tą wybitnością bywa.
FAKT
Po kilku słabszych dniach Fakt mocno podkręca tempo i serwuje dziś cztery piłkarskie strony, konkretnie napakowane różnorodnymi materiałami. Na pierwszej z nich punktuje Lewandowskiego, który wstąpi dziś formalnie do Klubu Wybitnego Reprezentanta mimo oczywistego braku sukcesów w drużynie narodowej. – Dopóki Lewy nie da kadrze chociaż awansu na wielki turniej, to żaden kibic nie będzie go za kilkanaście lat wspominał jako Wybitnego Reprezentanta – mniej więcej tak wygląda puenta.
Obok Tomasz Frankowski, piszemy to z przykrością, jak zwykle zabija nudą w swoim felietonie. Inaczej niż Jacek Bąk, który nie patyczkuje się w wywiadzie. – Kibic ma prawo gwizdać i tyle. Jak piłkarze grają do dupy to z czego ten kibic ma się cieszyć? Patrzy jak rywale ładują nam gole i ma brawo bić? Ja musiałem wino odkorkować, bo po prostu nie szło tego oglądać. Miałem wypić lampkę, a wysuszyłem całą butlę. Staram się zrozumieć, że trener wziął się za sprawdzanie wszystkich, co kopią w Polsce piłkę, ale tak grać? Szczególnie dla mnie jako byłego obrońcy szokująco słabo wyglądała defensywa.
Kolejna strona to rozmówki zagraniczne – irlandzki ex-bramkarz Pat Bonner oraz Kevin Moran. Jeden chwali Szczęsnego, drugi idzie bardziej we wspominki.
W Manchesterze United grał pan przez dziesięć lat. Najbardziej pamiętny mecz?
– W 1984 roku graliśmy w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharów z Barceloną, mającą w swoim składzie takich piłkarzy, jak Maradona czy Schuster. Tam przegraliśmy 0:2, ale u siebie na Old Trafford odrobiliśmy straty i zwyciężyliśmy 3:0. Niestety, potem w półfinałach ulegliśmy Juventusowi.
To musiał pan się wtedy zmierzyć z jedną z gwiazd zespołu z Turynu Zbigniewem Bońkiem?
– Tak. To był wtedy jeden z ich najlepszych piłkarzy. U siebie zremisowaliśmy z nimi 1:1, a w rewanżu strzelił nam pierwszego gola. Potem wprawdzie Whiteside wyrównał, ale bramka Rossiego rozstrzygnęła o awansie do finału rywala.
Tekst w wydaniu papierowym jak zwykle mocno okrojony.
Kolejna strona? Jeszcze trzy inne materiały. Polska ogranicza import piłkarzy. – Znamy już konkrety zapowiadanego przez prezesa PZPN planu wprowadzenia limitów dla obcokrajowców dla graczy spoza Unii Europejskiej. Od sezonu 2015/16 w ekstraklasie oraz w rozgrywkach Pucharu Polski na szczeblu centralnym na boisku w barwach jednej drużyny będzie mogło przebywać trzech takich zawodników. A od sezonu 2016/17 już tylko dwóch. Jeszcze większe ograniczenie zostanie wprowadzone w niższych klasach – w danym meczu będzie mógł grać jeden piłkarz spoza UE, pod warunkiem, że jest związany kontraktem (od 4.ligi w dół wystarczy dokument wykazujący, że taki piłkarz przebywa w Polsce legalnie).
Oprócz tego rozmowa z Katarzyną Kiedrzynek, bramkarką PSG, która opowiada między innymi o wspólnym obiedzie ze Zlatanem Ibrahimoviciem, a także tekst o braku kasy na transfery Lecha. – Działacze chcą się wzmocnić tanim kosztem. W Kolejorzu chcą pozyskać dwóch, trzech piłkarzy, ale rozglądają się głównie za takimi, którzy są do pozyskania za darmo. Jeden transfer jest przyklepany od kilku miesięcy. Od 1 stycznia lechitą będzie Fin Paulus Arajuuri (25 l.), który trafi do Polski po wygaśnięciu kontraktu w szwedzkim Kalmar. W Kolejorzu myślą też o sprowadzeniu bramkarza. Numerem jeden na liście życzeń jest Rafał Leszczyński (21 l.), z którym można związać się od 1 lipca, a później negocjować z właścicielem Dolcanu Ząbki przejście zimą. Kwota odstępnego nie powinna być wysoka, w granicach 100 tys. zł. Trwają też poszukiwania gracza do ofensywy, najlepiej napastnika.
Fakt dziś wreszcie żyje.
RZECZPOSPOLITA
Dzisiejszy numer swoim… felietonem (?) znów raczy Stefan Szczepłek, niestety znów dość nijako. Reprezentacją na poważniej zajmuje się Michał Kołodziejczyk. Od niego dziś dwa teksty: „Dość już bólu” oraz „Słychać tylko gwizdy”. Jeden o meczu z Irlandią, drugi głównie o kibicach.
– Na najpopularniejszym portalu w Polsce pod wypowiedzią Lewandowskiego były 262 komentarze. Przeczytałem wszystkie: 6 było neutralnych, reszta sugerowała, że napastnikowi Borussii zależałoby bardziej, gdyby grał dla reprezentacji Niemiec, albo że być może strzeliłby gola, gdyby zabrać mu wszystkie pieniądze. Następnego dnia po meczu ze Słowacją trening w Grodzisku oglądało kilkudziesięciu kibiców, którzy później prosili piłkarzy o zdjęcia i autografy. Zastanawiam się, czy byli wśród nich ci od komentarzy albo gwizdów na Lewandowskiego podczas meczu z Danią w Gdańsku. Czy może to ci, których na bilety zwyczajnie nie stać.
I o samym meczu z Irlandią.
– Piłkarze nie zobaczyli jeszcze gniewu trenera, ale na sobotniej, porannej odprawie było głośno. Nikt nie chce zdradzić przebiegu spotkania, ale rozmowa podobno była „męska”. Do kamer telewizyjnych selekcjoner mówił, że nie chce na razie indywidualnie oceniać zawodników. W Grodzisku Wielkopolskim wylał jednak niektórym swoje żale w rozmowie w cztery oczy. Skrytykowany został przede wszystkim Grzegorz Krychowiak, który popełniał więcej błędów niż debiutanci. Być może zapłaci za to miejscem w podstawowym składzie w meczu z Irlandią.
(…)
Zamiast Marcina Kamińskiego, Artura Jędrzejczyka, Rafała Kosznika i Pawła Olkowskiego w obronie zagrają Piotr Celeban, Łukasz Szukała, Marcin Kowalczyk i Tomasz Brzyski. Nie trzeba wyjaśniać, że także ta czwórka spotka się ze sobą na boisku po raz pierwszy i być może ostatni.
GAZETA WYBORCZA
Ogólnopolskie wydanie GW dziś mało efektowne – tekst o reprezentacji oraz meczach barażowych. Oba są de facto typowymi zapowiedziami. Ciężko zacytować coś naprawdę istotnego i nowego. Od biedy może to:
– Kiedy mam sprawdzać, jak nie teraz? – pyta trener Adam Nawałka, sugerując, że pierwsze mecze z premedytacją poświęca selekcji negatywnej. Po sparingu z Irlandią reprezentację czeka trzymiesięczna przerwa do marcowego spotkania – prawdopodobnie – z Rosją w Warszawie. W styczniu drużyna złożona z zawodników ekstraklasy wyjedzie jeszcze na zgrupowanie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich (…) Nie do końca wiadomo, czy selekcjoner zmieni też ofensywę, bo w weekend Jakub Błaszczykowski, Adrian Mierzejewski, Waldemar Sobota oraz Robert Lewandowski ćwiczyli indywidualnie. Niemal na pewno gwiazdy Borussii Dortmund nie zagrają po 90 minut, bo w sobotę czeka je szlagier Bundesligi z Bayernem Monachium. Na skrzydle alternatywą dla Soboty, który w piątek grał słabo, jest Piotr Ćwielong – jego były kolega ze Śląska Wrocław występujący w drugoligowym niemieckim VfL Bochum. W ataku Nawałka może postawić na Marcina Robaka i Łukasza Teodorczyka, którzy w tym sezonie strzelili po siedem goli w ekstraklasie.
W GW Stołecznej kontynuacja głupiej wypowiedzi Daniela Łukasika, czyli rozmowa z Leszkiem Piszem o ćwiczeniu rzutów wolnych. Daniel, czytaj i bierz sobie do serca.
Ile czasu potrafił pan spędzić na takim treningu?
– Na pewno więcej niż pół godziny. Ale to też zależało od tego, jakie mieliśmy wcześniej zajęcia – jeśli mocne, to strzelałem krócej. Z drugiej strony – zawsze zostawałem potrenować wolne co najmniej dwa razy w tygodniu. Zdarzały się też dni, kiedy większość chłopaków jechała do lasu na trening biegowy, bez piłek, a ja z bramkarzem – Maćkiem Szczęsnym lub Zbyszkiem Robakiewiczem – zostawaliśmy na Łazienkowskiej. Tłukłem, tłukłem, tłukłem. Ileś strzałów musiało wpaść do bramki, a to, że noga potem bolała i miałem zakwasy mięśnia czworogłowego, nie miało znaczenia. Takie zajęcia trwały ponad godzinę – przesuwaliśmy sztuczny mur, który był wtedy bardzo ciężki, po całym polu karnym, naśladowaliśmy różne sytuacje meczowe. Chłopaki wracali z lasu, a my byliśmy na boisku.
Widzi pan w obecnej Legii specjalistę od tego elementu?
– Jak mam widzieć, skoro Legia strzeliła w tym sezonie w ten sposób jednego gola? Widać, że drużyna tego nie doskonali, nie jest przygotowana na ten element gry. Legia nie ma kim straszyć, jeśli chodzi o rzuty wolne. A szkoda, bo jak patrzę na grę Legii w Lidze Europejskiej, gdzie strzelanie goli im przecież nie idzie, to myślę, że gdyby drużyna miała dobrego egzekutora, to przecież mogłaby szukać fauli rywali w okolicach pola karnego i próbować trafić z rzutu wolnego. To dobry sposób na strzelanie goli, jeśli zespołowi nie idzie.
SPORT
Jak zwykle niezbyt kolorowy „Sport” apeluje dziś do kadrowiczów:
W środku niezbyt efektownie. Felieton o reprezentacji, tekst o kadrze Irlandii i zapowiedź spotkania ze szczególnym uwzględnieniem 60. występu Roberta Lewandowskiego. – Traf chciał, że reprezentacyjna kariera Lewego zbiegła się z początkiem odwrotu kadry, czyli jesienią 2008 roku. Dziś minie dokładnie pięć lat od towarzyskiej gry z Irlandią Północną w Belfaście. Polacy wygrali 3:2, a młody napastnik Lecha strzelił piękną bramkę. W sumie zdobył ich osiemnaście, w tym ledwie kilka ważnych, w meczach z silnymi rywalami, które dały Polakom punkty. Dziś zagra na stadionie klubu, dzięki któremu błysnął w lidze i stał się rozpoznawalny.
Na kolejnej stronie rozmowa z Radosławem Gilewiczem.
– Mam poważne wątpliwości czy z naszej ekstraklasy aż tylu ludzi nadaje się do gry w kadrze. Nikogo bym nie skreślał, jednak zawiesił poprzeczkę zdecydowanie wyżej. Nie może być tak, że jeden czy dwa poprawne występy w kraju od razu nominują do drużyny narodowej. Z drugiej strony – wielkiego pola manewru nie mamy.
Selekcjoner będzie musiał wrócić do pewniaków swojego poprzednika, w tym chociażby Kamila Glika?
– Owszem, Glik popełniał błędy, ale to nie on odebrał nam paszporty do Brazylii. Gra w bardzo silnej lidze, a z takich powinni się wywodzić reprezentanci kraju. Jestem przekonany, że prędzej czy później do kadry wróci. Ale casus Glika zwrócił mi uwagę na inną kwestię.
Mianowicie?
– Już na początku pracy nowego selekcjonera nie dzielmy reprezentacji Polski na ludzi Nawałki i Fornalika. I nie zaczynajmy dzieła budowy nowej drużyny od zera. Fornalik wyselekcjonował już całkiem ciekawą grupę…
Jest też wywiad z Frankiem Stapletonem, byłą gwiazdą Irlandczyków. Mówi chociażby o Szczęsnym. – Przez dwa ostatnie lata zrobił naprawdę duże postępy. Prezentuje solidną i stabilną formę. Jest pewny siebie. Uważam, ze dobra gra Arsenalu po części jest też jego zasługą. Zdarzają mu się błędy i to takie, o których później kibice rozprawiają naokoło, ale dzięki pewności siebie łatwo sobie z tym radzi. Oprócz tego trochę historii samego Stapletona: – W ciągu siedmiu lat zagrałem w pięciu finałach Pucharu Anglii na Wembley. Na starym Wembley. To było coś. Nie tak jak teraz, że telewizja łączy się ze stadionem pół godziny przed spotkaniem, a pół godziny po meczu już wszystko jest zakończone. Wtedy takim pojedynkiem żyli wszyscy, a telewizyjne kamery towarzyszyły nam praktycznie przez cały dzień.
Z kolejnych tekstów dowiadujemy się m.in. że Jan Kocian nie dowierzał, że Polska mogła tak łatwo przegrać ze Słowacją, że trenerem Widzewa może zostać… Tomasz Kafarski, a Seweryn Gancarczyk już w tym roku nie wznowi treningów. Teksty regionalne oczywiście odpuściliśmy.
DZIENNIK POLSKI
Przeciętny wywiad z Marcinem Dorną przed dzisiejszym meczem z Grecją.
Adam Nawałka powiedział nam po meczu ze Słowacją, wiedząc już o trzech golach strzelonych Malcie przez Arkadiusza Milika, że po raz ostatni oddaje Panu tego napastnika. Uważa, że Milik będzie dobrze współpracował w ataku reprezentacji z Robertem Lewandowskim.
– Liczę na to, że będzie wielu zawodników, którzy będą dostawać powołania do pierwszej drużyny. Wierzę, że na to będą zasługiwać. Taki jest jeden z celów naszej pracy. Ł»aden z zawodników nie jest przydzielony do konkretnej reprezentacji, a pierwszeństwo ma drużyna narodowa seniorów. Tym razem sytuacja jest wyjątkowa, tym większe słowa podziękowania dla Adama Nawałki za zrozumienie okoliczności w jakich znalazła się drużyna U-21.
Kiedy rozmawiał Pan z nowym selekcjonerem?
– Rozmawialiśmy dłużej przed jego prezentacją jako selekcjonera na konferencji prasowej pod koniec października. Mamy też zaplanowanych kilka innych spotkań, bo na tym nasza współpraca ma polegać. Tworzymy w kadrze U-21 podobną strukturę funkcjonowania grupy i dokonamy podziału zadań dla zawodników w taki sposób, by wszyscy przechodzący do kadry A byli jak najbliżej tego, co tam się dzieje.
Znaliście się wcześniej?
– Mieliśmy okazję się poznać, współpracując na linii kadra U-12 – Górnik Zabrze. Akurat wtedy nie było w tym klubie reprezentantów w tym roczniku, ale powołaliśmy na kilka dni konsultacji bramkarza Mateusza Kuchtę. Pretekstem do mojego spotkania z trenerem Nawałką była wówczas także osoba Bartka Spałka, fizjoterapeuty, który teraz pracuje z pierwszą reprezentacją, a wtedy był w naszym sztabie.
SUPER EXPRESS
Z cąłą pewnością najbardziej godny uwagi materiał to wywiad z Władysławem Kozakiewiczem pt. „Ojciec tłukł mnie deską, pięścią, paskiem”, ale wypada jednak skupić się na piłce. A tu Super Express ewidentnie postawił sobie zażartować i zwraca się do naszego snajpera, jak wiadomo niezawodnego w reprezentacji…
Z rozmowy do zacytowania tylko jeden fragment:
Jak odbierasz gwizdy kibiców?
– Kibic na pewno ma prawo wymagać. Ale z drugiej strony nie wyjdziemy nagle na boisko i nie zaczniemy grać jak kadra, która ma samych najlepszych piłkarzy.
Cały czas brakuje ci podań, musisz sam walczyć z kilkoma obrońcami…
– Marzą mi się sytuacje, w których będę miał piłkę na ziemi i pozostanie tylko oddać celny strzał na bramkę. Ale jeśli ktoś spodziewał się, że od razu będę miał milion sytuacji i będę strzelał tyle goli co w Borussii, to jest w błędzie.
Czyli jednak przydałby się ten milion sytuacji, bez tego ani rusz.
Piotr Koźmiński rozmawia (pisze?) z Damienem Perquisem, który przeżywa koszmar po kontuzji. Odżywia się przez rurkę, niemal w ogóle nie może otwierać ust, ledwo mówi i stracił już 7 kilogramów
Co w tej chwili sprawia ci największy problem?
– Zdecydowanie jedzenie. Mogę jeść tylko przez słomkę, a 80 procent mojego pożywienia stanowią płyny. Ł»ywię się głównie zupami.
Jak wygląda teraz twoja rehabilitacja? Co możesz robić?
– W tym momencie w zasadzie nic. Czas spędzam głównie w domu. Trochę spaceruję, żeby mięśnie się nie zastały. Niestety, straciłem już 7 kilogramów, więc jestem za słaby, aby wykonywać ćwiczenia fizyczne. Naradzam się z klubem jak ustalić mój program powrotu do sprawności.
A możesz rozmawiać?
– Nie do końca. Ruszam wargami, ale nie mogę ruszać szczęką. Gdy ktoś rozmawia ze mną osobiście, to mnie rozumie, bo w dużej mierze czyta z ruchu warg. Ale rozmowa przez telefon byłaby już bardziej skomplikowana.
Poza tym Raymond Domenech apeluje, by Franck Ribery w końcu się obudził, bo w meczu z Ukrainą zawiódł na całej linii. Prognozuje, że jeśli Francja nie awansuje na mundial po raz pierwszy od 1994 roku, dla wielu starszych piłkarzy bedzie to koniec przygody z reprezentacją.
Generalnie, dzisiejszy sport w „SE” również bardzo dobry.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka Przeglądu znów dość wyrazista…
Choć jeśli zajrzymy do środka, okaże się, że większość interesujących tekstów już odnotowalismy w Fakcie – oto i cena połączonych newsroomów obu gazet. Na każdy z nich jest tylko nieco więcej miejsca.
Na początek Jacek Bąk:
Kiedy w końcu doczekamy się obrony z prawdziwego zdarzenia, bo kolejny trener jej szuka i nie zanosi się, by znalazł.
Znajdziemy wtedy jak archeologowie przekopią pół Polski (śmiech). Albo i całą. I to nie ma pewności czy znajdą. Bo przecież w czwórce obrońców trzech nowych zagrało, przedstawicieli pożal się Boże naszej ligi. No i pokazali jaka jest ta nasza ekstraklasa. Taki Kamiński. Chłop ponad 190 centymetrów, toż to rywale powinni fruwać! A z drugiej strony popatrzmy na Słowaka Skrtela. On w tańcu wiadomo czego nie robi… Równo wycinał, przecinał, odbierał, podawał. Tylko, że on obrony nauczył się w lidze angielskiej, a nie polskiej. widzieliśmy jak wypalił eksperyment z powołaniami dla polskich ligowców…Sądziłem, że jak jest nowy trener to oni będą zasuwać jak małe motorki, a tu nic. Znowu szuka się usprawiedliwień, że Beenhakker też przegrał w debiucie. Brałem w tym udział. Tyle tylko, że graliśmy z Duńczykami i trochę lepiej to wyglądało.
Jakiś pozytywy przed meczem z Irlandią?
Taki, że to będzie inny mecz, nowy set, nowe życie, jak mawiają tenisiści. Obrona na pewno lepiej zagra, bo Kamiński wyjechał na młodzieżówkę. Ale pozytywy? Cholera wie. Tak to słabo funkcjonowało w meczu ze Słowakami, że aż strach. Nie jest to takie proste. Chcąc nie chcąc trzeba będzie wrócić do Polańskiego czy Obraniaka. Oni grają w zachodnich ligach i proszę nie porównujmy tego z polską niby ekstraklasą. Gdybym jak grał tylko w lidze polskiej to nigdy nie miałbym prawie stu meczów w kadrze.
Blokada dla piłkarzy spoza Unii, brak pieniędzy na transfery Lecha, Pat Bonner – to też już wszystko było w Fakcie. Oprócz tego mamy zapowiedzi spotkań barażowych i kilka mniejszych informacji ligowych, jak ta, że limit płacowy nałożony przez komisję licencyjną cieszy działaczy Ruchu Chorzów, bo dzięki niemu unormowali płace i żaden z zawodników nie zarabia powyżej granicy 15 tysięcy złotych.
A na koniec jeszcze fragment felietonu Dariusza Dziekanowskiego. Klich znów obrywa.
– Pracę nowemu selekcjonerowi przed wtorkowym meczem z Irlandią bardzo utrudnił Mateusz Klich. Za wypowiedź na temat kibiców, za to, że nazwał ich januszami, biuro prasowe kadry powinno nałożyć na niego dożywotni zakaz wypowiadania się w mediach. Mateusz będąc na trybunach usłyszał to, co chciał usłyszeć. Wszędzie znajdziemy ludzi, którzy próbują wyróżnić się głupotą. Bardzo łatwo ich dostrzec na trybunach każdego stadionu. Klich nie zrozumiał, że ludzie przychodzą na mecze, by oceniać piłkarzy. Klaszczą, kiedy im się gra podoba i gwiżdżą, czy też wykrzykują różne słowa, gdy im się nie podoba. Czasami w drużynie są ludzie, którzy nie powinni zabierać publicznie głosu. Podburzenie kibiców po przegranym spotkaniu, to najgorsza rzecz, którą piłkarz może zrobić. A biorąc pod uwagę, że trener Nawałka dopiero zaczyna pracę, Klich początek ten jeszcze bardziej mu utrudnił. Spowodował, że ma mocno pod górkę. Mówiąc, że na mecz przyjechali janusze, by najeść się bigosu, Klich sam został januszem. Bo szukał prymitywizmu i go znalazł. Jako poszukiwacz głupoty sprawdził się doskonale.
Portugalska „A Bola” znów najbardziej mobilizuje siły, gdy zachodzi taka konieczność. Kilka dni temu gazeta na okładce umieściła Ibrahimovicia i Ronaldo w konwencji Star Wars, dziś – ponownie robi wrażenie. Cristiano, biegnący na czele, trzymający w ręce flagę… „Kraj, flaga, Europa. Zwyciężymy.” I informacja, która dodaje wszystkim pewności siebie przed starciem ze Szwedami: z ostatnich 137 oficjalnych meczów w ostatnich dwudziestu latach tylko dwa przegraliśmy różnicą przynajmniej dwóch goli.
„Record” na okładce też umieszcza Ronaldo, pisząc o tym, że świat nie może zobaczyć jego niepowodzenia. „Jako drużyna możemy wygrać” – przekonuje Paulo Bento, selekcjoner Portugalczyków.
Kreatywnością wykazali się też Francuzi, prezentując nietypową okładkę. „L’Equipe” pisze dziś o umiejętności Deschampsa docierania do psychiki piłkarzy, teraz też ma odmienić ich na półtorej godziny. Wiadomo już, że dzisiejsi gospodarze rewanżu się nie przestraszą, przynajmniej na papierze: ustawienie 4-3-3, z Valbueną, Benzemą i Riberym. Kolegów, by nie dali się ponieść meczowemu szaleństwu, przestrzega Hugo Lloris, a Fomenko, trener Ukraińców, jedynie się uśmiecha „To jeszcze nie koniec”.
„La Gazzetta dello Sport” pisze o tym samym, co cały świat – o euforii związanej z pojedynkiem Ibra-CR7, która pozostawia w cieniu zmagania Ribery’ego. Antonio Conto przekonuje, że Juventus mocno w niego wierzy, a sukcesy pod jego wodzą to wynik zaadaptowania się piłkarzy do jego filozofii mocniej, niż do precyzyjnie opracowanego wzoru. Znów pojawia się Erik Thohir, nowy prezes Interu, który ma uczynić klubą potęgą. Już rzuciło nam się w oczy nazwisko Messiego, ale głupot przepisywać na razie nie będziemy.
„Marca” chwali się godzinną rozmową z Carlo Ancelottim. Trener Realu nie chce wracać do dawnych wydarzeń z szatni, dziś widzi ludzi tworzących zjednoczoną grupę. Twierdzi, że Varane ma zadatki na wybitnego obrońcę, a sprowadzeniem Pirlo – mimo że to jeden z najlepszych piłkarzy na świecie – nie jest zainteresowany. I świetna wypowiedź o Cristiano Ronaldo: „Jest bardzo poważny i profesjonalny, jeśli przychodzi temat futbolu. Do gry w piłkę przykłada niesamowitą uwagę, dba o najmniejsze szczegóły. Jest w świetnej formie fizycznej, nic nie pozostawia przypadkowi. Ale to jest właśnie droga do bycia światowej klasy piłkarzem, sam talent to za mało.”
Niemcy grają dziś z Anglikami, a „Bild” informuje, że Khedirę zastąpi Bender. Natomiast między słupkami stanie… debiutujący Roman Weidenfeller. Tym, którzy nie pamiętają, przypominamy: gość ma 33 lata. Oczywiście, żaden w bramkarz w historii reprezentacji Niemiec nie rozgrywał pierwszego meczu w późniejszym wieku. Ciekawie tłumaczy to jednak Loew: „Nie, nie szukamy bramkarza. Ale on na powołanie i rozegranie meczu w reprezentacji po prostu zasłużył. Świetnie wygląda w treningu.”
Fot. tytułowe: FotoPyk
















