Od biletera do bohatera, czyli pełny odjazd w „PS”

redakcja

Autor:redakcja

16 listopada 2013, 18:36 • 3 min czytania

Przeczytaliśmy dzisiaj absurdalny felieton w „Przeglądzie Sportowym”. Tak absurdalny, że aż nam oczy wyszły na wierzch i teraz usilnie próbujemy umieścić je na swoim miejscu. Tomasz Włodarczyk napisał bowiem, że Jakub Błaszczykowski to najlepszy wybór na kapitana reprezentacji (do tego jeszcze dojdziemy), co uargumentował w sposób dla nas co najmniej zdumiewający.
Argumenty miał dokładnie dwa.

Od biletera do bohatera, czyli pełny odjazd w „PS”
Reklama

Pierwszy – że kiedyś dawno (2007 rok) Mladen Petrić nie chciał z Kubą mieszkać w pokoju i go obraził, a Kuba tak się wkurzył, że zadzwonił do wujka, który zadzwonił z kolei do menedżera, który zadzwonił do trenera i problem się rozwiązał: nie mieszkali razem. No, wspaniała historia, przyznajemy, aż otarliśmy łezkę. Całe szczęście, że wszyscy mieli włączone telefony i że wujek stanął na wysokości zadania. Ale co to ma do bycia kapitanem kadry – tego nie pojmujemy.

No i argument numer dwa: „Wielu pamięta mu historię, o której nie powiedział chyba nikt. Afera biletowa. Błaszczykowski wychodzi na kompletnego debila, żaląc się dziennikarzom, że zabrakło wejściówek dla piłkarzy. Okej, wybrał zły czas na te żale. Ale prawda jest taka, że stanął po stronie zawodników. Dzień przed najważniejszym od lat meczem kadry kapitan przyjmował pielgrzymki kolegów, którzy nie wiedzieli, co mają robić ich rodziny. Taki Przemysław Tytoń nie miał pojęcia, czy jego najbliżsi mają wyjeżdżać z Zamościa do Wrocławia. Kapitan dzwonił po nocy do prezesa PZPN Grzegorza Laty. Czuł się odpowiedzialny”.

Reklama

To naprawdę świetnie, że czuł się odpowiedzialny. Gdyby jednak Przemysław Tytoń przyszedł z problemem natury gastrycznej, to Błaszczykowski też czułby się odpowiedzialny za dostawy papieru toaletowego? Jeśli przyjmiemy, że kapitan nie jest jakimś tam chłystkiem, tylko personą mającą przełożenie na zespół, to taki kapitan powinien trzymać wszystkich w ryzach, powiedzieć jednemu czy drugiemu piłkarzowi: przestań jęczeć, dostałeś aż jedenaście biletów, skoncentruj się na meczu. Siostra cioteczna nie ma biletu? To nie ma, niech ogląda w telewizji. Czy Błaszczykowski zapanował nad grupą? Załóżmy na moment, że Kuba biletów nie chciał dla siebie, tylko dla innych (to bardzo odważne założenie, trochę sprzeczne z wypowiedziami niektórych zawodników, ale ok) – czy był liderem, który wyznaczał kierunek, czy tylko chłopcem na posyłki? Bo z tekstu w „PS” wynika, że chłopcem na posyłki. Okiełznał grupę czy też grupa sterowała nim? I mówiła: zrób to, zrób tamto? A on bezmyślnie robił?

Albo kwestia biletów wyszła od Kuby (wtedy to jego indywidualna głupota), albo wyszła od drużyny (a on biegał z wywieszonym jęzorem i próbował coś załatwić). W obu wersjach nie widzimy dobrego kapitana. Po prostu nie.

Tak zwana „afera biletowa” – do której już w ogóle byśmy nie wracali, gdyby nie „Przegląd Sportowy” – to jeden z najdziwniejszych momentów w całej historii polskiej piłki. Kapitan reprezentacji tuż po przerżnięciu mistrzostw Europy rozgrywanych we własnym kraju stwierdził, że dostał za mało biletów (podczas gdy miał ich bardzo dużo – ale to już inna historia). Nie da się tego usprawiedliwić. Można co najwyżej z życzliwości dla Błaszczykowskiego zapomnieć.

A czy powinien teraz być kapitanem? Szczerze? Mamy to w nosie. Nie jest wykluczone, że nawet kiepski wybór w tej konkretnej drużynie jest wyborem najlepszym, w myśl zasady: na bezrybiu i rak ryba.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama