Wielkich cudów się oczywiście nie spodziewałem. Powiedziałem już wcześniej, że dla niektórych kadra to zdecydowanie za duże buty i dziś było to zdecydowanie widać. Kilku zawodników od razu dostało od trenera szansę zaliczenia debiutu i niewykluczone, że na tym ich reprezentacyjna przygoda może się zakończyć – komentuje po meczu Polska-Słowacja nasz bloger, Andrzej Iwan.
Jeśli chodzi o debiutantów to moim zdaniem trener Nawałka będzie stawiał na Rafała Kosznika, który zaprezentował się dziś naprawdę przyzwoicie. Nie on miał ciągnąć grę, a swoje w defensywie zrobił. W przeciwieństwie – niestety – do pozostałej trójki obrońców, bo gra stoperów wyglądała po prostu dramatycznie i o ile w przypadku Marcina Kamińskiego nie było to dla mnie jakieś wielkie zaskoczenie, o tyle postawa Artura Jędrzejczyka zdecydowanie tak. Może nie był on bezpośrednio zamieszany w akcje, po których padły bramki dla Słowaków, ale mimo wszystko zawiódł.
Mieliśmy dziś w zespole sześciu defensywnie usposobionych zawodników – czterech obrońców i dwóch środkowych pomocników – którzy nie potrafili przechwycić ANI JEDNEJ piłki w bezpośrednim pojedynku z rywalem. Biegali, przesuwali, ale co to daje, skoro w decydującym momencie nie ma doskoku i zdecydowanego ataku? Nie jest sztuką wstawić dwóch defensywnych pomocników, którzy nie potrafią odbierać piłki. Słowacy grali co chcieli. Zwróćmy na to uwagę – wiele razy zagrywali np. do Hamsika, który teoretycznie miał naszego piłkarza na plecach, ale w praktyce nic sobie z tego nie robił. Zero problemu. Pozorowany pressing był, ale radzili sobie z nim, bo piłka przy nodze nigdy nie sprawiała im problemów. Nie potrzebowali trzech sekund na podjęcie decyzji. A u nas? Ciężko grać, gdy w pomocy ma się zawodników, którzy po prostu nie potrafią podać partnerom dobrej piłki w ofensywie. Kilka razy próbował Tomasz Jodłowiec, ale zazwyczaj na siłę i bez większych szans powodzenia.
Szczerze? Na miejscu Adama Nawałki porozmawiałbym z trenerem klubowym Krychowiaka, albo sam spróbował zamieszać i wstawiłbym go na stoperze. Dlaczego nie? Grywał na tej pozycji w młodzieżówkach i całkiem nieźle mu to wychodziło. Musiałby uważać z nadmierną agresywnością w grze, bo te łokcie dość często u niego pracują, ale wszystko jest do zrobienia. Na pomocnika się po prostu nie nadaje.
Braki kolegów próbował nadrabiać ambitny Adrian Mierzejewski, ale to nie była jego rola, żeby biegać za Słowakami i walczyć o odzyskanie piłki. Odpowiadał za kreowanie gry i miał być tym, który zasili w ofensywie skrzydłowych i Roberta Lewandowskiego, ale – uczciwie mówiąc – też nie wywiązał się ze swojego zadania. W ogóle dla mnie to nie jest klasyczny playmaker i Nawałka musi szukać tutaj jak najszybszego wprowadzania do zespołu Klicha i Zielińskiego. Kiedy ostatnio zagraliśmy dobry mecz z szerokim wachlarzem ofensywnych podań? Właśnie z nimi w składzie. Dziś tego luzu w ataku nie było za grosz, a jak luzu brakuje, to sorry, ale prędzej zrobisz kupę niż strzelisz bramkę.
Dobrze zaczęliśmy ten mecz, nie można powiedzieć, że nie. Bardzo wysoko grała obrona i zdecydowanie doskakiwała druga linia, przez co Słowacy nie mieli zbyt wiele miejsca na boisku. Później, moim zdaniem, zdecydowała jednak psychika. W momencie, w którym dostaliśmy bramkę, siadło po prostu wszystko. Tu jest naprawdę duża robota do wykonania. Zamiast gonić wynik wszyscy posrani grali do najbliższego. Powiązane nogi. Nie wiem dlaczego, ale zaczęliśmy się rywala po prostu bać, a po drugim straconym golu resztę meczu zagraliśmy w pampersach.
Słowo jeszcze o skrzydłowych, bo o ile Kuba Błaszczykowski jak zwykle walczył, o tyle Waldka na boisku po prostu nie było. Cóż, wychodzi na to, że Sobota w piątek grać nie może. Komentator mówi, że Waldek się często podłączał. No to ja się pytam: ciekawe gdzie i do czego? Więcej w 20 minut zrobił Brzyski. Sobota fatalnie wyglądał od samego początku meczu i Nawałka wykazał się w jego przypadku naprawdę wielką cierpliwością. Cóż, po tym spotkaniu Adam z pewnością będzie zawiedziony postawą kilku piłkarzy.
ANDRZEJ IWAN
Fot.FotoPyk