Pogoń gra z Widzewem o podium na półmetku ligi. Albo i o kilka chwil w fotelu lidera

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2013, 10:18 • 2 min czytania

Tego jeszcze kilka miesięcy temu nie miał prawa spodziewać się nikt – przeraźliwie dołująca na wiosnę Pogoń może dziś, w połowie zasadniczego sezonu, zasiąść na fotelu lidera. Wiemy, że dwie i pół godziny po niej swój mecz zakończy Legia (zagra u siebie z Zagłębiem), że później grają jeszcze Górnik i Wisła, czyli drużyny będące w tabeli wyżej, ale jednak – szczecinianie mają szansę choć na chwilę przeskoczyć z czwartej pozycji na pierwszą. I mimo, że pewnie zbyt długo tam nie zagoszczą, warto będzie tego uczucia zaznać. Obecność na podium po 15. kolejkach ligi – całkiem prawdopodobna.

Pogoń gra z Widzewem o podium na półmetku ligi. Albo i o kilka chwil w fotelu lidera
Reklama

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Pogoń zdołała już pozbierać się po wtopie z Górnikiem Zabrze (1:4), to te wątpliwości zostały rozwiane we wtorek Ł»e rzutu karnego być nie powinno, a Robak padł na ziemię jakby zakończył kilkudniowy strajk głodowy? Tak, to było słabe, wyjątkowo słabe, bo przecież Pogoń i tak udowadniała, że od Piasta jest drużyną silniejszą. Zresztą, różnicę klas świetnie pokazywała mina Dariusza Treli odprowadzającego wzrokiem piłkę przy golu Murayamy. – Pogoń była silna, złapała w ostatnim czasie wiatr w żagle, gra z polotem – przyznał Marcin Brosz, trener gliwiczan.

Ma prawo obawiać się dzisiejszego meczu Rafał Pawlak, szkoleniowiec Widzewa. Już pal licho, że szczecinianie wgnietli Piasta w ziemię, że jako jedyni nie przegrali ani razu na wyjeździe, a Robak może zagrać na nosie byłego pracodawcy, jak to zrobił we wtorek, strzelając hat-tricka. Jednak w Łodzi i tak mają duże problemy, sami ze sobą. Pawlak co chwila stara się coś zmieniać w składzie, stosować taktyczne roszady, jednak nic nie przynosi zamierzonych efektów. Przed starciem z Pogonią dotarła do niego jednak jedna dobra wiadomość: kartkę Eduardsa Visnakovsa anulowało, będzie do dyspozycji. Pauzuje natomiast Jonathan de Amo, a to oznacza, że obrona będzie w jeszcze większej rozsypce. – I tak popełniamy w defensywie zbyt wiele prostych błędów – nie ukrywa Pawlak. Środkowi obrońcy, tak chwaleni tuż po przyjściu do klubu, nie są już nieomylni. A ci, którzy grają na bokach przez kilka godzin muszą potem dochodzić do siebie – raz brutalnie zabawi się Guerrier, raz Ntibazonkiza z Nowakiem albo Błąd z Zagłębia. Dziś nie ma chyba w lidze drużyny, której łatwiej byłoby strzelić gola. Recepty na to nie znalazł ani Pawlak, ani wcześniej Radosław Mroczkowski.

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama