Begović lepszy niż Ba, Bendtner, Jovetić… A poza tym Arsenal się bawi

redakcja

Autor:redakcja

02 listopada 2013, 19:44 • 4 min czytania

Sobotnie wydarzenia w Premier League przyćmił stumetrowy gol Asmira Begovicia i totalna wtopa Artura Boruca. Bośniak w klasyfikacji strzelców zostawił daleko w tyle Nicklasa Bendtnera, Stevana Joveticia, Jesusa Navasa, Dembę Ba i wielu, wielu innych. Nie będziemy jednak ciągnąć tego wątku, bo w zasadzie wszystko zostało już powiedziane. Pisaliśmy o tym w relacji live, pisaliśmy w oddzielnym tekście. Można tylko dodać, że Boruc przed kamerami BBC zapewnił, że te dwa stracone punkty odzyska, a że ostatnio był w świetnej formie nie mamy prawa mu nie wierzyć.
Hitem dnia był mecz Arsenalu z Liverpoolem i to tutaj skierujemy naszą uwagę. Szczęsny kontra najlepszy atak Premier League – czytaliśmy przed meczem i po cichu liczyliśmy, że faktycznie dostaniemy na tacy show. Show był, ale nie ze strony Suareza i Sturridge`a. Obaj nie grali źle, ten drugi raz nawet posadził na dupie Koscielnego, ale wielkich kłopotów Polakowi nie sprawili.

Begović lepszy niż Ba, Bendtner, Jovetić… A poza tym Arsenal się bawi
Reklama

Szczęsny grał pewnie, medialny szum o stówce tygodniowo wcale nie splątał mu nóg. Raz popisał się efektownym pajacykiem, dwa razy świetnie interweniował przy strzałach Sturridgea i Coutinho. Raz fatalnie podał pod nogi rywala, ale to tylko pokazało, że nie tylko umiejętności, ale też szczęście miał dzisiaj po swojej stronie.

Przede wszystkim robotę robili jednak zawodnicy z przodu. To był Arsenal, jaki kilka razy już w tym sezonie mieliśmy przyjemność oglądać. Z szybką wymianą podań, koronkowymi akcjami, często zmianą tempa gry. Arteta – 120 podań, Oezil 98… To tylko kilka statystyk z drużyny Wengera. Arsenal wygrał mecz genialną pomocą (gole Cazorli i Ramseya), Liverpool odpowiedzieć mógł tylko bezbarwnym Hendersonem, którego idealnym podsumowaniem była akcja z pierwszej połowie, gdy niepilnowany biegł, biegł, ażâ€¦ zgłupiał. Miał prosta drogę do bramki i nie zrobił niczego.

Reklama

Arsenal ma więc w tej chwili pięć punktów przewagi nad Chelsea i Liverpoolem i oczywiście znowu ruszyła machina pt. czy to jest kandydat na mistrza Anglii? Wystarczy przejrzeć Twittera. Odważnie opinie, sądy… z czego później i tak nic się nie sprawdzi. Cieszmy się więc ligą angielską i poczekajmy do grudnia. Dopiero Boxing Day powinien odróżnić chłopców od mężczyzn.

***

Największa niespodzianka soboty – Chelsea. Patrzyliśmy na piłkarzy Mourinho i nie przypominali ekipy, która w tygodniu gładko ograła Arsenal. Beznadziejny Lampard, tracący piłki Mata, zero jakiegokolwiek pomysłu pod bramką Newcastle. Naprawdę, jeśli najgroźniejszą sytuację stwarza John Terry (strzał w poprzeczkę), a Torres i jego zmiennik Eto`o kopią się po czołach, to o czymś to świadczy.

Do zapamiętania dwa fajne obrazki – Alan Pardew tłumaczący Cabaye`owi, jak ma wykonać rzut wolny (po czym Gouffran strzela na 1:0) i Loic Remy cieszący się z bramki na 2:0 w gronie niepełnosprawnych kibiców Srok. Fajnie, naprawdę fajnie oglądało się tę autentyczną radość na St. Jamess Park, zwłaszcza, że dopiero co Newcastle przerżnął derby z Sunderlandem. Poza tym podobała nam się gra Cabaye`a i pomeczowy komentarz Mourinho – „Popełniłem 11 błędów”.

***

Dwa pewne zwycięstwa zanotowały drużyny z Manchesteru. Obejrzeliśmy tylko tych z Old Trafford, którzy trzy punkty zaklepali już po dwudziestu minutach. Wciąż jednak nie widzimy w tym zespole jakiegoś planu, ciągłości, koncentracji przez dziewięćdziesiąt minut. Co z tego, że Van Persie zaliczając asystę zakłada obrońcy siatkę, co z tego, że dobrze gra Rooney, jak nagle w drugiej połowie wszystko siada i gdyby Fulham mocniej przycisnęło, ten wieczór mógłby wyglądać trochę inaczej.

Ostatnie pół godziny to dominacja piłkarzy Jola (wyraz twarzy ciągle ten sam), dobra gra Parkera, świetna zmiana i gol Kacaniklicia, ale siła przebicia żadna. Posiadaniem piłki (72 procent) meczów się nie wygrywa…

O tym, że w futbolu chodzi o gole pokazali piłkarze City. To była jedna wielka zabawa. Powetowanie sobie ostatniej porażki z Chelsea i gwałt na bramkarzu Ruddym, którego po kryzysie Harta, niektórzy zaczęli nawet widzieć w reprezentacji. Pellegrini przed meczem z Norwich zaryzykował i dokonał roszady w bramce, ale Rumun Pantilimon w tym widowisku był tylko widzem, oglądającym jak Negredo i spółka strzelają kolejne gole. Skończyło się na siódemce, dzięki czemu Norwich zyskało nowego sponsora…

***

Poza tym:

– Hull pokonał Sunderland, a goście dostali dwie czerwone kartki. Lee Cattermole już siódmy raz w karierze został odesłany do szatni. Statystycy z OPTA od razu rzucili jak na tacy, że podobnym wynikiem w Premier League mogą pochwalić się tylko trzej piłkarze: Vieira, Dunne i Ferguson. Grubo.

– Po tym, jak Joe Hart usiadł na ławce, rekordzistą z liczbą rozegranych meczów pod rząd zostaje Jon Walters ze Stoke (99 spotkań).

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama