W australijskiej telewizji nadawano w 2008 roku reality show „The One”. Miał on sprawdzić, czy Australia ma prawdziwego jasnowidza. Wśród uczestników był na przykład Ezio De Angelis, czyli gość, który od ponad dziesięciu lat zarabiał na życie jako medium. She D’Montford miała 35 lat doświadczenia w takim fachu. Charmaine Wilson wygrywał nawet nagrody na… najlepszego wróża 2005 roku. Program jednak ich ośmieszył. Wypunktował ich jak Rocky Balboa Apollo Creeda w drugiej walce, stał się komedią. Wszyscy, którzy mieli nadzieję na zakończenie rodem z Archiwum X musieli się rozczarować. Prawda jest brutalnie oczywista: nie ma jasnowidzów.
Ale niektórzy muszą nimi być, tak zarabiają na życie. Wszelkiego rodzaju analitycy finansowi, badacze trendów, a także piłkarscy skauci. Który piłkarz ma największy potencjał? Kto w przyszłości odniesie sukces? Zadanie jest koszmarne trudne. Gdy przeanalizujemy historię draftów w koszykówce szybko zauważymy, że owszem, zdarzają się wielkie wpadki. Praktycznie co rok. Regularnie. Ale jednocześnie bardzo wysoki procent wyborów okazuje się trafny. O wiele wyższy, niż w futbolu, gdzie znacznie trudniej oszacować przyszłe możliwości gracza. W Anglii właśnie przekonują się o tym dobitnie, przypominając przewidywania „Daily Mail”, a który w 2007 roku skomponował swoją jedenastkę przyszłości reprezentacji Anglii.
Co? Nie pokrywa się ze składem, który wyszedł na Wembley z Polską? Mało powiedziane. Zaledwie jeden zawodnik na jedenastu spełnia pokładanie nadzieje. Zresztą przyjrzyjmy im się bliżej.
Ben Amos – nie ruszył się nawet na krok przez cały ten czas. Jak był trzecim, czwartym bramkarzem Man Utd, tak jest nim do dziś. Synonim futbolowej stagnacji, a może wygodnictwa. Braku ambicji?
Sam Hutchinson – Zrujnowany przez kontuzje. Zaczęły go gnębić do tego stopnia, że w 2010 roku ogłosił zakończenie kariery. To był jednak z perspektywy czasu moment słabości, bo Hutchinson wznowił granie w 2011. Jego przygoda z piłką to jednak nieustanna walka z urazami, nie dają mu więcej niż kilka chwil wytchnienia. Obecnie na wypożyczeniu w Vitesse.
Micah Richards – Prognozowano, że będzie stanowił o sile kadry przez wiele lat. Przecież pierwsze powołanie otrzymał już jako osiemnastolatek. Niestety konkurencja w City jest ogromna, i mimo początkowych sukcesów, w 2012 stracił miejsce w składzie, od tamtego czasu nie jest pierwszym wyborem w klubie. Z czasem dostaje coraz mniej szans, oddalił się też w reprezentacji. Dziś bliżej mu do gry w rezerwach, albo do transferu do klubu z dołu tabeli Premiership.
Gavin Hoyte – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. W swoim czasie kapitan rezerw Arsenalu, a pamiętajmy, że takowe rezerwy pewnie na luzie wciągnęły polską ligę. Był też ważną częścią kadr juniorskich. Załapał się na kilka spotkań pierwszego składu „Kanonierów”, ale wypożyczenia po niższych ligach zweryfikowały jego przydatność. Nie wyróżniał się nawet na boiskach czwartej ligi angielskiej, gdzie jest i obecnie, w Dagenham i Redbridge.
Robbie Threlfall – Kolejna kariera zrujnowana przez kontuzje. Był kluczowym zawodnikiem juniorskich zespołów Liverpoolu, który z nim w składzie osiągał sukcesy. Zderzenie z seniorskim futbolem odarło go jednak ze złudzeń. Już wypożyczenie do Hereford pokazało, że nie ma w nim zawodnika, który miałby szansę osiągnąć więcej w piłce. Obecnie w czwartej lidze, w Morecambe.
Dean Parrett – Były pomocnik Tottenhamu, wielka nadzieja tego klubu. Dostał szansę w 2009 roku w grze przeciwko Szachtarowi w europejskich pucharach. Nigdy jednak na dobre nie przebił się do rotacji, w konsekwencji trafiał na wypożyczenia, nie przebijał się w coraz słabszych klubach. Latem tego roku pozbyto się go bez żalu w Stevenage, do tej pory pozostaje bez klubu. Bliski zakończenia przygody z piłką.
Michael Johnson – Jeden z najsłynniejszych zjazdów futbolowych w ostatnich latach. Dawał sobie radę w City. Reprezentował kraj. Wszyscy sądzili, że oto zawodnik, który będzie stanowił o sile drugiej linii kadry Anglii na co najmniej dekadę. Ale potem kontuzje, problemy z powrotem na boisko, a przede wszystkim: depresja. Johnson zakończył już karierę, a na pytanie co chciałby robić dalej, powiedział tylko: – chciałbym, żeby wszyscy zostawili mnie w spokoju.
James Henry – Zawodnik grający w Championship, tutaj radzący sobie wcale nieźle. Kiedyś zabijały się o niego jednak wszystkie uznane marki, teraz wydaje się, że maksimum jego możliwości to drugi poziom rozgrywkowy.
Theo Walcott – jedyny celny strzał z całej jedenastki. 36 występów w kadrze, gracz znany w całej Europie. To był typ najłatwiejszy do przewidzenia, skoro Walcott jako 16 latek przechodził za grube miliony z Southampton do Arsenalu, był też częścią kadry na mistrzostwa świata w 2006. Pewniak. Choć z drugiej strony, wtedy pewnie o niejednym z tej jedenastki skauci byliby skłonni tak powiedzieć.
Scott Sinclair – Być może zawodnik, który posiadał największy potencjał z całej grupy, a przynajmniej tak go reklamowano. Mówiono o nim, wierzcie lub nie, ale jako o drugim Thierrym Henrym. Tym naturalnie nie został, ale i tak większość kolegów ze składu „kadry przyszłości” kariery może mu pozazdrościć. Podpora Swansea dawniej, transfer do Man City, dziś w rotacji WBA.
Jose Baxter – Najmłodszy debiutant w historii Evertonu. Ale na tym jego osiągnięcia w klubie się skończyły, nigdy nie potrafił przebić się na stałe do składu, ostatecznie wypożyczany. Nawet, gdy pokazał się z dobrej strony, jak choćby w Oldham, nie było to na tyle imponujące, by zwrócić na siebie uwagę lepszych klubów.
W futbolu trudno jest przewidzieć wynik jednego meczu. Nawet, jeśli spotyka się outsider z najlepszym zespołem ligi, niczego nie przesądzisz. Tylko w ostatnim czasie Monaco prowadziło z ostatnim Sochaux 2:0 po kwadransie gry, a i tak nie potrafiło wygrać. Nieprawdopodobne historie są w piłce codziennością, to jest jej urok. Skoro więc sama gra jest nieprzewidywalna, to co dopiero mówić o rozwoju talentów, perspektywach kilkuletnich. To wszystko jest nieprzeniknioną mgłą. Ale oczywiście ktoś spróbował ją metodycznie zgłębić.
W Japonii przeprowadzono badania dotyczące tego tematu, wynik? Z 62 wyselekcjonowanych, bardzo utalentowanych juniorów danego rocznika zaledwie 8 zostało profesjonalistami. I co najciekawsze, ci którzy dojrzewali szybciej piłkarsko, a więc na swoim poziomie potrafili dominować, rzadko dochodzili do profesjonalizmu i dorosłych sukcesów. Co natomiast okazało się kluczowe? Jaka cecha? To was może zaskoczyć: podejmowanie decyzji. Szybkość jej podejmowania, oraz właściwość. Boiskowa cecha, o której rzadko się wspomina. Mówimy o podaniach, strzałach, dryblingach, szybkości, sile fizycznej, ale jak się dobrze zastanowić nie dziwi, że to ona okazała najważniejsza. Poza tym chyba nie trzeba będzie nikogo specjalnie długo przekonywać, iż takie osoby potrafią lepiej wybierać też poza boiskiem. Może warto więc zacząć patrzeć na graczy pod kątem tego, w jaki sposób podejmują decyzje? Jedenastka zawodników o wysokich umiejętnościach tego rodzaju naprawdę zapowiadałaby się ciekawie. Nic ci po umiejętnościach technicznych i fizycznych, jak nie wiesz w jaki sposób oraz kiedy z nich skorzystać.
Nic dziwnego więc, że nawet do polskiej ligi trafiają byli wychowankowie Barcelony, goście z Brazylii mający wśród znajomych jedną trzecią kadry Canarinhos. Kto wie, bardzo możliwe, że w swoim czasie taki Cuqui, który miał epizod w Widzewie, nie patrzył w swoim czasie z góry na paru całkiem uznanych dziś futbolistów z przeszłością w La Masii. Za Brazylijczykami z naszej ligi w juniorach Flamengo czy innego Palmeirasu nie mógł biegać po bidony Fernandinho czy Hulk.
