Zapraszamy na czwartkowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Andrzej Iwan: Adam da sobie radę.
Przede wszystkim będzie musiał poukładać obronę. Środek defensywy to najbardziej newralgiczna pozycja w kadrze i Adam doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nie mamy charyzmatycznych stoperów, a bez takich dużo nie ugramy. Ktoś powie, że jest Kamil Glik, który powoli zaczyna dojrzewać do gry na tej pozycji w kadrze i ja się z tym zgodzę, ale jeden Glik to za mało, by mówić o komforcie na tej pozycji. O tym, że nie mamy stoperów wiedzą i mówią wszyscy, ale mało kto wspomina, że na lewej stronie obrony dziura jest równie duża. Jestem ciekaw, czy Adam – jeśli nie uda mu się znaleźć odpowiedniego zawodnika na tę pozycję – nie zdecyduje się na grę trzema środkowymi obrońcami. Może to jest lek na całe zło w naszej defensywie? Nie wiem, o tym będzie musiał zadecydować selekcjoner. Druga rzecz, z którą Adam będzie się musiał zmierzyć, to wybór kapitana. Wydaje mi się, że Błaszczykowski nadal będzie nosił opaskę, ale nie będzie jedynym pełniącym tę funkcję. Nawałka pewnie dobierze dwóch, trzech zawodników, którzy będą – razem z Kubą – rządzili w kadrze.
Piłkarz oskarża prezesa o mobbing.
Trenuje i gra jedynie w trzecioligowych rezerwach. Dancik miał tak skonstruowaną umowę, że w przypadku utrzymania, jego wygasający w czerwcu 2013 roku kontrakt automatycznie został przedłużony o rok i na dodatek zawodnik musiał otrzymać podwyżkę. Jest najlepiej zarabiającym piłkarzem w klubie, a mimo to nie rozegrał w tym sezonie w ekstraklasie nawet minuty! Z nieoficjalnych informacji wynika, że inkasuje miesięcznie ponad 20 tysięcy złotych. Dlaczego zatem Dancik narzeka? Piłkarz skierował sprawę do sądu, bo uważa, że jako jedyny z zawodników Podbeskidzia nie otrzymuje regularnie wypłat. Działacze uprzykrzają mu również życie w inny sposób. Poza kontraktem wiąże go jeszcze z klubem umowa o pracę. W jej ramach musi przyjść kilka razy w tygodniu do siedziby klubu i wykonywać wtedy prace biurowe! Dancik już wcześniej był traktowany inaczej niż większość zawodników. Podczas letniego obozu w Cieszynie musiał, podobnie jak Michal Piter-Bucko (28 l.), codziennie dojeżdżać na treningi z Bielska-Białej, chociaż reszta zawodników zakwaterowana była w pobliskim hotelu.
Nawałka szokuje! Powoła Kosznika.
Jak dowiedział się „Fakt”, nowy selekcjoner biało-czerwonych rzeczywiście szykuje ogromną niespodziankę przy nominacjach ligowych. Zaskoczy wyborem na lewą obronę kadry. Szansę debiutu w koszulce z orłem na piersi dostanie Rafał Kosznik z Górnika Zabrze. Szkoleniowiec dość ogólnie zapowiedział na konferencji prasowej, że nie boi się wprowadzić nowych twarzy do reprezentacji. Na najbliższe spotkania towarzyskie eksperymentalnych powołań możemy spodziewać się szczególnie przy liście nazwisk zawodników z ekstraklasy. Te zostaną ogłoszone tuż przed najbliższym zgrupowaniem w Grodzisku Wielkopolskim, które rozpoczyna się 11 listopada. Nawałka co do swoich planów bardziej precyzyjny był w ponadgodzinnym wywiadzie, który przeprowadzaliśmy po jego oficjalnej prezentacji w hotelu Victoria w Warszawie. Nowy selekcjoner przyznał, że chce rozpocząć poszukiwania i testy na pozycji, która jest piętą achillesową reprezentacji od wielu lat. – Mam pomysł na lewego obrońcę. Jeśli mają być zaskoczenia w powołaniach, to też na tej pozycji. Wiemy, kogo mieliśmy do tej pory i czego możemy się po nich spodziewać. Jest wreszcie trochę czasu, żeby na lewej obronie sprawdzić innych – powiedział „PS” Nawałka. Według naszych informacji tym innym ma być właśnie Rafał Kosznik.
RZECZPOSPOLITA
Porażka Legii: mistrz jest zmęczony.
To nie był przypadek, piłkarze z Warszawy nie mogą mówić o pechu. Oduczyli się wygrywać, w ostatnich sześciu spotkaniach potrafili pokonać tylko Piasta Gliwice. W ich grze nie widać radości, snują się po boisku, jakby czekali na koniec od pierwszego gwizdka. Zawisza nie potrafił wygrać z Legią od 1978 roku, od 19 lat nie było go w ekstraklasie, w środę w Bydgoszczy nie pozostawił jednak cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Vahan Gevorgyan uderzył skutecznie dwa razy. Na początku pierwszej połowy od podmuchu powietrza przewrócił się Jakub Rzeźniczak, kapitan Zawiszy pobiegł dalej, minął Wojciecha Skabę i było 1:0. Na początku drugiej połowy Gevorgyan dostał podanie od Skaby. Bramkarz Legii nieudolnie próbował wybić piłkę z własnego pola karnego. To był gol na 2:1, bo wcześniej strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego Helio Pinto dał Legii nadzieję na remis. Pinto tego wieczoru w Legii był najlepszy, a to naprawdę wiele mówi o dyspozycji mistrzów Polski. Portugalczyk próbował, szarpał, ale jego koledzy najczęściej mu się tylko przypatrywali. Trzeci gol dla Zawiszy strzelony przez Luisa Carlosa położył gości na łopatki. Kolejny fatalny mecz rozegrał Władimir Dwaliszwili, wyjątkowo dużo strat miał Dominik Furman. Legia, która od dwóch miesięcy gra niemal co trzy dni, jest zmęczona, śmiało już można mówić o kryzysie. Więcej piłkarzy leczy kontuzje niż trenuje. W tym sezonie 16 zawodników Legii narzekało na urazy, grać nie mogą wszyscy najważniejsi – od bramkarza Duszana Kuciaka przez rozgrywającego Miroslava Radovicia po napastnika Marka Saganowskiego. Po ostatnim meczu z Lechem w Poznaniu na L4 trafili Jakub Kosecki i Łukasz Broź. Michał Ł»yro i Daniel Łukasik szykują się do operacji, po których rehabilitacja zajmie kilka miesięcy.
GAZETA WYBORCZA
Chcesz grać w Cracovii? Mamy dla Ciebie poradnik.
1. Nie wybijaj piłki na oślep.
I nie przejmuj się, że na trybunach siedzą kibice o słabszych nerwach. Dotyczy to zarówno bramkarza, jak i obrońców. Długie podania wprost na głowę najbardziej wysuniętego kolegi są kategorycznie zabronione. Nawet jeśli pędzi na ciebie sześciu rywali, a za plecami masz dwóch kolejnych, zachowaj spokój. I wyprowadź piłkę po ziemi (patrz: lekcja nr 2). – Z boku może się wydawać, że podejmujemy w takich sytuacjach bardzo duże ryzyko, ale widocznie jest tego warte – tłumaczy Mateusz Ł»ytko. Wybij piłkę tylko w sytuacji ekstremalnie wyjątkowej, kiedy innego wyjścia po prostu nie ma. To znak firmowy Cracovii. Tak przynajmniej mówi trener Stawowy.
2. Graj po ziemi.
Długie podania (trener mawia czasami: „diagonalne”) są dozwolone, ale w ostateczności. Cracovia bez przerwy ma się utrzymywać przy piłce (patrz: lekcja nr 3), a dalekie przerzuty nijak temu nie służą. Graj na jeden, dwa kontakty. Po ziemi.
3. Jeśli ty masz piłkę, nie ma jej przeciwnik.
To nie hasło reklamowe ani pusty slogan, więc lepiej powieś to sobie nad łóżkiem! Niby proste, ale taka ma być gra Cracovii. Musi dominować. Nie oddasz piłki, zamęczysz rywala. Ty grasz, on biega. Patrz: mecz z Górnikiem w Zabrzu. Gospodarze piłkę mieli dużo rzadziej i pod koniec meczu oddychali rękawami. Zamiast rzucić się do odrabiania strat, marzyli o miękkiej poduszce w domu.
Wrocławski aktor chce postawić pomnik legendarnemu trenerowi.
Pana pierwsze skojarzenie z trenerem Władysławem Giergielem?
Stanisław Wolski: Sylwetka. Takich sylwetek już dziś nie ma. Elegancki pan w średnim wieku, w płaszczu w jodełkę i w kapelusiku w angielskim stylu. Pamiętam z meczów, że pan trener Giergiel cały czas wodził za piłkarzami wzrokiem i tylko od czasu do czasu wyciągał rękę i coś nią wskazywał. Albo kiwał głową po pytaniach od zawodników. Nie było krzyku, bluzgów, tego wszystkiego, co mamy dzisiaj. Nie wiem, czy Giergiel wziął to od Marlona Brando, czy Brando od Giergiela, ale on nie potrzebował robić wiatraka, żeby zawodnicy czy widzowie na niego patrzyli. To działo się samoistnie. Patrząc na jego relację z piłkarzami, to można było odnieść wrażenie, że on im ojcował. I oni jak ojca go traktowali.
Czyli jak potem reprezentanci Polski traktowali Kazimierza Górskiego?
– Rzeczywiście, z historii polskiego futbolu wiemy, że taka ojcowska postawa przynosiła dobre efekty. Chłopcy, którzy grali w Śląsku, często trafiali tu do wojska, byli daleko od domu. Może po prostu kogoś takiego potrzebowali. Poza tym trener Giergiel nadał tej drużynie charakter. Pan trener, mistrz, pokazał im, że oni mają grać godnie. I tak było, bo wejście do ekstraklasy w sezonie 1963/64 zespół miał wręcz piorunujące, zapewnił je sobie na dwie kolejki przed końcem sezonu. Myśmy wtedy z kolegami nie opuścili żadnego spotkania Śląska. A uczucie po decydującym meczu ze Startem Łódź było nie do opisania. Piękne zwycięstwo, pełny Stadion Olimpijski. I ta radość, że w końcu jesteśmy w I lidze. Potem Śląsk odniósł dużo zwycięstw, ale coś podobnego już się nie powtórzyło.
Z tej fascynacji chce pan postawić trenerowi Giergielowi pomnik?
– Pomnik to może nie. Mówiąc z lwowska, to będzie taka „statuia” w wymiarach 1:1 z nowych tworzyw plastycznych. Taka, którą będzie można na kołach przenieść w dowolne miejsce. To taki nasz wyraz czułej pamięci o trenerze. Robimy ją z moim kolegą Waldemarem Szmatułą; chciałbym, aby na wiosnę była gotowa. Trener Giergiel miałby jedną rękę w kieszeni płaszcza, a drugą wystawioną w jakimś kierunku. Na statui byłby napis: „Władysławowi Giergielowi, pierwszemu trenerowi, który pokazał, jak należy wygrywać”. Chcielibyśmy, żeby stał gdzieś w klubie, żeby przyciągał oko. Bo jeśli pan mówi o mojej fascynacji, to ja mógłbym zapytać inaczej: dlaczego we Wrocławiu nie ma pamięci o Władysławie Giergielu?
SPORT
Dawny as Górnika Zabrze stawia na Jerzego Brzęczka.
Hubert Kostka, wielka postać Górnika Zabrze, mówi w „Sporcie”, że dałby trenerską szansę w klubie Jerzemu Brzęczkowi. Jerzy Brzęczek, były piłkarz Górnika Zabrze, jest wymieniany wśród poważnych kandydatów do objęcia trenerskiej roboty po Adamie Nawałce na Roosevelta. Brzęczek prowadzi „tylko” II-ligowy Raków Częstochowa, ale zdaniem Huberta Kostki to żaden problem. – Ja bym dał Jurkowi kadrę i mówię panu, że by sobie poradził – podkreśla w rozmowie ze „Sportem” Kostka i dodaje: – Kiedy tacy ludzie, jak Brzeczek mają dostawać szansę? Po pięćdziesiątce? Zdaje się, że on ma 42 lata. Ja w jego wieku już siedem lat byłem trenerem i z Szombierkami wygrałem mistrzostwo Polski. Kostka uzasadnia, że w przypadku Brzeczka mowa jest o byłym kapitanie reprezentacji, medaliście olimpijskim, który kilkanaście lat grał za granicą i był typem świetnie zorganizowanego lidera.
DZIENNIK POLSKI
Zając: W reprezentacji pojawią się nowe nazwiska.
Wspominał Pan kiedyś, że jeszcze kiedy był Pan zawodnikiem już wtedy Adam Nawałka powiedział Panu, że będziecie razem współpracować.
– Kilka razy powtarzał mi, że mamy razem dużo do zrobienia.
Dwie, trzy najważniejsze cechy Adama Nawałki to…?
– Najważniejsze u Adama Nawałki jest dążenie do celu i konsekwencja w tym, co robi. Trener nie zważa na to, co się mówi wokół niego. Ma swoją wizję i ją realizuje. I ciężka praca. To u niego jest podstawa.
Rozmawialiście już z trenerem jak duża jest różnica między pracą w klubie i reprezentacji?
– Cały czas na ten temat rozmawiamy. Sporo się teraz dzieje, ale to nas napędza do pracy.
Myśli Pan, że jest sporo piłkarzy w polskiej ekstraklasie, którzy niedługo mogą zacząć się dobijać do reprezentacji?
– Trzon kadry się nie zmieni. Mamy jednak też swoje przemyślenia i w reprezentacji pojawią się nowe nazwiska, również z ekstraklasy. Dla jednych będą zaskoczeniem, dla innych nie.
SUPER EXPRESS
Leśnodorski: Nie zwolnię Urbana, bo w Polsce nie ma lepszych.
Nie pamiętam prezesa, który wieczorami przychodziłby na treningi. Ł»ona nie puka się w głowę, mówiąc: „Boguś, po co ci to?”.
– Nie tylko żona. Znajomi też się dziwią. Na nic poza Legią nie mam czasu. Miałem swoją kancelarię, życie, biznes, a teraz z Łazienkowskiej wychodzę wieczorem.
Pana największa porażka jako prezesa Legii?
– Chyba najgorzej czułem się na meczu z Lazio. To, co się działo na trybunach, przegrana na boisku – to nie było miłe. Poza tym te historie z flagami. Wisiały na trybunach od lat, a teraz komuś przeszkadzają. Nawet nie przypuszczałem, że z tego może wyniknąć aż taka awantura, że klub będzie kojarzony jako rasistowski. A to kompletna bzdura. Jednak na szczęście nawet po zsumowaniu kar od UEFA mimo wszystko po występach w Lidze Europejskiej będziemy na plusie.
A sukces?
– Mistrzostwo Polski. Czekaliśmy na nie od 2006 roku. Poza tym udało nam się otworzyć na kibiców, warszawiaków. Chciałbym jeszcze powiedzieć, że sukcesem jest Akademia Piłkarska, ale dopóki nie zakończą się rozmowy w sprawie jej lokalizacji, ciągle ten projekt pozostaje w sferze planów.
Adam Nawałka rusza na wojnę o Euro 2016.
To prawda, że pracował pan przy wycinaniu drzew?
– Dokładnie polegało to na tym, że przycinaliśmy drzewa i gałęzie przy liniach wysokiego napięcia. To była trudna i wymagająca praca, a przy tym bardzo niebezpieczna. Nieraz musieliśmy interweniować po wichurach czy ciężkich opadach śniegu. Odpowiadałem za cały sztab ludzi, bo szybko awansowałem i byłem kierownikiem. To był trudny okres, ale ważny dla mnie, bo zrozumiałem wtedy, że każdą pracę trzeba szanować. No i zarobki – to miało niebagatelne znaczenie. Wtedy przelicznik dolara do złotówki był zupełnie inny niż teraz. Za dwa miesiące takiej pracy można było chyba kupić kamienicę na Floriańskiej w Krakowie.
Z kolei po powrocie do Polski został pan dilerem trabanta. Też nietypowe zajęcie jak dla byłego reprezentanta Polski…
– Różne były wtedy trendy w handlu. Nasz rynek motoryzacyjny nie był w pełni zaspokojony, a te trabanty z silnikami volkswagena były wówczas bardzo popularne. Ważny był tu dla mnie aspekt finansowy, jakoś trzeba sobie było radzić, choć o piłce nigdy nie przestałem myśleć.
W najbliższych latach będzie pan myślał o niej bardzo dużo. Jest pan gotowy na wojnę o EURO?
– Jestem. Czuję, że koncepcja, którą obierzemy, będzie właściwa. Dla mnie i zespołu ważny będzie nie tylko każdy mecz, ale też każda gra treningowa. Obiecuję, że dla żadnego rywala nie będziemy tylko tłem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Adam Nawałka tłumaczy się z pierwszych powołań.
Marcin Kowalczyk i Piotr Ćwielong – to nowi piłkarze w drużynie narodowej Adama Nawałki, których wcześniej w swojej kadrze nie widział Waldemar Fornalik. Poza tym w powołanej piętnastce z lig zagranicznych starzy znajomi, na których – jeśli tylko byli zdrowi – liczył też poprzedni selekcjoner. W ubiegłym sezonie Kowalczyk i Ćwielong byli piłkarzami Śląska Wrocław. Pierwszy gra teraz w rosyjskiej Wołdze Niżny Nowogród, a drugi w występującym w 2.Bundeslidze VfL Bochum. Obaj są już doświadczonymi piłkarzami, mają miejsce w podstawowych składach swoich drużyn i trener Nawałka postanowił to docenić. – Zapowiadałem, że będą pewne zmiany, ale bez rewolucji. Obaj zawodnicy na pewno zasługują, żeby im się bliżej przyjrzeć na zgrupowaniu – tłumaczy nam selekcjoner. Szybki i dobrze wyszkolony technicznie Ćwielong może być alternatywą dla podstawowych skrzydłowych, natomiast Kowalczyk udowodnił, że potrafi być niezłym stoperem, choć w razie pilnej potrzeby może grać również na boku obrony. Można w ciemno zakładać, że będzie on jednym z tych środkowych obrońców, na których Nawałka chce stawiać dłużej niż tylko w jednym czy dwóch meczach.
Tym bardziej że nowy szef biało-czerwonych nie wysłał powołania ani Kamilowi Glikowi, ani Marcinowi Wasilewskiemu, ani Grzegorzowi Wojtkowiakowi, których Fornalik widział w kadrze na ostatnie najważniejsze mecze w eliminacjach MŚ 2014. Największym zaskoczeniem jest brak kapitana Torino, który po EURO 2012 w kadrze grał regularnie.
Mielcarski: Kadra to nie miejsce do promocji.
Polski piłkarz musi mieć świadomość, że jest dużo niżej, niż powinien być. Ale nie bije się o zwycięstwo tak jak na przykład drużyny z Bałkanów – pisze Grzegorz Mielcarski. Myślałem ostatnio o tym, co jest najważniejsze na początku pracy Adama Nawałki z kadrą, i do głowy przyszło mi kilka rzeczy górnolotnych, ale bardzo istotnych. Według mnie priorytetem nowego selekcjonera jest sprawienie, że żaden kadrowicz nie będzie traktował drużyny narodowej jako miejsca promocji. Kiedyś, bodaj przed EURO 2012, Marcin Wasilewski powiedział, że to będzie dobra okazja do tego, by się wypromować. Nie, kadra to nie jest takie miejsce. Za wiele razy słyszałem to w ciągu minionych lat. A to komuś nie chciało się przylecieć na mecz towarzyski, a to ktoś się wymiksował z dalekiego wyjazdu do Ameryki Południowej. Kadrowicze za często myślą o tym, przeciwko komu zagrają i kto ich obejrzy z trybun, a za rzadko o tym, jaki zanotują występ. Ibrahimović i Messi nie promują się poprzez grę w kadrze, miejscem ich promocji jest klub. To trzeba zmienić w mentalności naszych zawodników. Wierzę, że Adam Nawałka jest gotowy, by dokonać takiej transformacji. Ludzie zastanawiają się dzisiaj, co z taktyką. A ja uważam, że za dużo o niej gadamy. Na pewno Waldemar Fornalik to nie jest ktoś, kto nie zna się na taktyce. Wielu polskich trenerów ma mocne teoretyczne podstawy. Myślę jednak, że czasem na szczeblu reprezentacji dyskusja na tematy taktyczne powinna być bardziej wyciągiem z myśli selekcjonera niż przydługim wywodem. W drużynie narodowej grają najlepsi piłkarze i często również najbardziej inteligentni. Przez to łatwiej do nich dotrzeć. Czasem ważniejsze od samej wiedzy taktycznej jest to, jak się ją przekazuje graczom.
Cezary Kulesza: Obawiam się sędziów robiących komedie…
Jagiellonia w pięciu meczach zdobyła tylko punkt. Z pięciu spotkań u siebie przegrała cztery, ostatnio z Górnikiem Zabrze, choć grała nieźle.
CEZARY KULESZA (prezes Jagiellonii): – Jagiellonia zagrała z Górnikiem dobrze, ale sędzia akurat nie miał swojego dnia. Czytam, że Nakoulmie anulowano czerwoną kartkę. Piłkarz Górnika żalił się, że dotknął go rasistowski atak. Proszę to udowodnić. Nie chodzi mi o to, że w sporną sytuację był zamieszany piłkarz Jagiellonii Alexis Norambuena, bo podobnie wypowiedziałbym się w kwestii zawodnika innego klubu, ale. Jeżeli Nakoulma uważa, że został w rasistowski sposób obrażony, kara powinna być. Jednak nie ma pół dowodu! Nie ma zapisu wideo, nie ma analizy tego, co mówi Norambuena i czy w ogóle mówi coś rasistowskiego. Ale jak można anulować czerwoną kartkę Nakoulmie?! Przecież uderzył Norambuenę w twarz. Podam przykład: idziemy obaj chodnikiem, nagle pan obraża mnie i wyzywa od najgorszych, ja pana skasuję i wybiję ząb. No i co? Nie będzie tak, że skoro ktoś mnie obraził, to ja miałem prawo uderzyć. Pan odpowie za to, co powiedział, a ja za to, co zrobiłem.
Dziesiąte miejsce Jagi to znacznie poniżej oczekiwań.
CEZARY KULESZA: No nie jest to za wysoko. Mieliśmy mecze dobre i zdecydowanie słabe. Na przykład takiego spotkania, jak z Pogonią, które skończyło się wynikiem 2:3, nie powinniśmy przegrać.
Celem jest awans do czołowej ósemki?
CEZARY KULESZA: Wiele zespołów ma takie zapędy, bo to chroni przed nerwową walką o utrzymanie. Jesteś w górnej ósemce, utrzymałeś się. Możesz spokojnie grać o coś więcej, nie przejmując się sprawą pozostania w lidze.