My autobiography, czyli… kogo rozsmarował Ferguson?

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2013, 12:51 • 9 min czytania

Chcesz wyrobić sobie w piłce jak najwięcej wrogów i załatwić to za jednym zamachem? Nic prostszego. Usiądź do biurka z dziennikarzem, podyktuj mu swoje wspomnienia i wydaj autobiografię. Pamiętaj tylko, by rozdrapać wszelkie rany, nawet te małe istotne, ujawnić jak najwięcej kulis i obalić wszelkie możliwe pomniki. Uważaj też, by nie przegiąć z komplementami i ckliwymi historyjkami, bo nikt nie poświęci ci więcej miejsca niż jeden-dwa felietony. Coś na ten temat wie mistrz marketingu, Sir Alex Ferguson, który jak nikt zadbał, by po zakończeniu kariery nie spaść z piedestału. Jego nowa autobiografia wywołała gigantyczną burzę i zmonopolizowała brytyjskie media.
To nie jest książka w stylu Domenecha, który najbrutalniej rozlicza się z samym sobą. Nie, to zupełnie nie ten typ. „Fergie“ jest zdecydowanie bardziej pewny siebie, który jednak – podobnie jak Francuz – przyzwyczaił się, że pracuje w toksycznym środowisku. Też przyznaje się do swoich błędów (odpalenie Jaapa Stama), niektórych podopiecznych chwali (najlepszym był Cristiano Ronaldo), ale przede wszystkim rujnuje markę wielu niewdzięcznikom. Nie pozwala, by – parafrazując słynny cytat – plusy przysłoniły minusy. A mówiąc wprost – rozjeżdża ten pełny hipokryzji światek.

My autobiography, czyli… kogo rozsmarował Ferguson?
Reklama

Jeszcze zanim książka trafiła do księgarń, a fani zaczęli tratować się w kolejkach, najbardziej pikantne fragmenty trafiły do prasy. Czyli te, w których zebrało się Beckhamowi, Keane’owi, Gerrardowi… Nie uprzedzajmy faktów. Tuzów, którzy dostali po uszach od Szkota, było wielu. Po przejrzeniu setek artykułów, felietonów i wszelkiego rodzaju ripost, postanowiliśmy to wszystko uporządkować. Wybraliśmy najciekawsze i najgłośniejsze fragmenty na zasadzie „akcja-reakcja“. Czyli atak Fergusona i riposta. Celowo pominęliśmy drobiazgi typu wyrzucanie Ferdinandowi, że poleciał do Stanów na wywiad z raperem Puffem Diddym („czy to sprawi, że będziesz lepszym stoperem?!), Rooney’owi, że chciał odejść, ale nie złożył „transfer request“ z obawy, że straci kasę czy Michaelowi Owenowi, że… w młodym wieku nie chciał przejść do United, gdzie stałby się lepszym piłkarzem. To drobiazgi, z których Anglia chwilę się pośmiała, ale zaraz o nich zapomni. Skupiliśmy się na innych fragmentach…

Gdyby nie Victoria…

Reklama

… to David byłby zdecydowanie lepszym piłkarzem – Ferguson pisze, jak jest. Nie patyczkuje się z największym celebrytą wśród piłkarzy. Wytyka mu nadmierną dbałość o poklask w mediach i twierdzi, że związek z „Posh Spice” odmienił go jako piłkarza. Na minus. Beckham to jedyny zawodnik Fergusona, dla którego zyskanie sławy było – cytujemy – misją. „Fergie“ przytacza na przykład historię sprzed lat, kiedy „Becks“ odmówił ściągnięcia czapki podczas rozgrzewki i pokazać fotoreporterom ogolonej głowy, by… móc się nią pochwalić w trakcie meczu. Nie podobało mu się też, że po tym, jak dostał pamiętnym butem w łuk brwiowy, dzień później sprawa przedostała się od mediów, a sam Beckham paradował z włosami zaczesanymi do tyłu i jasno wyeksponowanym plasterkiem nad okiem. – Kiedy pomyślał, że jest większy od menedżera, musiał odejść. To był dla niego dzwon śmierci – pisze Ferguson, którego zdaniem David kiedyś przyzna się do błędów i zda sobie sprawę, ile czasu stracił choćby przez transfer do LA Galaxy.

Reakcja: Brak.

Ł»eby być piłkarzem, trzeba… umieć biegać.

A z tym – zdaniem Fergusona – problemy miał piłkarz Liverpoolu, Jordan Henderson. – Startuje do biegu z kolan zamiast z bioder utrzymując proste plecy. Będzie miał z tego powodu problemy w karierze – pisze w sumie dość delikatnie Ferguson.

Reakcja: Delikatnie, ale taka opinia wprost rozwścieczyła menedżera „The Reds“, Brendana Rodgersa. – Muszę przyznać, że to niewłaściwe. Ten chłopak może zagrać trzy mecze z rzędu, jeden po drugim. To cudowny sportowiec. Jeśli miałbym coś o nim powiedzieć, fizycznie jest absolutną maszyną. Wspaniały dzieciak, naprawdę szczery chłopak, który będzie pracował i walczył, by być najlepszym. Jestem przekonany, że jeśli Sir Alex na niego wpadnie, to go przeprosi. Sam z nim nie pracował, więc nie wie, jakim jest piłkarzem. A ja wiem, że cały czas się rozwija – wyjaśnił skołowany Rodgers.

To jak? Topowy czy nie topowy?

Ferguson ogólnie nie zostawił suchej nitki na Liverpoolu, pisząc choćby, że dziś, by walczyć o tytuł, brakuje im… ośmiu piłkarzy, ale najdziwniejszą opinią podzielił się na temat Stevena Gerrarda. Dlaczego najdziwniejszą? Ano dlatego, że sam przed laty określał go jako najbardziej wpływowego piłkarza w Anglii i nawet próbował go ściągnąć na Old Trafford, a teraz, już w autobiografii, napisał, że wcale nie jest „top, top player“, a kiedy grał przeciwko Keane’owi czy Scholesowi, nie zrobił sztycha.

Reakcja: Sam Gerrard milczy, ale w jego obronie postawiło się kilku byłych kolegów, jak choćby Zinedine Zidane, którego zdaniem Steven przez dwa-trzy lata był najlepszym pomocnikiem na świecie, oraz Jamie Carragher, który poświęcił tym opiniom felieton w „Daily Mail“. – Jestem wstrząśnięty. Gerrard wygrał finał Ligi Mistrzów w 2005 prawie w pojedynkę. Nie widziałem, żeby ktoś zrobił to dla Fergusona, gdy Manchester triumfował w tych rozgrywkach w 1999 i 2008. Jego opinia jest autorytatywna, ale chciałbym wiedzieć, kogo klasyfikuję jako „top, top playera“ – głowi się Carragher.

– Popatrzmy na to inaczej. Załóżmy Keane’owi i Scholesowi koszulkę Liverpoolu i pozwólmy im zagrać przeciwko Gerrardowi. Zdziwiłbym się, gdyby zrobili więcej niż on. Keane i Scholes mieli jednak tę przewagę, że otaczało ich więcej wspaniałych piłkarzy – puentuje „Carra“.

Pizzagate, czyli… skąd pizza na twarzy Fergusona?

Afera z 2004 roku, kiedy Manchester zakończył Arsenalowi serię 49 gier bez porażki, której Ferguson poświęcił trochę miejsca w rozdziale pt. „Rywalizacja z Wengerem“. Właśnie wtedy spokojnemu zazwyczaj Francuzowi miały puścić nerwy. Najpierw ponoć zbeształ schodzącego z boiska Ruuda van Nistelrooya, a następnie już w tunelu doszło do regularnej walki pomiędzy sztabami szkoleniowymi, która zakończyła się… kawałkami pizzy na twarzy Fergusona. Kto rzucał? Nie wiadomo. Sam „Fergie“ miał się natomiast dowiedzieć, że sprawcą mógł być Fabregas. – Natychmiast ruszyłem do Arsene’a i powiedziałem mu, żeby zostawił moich piłkarzy w spokoju. Był rozwścieczony. Sprawiał takie wrażenie, jakby porażka wysmażyła mu mózg – zaatakował Sir Alex swojego kolegę po fachu.

Reakcja: A ten zupełnie zbagatelizował takie zarzuty. – Pizzagate to drobne zamieszki w tunelu. Sędzia Mike Riley nie miał najlepszego dnia i Rio Ferdinand nie powinien przebywać na boisku od 20 minut. Tak, było dość agresywnie, ale przegrana po takiej serii meczów bez porażki była nie do zaakceptowania – wzruszył ramionami Wenger.

Największa wtopa transferowa, czyli piłkarz-katastrofa

Urodzony pechowiec. Facet, który złamałby sobie rękę w trakcie golenia, a podczas jazdy samochodem mógłby uszkodzić więzadła. Owen Hargreaves. Człowiek-kontuzja, który trafił w łapy Fergusona z Bayernu za… 17 milionów funtów. Jak dziś podchodzi do tego „Fergie“? „Disaster“. Katastrofa. Jeden z najgorszych transferów w karierze. Mało tego… Sir Alex zastanawiał się nawet nad podaniem Hargreavesa do sądu za to, że ten narzekał na sztab medyczny „Czerwonych Diabłów“. Tym bardziej, że – zdaniem szkockiego menedżera – na treningach szedł po linii najmniejszego oporu.

Reakcja: – Wiele osób dzwoniło do mnie w tej sprawie zaskoczonych tym, co o mnie napisał. Każdy, kto mnie zna, wie, że profesjonalizm jest jedną z moich najważniejszych zalet. Ferguson ściągnał mnie do Manchesteru, bym pomógł wygrać drużynie Lidze Mistrzów i odegrałem w tym bardzo ważną rolę. Potem, po leczeniu, które odbyłem latem, nigdy już nie zagrałem – tłumaczy się Hargreaves. – Dla każdego piłkarza w wieku 27 lat, który zajmuje centralne miejsce w planach Manchesteru i reprezentacji Anglii, a który nie może już grać… Nie życzyłbym tego najgorszemu wrogowi. Wiele związków upada poprzez komunikację. Ł»ałuję tylko, że nie odezwałem się do Fergusona wcześniej, ale nie zdawałem sobie sprawy, że sytuacja była tak poważna. Aż stało się za późno…

Kolejny wyrzut sumienia. Tym razem z Australii…

Hargreaves nie ma prawa narzekać. Nie dostało mu się bowiem ani w połowie tak ostro, jak Markowi Bosnichowi. Pamiętacie w ogóle takiego piłkarza? 41-letni dziś australijski bramkarz, który trafił do United z Aston Villi, przez dwa lata nie potrafił się przebić, a wsławił się głównie problemami z kobietami oraz uzależnieniem od kokainy. Ferguson zjechał go jednak za bycie „terrible professional“ i kompletne olewanie diety. – Ciężko nam było zastąpić Petera Schmeichela. Bramkarze nie są moją najocniejszą stroną. Ściągnięcie Van der Sara było dla nas jak błogosławieństwo – napisał „Fergie“, dodając, że Bosnich był nałogowcem, jeśli chodzi o… chińskie jedzenie na wynos. Podobno jadł wszystko. Zupy, steki, kanapki… Wciągał (śmiech) wszystko, co pojawiło się w menu.

Reakcja: Co na to sam zainteresowany? – Spotkam się z Fergusonem, jeśli będzie chciał mnie zobaczyć. Może przyjedzie do Australii na Melbourne Cup? Jeśli dwie osoby mają się spotkać, to obie muszą wyrazić taką chęć. Ale odwaga nie należy do zalet Fergusona, więc może mu na tym nie zależeć. A ja chciałbym mu powiedzieć, jak się czuję twarzą w twarz… Wszyscy mamy prawo do odpowiedzi – żalił się Bosnich w rozmowie ze stacją Fox Sports.

To już złamanie etyki zawodowej?

Tu, trzeba przyznać, Sir Alex pojechał po bandzie. Szkotowi nie podobało się w Benitezie, że… Uwaga, rozpoczynamy wyliczankę. Przekłada rywalizację sportową na życie osobiste, jest „control freakiem“, który nie ma przyjaciół w zarządzie, piłkarze nie rozumieją jego poleceń z linii bocznej, brakuje mu odpowiedniej strategii w polityce transferowej, wolałby zniszczyć grę niż ją wygrać i… ogólnie jest głupkiem. Ale – cytujemy – Ferguson tak naprawdę nic do niego nie ma. Perełka.

Reakcja: Sam zainteresowany niestety milczy. W jego imieniu wypowiada się za to niezawodny Jamie Carragher. – Benitez jest pragmatykiem i może nie patrzy na futbol w taki sposób jak Ferguson czy Guardiola, ale na pewno nie brakowało nam wyobraźni. Jak miałoby to być możliwe z takimi piłkarzami jak Xabi Alonso, Gerrard czy Torres? W tamtym roku naprawdę się liczyliśmy i dlatego tak bardzo ich bolała utrata tytułu – pisze „Carra“ w „Daily Mail“.

Creme de la creme wśród konfliktów…

… czyli Keane vs Ferguson. Po raz pierwszy pokłócili się w 2005 na zgrupowaniu w Portugalii, gdy Irlandczyk, niezadowolony z warunków i braku klimatyzacji, zapragnął zamieszkać… ze swoją rodziną w wiosce obok. Nie odpowiadała mu żadna z trzech willi zaproponowanych przez klub. Takie sytuacje działały na Fergusona jak płachta na byka, nie wspominając już o słynnym wywiadzie, którego „Keano“ udzielił klubowej stacji. Po przegranej 1:4 z Middlesbrough stwierdził, że taki wynik w ogóle go nie zaskakuje, nawet się czegoś takiego spodziewał, po czym przewiózł się po młodszym pokoleniu, któremu brakuje chęci osiągania sukcesów. „Fergie“ określił ten wywiad jako „hańbę”, „żart“ i… „mafijną strzelaninę“, po czym wyrzucił Irlandczyka z klubu.

Dodał przy tym, że – kolejna perełka – najtwardszą częścią ciała u Roya jest język, myślał, że jest Piotrusiem Panem, jego zły nastrój potrafił rozwalić szatnię i choć był wspaniałym piłkarzem, przekroczył pewną granicę. Czuł się ważniejszy od menedżera, jak Beckham, a sam na tym stanowisku zawiódł. Zarówno w Sunderlandzie, jak i w Ipswich.

Reakcja: No, tu reakcji było sporo… Paru groszy nie omieszkał dorzucić Brendan Rodgers, który przestudiował chyba wszystkie wypowiedzi Fergusona i zdziwił się, że w 1999 roku Szkot czuł się uprzywilejowany, że może pracować z Keanem, a tak w ogóle to chyba zapomniał o jego fantastycznym występie w Turynie. Wstrząśnięta była też sama matka Roya, która wprost nie mogła uwierzyć w opinie Fergusona, który… przesyłał jej kwiaty i owoce, gdy była chora. I wreszcie sam Keane: – Jestem zrelaksowany. Pamiętam nasze rozmowy na temat lojalności i moim zdaniem on nawet nie wie, co znaczy to słowo. Nie przeszkadza mi to, co mówi na mój temat, ale ciągłe krytykowanie piłkarzy, którzy przynieśli mu sukcesy, jest dla mnie bardzo dziwne. Ale nie zamierzam tracić na to snu…


Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama