Levy trafił na dywanik, Brzęczek coraz bliżej Zabrza, cała Rudawa trzyma kciuki

redakcja

Autor:redakcja

30 października 2013, 07:18 • 15 min czytania

Zapraszamy na środowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.

Levy trafił na dywanik, Brzęczek coraz bliżej Zabrza, cała Rudawa trzyma kciuki
Reklama

FAKT

Adam Nawałka: Mam swój pomysł na Lewandowskiego.

Reklama

Uchodzi pan za znawcę win. Dobre są w Bordeaux…
Wszyscy mają u mnie carte blanche i szansę powrotu do kadry. Planuję podróż do Obraniaka, jak również do Sebastiana Boenischa, bo interesuje mnie ich zdanie. Zawodnicy, którzy grają w takich klubach jak Bayer Leverkusen czy Bordeaux muszą prezentować odpowiedni poziom. Jestem zobligowany do tego, żeby ich sprawdzić, pod warunkiem, że pokażą odpowiednie podejście do gry w reprezentacji. Bezpośredni kontakt z zawodnikami jest dla mnie bardzo ważny. Nieraz największe rezerwy są ukryte w ich sferze mentalnej. Zamierzać użyć wszystkich argumentów i środków, żeby wykorzystać potencjał każdego z nich. Będę rozmawiać nie tylko z kadrowiczami, ale też ich trenerami. Dzięki temu wzrośnie też prestiż reprezentantów w klubie. Nie mówię o Robercie Lewandowski czy Kubie Błaszczykowskim, którzy zapracowali na swoje pozycje w Borussii i takiej pomocy nie potrzebują. Są jednak inni nasi piłkarze. Poza tym sam byłem trenerem klubowym i wiem, jak ważne jest ułożenie dobrej współpracy z selekcjonerem.

Przeprowadza się pan do Warszawy?
Tutaj jest siedziba związku. Nie wiem tylko, czy będę miał czas tu pomieszkać. Muszę trochę pojeździć po Europie…

Czyli baza wypadowa w stolicy?
Oczywiście, będzie mi tu najwygodniej. Centrum Polski, Kraków czy Poznań mam pod ręką. Tutaj jest serce, stąd najłatwiej ruszyć za granicę.

Marcin Robak: Wiceliderem chcemy być na koniec sezonu.

Trochę kontrowersji wzbudziła sytuacja z 45. minuty, po której Robak strzelił gola z rzutu karnego, po faulu na nim. – Też mi się wydawało, że sędzie biegnie pokazać mi już czwartą w tym sezonie żółtą kartkę i przez to nie zagram w sobotę z Widzewem. Ale jednak uznał, że obrońca mnie przewrócił i dlatego mogłem podejść do wykonywania rzutu karnego.Poprzednio pozwoliłem wykonać jedenastkę Takafumiemu Akahoshiemu, ale teraz bardzo chciałem strzelić hat tricka i sam zabrałem się za strzelanie – dodaje Robak. Za hat tricka Robak od kibiców Pogoni dostał w nagrodę dwa szaliki, w których paradował długo po zakończeniu meczu. – Poprzedni raz taki wyczyń udało się dokonać w barwach Widzewa, kiedy to pokonaliśmy Śląsk Wrocław. A właśnie gramy z łódzką drużyną i znowu chciałbym strzelić gola byłej swojej drużynie. Jednak w Łodzi nie gra się łatwo i trzeba będzie sporo się napracować, żeby przywieźć stamtąd punkty. Mimo to jestem dobrej myśli. Ewentualne wicemistrzostwo jesieni nas nie zadowoli. Nam marzy się drugie miejsce, ale na koniec rozgrywek. Ale do tego jeszcze zostało sporo czasu – zakończył napastnik Pogoni Szczecin.

Brzęczek blisko Zabrza.

W zabrzańskim klubie trwają gorączkowe rozmowy i konsultacje w sprawie zatrudnienia nowego szkoleniowca. Adam Nawałka od 1 listopada jest już bowiem wyłącznie pracownikiem PZPN. Czasu na przeprowadzenie zmian nie ma więc zbyt wiele. Wczoraj wiceprezes Górnika Krzysztof Maj (37 l.) powiedział Faktowi, że w grę wchodzi grupa siedmiu trenerów. Kandydatem numer jeden dla działaczy oraz fanów śląskiego klubu jest Waldemar Fornalik (50 l.). Były selekcjoner kadry narodowej waha się jednak. W tej sytuacji zdaje się, że schedę po Nawałce przejmie Jerzy Brzęczek. Były kapitan reprezentacji Polski ma świetne notowania w Zabrzu. Jako piłkarz z Górnikiem związany był dwukrotnie, w latach 1993-94 i 2007-08. Teraz jako szkoleniowiec prowadzi Raków Częstochowa, który po 14 kolejkach zajmuje 7 pozycję w tabeli II ligi grupy zachodniej. Jedno jest pewne, jeśli Brzęczek zostanie szkoleniowcem śląskiego klubu, na pewno nie będzie bujał w obłokach. Kilka tygodni temu mówił Faktowi. – Górnik gra ponad swój stan posiadani. Notuje świetną serię, ale trzeba znać swoje miejsce w lidze – przestrzegał były reprezentant Polski.

RZECZPOSPOLITA

Krew, pot i łzy. Nawałka wie jak tańczyć z gwiazdami.

Nawałka zaczyna nie tylko jak Waldemar Fornalik, ale jak każdy, kto dostaje do rąk najważniejszą drużynę w kraju – jest pełen optymizmu i wierzy, że jego misja zakończy się sukcesem. Nie przekreśla pracy poprzedników, twierdzi, że będzie korzystał z selekcji dokonanej przez Fornalika. – Będą u mnie grać ci, którzy chcą zostawić na boisku krew, pot i łzy. Biorę pod uwagę wszystkich, którzy mają polski paszport. Planuję wprowadzić kilku młodych wilków z polskiej ekstraklasy, bo moim zdaniem na to zasługują, ale nie będę robił z kadry laboratorium. Czasu wcale nie mam wiele – mówił Nawałka. W porównaniu z poprzednikami nowy selekcjoner może mówić o komforcie. Fornalik brał kadrę w swoje ręce, a po miesiącu musiał walczyć w eliminacjach mistrzostw świata, Leo Beenhakker przed eliminacjami mistrzostw Europy rozegrał jeden sparing. Nawałka o punkty zagra we wrześniu przyszłego roku, dostał od losu dziewięć miesięcy na przyjrzenie się reprezentacji od środka. – Czy będzie rygor? Zależy, jak pan to rozumie. Jeżeli ktoś nie będzie się przykładał do treningów, to z nim porozmawiam, jeżeli sytuacja się powtórzy, to będzie nam nie po drodze. Ale wiem, że w kadrze są zawodnicy z najlepszych europejskich klubów i nie przewiduję takich problemów – tłumaczył trener. Nawałka nie będzie łączył pracy dla reprezentacji i Górnika Zabrze, choć prezes klubu jeszcze w poniedziałek był przekonany, że nie straci trenera z dnia na dzień. Wczoraj selekcjoner zapewnił, że wszystko jest uzgodnione z panią prezydent Zabrza, czyli właścicielem klubu. Od â€¨1 listopada poświęca się tylko reprezentacji, chociaż jest w stanie służyć dobrą radą nowemu trenerowi Górnika. – Spędziłem w tym klubie cztery lata, jestem dumny z tego, że mogłem prowadzić ten zespół i na zawsze pozostanie on w moim sercu – tłumaczył Nawałka.

GAZETA WYBORCZA

Kapitanowi Lecha Poznań kończy się kontrakt. Zostanie czy odejdzie?

Kapitan nie grał przez niemal cztery miesiące, na boisko wrócił dopiero w październiku. W meczu z Lechią Gdańsk dał świetną zmianę – rozruszał zespół, wypracował jedną z bramek, dał piłkarzom sporo pewności w grze. Z Legią zagrał już od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. Lech z Murawskim na boisku wygląda i gra znacznie lepiej niż bez niego. Kontrakt kapitana, podobnie jak m.in. Bartosza Ślusarskiego i Mateusza Możdżenia, upływa po sezonie. Piłkarz umowę z innym klubem – obowiązującą od nowego sezonu – może podpisać już 1 stycznia. Na razie żadne rozmowy między Murawskim a klubem się nie odbyły. – Na to jeszcze przyjdzie czas. Na razie koncentruję się na tym, by dojść do wysokiej dyspozycji po kontuzji – mówi piłkarz. – Chciałbym zostać w Poznaniu, wierzę, że tak będzie. Ale nie wiem, jakie są zamiary klubu wobec mojej osoby – dodaje. Te zamiary, jak wynika z nieoficjalnych rozmów, są takie, że Rafał Murawski dostanie jeszcze w tym roku propozycję nowego kontraktu. Wiadomo jednak, że będzie to propozycja zawierająca dużo niższe zarobki niż te inkasowane przez kapitana teraz. To, czy Murawski nowy kontrakt w Lechu podpisze, nie jest takie pewne – jako gracz 32-letni musi zdawać sobie sprawę z tego, że to już prawdopodobnie jego ostatnia poważna umowa w karierze. Perspektywa zbliżającego się końca kariery może skłonić go do wyboru najlepszej finansowo opcji, a znacznie więcej niż Lech mogą zapłacić mu chociażby kluby tureckie (jeszcze niedawno chciał go Gaziantepspor) czy rosyjskie. Za tym, by piłkarz został w Poznaniu nawet na mniej korzystnych dla niego warunkach, przemawia nie tylko jego pozycja w zespole, ale też m.in. sytuacja rodzinna – Murawski niedawno po raz kolejny został ojcem.

Kończą się kontrakty 9 piłkarzom Śląska: Co zrobią szefowie wrocławskiego klubu?

Przerwa zimowa będzie dla Śląska bardzo ważna – od stycznia 2014 roku kontrakty z nowymi klubami może podpisać aż dziewięciu graczy. Decyzję, czy ich zatrzymać, i jak budować zespół na przyszłość, podejmą nowi prezesi klubu, których oficjalnie jeszcze nie nominowano. Sytuacja Śląska jest słodko-gorzka. Z jednej strony, po przejęciu przez miasto, pieniądze na funkcjonowanie klubu będą zapewnione, ale z drugiej o jakiejkolwiek wizji sportowego rozwoju w przypadku wrocławian trudno w ogóle mówić.
Na razie klub jest w okresie bezkrólewia, głębokich przemian organizacyjnych. To oznacza, że tak naprawdę nie ma w nim nikogo kto mógłby taką wizję nakreślić. Prezes Śląska Krzysztof Hołub funkcję sprawuje tymczasowo, dyrektor sportowy Krzysztof Paluszek za chwilę nie będzie przy Oporowskiej pracował. Pozostaje oczywiście trener Stanislav Levy, teoretycznie dla całej sportowej układanki postać kluczowa. Problem polega na tym, że Czech notuje ostatnio bardzo słabe wyniki, a co za tym idzie sam osłabia swoją pozycję. Jeśli po dobrych występach w europejskich pucharach nie było żadnych wątpliwości, czy powierzyć mu budowę drużyny, to przy ligowej mizerii takie wątpliwości pojawiać się zaczną. Sam Levy kontrakt ma przecież jedynie do końca tego sezonu, czyli krótki. Nie wiadomo więc, czy za parę miesięcy on sam ze Śląska nie będzie chciał odejść albo czy nie przestaną wierzyć w niego władze miasta. A to oznaczałoby konieczność kolejnej zmiany szkoleniowca i obrania nowego kursu. Kursu, który w bardzo dużym stopniu uwarunkowany zostanie już tej zimy.

Revierderby, gdzie kibic jest wyznawcą, świątynia nie ma krzyża, a Polacy mają swoje aleje

Przyjeżdżając na Derby Zagłębia Ruhry trzeba przygotować się na rzeczywistość całkiem odmienną niż ta, jaka panuje na polskich derbach. Nie dostaniesz tu w zęby, jak w Krakowie, nie powyzywasz też policji jak w Trójmieście. Spotkasz za to górników jak na Górnym Śląsku i poczujesz atmosferę święta zmierzając do świątyni „auf Schalke”. Dojdziesz tam alejami nazwanymi imionami Polaków, na których wyznawcy popijają piwo tuż obok swoich największych wrogów. Derby Zagłębia Ruhry mają w sobie jeden wielki paradoks. Otóż kibice Schalke i Borussii nie cierpią się tak mocno, że aż nie potrafią bez siebie żyć. To tak jak Barcelona i Real muszą istnieć dla siebie, gdyż bez Gran Derbi nie dochodziłoby wśród fanów obu drużyn do takiej mobilizacji, podobnie jest z Revierderby. Ta wzajemna niechęć tak nakręca kibiców obu drużyn, że dzień w którym się spotykają, jest dla nich prawdziwym świętem. Widać to praktycznie na każdym kroku, na ulicach miasta w którym akurat odbywa się derby. Pomiędzy dworcem, a stadionem Veltins Arena ma miejsce uliczny karnawał, który z jednej strony jest manifestacją przywiązania do drużyny, a z drugiej chęcią pokazania jak bardzo nie znosi się tych z „żółto-czarnymi” szalikami. Robi się to jednak nie naruszając nietykalności wroga. Nie ma bójek, ani innej agresji fizycznej. Są za to obraźliwe przyśpiewki, szydercze odznaki na dżinsowych kamizelkach lub naklejki na szybach samochodów.

SPORT

Kto w Górniku Zabrze za Adama Nawałkę? Poznaliśmy kolejny scenariusz.

Górnik Zabrze wciąż szuka szkoleniowca, który zastąpi na trenerskiej ławce Adama Nawałkę. Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent miasta, które jest właścicielem klubu, mówi „Sportowi”, że „nie można długo stać w rozkroku”. Zabrzanie chcą nowego trenera zatrudnić już teraz, ale prezydent Lewandowski nie wyklucza również innego scenariusza. – Jeżeli kandydat, z którym dojdziemy do porozumienia, byłby skłonny przejąć zespół od stycznia, to ewentualnie możemy poczekać. Wcześniej jednak wszystko musi być dograne i głośno powiedziane, by nawet sami piłkarze wiedzieli, z kim ostatecznie będą pracować – mówi na łamach „Sportu” prezydent i dodaje. – Do końca tego tygodnia chcielibyśmy wiedzieć, na czym stoimy. Gdyby decyzja jednego kandydata była odmowna, to można rozmawiać z innymi. Generalnie prowadzimy rozmowy z kilkoma osobami, by nie tracić czasu – dodaje.

DZIENNIK POLSKI

Jako trener zaczynał od tysiąca na rękę. Teraz zarobi znacznie więcej.

23 czerwca 1985 roku Nawałka rozgrywa swój ostatni mecz w barwach Wisły. Niedługo potem wsiada do samolotu do Nowego Jorku. W USA spędzi prawie cztery lata. – Dlaczego wyemigrował? Nie ma co kryć – chciał zarobić pieniądze. Tu przecież były bardzo marne perspektywy – mówi jego przyjaciel z boiska Piotr Skrobowski.
Wtedy wyjazd za ocean nie był jednak sprawą prostą. Potrzebna była nie tylko wiza, ale też oficjalne zaproszenie od osoby z amerykańskim obywatelstwem, w którym zobowiązywała się ona do zapewnienia opieki gościowi zza żelaznej kurtyny. Nawałce pomógł Janusz Surowiec, były piłkarz Wisły i Cracovii, który do Stanów wyjechał rok wcześniej. Surowiec mieszkał i pracował w Yonkers, satelickim mieście Nowego Jorku, grał też w tamtejszym polonijnym klubie Eagle (Orzeł). – Jego prezesem był Ryszard Adamiak, dobry człowiek. Jak trzeba było, to podczas meczów chodził wśród ludzi i prosił, żeby wystawiali te zaproszenia. Polonia w Yonkers jest dość liczna, więc nie było problemu. Z czasem więc stworzyła się tam bardzo fajna piłkarska paczka – uśmiecha się Surowiec. W Yonkers poza Nawałką pojawili się m.in. Wacław Szczerba, bramkarz Cracovii, Adam Musiał, Henryk Szymanowski. – Mnie na wyjazd do Stanów namówił właśnie Adam. Odebrał mnie z lotniska, nocowałem nawet u niego przez pierwsze dni – opowiada ten ostatni.

SUPER EXPRESS

Cała Rudawa trzyma kciuki za Adama Nawałkę.

Adaś będzie świetnym trenerem reprezentacji. U niego nie ma miejsca dla gwiazdorów. Nikt mu nie podskoczy. Nie będzie tak, że zawodnik zejdzie z boiska, bo zniechęcą go gwizdy kibiców. To on jest szefem. Poza tym zaskoczy wszystkich tym, że znajdzie nowych piłkarzy do kadry. I to takich, jakich nawet się nie spodziewacie – reklamuje nowego opiekuna biało-czerwonych Adama Nawałkę (56 l.) jego pierwszy trener Witold Ślusarski (68 l.). – W latach 60. prowadziłem półkolonie dla dzieci. Na boisku Orląt Rudawa chłopaki grały mecze. Najlepszym zawodnikiem był Adaś Nawałka. Zawsze jak z żurnala. W odprasowanym jak spod igły stroju, elegancik. O to, żeby dobrze wyglądał, dbała mama – pani Anna, która wtedy zarządzała restauracją – opowiada Ślusarski. – Już wówczas miał charakter. Nie dał sobie w kaszę dmuchać. Nie odstawiał nogi. Codziennie po szkole tata, Adam senior, woził go na treningi do Wisły Kraków. Adaś to superuczciwy człowiek. Podobnie jak wszyscy w jego rodzinie. Kilka razy jednak się złamał. I zagrał dla Orląt „na lewo”, mimo że był już zarejestrowany jako zawodnik Wisły – zdradza Witold Ślusarski. – Adam nigdy nie grał dla pieniędzy. Ani w Wiśle, ani w reprezentacji. Bo nie musiał. Wychuchany jedynak z dobrego, szanowanego w Rudawie domu. Ale w tej rodzinie i tak przynajmniej dwóch starszych było lepszych od niego. Brat mamy, Jan Zając, który teraz jest zakonnikiem w Rzymie, i ojciec – Adam senior. Jasio był jak Deyna. Podanie na 40 metrów, do nogi. A z Adamem graliśmy razem w Orlętach. Ja na stoperze, a Adam w ataku. Miał siłę do biegania. I to walnięcie. Rozrywał siatkę – cmoka z podziwem Ślusarski.

Urban: Pozbieraliśmy rannych jedziemy na bitwę z Zawiszą.

– Rannych po bitwie w Poznaniu żeśmy pozbierali, opatrzyliśmy ich, a teraz ruszamy na Bydgoszcz – uśmiecha się przed wyjazdowym starciem z Zawiszą trener Jan Urban (51 l.). Opiekun Legii stara się żartować, ale ma wielkie problemy. Po meczu z Lechem (1:1) do i tak już długiej listy kontuzjowanych piłkarzy dołączyli kolejni. – Na szczęście jeszcze starczy mi zawodników, żeby wystawić jedenastkę – mówi Urban. W ostatnich dniach z kadry wypadli pomocnicy Daniel فukasik i Jakub Kosecki oraz obrońca فukasz Broź. Wcześniej poważnej kontuzji łydki doznał skrzydłowy Michał Ł»yro. – فukasik ma pękniętą łękotkę i jego przerwa potrwa około miesiąca. Ł»yro musi przejść dodatkowe badania, które wyjaśnią, czy potrzebna jest operacja. Jeśli tak, to jesienią już nie zagra. Kosecki i Broź doznali kontuzji mechanicznych po zderzeniu głowami. Broziowi założono szwy i rana musi się zagoić, a „Kosa” miał wstrząs mózgu, do tego biedaka w Poznaniu skopali. Do czwartku odpoczywa, potem zobaczymy, jak się będzie czuł – wyjaśnia sytuację trener Urban. – Wychodzi zmęczenie materiału, przez te kontuzje nie mamy możliwości rotacji w składzie, ale nie zamierzamy się usprawiedliwiać tym, że gramy co 3 dni. Jedziemy do Bydgoszczy po zwycięstwo – deklaruje szkoleniowiec Legii.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Nawałka: Planuję podróż do Obraniaka i Boenischa.

Jak będą wyglądać pierwsze dni pracy selekcjonera?
ADAM NAWAفKA: W czwartek wysyłamy powołania dla zawodników z klubów zagranicznych. Czasu nie mam zbyt dużo, pole manewru jest ograniczone.

Będą niespodzianki?
ADAM NAWAفKA: Tak, myślę, że będziecie zaskoczeni. Zbliżają się też powołania dla zawodników z polskich klubów. W weekend oglądam mecze naszej ekstraklasy. W sobotę jestem przy فazienkowskiej (Legia – Zagłębie – przyp. red.), następnego dnia jadę do Poznania na mecz Lecha z Górnikiem.

Zamierza pan jeździć po Europie, gdzie gra zdecydowana większość naszych kadrowiczów? Waldemar Fornalik nie był zwolennikiem takich podróży.
ADAM NAWAفKA: Oczywiście, że będę jeździć. Chcę, żeby reprezentanci czuli, że mi na nich zależy.

Trener Levy trafił na dywanik.

Po upokarzającej porażce z Zawiszą Bydgoszcz (1:2) sekretarz Wrocławia Włodzimierz Patalas spotkał się z trenerem Śląska Stanislavem Levym. Tematem rozmowy była fatalna gra zespołu. – To była koleżeńska rozmowa. Zdajemy sobie sprawę, że nie wszystko zależy od trenera. Najwięcej od zawodników. Problem w tym, że z Zawiszą zagrali na stojąco – tłumaczy Patalas. – W spotkaniu z Podbeskidziem trzeba zdobyć trzy punkty. We wczorajszym „PS” przedstawiliśmy wyliczenia, z których wynika, że wrocławianie mają w nogach potężną dawkę spotkań i są przemęczeni. Średni czas pobytu piłkarza na boisku w tym sezonie to prawie 1200 minut. W większości klubów ekstraklasy takie obciążenie to wartość ekstremalna, osiągana tylko przez pojedynczych zawodników. W kilku zespołach ani jeden gracz do tej wartości nawet się nie zbliża. Gracze są niemiłosiernie eksploatowani, a tych dających drużynie jakość Levy ma po prostu dramatycznie mało. – Nie do końca ten argument mnie przekonuje. Europejskie puchary już się dla nas skończyły. Zespół obecnie nie gra więcej, niż ligowi rywale. Przecież jeszcze z Górnikiem Zabrze aż do 90. minuty był bardzo dobry mecz – twierdzi Patalas. – Wielu zawodnikom kończą się kontrakty. Jeśli niektórzy z nich będą grali tak jak z Zawiszą, to po prostu nie zostaną one przedłużone – dodaje wiceszef rady nadzorczej klubu.

Brożkowie spełnili obietnicę.

Gdy w styczniu 2011 roku braci Brożków sprzedawano do Trabzonsporu, na pamiątkowych fotosach Paweł napisał „zaraz wracam”, a Piotr „jeszcze tu wrócę”. Obietnice spełnili dwa i pół roku później. Znowu razem zagrają w Wiśle, klubie w którym zawsze czuli się najlepiej. Styczeń 1999 roku. Piłkarze Wisły przygotowywali się na pierwszy trening po zimowych urlopach pod kierunkiem Franciszka Smudy. Przemykający po klubowym korytarzu dyrektor sportowy Wisły Adam Nawałka podzielił się informacją, że pozyskał właśnie dwóch 16-letnich piłkarzy – bliźniaków Pawła i Piotra Brożków. – Są bardzo zdolni, zobaczycie, będzie z nich pociecha – zapowiedział. I była, choć zapewne i Paweł, i Piotr liczyli, że osiągną trochę więcej. Z Wisłą nazbierali kilka mistrzowskich tytułów, zaliczyli kilka niezłych spotkań w europejskich pucharach, Paweł został mistrzem Europy U-19, zagrał na mistrzostwach świata i EURO, lecz cieniem na ich karierze położył się nieudany pobyt w zagranicznych klubach. Teraz, w wieku 30 lat, mogą udowodnić, że jeszcze nie powiedzieli w poważnym futbolu ostatniego słowa. Brożkowie urodzili się w Kielcach, ale dorastali w niewielkiej miejscowości Górki Szczukowskie, a ich pierwszym klubem była założona przez księdza Andrzeja Drapałę Polonia Białogon. Bliźniacy strzelali tam gole jak na zawołanie, a w wieku 15 lat przenieśli się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zabrzu, by niedługo potem trafić do Wisły. Z krakowskim klubem podpisali swoje pierwsze zawodowe kontrakty, które miały obwiązywać przez 10 lat (przepisy pozwalały wówczas na zawieranie młodymi piłkarzami tak długich umów). Już w 2000 roku, grając wspólnie w ataku, poprowadzili Wisłę do tytułu mistrza Polski juniorów. Droga do pierwszego zespołu nie była jednak usłana różami. Paweł musiał rywalizować z tej klasy snajperami, jak Maciej Ł»urawski, Tomasz Frankowski czy Marcin Kuźba, a Piotr – z czasem przekwalifikowany na lewoskrzydłowego – z Kamilem Kosowskim, a potem Markiem Zieńczukiem.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama