Po tym jak parę dni temu Antoni Piechniczek oświadczył z piersią niemal wypiętą do orderów, że czuje ogromną satysfakcję z faktu zatrudnienia w kadrze Fornalika oraz tego, że sam w tym maczał palce, dziś poczciwy pan Antek uderza ze zdwojoną siłą. W Przeglądzie Sportowym serwuje kolejną lekcję gdybania i paskudnej momentami demagogii. Schemat ten sam, co poprzednio, tylko w wersji hard. „Zwalnianie Fornalika to błąd” – oświadcza i OK, skoro tak uważa, to już jego prawo. Przekonuje, że większe wymagania wypadałoby postawić zawodnikom, a nie tylko trenerowi i z tym nawet jak najbardziej się zgadzamy, ale później broni już Fornalika niemal własną piersią, z każdym zdaniem bardziej absurdalnie.
„Reprezentacja rokuje i gra coraz lepiej…”
„Na początku były pochwały. Nikt nie przypuszczał, że później zremisujemy kilka meczów…”
„Fornalik to wrażliwy facet. Otwierał internet, czytał krytykę i go to bolało…”
„Gdybyśmy nie przegrali dwóch ostatnich spotkań, refleksja byłaby głębsza…”
Gdybanie, gdybanie i jeszcze raz demagogia. Gdybyśmy drukowali nasze teksty na papierze, bylibyśmy gazetą, a nie serwisem internetowym. Ale to wciąż tytułem wstępu. Później Piechniczek w swojej eksperckiej szarży porywa się na stwierdzenie, że selekcjonerem powinien być człowiek na dorobku, pracujący za 20-25 tysięcy złotych plus wysokie premie za sukcesy (ciekawe, że jego „podopieczny” pracował za 150), porusza temat mitycznej polskiej myśli szkoleniowej, a na potwierdzenie swojej chwiejnej tezy nazywa Raula Lozano FARMEREM Z ARGENTYNY. Nieważne, że facet zdobył z polskimi siatkarzami wicemistrzostwo świata. Farmer. Niech wypasa bydło na pampie, a nie miesza się w poważne sprawy szkoleniowe!
Piechniczka najbardziej irytuje jednak fakt, że kilku byłych piłkarzy ośmieliło się Fornalika skrytykować. – Sięgam po prasę, bo nie umiem bez niej żyć i czytam, co mówią byli piłkarze: Hajto, Iwan, Świerczewski czy Mielcarski. Eksperci od krytykowania. Myślę sobie, jak jesteś taki mądry, bo grałeś w piłkę, to weź się za trenerkę. Jeśli nie masz odwagi to nie krytykuj, tylko bądź życzliwy. Nie chcę mówić o prostytucji, ale oni mówią dokładnie to, co dziennikarz chce usłyszeć. Fornalik ma odejść? No to ekspert z nim jedzie. Dziennikarz chce usłyszeć, że Nawałka to najlepszy kandydat – nie ma problemu – grzmi w Przeglądzie.
Na przemian płacze i atakuje, ale swojej wojenki z Beenhakkerem i tego, jak to wtedy chciał wręcz kontrolować kadrę, to już nie pamięta. Jasne, w końcu pięć lat minęło. A może on, jako były trener i sumienie środowiska, może? Bo Mielcarski z Iwanem, jako wyłącznie eksperci, specjaliści niższego gatunku, już nie mają prawa. Panie Antku, chętnie przypomnimy:
– Prysł mit Beenhakkera, o którym mówiono, że jest wielkim motywatorem. Zadaję sobie pytanie, dlaczego nie zagraliśmy dwoma napastnikami i nie znajduję odpowiedzi. Zmiany też budzą wątpliwości. Moim zdaniem po dwóch latach pracy Leo Beenhakkera w Polsce jesteśmy dalej niż 24 miesiące temu (…)Chciałbym poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego w meczu z Niemcami podczas Euro, w którym gramy czwórką obrońców w linii, rywale w ciągu kwadransa wychodzą trzy razy sam na sam z Borucem. Dlaczego średnio strzelamy jedną bramkę na trzy mecze, i to ze stałego fragmentu gry? Dlaczego nie gramy z kontry, co przez lata było naszą najsilniejszą stroną? Dlaczego w ciągu dwóch lat strzeliliśmy dziesięć goli i każdy był inny, co świadczy, że nie mamy wypracowanych żadnych schematów gry?
Czuje to słowa? Przypadkiem nie Piechniczka? Było tego więcej, ale już nawet nie chce nam się grzebać w trupach, więc na koniec krótko – żaden Mielcarski, ani Hajto w ocenie pracy Fornalika nawet się do tego przytoczonego poziomu nie zbliżyli. Pełna dowolność w operowaniu faktami. Obrzydlistwo. A poza tym niech żyje polska myśl szkoleniowa!
Fot. FotoPyk