Co tam Małek, który nie pokazał czerwonej kartki za dwie żółte, co tam że Marciniak nie widział pięciometrowego spalonego… Sędzia Felix Brych z Monachium wraz ze swoimi asystentami zdystansował wszystkich sędziowskich dyletantów. Zobaczcie, co wydarzyło się w dzisiejszym spotkaniu Hoffenheim z Bayerem Leverkusen. Coś, co zdarza się prawdopodobnie raz na tysiące meczów, a w poważnej piłce raz na dziesiątki tysięcy albo i setki. Arbiter uznał gola mimo że piłka nie przekroczyła linii… Normalka? Problem w tym, że tym razem przeleciała po zewnętrznej stronie słupka.
W Niemczech niedowierzanie. Leverkusen wygrało 2:1, niby-gol Kiesslinga dał mu prowadzenie 2:0, ale niewielu wyobraża sobie, że ten wynik może zostać utrzymany. Już teraz mówi się, że meczu powinien zostać powtórzony. Tak było w 1994 roku, kiedy gola w identyczny sposób zdobył Bayern Monachium w starciu z Norymbergą (do zobaczenia tutaj). Czujemy, ze szykuje się niezła aferka. Chociażby Rudi Völler mówi: – Dla nas oczywiście nieprzyjemnym jest wygrywać w taki sposób, ale skoro Hoffenheim zainwestowało w nowy stadion, mogłoby zainwestować jeszcze w siatki.