Lech szuka w Grecji i na Cyprze, Boniek chce Polaka, Rado może grać w kadrze

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2013, 07:39 • 13 min czytania

Zapraszamy na piątkowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.

Lech szuka w Grecji i na Cyprze, Boniek chce Polaka, Rado może grać w kadrze
Reklama

FAKT

Tomaszewski: Ł»ałuję, że się nie uczyłem.

Reklama

Jeśli chodzi o moją karierę klubową, to czuję duży niedosyt. Wiele osób mówiło, że niepotrzebnie poszedłem do Legii. Nie zgadzam się z taką opinią. Pobyt w tym klubie mnie ukształtował. Jeszcze raz powtarzam – nie mam do siebie żadnych pretensji. Były takie lata, że nie mogliśmy wyjeżdżać za granicę. Przecież po mistrzostwach świata rozkupili by pół naszej reprezentcji. Dostał zgodę Lubański, bo był po ciężkiej kontuzji, potem wyjechał też Robert Gadocha. Wyjeżdżaliśmy na saksy dopiero po trzydziestce. W klubach zarabialiśmy po 50 dolarów miesięcznie. W reprezentacji, np. podczas tournee do USA, stawka wynosiła 20 dolarów za wygrane spotkanie. Wtedy za dolara można było zjeść dobry obiad w luksusowym hotelu. Za mistrzostwa świata otrzymałem w sumie 3600 dolarów. Kiedy wyjechałem, zacząłem poważnie zarabiać. Tyle że byłem tak naprawdę emerytem. Ale jeśli jeszcze raz miałbym się urodzić, to zmieniłbym dwie rzeczy – żywienie i naukę języków. Od dziecka jadłem ciężkostrawnie, dlatego mam teraz grubą tkankę. Zauważcie, że wszyscy polscy zawodnicy mojej generacji są tłuści i pyskaci. Zobaczcie za to na Beckenbauera czy Cruyffa. Oni odżywiali się zupełnie inaczej i dzisiaj wyglądają świetnie.

Rudzki: „Wybierając selekcjonera, jesteśmy jak politycy”.

Gdybyśmy ostudzili nasze głowy, schłodzili serca, nabrali dystansu i zaczęli wreszcie selekcjonera traktować jak pracownika firmy, menedżera, odpowiedzialnego za określone zadanie, pamiętając jednocześnie o warunkach w jakich pracuje – być może wszystkim nam byłoby lżej. Wybór nowego selekcjonera, którym będzie Adam Nawałka, przyćmił obraz całych przegranych eliminacji, już nie dyskutujemy nad tym, co było złe, tylko wierzymy ślepo, że nadejdzie lepsze. Rzucamy kwoty i nazwiska, im większe, tym lepiej, rzecz jasna. Zachowujemy się wszyscy, bez wyjątku, ja również stoję w dzikim tłumie, jakby właśnie otwierano market z promocjami. Prędzej czy później (pewnie prędzej) okaże się jednak, że zostaniemy zrobieni w balona, jak ludzie z filmu „Czeski sen” – za fasadą marketu czeka na nas łąka, a żadnej promocji nie ma. Nie piszę tego jako okazjonalny maruda, lecz jako realista. Temat wyboru selekcjonera jest tematem zastępczym. Nie mamy wyniku, więc gadamy o rzeczach nienamacalnych, snujemy domysły, zapominając o konkretach. Zachowujemy się jak politycy, którzy zapomnieli, czemu słuzy ich zawód. Otóż dziś polega na chodzeniu do różnych programów i gadaniu. Dla gadania. W programach o kondycji zdrowia Polaków nie wypowiada się lekarz, lecz minister zdrowia. W debacie o kondycji finansów, nie księgowy, lecz poseł. A ludzie tego słuchają, choć od jutra w ich żywotach nic się nie zmieni. To tylko bla, bla, bla.

Dudu Paraiba dla Faktu: Chcę zostać w Polsce. Brazylia to prowizorka!

Historia życia tego gościa idealnie przystaje do brazylijskiej rzeczywistości – wielki i piękny dwustumilionowy kraj, który jest jednak przeżarty korupcją i fatalną organizacją. Państwo z mocarstwowymi aspiracjami, które chce wysyłać w kosmos sztuczne satelity, a ma potężne problemy z wybudowaniem stadionu tak, żeby się nie zawalił. Dudu mówi, że jest taką rzeczywistością po prostu zmęczony. Na każdym kroku chaos i prowizorka. – Grałem kiedyś w mieście Salvador, na Estadio Fonte Nova. Dużo ludzi, gorący mecz. Coś jak derby Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin. W pewnym momencie jedna z betonowych trybun po prostu runęła – opowiada obrońca wrocławskiego klubu. Zginęło siedem osób…
Dudu zapewnia, że w swojej ojczyźnie wiele razy zetknął się też z korupcją. – W Brazylii musisz kombinować. Kiedyś wracałem do Brazylii z Meksyku. Miałem prezenty dla rodziny. To były dwa IPhone. Służby lotniskowe zażądały za ich wwiezienie do Brazylii trzy razy większych pieniędzy, niż powinny. I tak jest na każdym kroku – mówi obrońca Śląska.

RZECZPOSPOLITA

Władza dla dyktatora.

Zbigniew Boniek twierdzi, że szuka, chociaż wszyscy wiedzą, iż tak naprawdę już znalazł. Nawałka to jego kolega z reprezentacji, z którą w 1978 roku grali na mundialu w Argentynie. Zaprzyjaźnili się, darzą się szacunkiem. Tyle tylko, że gdyby piłkarz Boniek trafił pod skrzydła trenera Nawałki, raczej szybko by się rozstali. W Górniku przyzwyczaili się już, że Doktor Jekyll jest miły i kulturalny dla dziennikarzy, ale Mr Hyde po zamknięciu drzwi w szatni robi suszarki nie gorsze od Aleksa Fergusona. Kiedy krzyczy, piłkarz ma słuchać z pokornie spuszczoną głową, jeśli wdaje się w dyskusje, zaczynają się jego problemy. Tomasz Frankowski opowiadał ostatnio, że według jego informacji, Nawałka jest jedynym trenerem w ekstraklasie, który nie pozwala piłkarzom pić piwa w autokarze, nawet jeśli wygrają 3:0 z silnym przeciwnikiem 500 kilometrów od Zabrza i mają całą noc na świętowanie. Nic nie zmieni jego planu. Jeśli trening miał być rano, to będzie, niezależnie od tego, o której godzinie drużyna wróciła do Zabrza. Boniek wyliczając cechy, jakie powinien mieć nowy selekcjoner, mówił o ambicji, doświadczeniu, mocnym charakterze i świetnych kontaktach z mediami. Nawałka na pewno spełnia trzy pierwsze wymagania, co do czwartego są spore wątpliwości. Wszystkie wywiady drobiazgowo autoryzuje, mimo że stara się być wyważony w opiniach i trudno mu wyjść poza ogólniki. Nie lubi, kiedy w prasie pojawiają się rozmowy z jego zawodnikami. Arkadiusz Milik miał świetną jesień w barwach Górnika, ale nie odbierał telefonu od nikogo, żeby przypadkiem nie podpaść trenerowi.

GAZETA WYBORCZA

„Niektórzy długo są w niższych ligach, a później robią kariery”.

Danilo Radenović swego czasu mógł grać w Panathinaikosie Ateny, ale ostatecznie wylądował w polskiej IV lidze. Latem trafił do Polonii Warszawa. – W Polsce mogę się wiele nauczyć. Niektórzy grają w niższych ligach do 26.-27. roku życia, a później robią kariery – nie przejmuje się Radenović. Polonia przed sezonem z powodu długów została zdegradowana z ekstraklasy do IV ligi. Radenović na Konwiktorską trafił latem, ale rok wcześniej był już w Polsce – na testach w Ursusie Warszawa. – Klub był na mnie zdecydowany, ale w ostatniej chwili zmienił się trener i temat mojego transferu upadł – opowiada piłkarz w rozmowie z serwisem polonia.waw.pl. 19-latek dużą część swojej dotychczasowej kariery spędził w grupach młodzieżowych Buducnosti Podgorica. – Byłem czołowym napastnikiem w odpowiedniku Młodej Ekstraklasy. W sezonie potrafiłem strzelić prawie czterdzieści goli – mówi Radenović. Piłkarz zdradza, że jego kariera mogła potoczyć się trochę inaczej. W wieku 16 lat interesował się nim Panathinaikos Ateny, ale na przenosiny do Grecji nie pozwoliły mu przepisy FIFA. Drugim klubem, który starał się go pozyskać był Grasshoppers Zurich. Do Szwajcarii jednak też nie trafił, bo Buducnost żądał zbyt dużych pieniędzy za jego transfer.

Widzew rok bez wygranej na wyjeździe.

Wielu fachowców uważa, że prawdziwą siłę zespołu poznaje się na boiskach rywali. Jeśli tak jest, to Widzew jest najsłabszy w ekstraklasie. Lepszy bilans mają w tym sezonie Zawisza Bydgoszcz (dwa remisy), Podbeskidzie Bielsko-Biała (trzy remisy) i Śląsk Wrocław (cztery remisy). Pozostali rywale wygrywali poza domem. W poprzedniej kolejce udało się to nawet Koronie Kielce po 21 wyjazdach bez zwycięstwa. Tomasz فapiński, były piłkarz Widzewa, a obecnie ekspert Polsatu Sport, twierdzi, że drużyna z al. Piłsudskiego jest silniejsza, niż wskazują na to rezultaty osiągane poza فodzią. – Na wyjazdach wychodzi, czy zespół jest silny psychicznie czy nie – uważa były stoper. Przypomnimy, że z nim w składzie widzewiacy ustanowili rekord polskiej ligi w liczbie spotkań bez porażki. Byli niepokonani przez 37 kolejek (w sezonach 1995/1996 i 1996/1997). Wtedy też nie przegrali 18 kolejnych pojedynków na stadionach rywali. Zdaniem فapińskiego na wyjazdach trzeba radzić sobie z większą presją, a nie ma wsparcia kibiców, którzy przy al. Piłsudskiego świetnie pomagają głośnym dopingiem. – Najlepiej pokazuje to przykład Korony, która u siebie była silna, a poza Kielcami bezradna. Piłkarze Widzewa nie mogą być mocni psychicznie, skoro przez cały czas w klubie z drużynie było tyle roszad. Nie można czuć się dobrze ze świadomością, że nie ma się pewnego miejsca w składzie – podkreśla فapiński.>

SPORT

فapiński wybrałby Adama Nawałkę na selekcjonera.

Adam Nawałka jest specjalistą, ale po ewentualnym objęciu reprezentacji musiałby popracować nad kilkoma elementami. Przede wszystkim nad kontaktem z mediami – uważa Tomasz فapiński, były reprezentant Polski, w rozmowie z katowickim „Sportem”. – W Zabrzu będą musieli poszukać trenera podobnego do Nawałki, który równie dobrze będzie umiał wykorzystać cechy tych zawodników. Teraz nie ma co gdybać. Piłkarze Górnika mają umiejętności, więc dlaczego nie mieliby myśleć o mistrzostwie nawet po odejściu Nawałki? – uważa فapiński.

DZIENNIK POLSKI

Paweł Brożek: Osuch jest barwną postacią.

Wasza współpraca obrosła już legendą. Co pół roku mówiło się, że może Pan odejść z Wisły. Sam Osuch w wywiadzie dla portalu Weszło wymienił kluby, które miały się Panem interesować: Panathinaikos, Blackburn, Nancy czy Bayer Leverkusen. A dodać do tego trzeba jeszcze Fulham.
– Wiem tylko o zainteresowaniu Nancy i Fulhamu. O pozostałych klubach nic nie słyszałem.

Osuch zarzucił Panu, że gdy woził Pana po klubach, to patrzył Pan na trenerów wielkimi oczami, jak na kosmitów.
– A gdzie niby mnie woził?

Nie wiem, to Pan powinien chyba wiedzieć najlepiej, gdzie jeździł ze swoim menedżerem.
– No i właśnie tutaj jest problem, bo ja z Radkiem nigdzie nie jeździłem. Nie wiem zatem, gdzie miałbym robić te wielkie oczy.

Najbliżej było chyba do transferu do Fulhamu
– Rzeczywiście, Fulham był najbardziej zainteresowany moją osobą. Jak jednak wiadomo, ostatecznie do transferu nie doszło.

POLSKA THE TIMES

Rządzi twardą ręką, wzorce czerpie z Włoch.

Krakowianin, jeden z symboli Wisły lat 70. i 80., mistrz Polski z 1978 roku. Później, już w erze Tele-Foniki, trener zespołu z ul. Reymonta. Obecnie – szkoleniowiec Górnika Zabrze i najpoważniejszy kandydat do objęcia posady trenera reprezentacji Polski. Adam Nawałka. – Nie będę wypowiadał się na temat, który nie istnieje – oświadczył Nawałka przez… rzecznika prasowego klubu. Okazją do przekazania tego zdania była konferencja poprzedzająca dzisiejszy mecz zabrzan ze Śląskiem Wrocław. Konferencja, na której Nawałka osobiście się nie pojawił. Nic w tym dziwnego: trener Górnika słynie z dyskrecji. Nawet przechodząc do zabrzańskiego klubu z GKS Katowice, wypowiedział się dopiero po podpisaniu kontraktu. Trudno też namówić go np. na rozmowę o zaległościach płacowych, jakie ma wobec niego Górnik. – To prawda, że jest wyjątkowo „szczelny”, nie ma zwyczaju najpierw mówić, a potem myśleć. To także jego zaleta, bo wiele osób ma do niego bezgraniczne zaufanie – potwierdzają pracownicy Górnika. – O tym, czy rozmawia z Bońkiem o przejęciu kadry, wiedzą tylko oni sami. Ale to właśnie na 56-letniego absolwenta popularnej „Kuleszówki” wskazuje najwięcej okoliczności. Po pierwsze, prezes PZPN Zbigniew Boniek w minionych dniach spotkał się z nim. Po drugie, obaj panowie znają się od kilkudziesięciu lat, a komu lepiej powierzyć odpowiedzialne zadanie niż koledze?

SUPER EXPRESS

Miroslav Radović zagra dla Polski?

Radović, choć nieraz zasłużył na powołanie do reprezentacji Serbii, nie mógł się go długo doczekać, a gdy już raz to powołanie dostał, to nie mógł jechać z powodu kontuzji. – Dwa lata temu, gdy byłem w swojej najlepszej życiowej formie, dostałem powołanie, ale nie pojechałem ze względu na uraz i myślę, że to już dla mnie zamknięty temat. Może czymś was zaskoczę, ale czas pokaże – powiedział w trakcie czatu z kibicami (na legia.com) Radović. Co miał na myśli? Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pomocnik Legii po otrzymaniu obywatelstwa nie wyklucza zgłoszenia swojego akcesu do reprezentacji Polski! Choć sam zawodnik nie chce w ogóle o tym rozmawiać, to z dwóch źródeł dowiedzieliśmy się, że takie myśli krążą mu po głowie. Radović złożył wniosek o polskie obywatelstwo osiem miesięcy temu, decyzja, zapewne pozytywna, może zapaść w każdej chwili. Podobnie jak Aleksandar Vuković, tak i „Rado” planuje zostać w Polsce po zakończeniu kariery, co tym bardziej może skłonić go do reprezentowania naszych barw, oczywiście jeśli będzie miał ku temu okazję. Pytanie tylko, czy będzie ku temu pozytywny klimat, bo ostatnio tak zwane farbowane lisy poszły w odstawkę.

Prowadził zespół 15 lat i… wygrał jedno spotkanie. Teraz odchodzi.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Boniek: Mam swoje trzy kandydatury.

Trudno zwalnia się ludzi?
Zbigniew Boniek: Nigdy nie jest to łatwa sprawa, ale takie jest zadanie prezesa i ja od tego nie uciekałem. Nie chcieliśmy już dłużej czekać i wprowadzać elementu wątpliwości. Spotkałem się z Waldkiem i porozmawialiśmy. Szczerze mówiąc to myślałem, że sam odda się do dyspozycji zarządu. Tu się jednak trochę zawiodłem. Waldek widział możliwość dalszej pracy z reprezentacją, a my nie, dlatego podjęliśmy tę decyzję za niego. Rozstaliśmy się na normalnych zasadach.

To polski czy zagraniczny?
Zbigniew Boniek: Słucham tych wszystkich podpowiedzi i teorii. Widzę, że świetnie się bawicie. W Polsce czasami słyszymy, że dzwoni w którymś kościele, ale ostatecznie dochodzi tylko echo. Padło tyle nazwisk, że pół Europy musiałoby czekać w blokach startowych na telefon. Ale jak mam poważnie traktować niektóre propozycje, jak jeszcze kilka tygodni temu wielu z dziennikarzy mówiło, że takiego Lewandowskiemu to w kadrze przydałaby się ławka rezerwowych. Błagam! Na 90 procent wiecie, kto będzie selekcjonerem, ale ja wam tego wprost powiedzieć nie mogę. Moje preferencje? Bardzo proszę. Moje preferencje to jest Polak. Chcę normalnego, sympatycznego, fajnego człowieka. Ma pracować na swój wynik. Nie musi od rana do wieczora żyć w zgodzie z mediami. Na początku też wszyscy lgnęli do Waldka – ustawiały się pielgrzymki do Chorzowa, ale potem media go stłamsiły. Z każdej decyzji musiał się tłumaczyć. Niech pan porówna sobie Franka Smudę przed meczem z Czechami, a teraz. Dwie różne osobowości.

Lech szuka transferów w Grecji i na Cyprze.

Od kilku lat dział skautingu Lecha jest najbardziej rozbudowanym w Polsce. Po zainwestowaniu w klub przez holding Amica w 2006 roku, postawiono na wyszukiwanie utalentowanych piłkarzy. Zaczęto od Ameryki Południowej, choć w tym przypadku sporo było jeszcze układów menedżerskich. Potem skupiono się na Bałkanach, w efekcie do Kolejorza trafili zawodnicy ze wszystkich krajów powstałych po rozpadzie Jugosławii z wyjątkiem Słoweńców. Potem mocno penetrowano kraje nadbałtyckie, Słowację, Białoruś, Węgry, a niedawno Skandynawię oraz Beneluks. Efekt jest taki, że dzięki wielomiesięcznym obserwacjom udało się pozyskać takich graczy jak Semir Ł tilić, Siergiej Kriwiec, Artjom Rudniew, Gergo Lovrencsics, Kasper Hämäläinen, czy Daylon Claasen. Początkowo poznaniacy mieli swoich ludzi w kilku krajach, ale od dwóch lat główny sztab znajduje się przy Bułgarskiej i raz na jakiś czas klub otwiera się na nowe regiony, w których stara się szukać utalentowanych piłkarzy. Ostatnio bardzo mocno stawiano na Skandynawię z naciskiem na Szwecję oraz Beneluks głównie z uwzględnieniem Belgii. Dzięki temu do Lecha trafiło już czterech wartościowych zawodników – Hämäläinen, Claasen, Kebba Ceesay oraz Paulus Arajuuri, który przyjdzie oficjalnie w styczniu, więc nie można go jeszcze ocenić. Nie ma jednak wątpliwości, że pozostali są sporym wzmocnieniem wicemistrzów Polski.

Piłkarz Śląska uciekł od korupcji.

– Grałem kiedyś w mieście Salvador, na Estadio Fonte Nova. Dużo ludzi na widowni, gorący mecz. Coś jak derby Śląsk – Zagłębie. W pewnym momencie jedna z betonowych trybun po prostu runęła – opowiada obrońca wrocławskiego klubu. Zginęło wówczas siedem osób… Dudu zapewnia, że w swojej ojczyźnie wiele razy zetknął się też z korupcją. – W Brazylii musisz kombinować. Kiedyś wracałem do Brazylii z Meksyku. Miałem prezenty dla rodziny. To były dwa iPhone. Służby lotniskowe zażądały za ich wwiezienie do Brazylii trzy razy większych pieniędzy, niż powinny. I tak jest na każdym kroku – mówi piłkarz Śląska. We wspomnianym Meksyku, gdzie grał przed przyjazdem do Wrocławia jako obrońca drugoligowego Lobos de la BUAP, wytrzymał tylko sezon. – Moja żona nie czuła się tam bezpiecznie. Relacje z miejscowymi też nie są tam łatwe. Kiedy zorientują się, że nie mówisz dobrze po hiszpańsku, to na każdym kroku będą chcieli zedrzeć z ciebie więcej pieniędzy. Jak chciałem wynająć mieszkanie, to zapłaciłem trzy razy drożej, niż by kosztowało to Meksykanina. Koledzy z drużyny mnie przestrzegali, żebym nie chodził nigdzie załatwiać spraw samodzielnie. Zapomnij o zostawianiu auta na ulicy, na niestrzeżonym parkingu. Koledze z drużyny wybili szybę i ukradli wszystko, co było w środku – mówi Dudu.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama