Korona przyjmuje Jagiellonię, czyli powrót Korzyma z meczem w tle

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2013, 11:06 • 3 min czytania

– W końcu, kurwa! – wrzasnął Tomek Lisowski po wygranym meczu Korony w Bydgoszczy. I lepiej pierwszego od ponad 500 (!) dni wyjazdowego meczu Korony opisać się po prostu nie da. Tak radosnej przerwy na reprezentację nie było w Kielcach od bardzo, bardzo dawna. Dobre humory, pozytywna energia i wreszcie brak tej niesamowicie ciążącej na barkach kompromitującej serii 21 spotkań. Czas powrócić na ligowe boiska po męczeniu buły w wykonaniu naszych reprezentacyjnych nielotów. I choć gdzieś z tyłu głowy dobija się do głosu myśl, że będzie to powrót równie bolesny, co przerżnięte eliminacje, to i tak nie możemy się go doczekać.
Dziś tematem numer „1” w Kielcach ma być jednak nie tyle mecz z Jagiellonią, co powrót na ligowe boiska Macieja Korzyma. – Może być naszym dużym atutem. Na pewno nie jest jeszcze w stanie wytrzymać 90 minut gry, dlatego od wydarzeń boiskowych będzie zależało, kiedy pojawi się na murawie – powiedział przed meczem Pacheta, a w Kielcach już zacierają ręce na samą myśl o powrocie na plac gry ulubieńca trybun. Niecałe pięć miesięcy rehabilitacji, złamana tytanowa śruba w nodze… Całe to leczenie idealnie wpasowało się w styl „Korzenia” – zero opierdalania się, walka na całego i błyskawiczny w tych okolicznościach powrót do gry. Fighter jakich mało. Fighter, którego może zazdrościć Pachecie każdy trener w Ekstraklasie.

Korona przyjmuje Jagiellonię, czyli powrót Korzyma z meczem w tle
Reklama

A co słychać w Białymstoku? Na Podlasiu nadal żyją chyba mitem sześciu goli zaaplikowanych Ruchowi, bo drużyna Stokowca od trzech spotkań nie powąchała zwycięstwa. W ostatniej kolejce mogła być nawet całkiem blisko, ale w zderzeniu z prezentującą futbol nieosiągalny dla naszych ligowych mocarzy Cracovią, nie miała najmniejszych szans na jakąkolwiek punktową zdobycz. I dziś wcale nie będzie o to łatwiej, bo aż cztery z pięciu ostatnich wizyt Jagiellonii w Kielcach kończyło się jej porażką.

Reklama

Pacheta przyznał ostatnio, że nie lubi zmieniać zwycięskiego składu, więc żadnych niespodzianek i fajerwerków w wyjściowej „11” nie oczekujemy. Nowych rozwiązań szukać musi Stokowiec, bo choć Jaga nadal kręci się w górnych rejonach tabeli, to trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to raczej zasługa zwykłego farta i kiepskiej gry rywali, niż piłkarzy z Białegostoku. Dziś wyjątkowo ciekawi nas występ Macieja Gajosa, który po wejściu na boisku w meczu z rozpędzoną do granic możliwości Cracovią jako jeden z nielicznych dotrzymywał jej kroku.

Ostatni mecz kielczan w Bydgoszczy mógłby uśpić nawet Kazimierza Węgrzyna, więc nie ma sensu ostrzyć sobie zębów na wielkie widowisko. Korona musi wygrać, żeby wygrzebać się ze strefy spadkowej, a Jaga potrzebuje skasować wreszcie jakiś komplet, żeby to dobre szóste miejsce nie zamazywało prawdziwego obrazu ostatnich kiepskich tygodni. Hmm, co by tu wybrać?

Komora maszyny jest pusta, następuje zwolnienie blokady…

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama