Indonezyjczyk przejmuje Inter. Ratunek czy gwóźdź do trumny?

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2013, 10:44 • 5 min czytania

Całkiem przyjemnie jest realizować niemożliwe. Taką maksymą wita na Twitterze Erick Thohir, nowy pan na włościach Interu. Inspirujące? Z pewnością. Choć ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że zaraz obok znajdziemy nieco mniej inspirujące zdjęcia samochodów w kształcie Pokemonów, komiksy z indonezyjskimi superbohaterami, figurki ze Star Wars. Gdybyś nie wiedział, że zwiedzasz właśnie konto miliardera z Indonezji, a od wczoraj nowego wielkiego gracza w europejskiej piłce, to pomyślałbyś, że to witryna przeciętnego nastolatka. Ale ten „nastolatek” właśnie wydał około 300 milionów euro za pakiet 70% akcji Interu. Era Morattich skończona.
Całkiem przyjemnie jest realizować niemożliwe. Udało mu się to w Stanach Zjednoczonych, kiedy przejął DC United. Ściągnąć trzeci klub MLS, finalistę swojej konferencji, na absolutne dno tabeli? Po roku zdobyć czterdzieści punktów mniej, mieć trzydzieści oczek straty do play-offów, wygrać tylko trzy mecze przez cały rok? Niemożliwe. Ale za Thohira udało się. Nie ma co, Indonezyjczyk nie rzuca słów na wiatr.

Indonezyjczyk przejmuje Inter. Ratunek czy gwóźdź do trumny?
Reklama

Obejmując klub z Waszyngtonu zapowiadał złote góry. Nowy stadion, nową jakość, a nawet w perspektywie uczynienie z DC… globalnej marki. Na miarę Realu, Barcelony czy Bayernu. Rozliczmy go z zeszłorocznych obietnic: – Bardzo ważne, żeby zbudować mocny skład już przez pierwsze dwa lata – opowiadał wówczas. W rzeczywistości rozbił świetną drużynę i uczynił z niej objazdowy cyrk, po roku znudził się i zainwestował gdzie indziej. – Gdy już zbudujemy silny zespół, będziemy go promować w innych krajach poprzez media, a nawet tworzenie akademii piłkarskich. Tak robi Manchester United. Ludzie z innych krajów przyjeżdżają ich oglądać, nawet z Chin czy Japonii. To dla nas wzór. Jestem podekscytowany przyszłością DC – dziś te słowa brzmią jak żart. Kibice klubu podekscytowani byliby najbardziej wywiezieniem Indonezyjczyka na taczce.

Dlatego też nikt nie udaje, że w Interze pojawił się gamechanger. Wśród kibiców „Nerazzurri” nie uświadczysz wielkiej radości, jaka w gruncie rzeczy zapanowała choćby wśród „The Blues”, gdy Abramowicz przejmował Chelsea, a ostatnio w błękitnej części Manchesteru czy w Paryżu, gdy do gry wchodzili szejkowie. Jest niepewność. Może nawet strach. Osoba 43-letniego wiecznego dzieciaka, który należy do bogatej rodziny, a bilionowy majątek odziedziczył, nie budzi zaufania. Szczególnie, gdy przeanalizuje się przypadek amerykański. Przecież do budowy mocnego zespołu w MLS nie potrzeba gigantycznych pieniędzy. Skupienie lokalnych gwiazd byłoby możliwe już za kilka milionów dolarów. A skoro nie udało się w MLS, to czemu ma się udać w Serie A, mającej nieporównywalnie większe wymagania? Przypomina się wręcz przypadek Króla, który nie radził sobie w 1 lidze, a postanowił zawojować Ekstraklasę. Efekt wszyscy znamy.

Reklama

– Nasi nowi partnerzy są pragmatyczni. Dają nam gwarancje na przyszłość. Jestem pewien, że w najbliższych sezonach dzięki ich wsparciu powrócimy na ścieżkę sukcesów – tak stara się tonować emocje Moratti. Jego przyszłość także okazuje się niejasna. Na dziś wciąż pozostaje prezydentem klubu. Thohir może go pozbawić tej funkcji, ale wielu uważa, że Moratti zostanie na stanowisku. Oczywiście, będzie miał nieporównywalnie mniejszy zakres obowiązków. Jego funkcja będzie bardziej doradcza, niż decydująca. Ale będzie stał na straży Interu, jego losów, na co mają nadzieję kibice. To jednak człowiek, którego rodzina była przy klubie od dekad. Jego serce jest na trybunach San Siro. Fani mieli do niego pretensje o różne rzeczy, ale ostatecznie nie zapominają, że to jeden z nich. Wielu trudno zrozumieć, że od teraz głównodowodzącym nie będzie ktoś, kto przelałby za klub krew, tylko człowiek, który może potraktować Inter jako zabawkę. Którą szybko może się znudzić, tak jak znudził się swoimi innymi projektami, choćby robieniem z DC United nowej Barcelony. Słomiany zapał?

Póki co Thohir zapowiada, że Mazzarri będzie miał do wydania sto milionów euro na wzmocnienia. O jego dotychczasowych obietnicach już wspominaliśmy, więc najpóźniej w zimowym okienku będzie można ponownie zweryfikować ile są warte słowa Indonezyjczyka. Na razie podjęto kilka ważnych decyzji, które choć bynajmniej nie brzmią nierozsądnie, zaprzeczają owym działającym na wyobraźnię stu milionom na nowych graczy. Skoro buduje się plan ekonomiczny, którym opiekuje się amerykański ekspert Thomas W. Shreve, a według którego Inter ma być firmą działającą efektywnie, zarabiającą na siebie, to gdzie tu miejsce na wielkie transfery? Analogicznie z dalszym rozwijaniem szkolenia, co również wymieniane jest jako priorytet. Utworzenie sieci klubów satelickich, do którego należałoby choćby DC United, obecnie nie nadające się już do niczego innego, do tego współposiadanie jak największej grupy utalentowanych graczy… To jak najbardziej słuszna droga. Ale gdy szejkowie obejmowali Manchester City, albo nowe pieniądze pojawiały się w PSG, o takich punktach planu mówiono na koniec. Tutaj są one wymieniane jako główne założenia. Jeśli projekt więc się powiedzie, jeśli Indonezyjczyk nie okaże się finansową wydmuszką, to Mediolan czeka ewolucja, a nie rewolucja. Od jutra nie będą się urywać telefony na linii Mediolan – Madryt, Mediolan – Barcelona, Mediolan – Manchester. Wielkich gwiazd nie będzie.

– Jestem biznesmenem, ale przede wszystkim kibicem i fanem sportu. Chcę przełożyć swoją pasję i międzynarodowe doświadczenie na korzyści tego fantastycznego klubu i jego kibiców – tak przywitał się z Italią Indonezyjczyk. Nie będzie jednak na starcie miał kredytu zaufania, od razu wszyscy uważnie będą patrzeć mu na ręce. Trudne czasy wymagają jednak trudnych decyzji. Pamiętajmy, że rok temu Inter osiągnął najgorszy wynik od 1994. Znamienne, że w 1995 kontrolę nad klubem przejął Moratti. Teraz, gdy „Nerazzurri” znowu są na dnie, ponownie postanowiono zmienić kapitana. Ale znaków zapytania jest znacznie więcej, niż osiemnaście lat temu.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama