Stanowski w środę. Dopisek do wtorkowego felietonu.

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2013, 19:05 • 7 min czytania

– Chyba nie było zaskoczenia, podczas dzisiejszej konferencji prasowej Zbigniewa Bońka? – zapytał mnie dziennikarz Tok FM, Kamil Gapiński. – Moim zdaniem było. Po prostu większość dziennikarzy nie przyjmuje do wiadomości, że następnym selekcjonerem będzie Polak i mogą to słyszeć sto razy, ale za sto pierwszym ciągle są zaskoczeni – odparłem. Dzisiaj poraziło więc wielu przedstawicieli mediów znowu: Polak?! Boniek strasznie starał się tego nie powiedzieć wprost, ba – on nawet starał się tego nie zasugerować, ale nie do końca mu wyszło. Kto słuchał uważnie i kto umie czytać między wierszami, musiał wyciągnąć ten właśnie wniosek: Polak.
Chciałbym się odnieść do niektórych waszych komentarzy, które zamieściliście pod moim wtorkowym felietonem. Nie do jakichś konkretnych, ale ogólnie do tego, co jako kibice mieliście do przekazania. Dużo bowiem głosów było bardzo podobnych. Przede wszystkim mocna jest frakcja „trener zagraniczny, najlepiej taki, który już dużo wygrał”. Pełno zwolenników ma też Jerzy Engel – „jeśli Polak, to tylko on”. Prawie każdy zestawia wyniki w lidze i pyta: czym Nawałka różni się od Waldemara Fornalika?

Stanowski w środę. Dopisek do wtorkowego felietonu.
Reklama

Na początek zaznaczę – nie mam swojego faworyta i nie chcę mieć. Przypatrzę się pracy nowego trenera i po jakimś czasie wyrażę swój pogląd, ale dziś nie będę niczego prognozował, bo zbyt często w przeszłości wróżyłem z fusów. Otóż – i tu się zwracam do jednej z frakcji – moim zdaniem najgorsze CV w historii „nowożytnych” selekcjonerów kadry miał Jerzy Engel. Nie przemawiało za nim nic – nie był ani uznanym szkoleniowcem (niczego w życiu nie wygrał) i nie był żadnym piłkarzem. Jeśli dzisiaj te same osoby (a takich nie brakuje) mówią, że:

a) Adam Nawałka się nie nadaje, bo niczego nie wygrał
b) Jerzy Engel powinien ponownie objąć kadrę

Reklama

…to ja się pytam: co mówiliście kilkanaście lat temu, gdy powierzano reprezentację Engelowi? Przecież historia wam pokazała, że wasze argumenty są niewiele warte, a jednak w ogóle nie wyciągnęliście z tego wniosków. Jesteście mistrzami niekonsekwencji. Chcecie znowu Engela, którego CV z 2000 roku w zestawieniu z CV Nawałki było zwyczajnie śmieszne.

Mnie jest zupełnie wszystko jedno, kto zostanie selekcjonerem, ponieważ na przykładzie Engela przekonałem się, że NICZEGO nie da się przewidzieć. Albo inaczej – nie da się niczego przewidzieć, spoglądając w CV i szukając tytułów czy pucharów. Z jednej strony wielu z was zgadza się, że szukać powinniśmy selekcjonera, a nie trenera, ale na koniec i tak rozmawiacie tylko i wyłącznie o tym, kto jako trener co wygrał i kiedy. Na facebooku – trochę dla wywołania dyskusji – napisałem, że moim zdaniem selekcjonerem mógłby zostać MichałÂ Ł»ewłakow. Nie chodziło mi o tę konkretnie osobę, ale o sposób myślenia. Taki „Ł»ewłak” ma pewne cechy, których szukałbym u selekcjonera: jest inteligentny, charyzmatyczny, obyty, dużo w piłce widział, umie komunikować się z ludźmi, umie przekonywać do swojego zdania. Zupełnie mnie nie interesuje, że nie wie o gimnastyce tyle, co Orest Lenczyk albo że nie ma pełnej wiedzy na temat fizjologii. Gdyby Zbigniew Boniek powiedział „nowym selekcjonerem będzie Michał Ł»ewłakow”, to uznałbym to za całkiem normalnąÂ kolej rzeczy. Państwa od nas znacznie bardziej piłkarsko zaawansowane – jak Holandia czy Niemcy – powierzały kadry byłym zawodnikom, bez żadnego przygotowania szkoleniowego.

Mnie nie interesuje, czy trener X w trakcie rundy zdobył 21 czy 29 punktów, nie ma to żadnego znaczenia dla pracy z kadrą. Wszyscy zachwycają się reprezentacją Belgii, ale sprawdźmy, kto ją prowadzi – Marc Wilmots. Czy poradził sobie jako trener Schalke? Nie, prowadził ten klub tylko w ośmiu meczach, ale zdążył przegrać z Hansą Rostock czy VfL Bochum i szybko został zwolniony. Później przejął belgijski klub Sint-Truidense, ale szło mu beznadziejnie (5 zwycięstw w 25 meczach) i po kilku miesiącach go wywalili. Kogo trenował później? Nikogo. Aż w końcu otrzymał posadę selekcjonera drużyny narodowej. Ktoś tam wyszedł z założenia, że Marc Wilmots może nie nadawać się na trenera klubowego, ale dzięki swojej osobowości mógłby prowadzić kadrę.

Czy w Polsce moglibyśmy mieć naszego Marca Wilmotsa? Nie. Bo wy od razu byście wyliczyli, że z jakimś zespołem wygrał o cztery mecze za mało, albo że zajął czwarte miejsce, zamiast pierwszego. Dlatego wy na selekcjonera wolelibyście Oresta Lenczyka, który zrobił dobry wynik w Śląsku Wrocław, a ja bym wolał Ryszarda Tarasiewicza, który wyniki miał gorsze, za to miał lepsze oko do piłkarzy i dokonywał lepszych transferów.

Co musi mieć selekcjoner? Moim zdaniem:

a) musi być osobą inteligentną i na poziomie
b) musi mieć niezaprzeczalnąÂ charyzmę
c) musi mieć inspirującą osobowość
d) musi mieć oko do piłkarzy
e) dobrze, jeśli ma bogatą przeszłość piłkarską
f) dobrze, jeśli doświadczył trenerki

Z tych sześciu warunków, nie wszystkie muszą występować równocześnie. Arrigo Sacchi zanim doprowadził Włochów do finału mistrzostw świata, miał za sobą przeszłość trenerską, ale żadnej piłkarskiej. Juergen Klinsmann był świetnym piłkarzem, za to w ogóle nie był szkoleniowcem. Wymieniać można byłoby długo.

Ł»ewłakow – jak już wspomniałem – moim zdaniem spełniałby wystarczającą liczbę warunków, by rozważyć podjęcie takiego ryzyka. Po prostu – czasami trzeba człowiekowi uwierzyć. Rozmawiasz z nim i wiesz: mógłby dać radę. Rozumiem, że tak ma Zbigniew Boniek z Adamem Nawałką: czuje, że to może wypalić. Nie patrzy na to, czy w Górniku Zabrze Przybylski gra tak, a Zachara inaczej. Szuka raczej konkretnych cech, które chciałby widzieć w selekcjonerze. Kiedyś wraz z Michałem Listkiewiczem dostrzegł je w Engelu, chociaż wydawało się to szaleństwem. Jeszcze inne dostrzegł później w Michale Probierzu, umożliwiając mu odpowiedni start w trenerce.

O Nawałce – jeszcze za kadencji Grzegorza Laty – pisano na Weszło, gdy wybierano Waldemara Fornalika. W czerwcu 2012 roku ukazał się następujący tekst:

Pojawił się nowy pomysł na obsadzenie selekcjonerskiego stołka i jest to pomysł, który nam się podoba – Adam Nawałka. Facet posiada większość tych dobrych cech, którymi pochwalić może się Waldemar Fornalik, ale też ma coś, czego Fornalikowi trochę brakuje – mocniejszy charakter, doświadczenie w pracy w większych klubach (Wisła Kraków), no i poważne doświadczenie piłkarskie, co może nie jest kluczowe, ale zawsze lepiej, jeśli ktoś się o duży futbol otarł i jeśli poczuł, co to turniejowy stres. Nawałka jako szkoleniowiec jest osobą ostrzejszą wobec zawodników niż Fornalik, wzbudzającą większy respekt, bardziej ekspresyjną, co selekcjonerowi na pewno się przydaje. Jako piłkarz i jako trener więcej w życiu przeżył i suma tych doświadczeń mogłaby stanowić atut.



Oczywiście wyniki ligowe świadczą na korzyść Fornalika, chociaż i Nawałka notuje dość dobre. Zresztą, żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie jesteśmy przeciwni nominacji Fornalika, tylko staramy się wychwycić różnicę między trenerem klubowym i selekcjonerem, naszym zdaniem to nie jest do końca ta sama branża i niekoniecznie cechy, dzięki którym przez lata można budować zespół klubowy przydają się w kadrze. Cały pakiet, który gwarantuje Nawałka, wydaje nam się bogatszy niż pakiet Fornalika. Bardziej widzimy obecnego szkoleniowca Górnika jako kogoś, kto bierze tę kadrę i z miejsca staje się w niej prawdziwym szefem. Jedno w czym na pewno ustępuję Fornalikowi – to PR, w dużej mierze dlatego, że w Polsce uwielbiamy ludzi do bólu skromnych.

Nie skaczemy więc z kwiatka na kwiatek. Nawałka od dawna wydaje nam się kimś, kto po prostu mógłby to wziąć. Ja nie jestem na jego punkcie zafiksowany, jeśli ostatecznie wyścig wygra kto inny: w porządku. I tak moim zdaniem decydująca w eliminacjach do ME 2016 nie będzie osoba szkoleniowca, ale losowanie grup oraz celownik Lewandowskiego. Różnica między kadrą Fornalika i kadrą Janasa polegała głównie na tym, że Frankowski wykorzystywał prawie każdą sytuację, jaką miał, a Lewandowski prawie każdej nie wykorzystał. A to, kto to obserwował z ławki trenerskiej – to już sprawa drugorzędna.

Trenerzy zagraniczni jakoś mnie specjalnie nie kręcą, bo jak się ich słowa przełoży na język polski, to przekaz jest zbieżny z tym, co mówią Polacy. Fajnie jest swoją reputację szkoleniową wyrobić dzięki wystawianiu niemieckich czy holenderskich obrońców, pomocników i napastników, ale gdyby ich dać „tu”, a naszych trenerów „tam”, to nie sądzę, by „tam” futbol się zawalił, a „tu” rozkwitł. Zgaduję nawet, że piłkarska hierarchia nie zmieniłaby się nawet troszeczkę.

A na koniec zapytam zwolenników opcji „kozak z innego kraju, bez względu na koszty”: czy polskiej piłce na lepsze wyszłoby zatrudnienie Bielsy za 3 miliony euro rocznie (czyli wpompowanie w dwa lata 24 milionów złotych na konto Argentyńczyka), czy przeznaczenie tych samych pieniędzy na futbol dziecięcy i młodzieżowy? Bo że coś za coś, to chyba nikogo przekonywać nie muszę. Pieniądze nie rosną na drzewach.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama