Dzień meczu Anglii z Polską to idealny moment, żeby zgarnąć z londyńskiego saloniku prasowego tyle gazet, ile można za jednym razem unieść, aby sprawdzić, co w sportowej prasie piszczy.
THE SUN
Znów rozprawa na temat ilości biletów, które trafiły w polskie ręce. Szeroko cytowany Roy Hodgson, który znajduje się 90 minut od Rio i właśnie dziś, meczem z Polakami, ma rozprawić się z duchami przeszłości. Owe duchy to jak wiadomo zarówno mecz na Wembley z 1973 roku, jak i pamiętne dla Anglików 2:3 z Chorwatami z eliminacji Euro 2008. Opinie Hodgsona i Gerrarda, przepytywanych podczas konferencji, nieco się różniły: jeden był zdania, że takie wspomnienia to ważna nauczka na przyszłość, drugi, że z kolei, że to niewiele warta przeszłość. Za to obaj byli zgodni w kwestii, że podobny scenariusz nie ma dziś prawa się powtórzyć.
Dziennik przytacza dane z ankiety, w której 96 procent głosujących uważa, ze Anglia ogra drużynę Fornalika. Próbuje również rozpracować słabe i mocne punkty Polaków:
– Hart musi uważać na długie wrzuty z autu Wojtkowiaka
– Phil Jones powinien górować nad Wojtkowiakiem grającym na lewej stronie
– Baines musi zająć się Kubą Błaszczykowskim
– Rooney musi wziąć pod uwagę, że Polacy zagrają niedoświadczoną parą stoper.
DAILY MAIL
Kolejna rozprawa z niechlubną przeszłością. – Nie możemy już zmienić wyniku z Chorwacją, ani sprawić, by Tomaszewski zagrał źle w 1973. Nie możemy również zmienić faktu, że dzisiaj presja ciąży na nas – czytamy. Dowiadujemy się, że Joe Hart jest gotowy do solidnego wykonania swojej roboty, po kilku błędach, które ostatnio mu się przydarzyły, a także, że tabloid wysłał swojego reportera na misję skautingową, po czym orzekł, że polski zespół to one-man band.
„Lewandowski jest polskim planem A, B i C. To było jasne jak słońce już w piątek, kiedy Polska przegrała z Ukrainą 0:1. Zobaczymy więc drużynę, która będzie starała się posyłać tyle piłek, ile to możliwe, i tak szybko, jak to możliwe do Lewandowskiego” – piszą, choć nadmieniają, że należy nastawić się też na ciężką walkę w środku: z drugim Lewandowskim grającym w duecie z Krychowiakiem.
GUARDIAN
Szanowany i lubiany w Anglii tytuł dziś nie przynosi wielu nowości. Znów Gerrard: „Będę najdumniejszym człowiekiem w Anglii, jeśli dziś wieczorem wygramy. – Oczekiwania fanów i mediów są ogromne. Trzeba jednak być podekscytowanym takim spotkaniem. Jeśli awansujemy na mundial, to będzie to dla mnie ogromne indywidualne osiągnięcie”. Poza tym sporo grzebania w przeszłości.
Z drobnych ciekawostek, dziennikarze Guardiana radzą nastawić się na dwa kluczowe pojedynki:
Jakub Błaszczykowski vs Leighton Baines
Grzegorz Krychowiak vs Wayne Rooney
THE INDEPENDENT
Co za zaskoczenie – Gerrard. Jak widać, brytyjscy dziennikarze mają tak niewiele okazji, by twarzą w twarz porozmawiać ze swoimi piłkarzami, że słowa z konferencji, nawet te najbardziej banalne, chwytają jak pelikany. Independent też wypisuje swoje „key confrontations”:
Jakub Błaszczykowski vs Leighton Baines
Piotr Zieliński vs Steven Gerrard
Robert Lewandowski vs Garry Cahill
Poza tym znowu powrót do przeszłości, choć z trzeźwym spostrzeżeniem, że Hodgson dysponuje nową erą zawodników, jak Sturridge, Townsend, Wilshere, Baines, Cahill, Jagielka, których wpadka z Chorwacją w 2007 roku psychicznie nie obciąża.
Czy Anglicy powinni wygrać z Polakami? – pada pytanie. Oczywiście, tyle że to jednak zespół, który do tej pory nie wygrał dwóch eliminacyjnych meczów z rzędu.
DAILY MIRROR
Do or die: England vs Poland, tonight.
Bardzo przyjemna ostatnia strona dziennika. Na kolejnej – Hodgson spoglądający na zegarek oraz tytuł: „To jest nasz czas”. Gerrard jest przekonany, że 70 tysięcy Anglików zrobi większy hałas niż 20 tysięcy Polaków, a redaktor Martin Lipton przedstawia receptę na zwycięstwo nad drużyną Fornalika:
– Wayne Rooney musi być głównym bohaterem widowiska.
– Trzeba operować lewą stroną Polaków, stroną słabszą
– Trzeba zrobić na Wembley niesamowitą atmosferę
– Trzeba po prostu wyjść na Polskę i grać, nieustraszony zespół
Dobre omeny dla Hodgsona? Anglia jest niepokonana w 15 meczach z Polską. Od 1973 roku wygrała sześć kolejnych domowych meczów z nami. I parę innych drobiazgów statystycznych, które – umówmy się – dużego przełożenia na obecną rzeczywistość nie mają.






