Adam Drygalski: – Jak diabeł zobaczy u siebie Króla, to piekło wpadnie w tarapaty finansowe

redakcja

Autor:redakcja

06 października 2013, 14:56 • 8 min czytania

O nowej IV-ligowej rzeczywistości, akcji z Della Valle, SMS-ie do Króla i kogucie z Zabrza, który znalazł się w nie swojej szatni – rozmawiamy z Adamem Drygalskim, rzecznikiem prasowym Polonii Warszawa i twórcą filmu „Kasa będzie jutro”, który w grudniu zostanie wyemitowany w Canal Plus.
Akcja z Della Valle to był tylko strzał marketingowy, czy faktycznie wierzyłeś, że może on zagrać w Polonii? Gdzieś tam nawet pojawiła się kwota 3 tys. euro za miesiąc.
– Gdyby chciał, to grałby. Byłby na to sponsor. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jest to niemożliwe, bo facet, który pracuje w firmie ceramicznej i żyje całe życie w innym kraju, nagle nie zmieni ot tak miejsca zamieszkania. Natomiast… jak on już tu przyjechał, to zaczął się wahać. Zobaczył kibiców, doping. Mówił, że w San Marino na mecze przychodzi po 20 osób. To zresztą nie koniec przyjaźni Alessandro z Polonią, bo przekaże koszulkę, w której strzelił gola Arturowi Borucowi i zostanie ona wylicytowana dla domu dziecka na Międzyparkowej, gdzie nasi kibice prowadzą zbiórkę datków. Nawet z tego względu opłacało się ten ruch zrobić. Co więcej, odezwali się sponsorzy. Z jednym już podpisaliśmy umowę, jest to Drutex. Drugiego zdradzić nie mogę, ale chodzi o dłuższą współpracę.

Adam Drygalski: – Jak diabeł zobaczy u siebie Króla, to piekło wpadnie w tarapaty finansowe
Reklama

On ani razu nie pomyślał sobie, że ktoś robi z niego jaja?
– Nie myślał, że to jaja, bo potwierdziła mu to znajoma dziennikarka z Super Expressu. Do tego miał na skrzynce mailowej bilety lotnicze. Trochę to było wariackie, ale się udało. Polonia, grając w ekstraklasie może była w głównym wydaniu Wiadomości, ale z powodów takich, że nie płaciła itd. Jeśli chodzi o pozytywny przekaz – na pewno nie. Dlatego mówię – marketingowo to był świetny strzał. A mam w głowie jeszcze lepsze. Na razie nie mogę nic powiedzieć. Dogadujemy szczegóły.

Dobry marketing to sposób, by o tym klubie dalej się mówiło?
– Piłkarsko, na skalę ogólnopolską , z całym szacunkiem do naszych zawodników, ten klub się nie obroni, bo nie ma prawa. Jak gramy mecz z Błękitnymi Gąbin, to nikt o nim nie się nie dowie w Trójmieście, bo czy będzie 5:1, czy 1:5, to nikim poza naszymi kibicami to nie wstrząśnie. Polonia musi być teraz mocna akcjami, które są wokoło spotkania. Co najmniej 2-3 lata musimy być mocni. Fajną rzeczą np. są skróty z meczów w Orange Sport, możliwe, że niedługo ta stacja pokaże kilka meczów na żywo. Piłkarze muszą robić swoją robotę, czyli walczyć o awanse, a my swoją. W tym sezonie ten awans raczej powinien być. W trzeciej lidze może być trudniej, jak będziemy grali z ŁKS-em i rezerwami Legii.

Reklama

Ł»ałujesz, że ta historia nie zaczęła się rok temu? Byłaby IV liga, normalność, nie byłoby Króla i całego tego cyrku.
– Nie, ja nie żałuję, bo gdybyśmy rok temu zaczęli od IV ligi, to nie powstałby film o Polonii, który powstaje, a myślę, że on może mieć pozytywny wydźwięk w środowisku i być dla niego dobrą lekcją. Ten rok nas scalił, pokazał, że da się. O piłkarzach pokutuje taka opinia, że to nażelowani chłopcy, którzy tylko liczą pieniądze, a całą resztę pierdolą. U nas wszyscy grali za darmo. Mieli charakter. W pewnym momencie nie zależało im już na pieniądzach, a na wyniku. Na tym, żeby złości dołożyć tym, którzy mają wypłaty na czas. To było naprawdę super. Mogłem poznać zespół funkcjonujący normalnie w kompletnie nienormalnych warunkach stworzonych przez grubszego pana z Katowic.

Na jakim etapie jest film? Rozumiem, że masz teraz kupę roboty, bo trzeba tę surówkę nagraną dokładnie przejrzeć.
– Mam 71 godzin surówki. Film jest na etapie montażu. Producentem jest Canal Plus, z tego, co słyszałem, emisja ma być w święta. To będzie film bardziej o grupie ludzi, nie będzie martyrologii, że 2-krotny mistrz Polski, że potem był komunizm, potem kapitalizm, a potem to nie wiadomo, kto jeszcze był. No nie, mamy sezon 2012/2013 i tyle. Celujemy w 90 minut filmu.

W którym momencie stwierdziłeś, że to, co nagrywasz, może mieć za chwilę jakąś wartość. Zwykle surówkę się usuwa.
– Wiesz, kiedy myślałem, że ten klub się rozpierdoli? Tydzień po tym, jak ten człowiek przyszedł. Mam znajomych maklerów, Ideon jest na giełdzie… Oczywiście, każdy miał nadzieję, że ktoś się znajdzie, kto to od niego odkupi. Nie odkupił, a taką stuprocentową pewność katastrofy miałem od obozu w Turcji. To było manienie w stylu „przelew będzie jutro”. Gdyby powiedział „Słuchajcie, nie mam kasy, znajdźcie sponsora”, myślę, że wyglądałoby to inaczej. A tak było wieczne zwodzenie. Pomyślałem, że to co, nagrywamy może mieć jakąś wartość. Mam historie, które powstawały na odprawach, w autokarze, w przerwach meczów albo na zgrupowaniach. Fajne foty w niecodziennej sytuacji.

Zdradzisz jakieś smaczki?
– Pamiętam zdjęcia z Poznania, kiedy wygraliśmy 1:0. Każdy nas traktował z przymrużeniem oka, że przyjedzie Polonia i dostanie pięć bramek, bo gra z wielkim Lechem. Okazało się inaczej. Inne sytuacje? Hmm… Fajne było szukanie przez piłkarzy pieniędzy w Legnicy. Mieliśmy tam zgrupowanie przed meczem w Lubinie. Był spacer zespołu, no i Daniel Gołębiewski znalazł grosza, ktoś tam znalazł 20 złotych, ktoś 5. Pieniądze z nieba lecą…

A sytuacje, które wydarzyły się, ale nie dałeś rady tego nagrać i żałujesz?
– Jeździłem praktycznie na każdy mecz wyjazdowy, więc wiele takich historii nie ma. Nie pojechałem tylko do Zabrza, gdzie wygraliśmy 4:0. Strasznie żałowałem, bo chłopcy wykradli koguta Smoleniowi i wzięli go do szatni.

Kto zabrał
– Chyba Kiełbik. A ten kogut ledwo tam wytrzymał. Zaczął skakać, nagle zrobiło się pełno pierza. Mam jakieś foty z tego, bo chłopaki nagrywali. W każdym razie Polonia uratowała temu ptakowi życie, bo wygraliśmy 4:0, więc przyznawanie jakiejkolwiek nagrody naszym rywalom, nawet pióra z kupra, było bez sensu.

Widziałem, że poza dokumentacją różnych sytuacji, nagrywaliście też rozmowy z piłkarzami. Powiedzieli coś przełomowego?
– Udało się nagrać Igora Morozova, który nigdy nie mówił po polsku, ale gdzieś tam się uczył i dał nam wywiad, gdzie mówi bardzo OK. Nie chcę teraz zdradzać szczegółów, ale są to szczere rozmowy, o tym jak każdy przeżywał ten sezon. Widać było, że piłkarzom zależało na tym klubie. Bieda scala. Przecież doszło do sytuacji, że my obchodziliśmy rocznicę braku wypłaty niektórych piłkarzy. Były jaja, ale była też ambicja. Brakowało tylko kasy. Nauka dla innych zespołów.

Co się teraz dzieje z Królem? Miałeś jakiś kontakt?
– Napisałem mu SMS-a, że zachował się jak frajer. Odpisał, że ja też nie jestem orłem. I tyle. O czy miałbym z nim gadać?

A co było bardziej patologiczne: wywiady z satanistami, które kiedyś robiłeś, czy rok z Królem?
– Kiedyś pracowałem w telewizji przy programie o kulturze offowej. Wywiady nie były patologiczne. To muzycy, artyści. Show, nie satanizm. Kilku pierdolniętych na swojej drodze oczywiście też spotkałem, ale traktuję to jako show sceniczny. Aktor, który gra mordercę nie jest mordercą. Irek Król zresztą też grałâ€¦ Wiesz, ja myślę, że on jakieś pieniądze ma. Skądś miał to Porsche Cayenne. Byłem u niego w firmie, ludzie normalnie pracowali. A czy to było bardziej hardcorowe od tamtych wywiadów? Myślę, że jak diabeł zobaczy Irka Króla u siebie, to piekło szybko wpadnie w tarapaty finansowe.

Teraz macie nową drużynę. Kto tam właściwie gra? Słyszałem, że nawet jakiś hiszpański student się zgłosił.
– Grał w lidze uniwersyteckiej. Jeżeli będzie dobry, to zostanie. Ta drużyna była robiona trochę z łapanki, trochę z castingu. Zresztą jak zobaczyłem ten pierwszy nabór, to prosiłem, żeby ktoś mnie uszczypnął. Był gość w koszulce Ronaldo z Interu Mediolan, był Riquelme, był chłopak, który powiedział na ucho naszemu trenerowi, że jest lisem pola karnego. Jarek Bako wziął na trening bramkarski trzech chłopaków. Pamiętam, jak stałem przy linii bocznej z dyrektorem sportowym Pawłem Olczakiem i ten nagle mi powiedział: „Idę powiem temu Bakowemu, żeby zluzował, bo zaraz dwóch nam zejdzie na murawie”. Ale ten trzeci dał rade. To Michał Dudek. U nas na początku była czarna dziura. Nie widzieliśmy, czy będziemy grali w IV, czy V lidze. Teraz jesteśmy w lepszej sytuacji, mamy zapięty budżet. Możemy w zimie ściągnąć jeszcze kilku zawodników.

Na razie ta liga nie wita was z otwartymi ramionami.
– Wiadomo, że kibice niektórych klubów, które z nami grają, nastawieni są do nas antagonistycznie. Przyjmowani jesteśmy raz lepiej, raz gorzej. Był słynny mecz w Łomiankach, który byśmy pewnie wyżej wygrali niż 3:0, jak zostało to zweryfikowane. My robimy swoje i tyle. Ważne, że te drużyny, które do nas przyjeżdżają są obsługiwane w profesjonalny sposób, tak jak to ma miejsce w ekstraklasie. Na Polonii szanuje się rywali. Bije się brawa, gdy rywal schodzi. Więc można powiedzieć, że to my przywitaliśmy czwartą ligę z otwartymi ramionami. Zresztą grając nisko można cieszyć się piłką, bez tej czasem za bardzo nadętej otoczki z ekstraklasy. Są zespoły, które przyjeżdżają na mecze ze swoimi kibicami jednym autokarem, tak jak ostatnio Mazur Gostynin. To w tej lidze jest na zdecydowany plus. Chcemy bazować na pozytywnych emocjach. Ludzie dzielą się na normalnych i nienormalnych, a nie na kibiców poszczególnych drużyn. Każdy, kto interesuje się piłką na Mazowszu, chciałby, żeby tych klubów było tutaj jak najwięcej w jak najlepszych ligach. Ja bym wolał grac w ekstraklasie z Marymontem czy Gwardią Warszawa, niż z Bełchatowem albo Podbeskidziem. Tylko prawda jest taka, że w stolicy najchętniej większość stadionów by zaorano a w ich miejsce postawiono apartamenty dla nowobogackich.

ROZMAWIALI PAWEف GRABOWSKI I FILIP KAPICA

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
1
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama