Czy stoper może być najlepszym zawodnikiem drużyny, która właśnie dostała cztery bramki w plecy? Gdzie jak nie na tej pozycji szukać winowajców, gdzie jak nie tam kierować ogień krytyki? Nie będziemy udawać, że Szukała przypominał dzisiaj Maldiniego albo Beckenbauera. Nie był wymiataczem, do którego napastnicy Chelsea bali się podejść jakby bronił pola karnego nie grą, ale AK47. Mógł o wiele lepiej zachować się choćby przy pierwszej bramce, kiedy to ktoś złośliwy mógłby mu nawet przypisać asystę. Trochę więcej zdecydowania należałoby wymagać, gdy rywale są w odległości kilku metrów od bramki. Przegrywał też za dużo pojedynków główkowych. Z drugiej strony jednak, mimo fatalnego wyniku, możemy znaleźć sporo pozytywów w jego grze. Przy takim rezultacie to zwykle niemożliwe u obrońcy, dziś jednak dało się to zrobić.
Rozegranie z obrony do dalszych stref to raczej rola Gardosa, jego kolegi z szyków obronnych. Ale gdy Polak się za to zabierał wstydu nie przynosił. W 37 minucie chociażby, przyciśnięty presją dwóch graczy Chelsea, zdołał popisać się długim, czterdziestometrowym podaniem do Piovaccariego, dokładnym, dopiero on przegrał pojedynek. Miał też kluczowe zagrania w defensywie, w przypadku których błąd bezpośrednio zakończyłby się najpewniej bramką. W 17 minucie zatrzymał groźnie zapowiadającą się kontrę. Kluczowa główka w 21 minucie. Na pełnym spokoju przecięta prostopadła piłka pod koniec meczu, albo znakomity wślizg w ostatnich sekundach, gdzie efektownie wygarnął piłkę Etoo. Zagraniczne serwisy też podkreślają, że miał parę bardzo ważnych interwencji, statystyki również są po jego stronie – miał najwięcej odbiorów na murawie. Oczywiście, prędzej on a nie Terry, skoro to londyńczycy częściej atakowali, ale jednak fakt się liczy. Warto też zwrócić uwagę, iż Steaua ma niektóre stałe fragmenty wykonywane w taki sposób, gdzie główną rolę ma właśnie nasz kadrowicz, a piłka od razu kierowana jest do niego.
Tyle plusów, nie dajmy się jednak zwariować: Steaua została dzisiaj solidnie sklepana. Może raczej mimo Szukały, niż przez niego, ale zawsze. Taki zawodnik kadry na pewno nie zbawi, ale jednak w jego zagraniach widać jakość, która go do niej predestynuje.