Piątkowa lista zawodników z zagranicznych klubów powołanych przez Waldemara Fornalika na mecze z Ukrainą i Anglią wywołała dość jednoznaczne reakcje. Rozbawienie, zdziwienie, ewentualnie miażdżącą krytykę. Absolutnie nie byliśmy w niej odosobnieni. Andrzej Grajewski, były właściciel Widzewa, a dziś menedżer Sławomira Peszki, staje jednak po zupełnie drugiej stronie, przyklaskując decyzjom selekcjonera. Twierdzi, że Fornalik „tym jednym ruchem zrobił wiele dobrego dla polskiej piłki. I to na całe lata…”.
To zaskakujące, ale jest pan jednym z nielicznych w piłkarskim środowisku, którzy po wyborach Fornalika przed meczami z Ukrainą i Anglią mówią: „brawo Waldek!” Mam nadzieję, że nie tylko ze względu na fakt powołania na nie Sławka Peszki.
– Do tej pory jechałem po Fornaliku jako po trenerze, nie człowieku. Trzeba te dwie sprawy wyraźnie rozgraniczyć, bo to bardzo porządny, ułożony facet, który niestety jako trener do tej pory się nie sprawdził. Przegrał wszystko. Jednak po ostatnich powołaniach, które wywołały przecież wielką burzę i cała brać dziennikarska zaczęła bić na alarm, ja – Andrzej Grajewski, który był dwa razy mistrzem Polski z Widzewem, który jako ostatni wprowadził polską drużynę do Ligi Mistrzów, mówię: brawo, Waldek! Nie dlatego, że powołał mojego zawodnika – Sławka Peszkę, ale dlatego, że miał odwagę sięgnąć po wielu rutynowanych zawodników, którzy w oczach innych dawno zostali spisani na straty. Nie wiem czy Waldek to posunięcie przemyślał. Jeżeli tak, to ja mu gratuluję. Jeżeli nie, to ja będę dziś za niego mówiłâ€¦
Podstawowa kwestia: czy przemyślał? Czy w tych powołaniach jest faktycznie pomysł, jakiś spójny plan, czy może już chwytamy się brzytwy, szukając po omacku?
– Z racji mojego doświadczenia, bo ja, jak to się mówi, z wielu talerzy zupę jadłem i na wielu weselach tańczyłem, twierdzę, że to, co zrobił Waldek, jest po prostu kapitalne. Dla naszych młodych wilczków, którym brakuje jeszcze nie tylko ogłady międzynarodowej, ale też stabilności formy w klubach – bo albo grają, albo nie grają, albo wchodzą, albo nie wchodzą, albo są w kadrze, albo ich nie ma – takie dwa ciężkie mecze mogłoby być druzgocące. Druzgocące dla ich karier i całej reprezentacji, która – powiedzmy sobie szczerze – po Fornaliku dostanie nowego selekcjonera. Człowieka, który będzie musiał ją, salonowo powiedziawszy, budować od nowa. Jestem zdania, że jeżeli Waldek nie oszczędzi młodym tych dwóch meczów z Ukrainą i Anglią, każdy powie: oni się nie nadają. I znów będziemy szukać nowych Zielińskich, Pawłowskich, nowych Wszołków. Ale skąd ich wziąć? Tacy nie rodzą się jak grzyby po ciepłym deszczu.
Nie możemy ciągle mówić o wieku, doświadczeniu. Otaczać ich parasolem ochronnym, twierdząc, że dla nich jest ciągle za wcześnie. Nie tak dziś wygląda piłka.
– Nie. To jest właśnie proces szkoleniowy, którego efekt może dać dopiero jakiegoś wybitnego zawodnika do reprezentacji Polski.
Z jednej strony możemy być pewni, że Wasilewski czy Lewandowski nie pękną przed Ukraińcami, nogi im się nie roztrzęsą. Ale czy cokolwiek wiemy o ich obecnej formie?
– Nie ujmując nic nikomu, tacy zawodnicy jak Mariusz Lewandowski czy Marcin Wasilewski prędzej dadzą sobie radę niż te młode wilczki. Ich reakcja będzie inna, na zasadzie: „my wam pokażemy!”. Po lewej stronie Peszko, po prawej Błaszczykowski, z przodu Lewandowski. Do tego Mariusz Lewandowski i Marcin Wasilewski. Bardzo żałuję, że nie dołączy do nich najlepszy, bez wątpienia najlepszy obrońca w polskiej lidze, jakim dzisiaj jest Arek Głowacki.
Powołania z polskiej ligi ciągle przed nami…
– Ze swoich źródeł wiem, że taka propozycja padła, ale Arek jej nie przyjął. Z różnych osobistych względów, co oczywiście akceptuję, bo gra w reprezentacji nie jest przecież obowiązkiem. Do tego dorzuciłbym jeszcze sensacyjnie grającego w tym sezonie Sobolewskiego, najlepszą „szóstkę” w Polsce. Wszystkie inne Krychowiaki mogą mu czyścić buty i patrzeć jak się gra na tej pozycji. Naprawdę, mając tych zawodników, nie zdziwiłbym się, gdybyśmy przywieźli z Ukrainy bardzo niespodziewany i przyjemny dla nas wynik.
Akurat rozważanie kandydatury Sobolewskiego to sztuka dla sztuki. Wszyscy wiemy, że dawno z kadry zrezygnował i zdania już nie zmieni.
– Tak, oczywiście to teoria, ale cały czas sugeruję, że ci młodzi mają jeszcze swoje problemy: zarówno w klubach, jak i ze stabilizacją formy. Reprezentacja Polski nie może być schroniskiem młodzieżowym. Reprezentacja Polski to jest zbiór zawodników w danym czasie, w danym dniu, czy danym miesiącu najbardziej przydatnych selekcjonerowi i prezentujących najlepszą formę.
Tu akurat pełna zgoda.
– Nie można powiedzieć, że tylko dlatego, że jeden nazywa się Wszołek, a drugi nazywa się Pawłowski i zagrał półtora meczu w Hiszpanii, tacy zawodnicy dadzą nam jakość, jakiej potrzebujemy w meczach z Ukrainą i Anglią. Dla przypomnienia tym wszystkim, którzy się ze mną nie zgadzają, powiem, że Andreę Pirlo znamy od dwunastu lat. Znamy jego piłkę, znamy jego grę i jego nieprzeciętne umiejętności, a mimo to w wieku 34 lat zachwycaliśmy się nim na mistrzostwach Europy. Panowie, otwórzcie oczy. Jeśli tylko Fornalikowi starczy odwagi, jaką pokazał wysyłając powołania, możemy się spodziewać, że pod kierunkiem tych „szarych wilków”, jak to się mówi w Niemczech, nie pękniemy, ani nie damy się oszukać tak szybko, jak zrobiliby to młodzi. Zbyszek Boniek pod koniec kariery w Romie też grał na stoperze i radził sobie bardzo dobrze. Tu nie metryka jest ważna, ale doświadczenie, staż międzynarodowy…
A propos schroniska dla młodzieży, ciekawie wypowiedział się Mateusz Borek twierdząc, że powołanie chociażby Salamona jest demoralizujące dla wszystkich, którzy marzą o grze w kadrze. Powołanie za co? Za miesiące siedzenia na ławce w dobrych klubach?
– My musimy pamiętać o tym, że jesteśmy na 65. miejscu w rankingu FIFA. Do tych wielkich firm jak Milan czy Sampdoria czasem będą przypływali polscy zawodnicy i to już jest naprawdę sukces, ale przed nimi jeszcze bardzo daleka droga, żeby tam zaistnieć.
Pan wierzy w to, że Mariusz Lewandowski to jest w tej chwili piłkarz do pierwszego składu?
– Proszę sobie przypomnieć czasy mojego Widzewa. Nie mieliśmy pieniędzy. Musieliśmy składać drużynę z tego, co było na rynku, a nie kosztowało albo kosztowało grosze. Ale zawsze uważałem, że to suma indywidualnych umiejętności zawodników da drużynę i da jakość. Jeżeli przyjmiemy, że Mariusz Lewandowski ma to do siebie, że jako „szóstka” potrafi wyprowadzić piłkę, a poza tym będzie miał dwadzieścia czy dwadzieścia pięć odbiorów w meczu, do niego dostawimy „ósemkę”, która z tych piłek da szansę Lewandowskiego, wtedy możemy mieć wynik. Lewandowski sam nie weźmie piłki i nie rozstrzygnie meczu. Błędem byłoby tego od niego oczekiwać. Ale jestem absolutnie za tym, żeby tych młodych ludzi, którzy przy nowym selekcjonerze będą dojrzewali z szansą na lepszy wyniki, uratować od ewentualnego wstydu porażki. Przecież i w Charkowie, i na Wembley to nie my będziemy nadawać tonu grze. To właśnie ci starsi twardziele – Boruc, Wasilewski, Lewandowski, Peszko – mają chronić naszą młodzież od kompromitacji.
Rutyniarze mają przyjąć na siebie najboleśniejsze razy?
– W tak zwanych meczach o wszystko, godzina tych młodych jeszcze nie wybiła.
Zastanawiająca jest także pewna taktyczna kwestia. Gdyby założyć, że faktycznie Mariusz Lewandowski wychodzi w pierwszym składzie, prawdopodobnie musiałoby to oznaczać, że z Ukrainą gramy dwójką defensywnych pomocników, bo Fornalik z Krychowiaka nie zrezygnuje. Ma u niego bardzo mocną pozycję.
– Dla mnie w takich meczach Krychowiak jest wielkim niebezpieczeństwem. Patrzę na niego i widzę jakby miał amok w swoich oczach. Bardzo często gra faul na dwadzieścia metrów przed własną bramką. Przymierzają go już do największych drużyn świata – trzeba pytać, gdzie on jeszcze nie był sprzedawany, ale uważam, że ten chłopak musi jeszcze dojrzeć.
Nieraz był jednym z jaśniejszych punktów kadry. Zdawał egzamin, kiedy inni go nie zdawali.
– Musi zrozumieć, że gra faulem w tej strefie boiska może być śmiertelnie niebezpieczna, że piłka to nie jest jego wróg, tylko przyjaciel. Jeżeli mam ją przy nodze, to nie patrzę gdzie na trybunach siedzi moja narzeczona. Tego Krychowiakowi brakuje.
Kto w takim razie, jeśli nie Krychowiak?
– Jestem absolutnie za tym, żeby Waldek miał dość odwagi wystawić tych zapomnianych rutyniarzy. Powiedzieć im: „chłopaki, pokażcie co umiecie. Pokażcie, że możecie grać dla Polski, mimo że wszyscy już was skreślili. Pokażcie tym młodym, co oni muszą zrobić, żeby dojść do waszej klasy”.
Co takiego, konkretnie, można dziś powiedzieć o ich formie? Nie myśląc życzeniowo.
– Nie odmówi pan Wasilewskiemu, Lewandowskiemu, Peszcze doświadczenia i ambicji, bo w meczach reprezentacji Polski wiele razy je pokazywali. O nich bym był spokojny.
Peszko ledwie podniósł się z ławki i już dostał powołanie. Wystarczyły cztery mecze w Koeln.
– Tu nie chodzi o to kto ile grał. Tu potrzeba nam nawet dwóch Peszków, dwóch Lewandowskich i dwóch Wasilewskich. Potrzeba charakteru, żeby ci Ukraińcy nas nie rozjechali. Anglicy mieli na Ukrainie nieprawdopodobne szczęście. Konoplianka i spółka tak te piłkę klepali, że lepiej było zmienić kanał, bo już moje oczy były pełne trwogi, co nas w meczu z nimi czeka. Jestem pewien, że ci młodzi już na rozgrzewce mieliby pełne portki.
Ale żeby nie odchodzić od tematu Peszki – jak to z nim jest naprawdę?
– Solbakken ściągnął go do Anglii. Sam w gruncie rzeczy byłem temu przeciwny, ale Sławek jest ambitnym chłopakiem i bardzo chciał taki ruch wykonać. Na początku było dobrze – zajmowali wysokie miejsce, Sławek grał wszystkie mecze. W pewnym momencie coś zaczęło się psuć. W końcu Sławek został, zresztą na oczach Waldka Fornalika, brutalnie sfaulowany, miał cztery miesiące przerwy. W międzyczasie zmienił się trener, a wiadomo jak to jest w takich sytuacjach. Co nowy robi najpierw? Odstawia zawodników Solbakkena, czyli między innymi Sławka. Po spadku z ligi przyszedł do szatni i wszystkich przeprosił że tak się pomylił, chociaż ja akurat mam nadzieję, że pan Saunders zrobi sobie taką renomę, że nigdzie już nie znajdzie pracy. Wiem, że Sławek pracował na to, żeby dostać kontrakt i wrócić do reprezentacji, w której – jestem pewien – sprawdziłby się bez porównania lepiej niż chociażby Rybus. Chłopak, który nigdy tej drużynie niczego nie dał, bo po prostu do niej nie pasuje. Nieważne jak gra w klubie.
Nie wiem czy którykolwiek trener, nawet największy idiota, pozwoliłby sobie na odstawianie klasowych zawodników dlatego, że sprowadził ich poprzednik. Ryzykując własną głową?
– Nawet zawodnicy w szatni dziwili się, że Sławek nie gra. Nie grał, bo nowy trener sprowadził pięciu czy sześciu innych i zaczął na nich stawiać. Poza tym Peszko był kontuzjowany. Po tych paru miesiącach żaden trener nie zaryzykowałby wystawiania go w końcówce sezonu, kiedy decydowały się losy utrzymania.
Wracając do powołań: ciekaw jestem pańskiej opinii na temat odstawienia Boenischa. Zaskakująco długo mówiło się, że gra dobrze w klubie, tylko dziwnym trafem nie gra w kadrze. W końcu przejrzeliśmy na oczy, że w Leverkusen też wcale nie błyszczy?
– Boenisch jest zawodnikiem kontraktowym drugiej czy trzeciej drużyny w Niemczech. Póki wystawia go trener, który na co dzień widzi go w pracy, musi mieć w tym jakiś cel i jakąś perspektywę. Może system, do którego Boenisch pasuje. Póki Leverkusen gra dobrze, a on jakoś te piłki do przodu wykopuje, wszystko jest w porządku. Ale w kadrze był taki jeden mecz, po którym powiedziałem, że to koniec tego zawodnika. Fornalik wystawił go na prawej stronie i pamiętamy jak się to skończyło. Słynne rajdy i jedna taka centra, że piłki prawdopodobnie do tej pory nie znaleźli, jeszcze gdzieś leży w krzakach. Niestety, moim zdaniem suma jego umiejętności do kadry nie pasuje. Nie zabezpieczał lewej strony. Dla mnie jest to absolutnie sportowa decyzja Waldka, umotywowana słabą grą Boenischa.
Selekcjoner kadry nie ma takiej możliwości, jak trener ligowy, żeby co tydzień korygować swoje błędy. Selekcjoner raz na kwartał musi wziąć najlepszych graczy, którzy jego zdaniem pasują na konkretnego przeciwnika. Jeżeli się myli, to przegrywa. Niestety, Waldek do tej pory przegrał wszystko, ale za jego odwagę chylę czoła. Krytykować jest bardzo łatwo, więc teraz ja pochwalę. Ostatnimi powołaniami zachował dla nowego trenera tych młodych chłopaków z koszulką niepoplamioną klęską z Anglikami i Ukraińcami.
Część z nich i tak będzie musiała zagrać. Poza tym to dość symboliczne, że już organizujemy pogrzeb, mówimy o nieplamieniu koszulki klęską, zachowywaniu kogokolwiek dla nowego selekcjonera… Jesteśmy takimi pesymistami czy dostrzegamy prawdę o polskiej piłce?
– Po co się oszukiwać? Jedziemy do jaskini lwa. Przypomina mi się film „Lotna”, jak to polscy huzarzy atakowali niemieckie czołgi. Powiedzmy sobie szczerze – nie jesteśmy w 1974 roku. Nie mamy Gorgonia, Deyny, Szarmacha, Bońka, ani Laty. Tej prawdzie trzeba spojrzeć w oczy.
Rozmawiał PAWEŁ MUZYKA
Fot. FotoPyk