Zapraszamy na czwartkowy przegląd ośmiu tytułów prasowych.
FAKT
Wielkie zamieszanie w Koronie.
Nerwowa atmosfera w Koronie. Kilka dni temu zwolniono z klubu trenera Michała Adamczewskiego (34 l.), który odpowiadał za przygotowanie fizyczne piłkarzy. Adamczewski nie popracował w Kielcach długo, bo został zatrudniony w połowie sierpnia, razem z Pachetą (45 l.) Jakie były powody zwolnienia Adamczewskiego? Nie wiadomo. Na stronie internetowej klubu zamieszczono tylko lakoniczny komunikat, w którym poinformowano o tym, że trener przygotowania fizycznego został zwolniony z klubu. – Nie chcę mówić dlaczego zakończyliśmy współpracę z panem Adamczewskim. Mogę tylko powiedzieć, że to nie było zwolnienie z powodów dyscyplinarnych – mówi w rozmowie z Faktem, Andrzej kobylański, dyrektor sportowy Korony.
W stolicy świętokrzyskiego coraz głośniej mówi się, że Hiszpan też nie może być spokojny o swoją posadę. – Mamy przed sobą bardzo ważne spotkanie z Górnikiem i na nim chcemy się skupić, co będzie potem – zobaczymy co się stanie – dodaje Kobylański, którego pracę mocno krytykują kibice kieleckiego klubu. Nie tylko dyrektor sportowy obrywa za ostatnie wyniki drużyny. Dostało się też prezesowi klubu, Tomaszowi Chojnowskiemu, który od dłuższego czasu przebywa na zwolnieniu lekarskim. W kuluarach mówi się, że całe zamieszanie dookoła klubu negatywnie odbija się na jego zdrowiu. – Panu prezesowi życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Kibice? Mają prawo do krytyki. Niedługo karta się odwróci i zobaczymy czy wtedy nas będą krytykować – kończy Kobylański.
Legenda Romy chwali Skorupskiego.
Łukasz Skorupski (22 l.) po letnim transferze z Górnika Zabrze do AS Roma bardzo szybko zaaklimatyzował się w Rzymie. Fakt odwiedził polskiego bramkarza w Wiecznym Mieście i trzeba przyznać, że Łukasz czuje się w słonecznej Italii świetnie. – Kilka dni wolnego spędziłem na zwiedzaniu. To i tak za mało czasu, by zobaczyć wszystkie ciekawe miejsca. Bardzo podobają mi się tu wąskie, klimatyczne uliczki i mnóstwo restauracji, do których często zabieram dziewczynę na kolację – powiedział Faktowi „Skorup”, który w stolicy Włoch mieszka z ukochaną Weroniką i psem. Skorupski świetnie dogaduje się ze wszystkimi piłkarzami Romy – zwłaszcza z Bogdanem Lobontem (35 l.), który bardzo pomógł mu na początku pobytu i Daniele De Rossim (30 l.). Z reprezentantem Włoch zakłada się po treningach o… sprzęt sportowy. – Pierwszy zakład polegał na tym, że na 5 karnych musiałem obronić chociaż jeden. I udało się! Trofeum pochwaliłem się na moim oficjalnym fan page. Jakiś czas później padł drugi zakład – na dziesięć karnych musiałem obronić minimum dwa. Zatrzymałem drugi strzał i… tylko drugi. Potem Daniele trafiał wszystko. Z honorem oddałem swoje rękawice – opowiedział „Skorup”.
RZECZPOSPOLITA
Nielatający Holender.
Do sprzedaży w Wielkiej Brytanii trafiła autobiografia Dennisa Bergkampa. Legendarny napastnik opowiada w niej m.in., dlaczego nigdy nie zostanie menedżerem Arsenalu. Jego transfer z Interu do Arsenalu, w 1995 roku, uważany jest za początek wielkiej drużyny Kanonierów. Przez 11 lat Bergkamp strzelił 120 bramek, zdobył trzy tytuły mistrzowskie i cztery puchary Anglii. Jaka jest jego recepta na sukces? – Traktuj grę jak religię. Nie wystarczy być dobrym piłkarzem, trzeba kochać to, co się robi – twierdzi. – Pieniądze nie mogą być główną motywacją. Kiedy patrzę na młodych zawodników, wiem, który z nich zrobi karierę. Gdy miałem 28 lat, chciałem mieć trzy sportowe auta, ale zdawałem sobie sprawę, że jedyną drogą do tego jest dobra gra i zdobywane trofeów. Jeśli myślisz w ten sposób, wszystko jest w porządku. Ale kiedy uważasz, że pokopiesz piłkę pięć lat, zarobisz pięć milionów i pójdziesz na emeryturę, to coś jest nie tak. Trzeba stawiać sobie cele, zdobywać kolejne szczyty, dążyć do perfekcji. Bergkamp przyznaje, że tacy właśnie byli jego koledzy z Arsenalu. Ambitni jak on. Thierry Henry, Robert Pires, Fredrik Ljungberg nie uciekali po treningach do domu, ale zostawali na boisku i na siłowni. David Seaman, którego Bergkamp nazywa miłym i wrażliwym facetem, nienawidził tracić goli. – David podobnie jak Jens Lehmann nie znosił wyjmować piłki z bramki. To fantastyczne podejście, zupełnie inne niż, gdy grałem w Interze – opisuje 44-letni dziś Bergkamp.
GAZETA WYBORCZA
Kapitan Piasta Gliwice: Mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała to nie derby.
Już w piątek dojdzie do ciekawie zapowiadającego się pojedynku Podbeskidzia Bielsko-Biała z Piastem Gliwice. Goście będą chcieli zmyć plamę po ostatnim słabym występie przeciwko Lechowi Poznań. – Jeśli przegrywa się na własnym boisku, to znaczy, że w grze było bardzo dużo mankamentów. I ja tego nie ukrywam, że starcie z Lechem nam nie wyszło. Ale to nie jest powód do załamywania się. Nikt żadnych cudów nie wymyśli. Zwyczajnie musimy lepiej się przygotować na Podbeskidzie i zagrać skuteczniej – mówi Podgórski. Kapitan Piasta nie spodziewa się łatwego meczu. – Nie wiem, dlaczego ktokolwiek zakłada, że jakikolwiek z meczów w ekstraklasie będzie dla Piasta łatwy. Spotkania były, są i będą dla nas sporym wyzwaniem i nigdy nie było tak, że wyszliśmy na boisko pewni punktów. Kibice po zeszłym sezonie przyzwyczaili się do zwycięstw, ale to nie jest regułą. Niestety, Piast jeszcze nie jest na tyle mocną marką w Polsce, żeby być zawsze pewniakiem. I zapewniam, że forma ekipy z Bielska-Białej nie ma tutaj żadnego znaczenia – podkreśla. Co ciekawe, choć Piast i Podbeskidzie są zespołami z jednego województwa, to Podgórski nie uważa ich starcia za derby. – W tym przypadku nawet nazwa klubu – Podbeskidzie – wskazuje na to, że nie jest to Śląsk, więc – według mnie – to spotkanie wcale derbowe nie będzie. Co nie wyklucza sprawy, że będzie to naprawdę ciekawy pojedynek. Bo każdy, kto znajdzie się na murawie, będzie chciał wygrać – zauważa.
Trener Lecha broni Manuela Arboledy.
Słowa Kolumbijczyka potwierdziły się już na środowym treningu przy Bułgarskiej. Mariusz Rumak zszedł po zajęciach zbudowany postawą Manuela Arboledy. – Obserwowałem go i widziałem, że wykonał fajną robotę na treningu, nie było widać, że był poza osiemnastką meczową. Wręcz odwrotnie, widziałem, że chce wrócić do zespołu, a to jest dla mnie ważne, bo liczy się forma zawodnika – mówi trener Lecha. Mariusz Rumak stanowczo zaprzeczył, że reszta zespołu ma problem z piłkarzem z Kolumbii. Sugerował to po porażce z Pogonią Krzysztof Kotorowski. – Nie przykładałbym wagi do wypowiedzi po meczu z Pogonią, bo słowa padły wówczas w emocjach – mówi szkoleniowiec i dodaje: – Jeżeli Manuel Arboleda był czołowym obrońcą mistrzowskiego zespołu Lecha i w europejskich pucharach, i dobrze rozumiał się z zespołem, to proszę mi wierzyć, że on nagle się nie zmienił, nie mówi innym językiem. Trener „Kolejorza” nie chciał natomiast wypowiadać się o przyszłości Manuela Arboledy w Lechu. Wiadomo, że wysoki kontrakt piłkarza wygaśnie z końcem tego sezonu, krótko przed 35. urodzinami gracza. – Nie interesuje mnie wysokość kontraktu, bo nie ja go podpisuję. Interesuje mnie forma sportowa. Jeśli ktoś jest w formie, to gra, i Mani był w wyśmienitej formie przed kontuzją – wspomina Mariusz Rumak. Mówi też, że dopiero za kilka miesięcy zapadną w klubie decyzje w sprawie piłkarzy, którzy mają ważne umowy tylko do końca tego sezonu. – Oczywiście w kontekście rozwoju zespołu muszę patrzeć, kto ile ma lat i na jakie granie będzie go stać za 3-4 lata, natomiast w kontekście najbliższego spotkania liczy się dla mnie tylko forma sportowa – podkreśla trener Lecha Poznań.
SPORT
GKS Tychy zwolnił Tomasza Fornalika.
Brat selekcjonera reprezentacji Polski prowadził GKS od początku sezonu. Pod jego wodzą tyszanie wygrali tylko jedno ligowe spotkanie. Wczoraj Tomasz Fornalik został poinformowany, że zostaje zwolniony, razem ze swoim sztabem. – Po wielu rozmowach i przemyśleniach doszliśmy do wniosku, że to już ostatni moment, w którym musimy dokonać wstrząsu i zatrudnić kogoś, kto poukłada to wszystko od nowa, bo dotychczasowa droga prowadzi donikąd – tłumaczy Rafał Oprzondek, kierownik sekcji piłkarskiej w Tyskim Sporcie, finansującym GKS. Tymczasowym trenerem został szkoleniowiec rezerw Piotr Mrozek. Klub zwrócił się do PZPN-u z zapytaniem, czy może warunkowo prowadzić pierwszy zespół, bo nie ma odpowiedniej licencji. Czekając na odpowiedź, w Tychach rozmawiają z innymi trenerami, by nie okazało się, że I-ligowa ekipa zostanie bez opiekuna prowadzącego. Co będzie, jeśli związek wyrazi zgodę na pracę Mrozka? – Ocenimy go po wynikach i jakości gry drużyny – informuje Oprzondek, dodając jednocześnie, że najważniejsze są zdobywane punkty. Liczy też, że nowy trener wstrząśnie zespołem. – To nie są przypadkowi piłkarze. Wierzę, że po tej zmianie pokażą chatrakter i stworzą prawdziwą drużynę – kończy kierownik.
DZIENNIK POLSKI
Wisła szykuje nowe kontrakty.
Aż jedenastu piłkarzom kończą się kontrakty po sezonie 2013/2014, a jeśli doliczyć do tego Pawła Stolarskiego, który w styczniu, już jako pełnoletni piłkarz, będzie mógł związać się kontraktem z dowolnym klubem, to trzeba mówić nawet o dwunastu graczach. – Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę – mówi prezes Wisły Jacek Bednarz. – Podzieliłbym tych piłkarzy na dwie grupy. W jednej mieszczą się ci, co do których nie mamy wątpliwości, że kontrakty trzeba przedłużyć. W drugiej są zawodnicy, którzy mają jeszcze czas, żeby swoją postawą przekonać do siebie. O dwóch przypadkach Bednarz mówi więcej. Chodzi o Pawła Brożka i Arkadiusza Głowackiego. – Paweł swoją grą potwierdził, iż jego powrót był bardzo dobrym pomysłem – tłumaczy Bednarz. – Sprawę przedłużenia jego kontraktu będziemy chcieli załatwić dość szybko, jeszcze w tym roku. Trochę inaczej sytuacja wygląda z Głowackim, który przed startem sezonu zapowiadał, że może to być jego ostatni rok gry w karierze. Biorąc jednak pod uwagę, jak „Główka” gra, trudno sobie wyobrazić, żeby miał w czerwcu wieszać buty na kołku. – Ja również sobie tego nie wyobrażam, ale mam za dużo szacunku dla Arka, żeby podejmować za niego decyzję – mówi Bednarz. – Zaczniemy zatem od tego, że zapytamy Arka, jakie ma plany, ale jednocześnie będziemy chcieli zaproponować mu, żeby jeszcze nie kończył gry. Dodajmy, że prócz Brożka i Głowackiego kontrakty po sezonie kończą się takim zawodnikom jak: Michał Miśkiewicz, Jan Kocoń, Michał Nalepa, Gordan Bunoza, Łukasz Burliga, Łukasz Garguła, Patryk Małecki, Fabian Burdenski i Piotr Ł»emło.
POLSKA THE TIMES
Musiał odejść, bo zabronił jeść keczup i majonez?
„Trener mnie nie lubi”. „Za dużo wymaga” – okazuje się, że takie narzekanie to nie tylko specjalność słabych i przepłacanych polskich piłkarzy. Za granicą też narzekają, kolejny dowód dostaliśmy być może kilka dni temu, gdy pracę w angielskim Sunderlandzie stracił Paolo Di Canio. Dlaczego „być może”? Bo na pozór jest to decyzja ze wszech miar słuszna. Czarne Koty fatalnie rozpoczęły nowy sezon Premier League, po pięciu kolejkach zamykają tabelę, mając na koncie zaledwie jeden punkt. W ogóle przez pół roku pracy kontrowersyjnego Włocha wygrały tylko dwa ligowe mecze. Di Canio odchodzi skłócony z piłkarzami i znienawidzony przez kibiców. Specjaliści nabijają się z ultraofensywnej taktyki (4-2-4), jaką preferował. Niepasującej ponoć zupełnie do realiów współczesnej piłki nożnej. Krótko mówiąc: dostał to, na co zasłużył… To jednak tylko jedna strona medalu. Przyglądając się bliżej pracy Włocha w Sunderlandzie, równie dobrze można dojść do wniosku, że… po prostu za dużo wymagał. To, że wielu piłkarzy to dziś rozkapryszone primadonny, widać nie tylko po ich fryzurach. Przyzwyczajony do bardziej tradycyjnych metod wychowawczych Di Canio ani myślał jednak rozczulać się nad nimi. Prowadził klub zgodnie z zasadami wpojonymi mu przez ojca, o którym z dumą opowiadał w wywiadach, że potrafił przylać mu nawet, gdy był już zawodowym piłkarzem, ale goszcząc w rodzinnym domu, odezwał się bez należnego szacunku do matki.
SUPER EXPRESS
Kazimierz Kmiecik: Niech mnie Brożek przegoni.
Widać, że znowu uwierzył w siebie. Niech strzela jak najwięcej tych goli. Bo jego skuteczność przełoży się na sukcesy Wisły. Dobrze, że wrócił, bo takiego snajpera brakowało w klubie – mówi Kazimierz Kmiecik (62 l.), legenda „Białej Gwiazdy”, o ostatnich strzeleckich dokonaniach Pawła Brożka (30 l.), który w 7 ligowych występach zdobył 5 bramek. Kmiecik to najlepszy strzelec w historii Wisły, dla której zdobył 153 gole. Brożek w sumie w Ekstraklasie ma już 91 trafień, ale ten dorobek rozłożył na dwa kluby: Wisłę (86) i GKS Katowice (5). – Nie mam nic przeciwko temu, aby Paweł poprawił mój strzelecki dorobek – przekonuje Kmiecik.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Czy Cezary Kucharski zachował się jak dupek?
„Chcę, żeby wszyscy w BVB wiedzieli, iż uważamy, że to nieludzkie, co robicie z Robertem. Serce i myśli Roberta są już w innym klubie. On chce koniecznie od Was odejść!!!!!!!!!”. Maila o takiej treści wysłał podobno Cezary Kucharski do szefów Borussii Dortmund. Użył przy okazji aż 9 wykrzykników, żeby pokazać, jak bardzo nasz najlepszy napastnik chce zmienić klub. Kolejna „wojenka” między szefami Borussii Dortmund a menedżerami Roberta Lewandowskiego. I znowu jedni drugim zarzucają kłamstwa, nieetyczne zachowanie, a do prasy wycieka korespondencja między Cezarym Kucharskim i działaczami wicemistrza Niemiec. Tym razem tygodnik „Der Spiegel” przedstawia maile, jakie Cezary Kucharski miał wysłać na skrzynkę Borussii Dortmund oraz SMS-y, jakie miał otrzymać od działaczy BVB, w których napisane jest, że „zachowuje się jak dupek”. Takie informacje podaje również dziennik „Bild”. Co na to szefowie Borussii Dortmund? Dyrektor sportowy Michael Zorc o artykule w tygodniku „Der Spiegel”: To kolejna jednostronna, negatywna i tendencyjna relacja, połączona z brakiem dyskrecji ze strony menedżerów piłkarza. Dla mnie to wyjątkowo niepoważne. Poza tym to już temat tak stary, jak zimna kawa.
Domenech: „Praca z Polakami byłaby ciekawa”.
Niebawem PZPN zapewne będzie szukał nowego selekcjonera. Byłby pan zainteresowany tą posadą?
– Nie zamierzam wysyłać swojego CV do PZPN, ale praca z waszą kadrą byłaby ciekawa. Macie naprawdę dobrych zawodników.
Nasz najlepszy piłkarz Robert Lewandowski nie gra w kadrze tak samo dobrze, jak w klubie.
– We Francji podobnie jest z Benzemą. Obaj grają w wielkich klubach i są otoczeni przez lepszych piłkarzy, więc łatwiej im pokazać swe umiejętności. Poza tym w kadrze gra się znacznie rzadziej, więc trudniej o wypracowanie schematów. Np. Benzema w Realu znacznie częściej dostaje piłkę 30 metrów przed bramką i ma znacznie więcej okazji na skuteczną grę.
Śledzi pan wyniki reprezentacji Polski? Chyba gra poniżej oczekiwań.
– Znam waszych piłkarzy z Borussii, ale trzech zawodników to za mało. Potrzeba minimum pięciu wysokiej klasy, będących czołowymi postaciami w silnych klubach.
W naszej reprezentacji grają lub do niedawna grali dwaj zawodnicy urodzeni we Francji – Ludovic Obraniak i Damien Perquis. Rozważał pan może powołanie ich do francuskiej kadry?
– Dobrze ich znam, ale gdy byłem selekcjonerem, to w naszej drużynie konkurencja była zbyt wielka i nie musiałem się nimi interesować.
Skorupski: „Jestem pod najlepszym ostrzałem”.
Na co dzień trenujesz z De Sanctiisem, pomaga ci czy raczej rywalizujecie?
– Jest nas czterech na jedno miejsce! Oprócz De Sanctiisa i mnie, są przecież jeszcze Lobont i Julio Sergio – od nich trzech mogę się wiele nauczyć, ale depczę im po piętach i na razie to ja jestem powoływany do meczowego składu, więc idzie mi nieźle. Współpraca jest bardzo fajna, wiele mi podpowiadają, pomagają, nie prowadzimy wojny, przecież wszyscy dążymy do tego samego, aby być w jak najlepszej formie i do dyspozycji trenera. Ja walczę o jedynkę, rywalizacja jest więc mocna, ale i bardzo pouczająca.
Z którym najbardziej się zaprzyjaźniłeś?
– Lobont stał się takim moim nierozłącznym kolegą i nauczycielem. Razem jesteśmy na zgrupowaniach, wiele mi podpowiada od strony technicznej. Ale też w innych sprawach, ponieważ jeszcze nie mówię dobrze po włosku. Ma chyba po prostu największą cierpliwość, bo przecież porozumiewamy się w łamanym włoskim języku, a najczęściej przy pomocy translatora. Codziennie mam lekcje włoskiego przed treningami, ale to bardziej gramatyka i słówka, które niewiele mają wspólnego z piłką, więcej uczę się na boisku od kolegów, chociaż to zbiorowisko piłkarzy z różnych krajów.
Francesco Totti wbija ci bramki i karne na treningach?
– Atmosfera jest bardzo przyjazna, wszyscy Âżartują w szatni i na treningach, nie ma grup – starsi czy młodsi. Totti zagaduje, czasem nie wiem, co do mnie mówi, Lobont tłumaczy, ale widać, że kapitan zespołu chce aby cała drużyna była zżyta, aby nikt nie był na marginesie. Totti? To ikona tego klubu, chodząca legenda, jest totalnym w tym klubie idolem. A co do techniki i jego strzałów to najwyższa szkoła jazdy. Jestem więc pod najlepszym ostrzałem. Kiedy wyciągam jego strzały, jeśli się to w ogóle zdarza, mam naprawdę wielką satysfakcję. Dla mnie to wielkie szczęście móc trenować z takim asem.