Czytając taki artykuł w angielskich mediach, już na wstępnie natkniecie się na ostrzeżenie dotyczące zawartości i konkretnych fotografii. Otóż wszystkie tamtejsze serwisy informacyjne donoszą o tym, co spotkało Wayne’a Rooneya, ich dzisiejszego… Harry’ego Pottera. Może i śmiesznie brzmi, ale ze śmiechem cała sytuacja ma niewiele wspólnego. Napastnik Manchesteru United na sobotnim treningu tak oberwał od klubowego kolegi w głowę, że nie zagra w dwóch najbliższych meczach reprezentacji. A my zastanawiamy się, czy Phil Jones na wspomniane zajęcia nie wparował przypadkiem z nożem.

– Niektórzy ludzie zdają się kwestionować moje oddanie reprezentacji Anglii i fakt, że muszę opuścić dwa najbliższe mecze. W tej chwili nie pragnę niczego bardziej, niż pomóc kolegom w tych kwalifikacjach do mundialu. Jestem pewien, że na poniższych zdjęciach ludzie dostrzegą powód, dla którego nie jestem w stanie grać – napisał Rooney, wrzucając do sieci dwie swoje fotki. Oto jedna z nich:
Jak wygląda napastnik MU, oceńcie sami. Ale faktycznie, jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości co do urazu Rooneya, to właśnie zostały one rozwiane. Zabrakło go w ostatnim klubowym meczu z Liverpoolem, zabraknie też i w najbliższych dniach: w starciach z Ukrainą i Mołdawią. Sprawę przebadał jeszcze sztab medyczny reprezentacji, ale szans na skorzystanie z usług Wayne’a nie ma żadnych. Po pierwsze, rana jest zbyt głęboka, by mógł uderzać piłkę głową. Po drugie, dopóki nie zostaną usunięte szwy, piłkarz nie będzie brał udziału w treningach. I po trzecie, istnieje jeszcze ryzyko infekcji.
– Widziałem zdjęcie i przyznaję, że jest to duża, bardzo duża rana. To nie jest przyjemny widok. Wygląda to na jakąś scenę z horroru. Straszne, naprawdę – mówi Theo Walcott, piłkarz Arsenalu. A reprezentacji Anglii na stracie Rooneya może teraz ucierpieć tak, jak… Rooney ucierpiał w starciu z Jonesem.

