Zapraszamy na środowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.
FAKT
Artur Boruc dla Faktu: Czasem fajnie jest się powygłupiać.
Do startu w Premier League z Southampton przygotowywał się pan w nietypowy sposób. Oprócz treningów były spotkania z psychologiem, chodzenie po rozżarzonych węglach, łamanie strzał na szyi…
– Nie traktowałbym tego, jako przygotowanie do sezonu, ale delikatny przerywnik pomiędzy normalnymi treningami i sparingami. To jest dość ciężki okres, dlatego fajnie spotkać się w swoim gronie i trochę powygłupiać. Myślę, że to jest bardzo dobra inicjatywa. Takie rzeczy są jak najbardziej potrzebne. Mi się to podoba, kiedy ktoś z boku siada z tobą i jest w stanie wytłumaczyć ci pewne rzeczy.
Panu takie spotkania pomagają?
– Już bardzo długo w swojej sportowej karierze współpracuję z psychologami. Nie jest to dla mnie nic nowego. Czegoś tam przez te lata się od nich nauczyłem. Myślę, że to jest dobre, kiedy ktoś ci doradzi. Zawsze możesz z tego wyciągnąć wnioski. Jest to dla mnie ciekawe i dość pozytywne.
Mauricio Pochettino kładzie na takie rzeczy nacisk?
– Skoro to zrobił, że myślę, że w pewnym stopniu jest to dla niego ważne.
Grzegorz Rasiak: A jeszcze kilka lat temu Bale mi podawał, a ja strzelałem gole.
Gareth Bale (24 l.) to najgłośniejsze nazwisko w światowym futbolu ostatnich tygodni. Walijczyk w poniedziałek w końcu został zaprezentowany jako piłkarz Realu Madryt – sprowadzony za ok. 100 milionów euro. – A jeszcze kilka lat temu to Bale podawał mi piłki, a ja strzelałem gole – powiedział Faktowi Grzegorz Rasiak, który z najdroższym piłkarzem świata grał w Southampton. – Kiedy spotkałem go w Southampton to był inny piłkarz. Przede wszystkim grał na lewej obronie. Był raczej marnej postury, ale już miał to coś: ciąg na bramkę, wydolność i szybkość. W sezonie asystował gdzieś przy pięciu golach, sam strzelił z pięć – wspomina Rasiak. Napastnikowi szczególnie zapadł w pamięci początek sezonu 2006/2007. – To była pierwsza kolejka, mecz z Derby. Pamiętam, bo przecież jeszcze niedawno grałem w tym klubie. Już wtedy Bale świetnie bił rzuty wolne. Uderzył z 20 metrów i zdobył pierwszego gola w barwach „świętych” – powiedział były reprezentant Polski. Rasiak później spotkał Bale’a jeszcze w Premier League , kiedy obaj odeszli po tym, jak Southampton nie awansowało do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Lewandowski nie rozmawia z mediami.
Robert Lewandowski (25 l.) nie rozmawia z mediami do piątkowego meczu z Czarnogórą. Napastnik Borussii Dortmund konsekwentnie odmawia wywiadów przed jednym z czterech najważniejszych spotkań tej jesieni dla biało-czerwonych. Być może jego decyzja ma związek z tym, że gdy schodził z boiska w ostatnim meczu z Danią, został wygwizdany przez własnych kibiców. Nie dość, że to spotkanie z liderem grupy H jest z kategorii o być albo nie być dla kadry w powoli kończących się eliminacjach mistrzostw świata, to jeszcze na Lewym ciąży ogromna presja związana z jego nieskutecznością w koszulce z orłem na piersi. Lewandowski nie strzelił gola z gry od blisko 19 godzin. Jego ostatnie trafienia w kadrze to dwa gole zdobyte z rzutów karnych przeciwko San Marino. Wcześniej wpisał się na listę strzelców podczas pierwszego meczu grupowego podczas mistrzostw Europy z Grecją (1:1).
RZECZPOSPOLITA
Jeszcze raz Artur Boruc.
Znowu mecz o wszystko, znowu pytamy pana, co zrobić, żeby było dobrze.
– Może pora przestać liczyć te mecze i pytać.
A może pan już wie, co zrobić?
– To sprawa indywidualna. Pewne rzeczy przychodzą z wiekiem. Ja też jestem mądrzejszy, może nie piłkarsko, a bardziej życiowo. Każdy musi sobie poradzić sam ze sobą, choć oczywiście będę chciał pomóc mniej doświadczonym kolegom. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy mam na nich wpływ. Na autorytet średnio się nadaję.
Mecz z Czarnogórą to nie tylko piłka – nasi rywale są mistrzami prowokacji.
– To dla nas będzie ciekawe spotkanie pod wieloma względami. Musimy być na wszystko gotowi, ale gramy u siebie i przynajmniej kibiców mamy po naszej stronie. Nie pierwszy raz ktoś będzie próbował mnie sprowokować. Czasem to wytrzymywałem, czasem nie. Teraz nie ma miejsca na własne słabości, liczy się tylko wynik sportowy. Wiem, że oni mają Mirko Vucinicia, Stevana Joveticia, jednak ciągle gramy jedenastu na jedenastu. Jesteśmy na tyle mocni, żeby sobie poradzić. Tym bardziej że po meczu z Danią czujemy wiatr w plecy. Tamto zwycięstwo pokazało, że jesteśmy drużyną. Czarnogórcy świetnie sobie radzą na wyjazdach, ale każda seria musi się skończyć.
GAZETA WYBORCZA
Czy zakaz transferów dla Widzewa nie szkodzi polskiej piłce?
O tym, że Radosław Mroczkowski, jakkolwiek by patrzeć, były trener reprezentacji młodzieżowych, stawia na młodych piłkarzy, wie dziś każdy, kto interesuje się polską ligą. W ubiegłym sezonie najniższa średnia wieku pierwszej jedenastki Widzewa w ligowym meczu wynosiła 22,4. W tym jak na razie jest trochę wyższa – 23,1, ale żaden z trenerów nie wystawił w obecnych rozgrywkach młodszej drużyny. Mało tego, w sześciu kolejkach tego sezonu tylko raz to inny zespół był młodszy od jedenastki Widzewa. No i jeszcze coś, co w tej kwestii jest bardzo ważne – w kadrze łódzkiej drużyny nie brakuje młodych graczy z zagranicy, ale plan Mroczkowskiego zakłada stawianie głównie na młodzieżowców z Polski. Można chyba mówić o pewnej misji. W 2011 r. trener Widzewa dał zadebiutować w ekstraklasie Mariuszowi Stępińskiemu, który w dniu meczu z Lechem Poznań miał 16 lat i 199 dni i stał się najmłodszym piłkarzem w historii klubu, który zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej. Później zresztą regularnie na niego stawiał, co zaowocowało transferem piłkarza do niemieckiego FC Nürnberg. Do hiszpańskiej Malagi odszedł za to tego lata 20-letni Bartłomiej Pawłowski, na którego Mroczkowski postawił wiosną tego roku. Skorzystają na tym zapewne reprezentacje narodowe. Już korzystają. Stępiński ma już za sobą debiut w kadrze A, regularnie gra w drużynach młodzieżowych. Pawłowski jeszcze przed debiutem w Hiszpanii dostał pierwsze w życiu powołanie do pierwszej reprezentacji – na najbliższe mecze eliminacyjne z Czarnogórą i San Marino. Nie ma wątpliwości, że zasłużył sobie na nie głównie dobrą grą w Widzewie.
Waldemar Fornalik: Nie boję się ryzyka.
Piątkowy mecz z Czarnogórą będzie najważniejszym w pana karierze?
– Wiem, o jaką stawkę gramy, ale wcześniejsze spotkania też były istotne. Eliminacje zaczynaliśmy w Podgoricy, kiedy zupełnie nie było wiadomo, na co stać drużynę po przegranym Euro 2012. Potem graliśmy z Anglią, znaczenia pojedynków z nią nie muszę tłumaczyć. W eliminacjach wszystkie mecze są kluczowe. Teraz nie biorę pod uwagę złego scenariusza. Wierzę w zwycięstwo, dzięki któremu na kolejne spotkania [wyjazdy do San Marino we wtorek oraz na Ukrainę i do Anglii w październiku] będziemy patrzeć z innej pozycji.
Jest pan gotowy zagrać va banque i wystawić młodych i niedoświadczonych zawodników?
– Poprzednie mecze pokazały, że nie boimy się takich rozwiązań. Niemożliwe jednak, by cała jedenastka składała się z zawodników poniżej 21. roku życia. Wprowadziłem do drużyny 25-letniego Glika, podstawowym środkowym pomocnikiem jest o dwa lata młodszy Krychowiak. Debiutu od początku spotkania doczekał się Klich. U mnie debiutowali 22-letni Salamon, 21-letni Wszołek i o dwa lata młodsi Milik oraz Zieliński. Pokazaliśmy ich w reprezentacji, słowo „odkryliśmy” jest za duże. Nie wpuszczam młodych po to, by ktoś to zauważył. Oni autentycznie zasługiwali na szansę. Ci, na których postawiliśmy jesienią ubiegłego roku, dziś powinni być mocnymi punktami kadry. Milik debiutował z RPA, pięć dni później zagrał z Anglią, z którą debiutował też Wszołek. To powinien być dla nich impuls. Wtedy myślałem, że za kilkanaście miesięcy będą w kadrze niezastąpieni. Nieszczęście polega na tym, że teraz obaj nie grają w klubach i ich forma spadła. Nie bałem się ryzyka. Równowaga między młodymi a starszymi nie została zachwiana. Sytuację komplikowały kontuzje i to, że zawodnicy tracili miejsce w klubach na wiele tygodni.
Menedżer z Afryki: Gdyby Daylon Claasen nie miał talentu, nie znalazłby się w kadrze RPA.
Zdaniem Wiesława Grabowskiego, nie wolno nawet żartować z tego, że Daylon Claasen wygląda na więcej lat niż ma. – Bo można łatwo go w ten sposób skrzywdzić. Wygląda dojrzale, to się zdarza. I chociaż w Afryce praktyki z fałszowaniem aktów urodzenia są częste, to akurat nie w RPA. Robią to ci, którzy nie wiedzą, iż takie rzeczy można łatwo sprawdzić. Już pierwsze badanie kostne określi wiek człowieka z dokładnością do roku. Poza tym rozmawiałem z przyjaciółmi w Kapsztadzie i oni potwierdzają wiek piłkarza. – Ten zawodnik był w szerokiej kadrze przed mundialem 2010. A to już jest dowód, że musiał mieć talent. Inaczej by się tam nie znalazł – mówi Wiesław Grabowski. Początek w Lechu Daylon Claasen miał obiecujący. Wyszedł w pierwszym składzie szybciej, niż mógł przypuszczać, także dlatego, że kadra „Kolejorza” jest dzisiaj wyjątkowo skromna. Filigranowy zawodnik w swoim debiucie strzelił gola i przyczynił się do zwycięstwa 3:2 nad beniaminkiem.
DZIENNIK POLSKI
Dawid Nowak nie zamierza tracić pewności siebie.
Dorobek bramkowy jeśli chodzi o spotkania w ekstraklasie powiększył w tym sezonie wprawdzie z 41 do 43 goli, ale cały czas liczy na więcej. Mowa o Dawidzie Nowaku, napastniku „Pasów”, który zagrał ostatnie trzy pełne spotkania, niestety bez efektu snajperskiego. W sumie ma na koncie 346 minut gry w lidze w barwach swej nowej drużyny. Gdyby udało się trafić z Legią Warszawa, statystyka wyglądałaby bardzo przyzwoicie, a tak jest gorsza, bo napastnik sfuszerował dobrą okazję. – Muszę wykorzystywać takie okazje w takim meczu! – wraca do tej szansy snajper krakowian. – Trochę się „podpaliłem”, bo zobaczyłem, że bramkarz stoi przy krótkim słupku, uderzyłem więc po długim i zabrakło kilku centymetrów. A tak naprawdę powinienem przyjąć piłkę i dopiero uderzać. Nowak ma taki styl grania, że cały czas szuka piłki, jest na granicy spalonego, często nie udaje mu się przechytrzyć obrońców i jest łapany w pułapki ofsajdowe. – Tak lubię grać – mówi. – Musimy się jeszcze z kolegami porozumieć w tej kwestii. Te piłki muszą być grane zdecydowanie szybciej, a nie na dwa, trzy czy cztery kontakty. Kolega czasem przyjmie, poprawi i dopiero uruchamia mnie podaniem, a może zagrywać z pierwszej piłki. Cracovia nie wzbogaciła swego konta punktowego, ale prawie z każdego meczu można wyciągnąć jakieś pozytywy, także z tej konfrontacji. Skoro z mistrzem Polski potrafiła długimi fragmentami grać jak równy z równym, to znaczy, że nie jest tak źle. – Można wyciągnąć pozytywy szczególnie z pierwszych 20 minut gry – podkreśla Nowak. – A przecież można to przełożyć także na drugą odsłonę,wyjść i prezentować się podobnie. Musimy nad tym pomyśleć.
POLSKA THE TIMES
Polska – Czarnogóra: Brożek na ratunek Fornalika.
Atmosfera wewnątrz reprezentacji Polski jest ponoć bardzo dobra. Podkreślają to sami piłkarze i sztab szkoleniowy. Jeśli to prawda, to znakomicie, bo to, co dzieje się wokół kadry przygotowującej się w ośrodku Sielanka w Warce, już tak wesołe nie jest. A nad głową trenera zbierają się ciemne chmury. Waldemar Fornalik od początku pracy zadania miał niełatwe. Oczekiwano od niego, by odbudował drużynę po katastrofalnym Euro 2012, znalazł receptę na niemoc w kadrze polskiej trójki z Borussii Dortmund. Później doszedł konflikt z Ludovikiem Obraniakiem i częściowa utrata szacunku wśród drużyny po rezygnacji Łukasza Piszczka z gry przeciwko Mołdawii. Jakby tego było, po porażce w Kiszyniowie na awans do przyszłorocznego mundialu w Brazylii został tylko cień szansy. W grupie H Polska zajmuje czwarte miejsce. W sześciu spotkaniach zdobyła dziewięć punktów, o dwa mniej niż Ukraina i trzy niż Anglia. Oprócz nich biało-czerwonych wyprzedza też jej piątkowy rywal, czyli Czarnogóra. Zajmuje ona pierwsze miejsce (ma rozegrany mecz więcej niż reszta, ale już dwukrotnie wygrała z San Marino). – Każdy z nas wie, o co gramy. Znamy też naszego najbliższego rywala. Wiemy, że jest w dobrej formie, punktuje nie tylko u siebie, ale też na wyjazdach. Lecz każda seria musi się kiedyś skończyć – twierdzi Artur Boruc. – Mam nadzieję, że stanie się to w piątek. Tym bardziej że sierpniowe zwycięstwo z Danią (3:2) dodało nam wiary i pewności siebie. Musimy w końcu stanąć na nogi i pokazać, że jesteśmy drużyną, którą powinniśmy być – dodał bramkarz Southampton.
SUPER EXPRESS
Sobota o transferze do Brugge: Belgowie chcieli mnie najbardziej.
Byłeś ostatnio najbardziej rozchwytywanym polskim piłkarzem. Czym przekonali cię działacze Club Brugge?
– Przekazano mi, że jestem potrzebny drużynie, że będę w niej przydatny. Belgowie najbardziej o mnie zabiegali. Pokazali, że naprawdę na mnie liczą. Poza tym opowiadano mi, że kibice już od 7 rano czekali na mnie pod stadionem.
Wydawało się jednak, że trafisz do Bundesligi, która była dla ciebie priorytetem. Belgia to zatem właściwy kierunek?
– Tak, to dla mnie sportowy awans. Brugge stwarza mi możliwość walki o najwyższe cele.
Podpisałeś kontrakt na cztery lata. Długo…
– Ze Śląskiem także związałem się podobną umową, a trzy lata we Wrocławiu szybko mi upłynęły. Poza tym nie jestem już młodym piłkarzem.
Przed reprezentacją Polski mecze z Czarnogórą i San Marino w eliminacjach MŚ 2014. Zdajesz sobie sprawę ze stawki tych spotkań?
– Z Czarnogórą czeka nas bardzo trudna przeprawa. Mają klasowych zawodników, pełnych temperamentu. Jednak wierzę w polską kadrę, bo mamy piłkarzy, którzy występują w tak dobrych zespołach, że możemy z nimi śmiało powalczyć o trzy punkty.
Jerzy Dudek: Szczęsny może mieć problem.
Jerzy Dudek (40 l.) z dużym zainteresowaniem obserwował ostatnie godziny letniego okienka transferowego, kiedy to doszło do kilku ciekawych transferów. Real Madryt kupił Garetha Bale’a i oddał do Arsenalu Mesuta Ozila. „Kanonierzy” wypożyczyli też z Palermo bramkarza Emiliano Viviano, co może oznaczać kłopoty Wojciecha Szczęsnego i Łukasza Fabiańskiego. – Ostatnio między naszymi bramkarzami nie było konkurencji. Wojtek grał, a Łukasz siedział na ławce…
PRZEGLĄD SPORTOWY
Paweł Brożek: Dostałem pozytywnego kopa.
Został pan powołany do reprezentacji Polski wobec kontuzji Arkadiusza Milika i Artura Sobiecha. Zaskoczony?
– I to bardzo! Na razie „trawię” tę informację. Jestem bardzo szczęśliwy. Jadę właśnie do klubu po buty i w nocy dołączę na zgrupowanie w Warce.
Spodziewał się pan, że jeszcze zagra w reprezentacji?
– Na pewno bardzo chciałem żeby tak się stało, ale wiadomo, że nie jest łatwo wrócić do reprezentacji zwłaszcza, gdy trener ma już swoją grupę zawodników. Poza tym ja dopiero wracam do formy.
Idąc za ciosem może zostanie pan jeszcze bohaterem piątkowego meczu z Czarnogórą.
– Będę na pewno zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. Ale fajnie byłoby też w tej kadrze zagrać. Dam jej tyle, ile mogę.
Mielcarz zawodzi w Widzewie.
Mielcarz już w pierwszym meczu z Legią pięciokrotnie wyjmował piłkę z siatki. W kolejnych spotkaniach nie było już tak źle, ale w żadnym z sześciu meczów nie zachował czystego konta. W ostatnim spotkaniu z Jagiellonią przy strzale napastnika Mateusza Piątowskiego, ktory dał gościom prowadzenie, w ogóle nie interweniował. W meczu z Górnikiem (0:3) miał „udział” przy samobójczym golu Thomasa Phibela. Po tym spotkaniu mówił: – Nigdy w życiu nie wpuściłem takiej bramki. Był to kuriozalny gol. Stało się i nie ma co tego roztrząsać. W tym meczu przytrafiły się nam błędy i tyle – powiedział kapitan łodzian. Rok temu na tym etapie rozgrywek Mielcarz był chwalony za pewne interwencje i pomoc drużynie w trudnych spotkaniach. Sytuacja zmieniła się, nie brakuje opinii, że szkoleniowcy Widzewa powinni dokonać zmiany w łódzkiej bramce. – Nie chcę oceniać Maćka. Niech odpowiedzią na krytykę będą kolejne mecze na zero z tyłu – skomentował trener bramkarzy Andrzej Woźniak. Mielcarza w obronę wziął były zawodnik i trener klubu z al. Piłsudskiego Andrzej Kretek. – To nie wina Maćka, że Widzew traci tyle goli. Po dokładnej analizie traconych goli nie można powiedzieć, że Mielcarz jest głównym winowajcą. Bramki to konsekwencja gry w defensywie, która rzeczywiście kuleje – uważa Kretek. Jego zdaniem, brak stabilności w składzie drużyny z Łodzi spowodował, że Widzew ma najwięcej straconych goli w lidze. – Z różnych względów linia obrony w każdym spotkaniu wyglądała inaczej. Brak zgrania sprawił, że Maciek musiał wielokrotnie wyjmować piłkę z siatki – podkreślił były bramkarz zespołu z Łodzi.
Loris Arnaud: Z PSG do Śląska Wrocław.
Loris Arnaud testy przechodził nawet w trzeciej lidze angielskiej. Francja trąbiła, że jest chory na świńską grypę. Teraz sprawdza go Śląsk Wrocław. Arnaud ma dopiero 26 lat, a już znalazł się na zakręcie kariery. Bo testy w polskim klubie gracza, który był w PSG przez 5 lat ciężko uznać za sportowy awans. Pomocnik, który może grać także w ataku, przebywa od poniedziałku na testach w Śląsku. Trenerowi Stanislavovi Levemu pokaże się dopiero dziś. W poniedziałek i we wtorek piłkarze Śląska mięli wolne, a Arnaud przechodził testy medyczne i delikatnie trenował z drugą drużyną. Czeski szkoleniowiec sprawdzi go pewnie w sobotnim sparingu z GKS-em Katowice. Francuz grał ostatnio tylko trzy miesiące. Od marca do maja br. w bułgarskim Czernomorcu Burgas. Krótkoterminową umowę podpisał dopiero po dwutygodniowych testach. Dość powiedzieć, że na początku roku sprawdzany był też przez klub trzeciej ligi angielskiej – Tranmere Rovers. Umowy nie podpisał podobno z powodu limitu obcokrajowców w drużynie.