Czy Kaka odrodzi się w Milanie? Historia każe wątpić

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2013, 10:23 • 6 min czytania

Prawdziwe love story: byli ze sobą długo, były kwiaty, wyznania, serenady pod balkonem. Rozeszli się, jak to bywa nawet w trwałych, satysfakcjonujących relacjach, ale rozeszli się na dobrych warunkach. Teraz po kilku latach, spotykają się ponownie. Wraca dawne uczucie. Pierwsze dni jak deja vu, disneyowska bajka, film na Romantice. Ale z czasem może być różnie, zmienili się przecież oboje przez te lata i nie wiadomo jak będzie, gdy przyjdzie im codziennie ze sobą obcować. Gdy wejdzie proza życia. Romans Kaki i Milanu, rozdział drugi, oficjalna prezentacja zawodnika w czwartek w Milanello – czy będzie ogień, czy rzucanie talerzami po ścianach? Trzeba powiedzieć jedno jasno i wyraźnie: w przeszłości kilka gwiazd rossoneri próbowało wrócić, za żadnym razem nie było happy endu. Jeśli Brazylijczykowi się uda, będzie pierwszym, który dokona tej sztuki.
– Przez ostatnie kilka dni marzyłem, by ponownie usłyszeć kibiców skandujących moje imię na San Siro – mówi La Gazzetta Dello Sport zawodnik. Było mi smutno, gdy wyjeżdżałem. Jestem zachwycony mogąc powrócić. To ważny dla mnie rok ze względu na mistrzostwa świata w Rio, ale teraz najważniejszy jest dla mnie Milan. Myślę, że moja współpraca z Balotellim może się układać nie gorzej, niż dawniej układała się z Inzaghim.

Czy Kaka odrodzi się w Milanie? Historia każe wątpić
Reklama

Druga strona wypowiada się w tym samym tonie, Galliani na łamach prasy. – Mam nadzieję, że około 15 tysięcy kibiców, które przestało odwiedzać San Siro, gdy Kaka odszedł, teraz wróci na trybuny. Wiele zrobił, żeby móc znowu dla nas grać, co tylko pokazuje jego uczucia dla naszych barw.

Czy nagle ludzie rzucą się do kas, by oglądać gościa, który ławkę z Bernabeu powinien dostać w prezencie odchodząc z Realu, bowiem tak się do niej przywiązał? Wątpliwe. Co do wyrzeczeń Brazylijczyka jednak trzeba się zgodzić: blisko 50-procentowa obniżka zarobków, na którą się zgodził, równa się ogromnej sumie. Której nie obejrzy, wybrał boisko, a nie dalsze liczenie przelewów.

Reklama

Jeśli nie odrodzi się w Mediolanie, to gdzie miałby to zrobić? Tutaj panuje zgoda. Włoski ekspert piłkarski Walter Novellino podkreśla jednak inną bardzo istotną rzecz. – Owszem, Kaka będzie od pierwszego meczu kluczowy dla jedenastki Allegriego, sam też jest bardzo zmotywowany, by powrócić do formy. Ale pamiętajmy, że zwykle takie powroty kończą się rozczarowaniami – przekonuje Włoch. W nowożytnej historii Milanu mieliśmy już pięć powrotów dawnych gwiazd z pola, za każdym razem kończyło się to tak samo: rozczarowaniem. Czasem mniejszym, czasem większym, ale nigdy nie było tak, jak dawniej.

Ruud Gullit

Gullit zanotował w Mediolanie wejście smoka, jakiego nie powstydziłby się sam Bruce Lee. Już w pierwszym sezonie pomógł odzyskać po dziewięciu latach scudetto, Milan wygrał też tego roku Puchar Europy, a on w finale przeciwko Steaule strzelił dwie bramki. Można zrobić więcej? A można, rok później ponownie wygrywając w finale najważniejszych rozgrywek na kontynencie. Choć początkowo jego pozycja była niepodważalna, tak z czasem, gdy nieco osłabła, stał się ofiarą reguł, według których w składzie mogło grać tylko trzech obcokrajowców. Symbolem tego był finał LM w 1993, kiedy nie znalazł się nawet w kadrze na mecz. Policzek? Dla gracza tego formatu raczej splunięcie w twarz, dlatego nie dziwi, że Holender postanowił zmienić klub. Wybrał Sampdorię i poprowadził ją do sukcesów: Pucharu Włoch i miejsca na podium w lidze. Piętnaście bramek, które strzelił, to więcej niż zdołał w lidze ukłuć którykolwiek z graczy Milanu w tamtym sezonie, obie strony postanowiły dać więc sobie drugą szansę. Powrót legendy i ponowne upokorzenie – pół sezonu, trzynaście spotkań, powrót do Genui.

Andrij Szewczenko

Holender odchodził, bo jego sytuacja w klubie się pogorszyła, ale Szewa? Gdy Chelsea zarzuciła na niego sieci był wciąż jedną z największych gwiazd klubu i zawodnikiem, którego chętnie u siebie widziałby każdy zespół. Po pełnym rozczarowań okresie w Anglii, wśród topowych klubów już chyba tylko Milan był gotów dać mu szansę. Sytuacja więc analogiczna do tej, w której jest Kaka – nie wyszło mu poza Mediolanem, czas więc się odbudować tam, gdzie przez całe lata pomagały nawet słupki i bandy. Widać, te poczuły się jednak jego odejściem zdradzone, bo wejście drugi raz do tej samej rzeki okazało się dla Szewczenki wdepnięciem w spektakularną kupę. W dwa lata od postrachu bramkarzy Serie A do gracza, który w 18 meczach ligi włoskiej nie potrafił pokonać żadnego z nich ani razu.

Marco Simone

Jeśli za rywali do gry masz Van Bastena, Baggio i Weaha, to nawet nie powinieneś powąchać boiska. Tymczasem Simone przez osiem lat potrafił znaleźć dla siebie ważne miejsce w kadrze, czy to grając pierwsze skrzypce (jak w sezonie 94-95, gdy strzelił w Serie A 17 bramek), czy też będąc dżokerem. W sezonie 96-97 Milan jednak zanotował katastrofalny wynik, kiedy naszpikowany gwiazdami zespół z Weahem, Baggio, Bobanem i Davidsem zajął ledwie 11 miejsce w tabeli. Trybuny żądały krwi, zmian – jednym z kozłów ofiarnych zrobiono Włocha, który strzelił siedem goli w pierwszych sześciu meczach, by potem… zablokować się aż do kwietnia. Swoją postawą symbolizował więc dobitnie stagnację całego klubu. Odszedł do Francji, gdzie został między innymi wybrany piłkarzem roku (rok 2000), bowiem siedział wtedy za sterami wózka o nazwie „Monaco” i doprowadził go do mistrzostwa kraju. W 2001 wraca do Mediolanu, ale powrót to równie gorzki co w przypadku Szewczenki: kilka spotkań, zero bramek, szybki wyjazd. Do 2006 roku, kiedy zakończył karierę, nie strzelił już Ł»ADNEJ bramki w oficjalnym spotkaniu.

Leonardo

Uwielbiany w Mediolanie za inteligencję w grze, zdolności taktycznego podejścia do boiskowych sytuacji – tacy pomocnicy marzą się po nocach trenerom na całym świecie. 177 rozegranych spotkań, oficjalnie włączony do Hall of Fame Milanu, czyli tamtejszej Galerii Sław. Podobnie jak Simone w 1997, tak Leonardo w 2001 jest jednym z tych, którzy są obarczeni winą za słaby sezon. Czy było to bardziej na pokaz, czy też zasłużenie, tak jednak fakt, że ponownie chciano go zatrudnić już po roku, jest wymowny. Powrót z Brazylii ponownie okazał się wielką klapą, Brazylijczyk rozegrał ledwie jeden mecz w Serie A, cztery w Pucharze Włoch, a potem skończył karierę.

Roberto Donadoni

Donadoni, jeden z pierwszych zakupów Berlusconiego, kiedy ten przejął klub. Cała dekada w klubie, niemal odniesiona śmierć podczas meczu Ligi Mistrzów z Partizanem, gdzie uratował go lekarz rywali. Ale w 1996 dostaje ofertę finansowo nie do odrzucenia. Czeka na niego Nowy Jork, tamtejszy MetroStars ma ogromne plany, zawodnik ma być kluczową postacią zespołu jak i całej ligi. Nawet z MLS jest powoływany do kadry Włoch, jednak jego klub sukcesów nie odnosi, kibice wcale nie garną się na trybuny, eksperyment więc ostatecznie kończy się fiaskiem. Wraca do domu, do Milanu, gdzie jednak już nie ma szans na odzyskanie tej pozycji, którą miał kiedyś. Po dwóch latach (ledwie 24 wejścia na boisko przez ten czas) wyjeżdża na Bliski Wschód.

Jedynym graczem, który sporo znaczył dla Milanu i miał udany powrót, był Christian Abbiati. Ale z graczy z pola, gwiazd zespołu, nie znajdziemy ani jednego comebacku z happy endem. Wśród zadań, jakie stoją przed Kaką, nie tylko znajdziemy więc wejście do nowej drużyny i z miejsca znalezienie w niej sobie ważnej roli. Nie tylko na powrót wygranie serc trybun, odzyskanie zaufania do swoich umiejętności, zadomowienie się w kadrze na mundial. Kaka musi też wygrać z historią, która jak widać w Mediolanie lubi się powtarzać, bo od czasu Gullita zdążyła powtórzyć się już cztery razy.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama