Waldemar Fornalik nie ma dobrej passy – jak już w niego walą, to ze wszystkich stron. Tym razem w stół uderzyli przedstawiciele Hannoveru, a wraz z nimi niemiecki „Bild”. O co chodzi? O bezsensowne powołanie kontuzjowanego Artura Sobiecha i konieczne sprawdzenie w Polsce, czy owa kontuzja jest faktycznie kontuzją.
– To oczywiste, że nie jesteśmy zadowoleni z tej sytuacji. Ł»yczyłbym sobie więcej zaufania w naszym zawodzie pomiędzy trenerami – mówi Mirko Slomka, szkoleniowiec Hannoveru. Nie rozumie, po cholerę Fornalikowi był teraz Sobiech. Ma kontuzję, to niech siedzi i się leczy, a nie podróżuje między jednym miejscem a drugim jedynie po to, by udowodnić, że jego uraz to nie ściema. Slomka się zagrzał, zadzwonił nawet do naszego selekcjonera, ale nie wskórał niczego. Jak sam przyznaje, nie miał żadnych szans…
Rozumiemy, że zaufanie Fornalika do Niemców w ostatnim czasie drastycznie spadło. W sumie, nic dziwnego: to nie jest normalne, że Polanski i Boenisch w weekend grają w klubie, w tygodniu nie mogą wpaść na kadrę z powodu kontuzji, więc… w weekend znów zaczynają od pierwszej minuty. Ale z Sobiechem było trochę inaczej, on z powodu urazu uda opuszczał mecz z Mainz w 70. minucie. Skoro nawiązano już połączenie na linii Slomka-Fornalik, to nie szło się w żaden sposób dogadać? Tak, żeby przynajmniej nie było żadnej afery?
Bo dziś szanowany „Bild” ma powód, by wziąć na tapetę selekcjonera Polaków i spuentować – dość trafnie, przyznajmy – sprawę Sobiecha: – I co ten cały teatrzyk przyniósł uparciuchowi Fornalikowi?
