Bobo Kaczmarek na bezrobociu zgrzyta zębami z zazdrości – zaczarowana PGE Arena już nie taka zaczarowana. „Polski Guardiola” od dziś, a właściwie to już od sobotniego ligowego meczu z miłośnikami hiszpańskiej tiki-taki, może mienić się „polskim Vicente del Bosque”. Wszelkie analogie widać gołym okiem. Ale to nie koniec – jeszcze dwa tygodnie, góra miesiąc, no może miesiąc z hakiem i łyknie utytułowanego Hiszpana. A później to już z górki – umacniać swoje panowanie na PGE Arenie!
Reklama