Cracovia to dla nas jedna z największych zagadek tego sezonu. Włączając telewizor przed jej meczami, nie czujemy się, jakbyśmy szli na ścięcie, bo mamy pełne przekonanie, że czeka nas festiwal takich błędów w defensywie, jakiego nie potrafi zapewnić nawet Podbeskidzie. Dorzućmy jeszcze do tego drybling Stebleckiego, rajdy Ntibazonkizy i zabójczą ostatnio skuteczność Nowaka, a z drugiej strony nieszablonowego Matsuiego, świetnego Deleu i kata Barcelony, Grzelczaka… Nie, sorry… Odpłynęliśmy. Lechia – Cracovia. Po prostu mecz średniaków.

Ostatnio zastanawialiśmy się, ile drużyn moglibyśmy z czystym sumieniem wytypować do grupy mistrzowskiej i po długich wahaniach stanęło na… sześciu. Legia, Śląsk, Lech, Górnik, Piast, Jagiellonia. Odpadnięcie którejkolwiek z gry o puchary byłoby dla nas niespodzianką. Grupa pościgowa jest zdecydowanie dłuższa i nikt tak naprawdę nie wie, na co stać choćby Zagłębie, Zawiszę czy… właśnie Cracovię i Lechię. Obie te drużyny są na tyle nieprzewidywalne, że nie zdziwi nas, jeśli jeszcze w grudniu doszusują do grupy walczącej o utrzymanie, ale nie będzie też wielką niespodzianką, jeśli będą się kręcić koło szóstego miejsca. Różnice w tej lidze są tak niewielkie, że jakiekolwiek długoterminowe typowanie nie ma absolutnie żadnego sensu. Czysta zabawa, nic więcej.
Równie ryzykowne jest też liczenie na dwóch ostatnich bohaterów z Krakowa, którzy ratują Ł»ytce i Kosanoviciowi skórę tak często, jak tylko mogą. Oczywiście chodzi nam o Dawida Nowaka (który rozsypać może się w każdej chwili, a byłoby szkoda) i Saidiego Ntibazonkizę – zawodników najlepiej czujących się w gabinetach medycznych tudzież podczas rehabilitacji. Burundyjczykowi tak odpowiadają tego typu warunki, że nawet kiedy doszedł do siebie, to wchodząc do klubu udawał, że kuleje, a po przekroczeniu progu jednej z miejscowych galerii hasał już po sklepach jak Litwini między obrońcami Lecha. Cracovia już dawno chciałaby się chłopaka pozbyć, ale ostatnio chętnych jakby brak. Tym trudniej będzie o to jeszcze w tym okienku, że Saidi podchodzi bardzo serio do swojej religii i przestrzega wszelkich zasad Ramadanu, który skończył się co prawda przed trzema dniami, ale mógł zostawić spustoszenie w organizmie zawodnika. Przypomnijmy nasz wywiad z nim sprzed dwóch lat…
Przez telefon wydawałeś się wyczerpany, ale teraz trzymasz się nieźle.
Jestem zmęczony, bo zazwyczaj zaraz po treningu idę odpocząć. Jestem strasznie zmęczony…
O której dziś wstałeś?
Trening był o 11, obudziłem się koło 9.
A kiedy idziesz spać?
Jem o 20:15, potem się kładę. Budzę się o 2:10 w nocy, jem ostatni posiłek i śpię dalej.
Jest dwunasta, od drugiej nic nie jadłeś?
Nie, nie mogę jeść.
A co jesz w nocy? Posiłki wysokokaloryczne?
Normalne jedzenie. Ryż, fasolę, dużo ryb, sałatę… Rzeczy, które szybko dostarczają witamin.
To chyba najwygodniej jest przestawić się na nocny tryb życia, a w dzień spać z przerwą na trening.
Dokładnie. Skoro nie możesz jeść, najlepiej jest spać. Modlitwa, spanie, modlitwa, spanie.
W dniu meczu twój plan dnia wygląda tak samo?
To zależy, o której godzinie gramy, czy jest słońce… Przed niektórymi meczami jem. Ale po Ramadanie musisz „odpracować” te dni, w których jadłeś.
Nikt w klubie nie próbował cię przekonać, żebyś zmienił te zwyczaje?
Nie, wszyscy je zaakceptowali, bo to moja religia, muszę tak robić. Jak ty jesteś katolikiem, to też masz swoje zwyczaje związane z modlitwą i nie mogę się w to wtrącać.
Wtrącać nie, ale próbować przekonać…
Nie, nikt nie ma prawa tak robić. Owszem, pytają, czym jest Ramadan, są tego ciekawi, ale tylko to. Nic więcej
Sporo by mógł chłop na ten temat opowiadać, ale w trakcie tej rozmowy był tak padnięty, tak przygaszony, że ciągnąc go za język i zadając kolejne pytania… aż momentami było nam go szkoda. Ogółem jednak było warto, bo to do tej pory – a co, pochwalimy się! – najdłuższy i najszczerszy wywiad, jakiego Saidi udzielił podczas swojego pobytu w Polsce (CAŁOŚÄ† TUTAJ>>. Czy Saidi dostanie dziś szansę od pierwszej minuty? Śmiemy wątpić, ale po cichu liczymy na jego powrót do formy sprzed dłuuuuugiej kontuzji.
Kibice Lechii muszą nam natomiast wybaczyć, ale ostatnio tak dużo pisaliśmy na temat tego klubu, że nic nowego nie przychodzi nam do głowy. W Gdańsku wszystko po staremu – lechiści dalej liczą na Matsuiego, kolejne przebłyski Grzelczaka i podtrzymanie znakomitej formy przez Deleu, a w międzyczasie kontrakt przedłużył Adam Duda. O cztery lata. Adam Duda. 17 meczów, 5 goli. To się nazywa ślizganie, co?
Zdaniem naszego bukmachera:
Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>
Prawie murowanym faworytem tego meczu jest Lechia (1.86), ale coś nam podpowiada, żeby zagrać na remis (3.30). Warto też postawić, że obie drużyny strzelą gola (bo błyśnie Nowak, a zawali Kosanović) po kursie 1.95 oraz bramkowe szaleństwo (od 4 goli w górę) za 4.00.
