Nowy sezon, nowe wyzwania. Dziś rusza Bundesliga – z ośmioma Polakami na horyzoncie, z broniącym tytułów na kilku frontach Bayernem, z próbującą stanąć na drodze Borussią, chcącym zaskakiwać Bayerem i gwiazdami z najwyższej półki. Ostatni sezon, choć kompletnie zdominowany przez Bawarczyków, przyniósł wiele emocji na niezłym poziomie. Jaki będzie ten rok? Czego powinniśmy się spodziewać? Zadajemy kilka pytań i od razu na nie odpowiadamy przed ligową inauguracją.
Czy Guardiola może to wszystko zepsuć?
Tak. Bayern w minionym sezonie był idealnie funkcjonującą i świetnie naoliwioną maszyną. Maszyną do wygrywania, zdobywania trofeów, ustanawiania nowych rekordów i… ciągłego ich poprawiania. Owa maszyna straciła jednak kluczowego człowieka – tego, który ją prowadził i kierował. Dziś można się tylko zastanawiać, czy podana w połowie sezonu informacja, że Jupp Heynckes odejdzie latem, piłkarzom faktycznie pomogła, zdjęła z nich presję i bardziej zjednoczyła. Można się zastanawiać, ale wniosek pozostaje ten sam: Heynckes opuścił Bawarię jako zwycięzca i człowiek niepokonany. Ł»ywa legenda. Felix Magath, były trener Bayernu, mówi, że zadanie Guardioli jest niefortunne. – On nie może być już lepszy od swojego poprzednika. Może być co najwyżej równie dobry albo, rzecz jasna, gorszy – przyznaje. Ale Pep porównań do Heynckesa się nie boi. Nie przejmuje maszyny w dotychczasowym stanie, próbując ją jedynie ulepszyć. On tworzy i buduje od podstaw. Nowe ustawienie (4-1-4-1), nowy system gry (bez typowego napastnika), nowy środek pola (likwidacja duetu Schweinsteiger-Martinez), sprowadzenie ulubieńca trenera (Thiago), no i już pierwsze konflikty (z Mandzukiciem i być może Schweinsteiger). Nie wszyscy, włącznie z samymi piłkarzami, mają do tych rewolucji przekonanie. Jeśli to wszystko wypali, Pep może wiele zyskać. Jednak jeszcze więcej ma do stracenia.
Czy Borussia może stanąć na drodze Bayernu?
Tak. Od kilku już lat BVB i Bawarczycy rywalizują na zbliżonym poziomie – w zeszłym roku ci drudzy odzyskali wszystko to, co stracili wcześniej, a i zgarnęli Ligę Mistrzów. Ł»e 25 punktów różnicy? Tak, to gigantyczna odległość. Jedyna taka przepaść w całej historii Bundesligi. Z tą jednak różnicą, że Juergen Klopp przez cały rok miał do dyspozycji czternastu piłkarzy i odpuścił ligę (a i tak zajął drugie miejsce). Heynckes rotować mógł w dowolny sposób, a i ostatnio niemiecka prasa zadała pytanie „Czy Bayern B już jest lepszy od Borussii?”. Dziś ta ławka już jest odrobinę dłuższa, będzie można godnie powalczyć na kilku frontach, a i Klopp ma na ten sezon nowy pomysł: ulepszony, agresywny pressing, trwający przez cały mecz. W Superpucharze Niemiec Bawarczykom plątały się nogi. Po pierwszej rundzie Klopp-Guardiola 1:0… Lotthar Matthaus: – Bayern nie ma licencji na wygrywanie ligi. Teraz tytuł powróci do Dortmundu.
A czy ktoś oprócz Borussii?
Nie. Trudno znaleźć jakikolwiek zespół, który miałby rozbić dortmundzko-monachijskie panowanie. Nikt w lidze nie może sobie pozwolić na takie wydatki (62 mln euro Bayernu, ok. 50 mln euro Borussii), nikt nie ma też tak silnych nazwisk. Jak co sezon, ktoś pewnie zaskoczy i namiesza – dwa lata temu była to Borussia Moenchengladbach, przed rokiem Eintracht Frankfurt, ale to i tak była niższa półka. Odgrażają się w Leverkusen, odgrażają się w Gelsenkirchen, ale będzie im ciężko nawiązać równorzędną walkę. Tym bardziej, że taki Bayer potrafił latem stracić i Schuerrle, i Carvajala, i Kadleca. Schalke niby się wzmocniło, zatrzymało Juliana Draxlera (odrzucona oferta Chelsea), ale czy 19-latek utrzyma ten ciężar i będzie liderem?
Kto w tym roku będzie błyszczał?
Miki i Spider-Man. Czyli Henrich Mchitarian i Pierre-Emerick Aubameyang, dwa nowe wynalazki Kloppa. Choć wynalazki to określenie dość niefortunne – trener BVB, wraz ze swoim sztabem ludzi, miał w zwyczaju wynajdywać piłkarzy tanich, praktycznie anonimowych, którzy rozwinąć się mieli dopiero u niego. Teraz sięga po zawodników, którzy dali już niezłą próbkę umiejętności i chcą potwierdzić klasę w Dortmundzie. Ale skoro Klopp poradził sobie z Marco Reusem, to i poradzić sobie powinien z nimi. Aubameyang na razie dał się poznać jako piłkarz szybszy, niż wiatr (na 30 metrów ma 3,7 sekundy – lepszy czas niż Usain Bolt) i marnujący stuprocentowe sytuacje. Spodziewamy się, że w nowej taktyce Pepa świetnie rozwinie się Thomas Mueller, że w Leverkusen błysną Emre Can, Giulio Donati i Heung-Min Son, który ma zastąpić Schuerrle. – Sonny pokazuje, że jest świetnym piłkarzem – potwierdza Sami Hyypia, trener Bayeru.
Czy Robert Lewandowski w końcu sięgnie po koronę i czy kibice mu wybaczą?
Nie i tak. O Lewandowskim na Zachodzie mówi się wiele – że to jest z najlepszych napastników Europy, że najlepszy napastnik Bundesligi, ale jednak… korony króla strzelców wciąż nie ma. I teraz też może nie mieć: Bayern znów zamierza strzelać jak na zawołanie, a Stefan Kiessling chciałby powtórzyć zeszłoroczny wynik. Lewy nie ma już za swoimi plecami Goetze, ma za to Mchitariana. Nie musi grać też zawsze w każdym meczu, bo w końcu ma zmiennika. To może mu pomóc. Znacząco ucierpiała jednak w ostatnich tygodniach jego reputacja. Ciągłe powtarzanie o chęci odejścia z BVB, opowiadanie o transferze do Monachium, naciskanie na klub na zgodę na transfer, mówienie o niedotrzymanych obietnicach – w Niemczech wybuchła medialna burza. Większość dziennikarzy zaatakowało Polaka i apelowało do władz Borussii: wlepcie mu karę finansową, odsuńcie od pierwszej drużyny, a jak przeprosi to wróci. Dopiero Gunter Netzer z „Bilda” stanął po stronie Lewandowskiego, pisząc: – Oczekuję, że Borussia zachowa się profesjonalnie i wywiąże ze wszystkiego, co obiecała samemu zawodnikowi… A Robert? On na każdym kroku pokazuje, że jest ponad to, pokazał to zresztą w ostatnim starciu z Bayernem. U kibiców BVB pełne zaufanie odzyska bramkami.
Czy Polaków/reprezentantów PZPN czeka coś dobrego?
Tak. A przynajmniej większość z nich staje przed naprawdę świetną okazją: Boenisch na lewej obronie nie ma konkurencji, Sobiechowi odpadło dwóch rywali, a Stępiński wcale nie ma u siebie wielkich gwiazd. Dlatego każdy z nich ma szansę, a Sobiech aż tak dużej to nie miał jeszcze nigdy. Martwi nas Stępiński, bo choć wiedzieliśmy, że jego aklimatyzacja trochę potrwa, to szkoda, że zamiast jechać z pierwszą drużyną na sparing lub Puchar Niemiec, pogrywał w rezerwach. W nieco lepszej, choć też kiepskiej sytuacji, jest Arek Milik. Trenerzy dają mu jasno do zrozumienia, że wciąż niespecjalnie na niego liczą. Eugen Polanski balansuje między pierwszym składem a ławką, zaś Błaszczykowski z Lewandowskim mają pewne miejsce w jedenastce. Na razie nie będziemy oglądali w akcji Łukasza Piszczka – on się dopiero leczy, wróci za kilkanaście tygodni i pewnie z miejsca stanie się podporą Borussii.
Pierwszy mecz już dziś, Bayern – Borussia Moenchengladbach.