Nieznajomość prawa szkodzi – tak mówi mądra maksyma. Prezesa Wisły Kraków Jacka Bednarza, jak mało kogo, o nieznajomość prawa podejrzewać nie wolno – w końcu ten niedoszły prawnik wiele paragrafów ma w małym palcu, a te, których w małym palcu nie ma, potrafi przeczytać ze zrozumieniem.
Niestety, dziwnym trafem właśnie na polu prawnym ponosi ostatnio jedną porażkę za drugą. A to wyfrunął mu przez okno Jovanić, a to zniknął Genkow, a to – dzisiaj – zmył się Cezary Wilk. Bednarz decydując się na przelanie mu części zaległych pieniędzy, zamiast całości, stał na stanowisku, iż taki zabieg w stu procentach wystarczy. „Nie ma formalnych podstaw, by kontrakt Wilka został rozwiązany” – mówił. Jak się okazało: zabieg nie wystarczył, a podstawy formalne były. Tak jak w przypadku Adama Kokoszki – lata temu – kiedy też Bednarz twierdzi, iż zawodnik nie może odejść korzystając z Prawa Webstera, a jakoś odszedł i odnalazł się w Empoli.
Wisła aktualnie nie jest bogatym klubem, więc tym dziwniejsze, że nie chciała na piłkarzu zarobić. A mogła. Nie tak dawno miała okazję sprzedać Cezarego Wilka, ale nawet nie podjęła rozmów, bo najważniejsze było dla niej, żeby zawodnik zrzekł się części zaległych pieniędzy. Do wyjęcia była niezła mimo wszystko sumka, przekraczająca pół miliona złotych.
Ale nie – Wisła zamiast rozliczyć się z Wilkiem i wziąć godziwe pieniądze, wolała być „cwana”. No i taka jest teraz „cwana”, że piłkarz właśnie szykuje się do wyjazdu do Hiszpanii, wypłacić mu będzie trzeba wszystko co do grosza (a może jeszcze dodatkowe odszkodowanie – to zawsze jest rozpatrywane indywidualnie), a pół miliona z niezłym hakiem zostało spuszczone w kiblu. Jeśli Wisłę stać na takie gierki, to tylko gratulować: jednak Cupiał musiał szeroko odkręcić kurek. Ale jeśli nie stać, to ktoś tu zaliczył kompromitującą wpadkę.