Sporo było cudownych dzieciaków, szczególnie importowanych całym statkami z Afryki, którzy po kilku latach, zupełnie pomijając okres dorosłości stawali się kompletnie nie-cudownymi dziadkami. „Przebite tablice”, „cofnięte zegary” – jakkolwiek to nazwać, sporo w futbolu chłopaszków, którzy dość swobodnie interpretują termin „data urodzenia”. Przez pewien czas nazywano to plagą – Europę zalewały bowiem całe zastępy „fantastic skillful 15 years old”, którzy po dokładniejszym przebadaniu wykazywali cechy charakterystyczne dla zaniedbanych dwudziestolatków. Po pierwsze jednak – rzadko dotyczyło to zawodników spoza najdzikszych krajów Afryki, po drugie zaś – zazwyczaj dość szybko wychodziło na jaw, przekreślając jednocześnie karierę delikwenta w Europie.
Tym większy szacunek wzbudza dziennikarskie śledztwo przeprowadzone przez kanał „Noticias Uno”. Psy gończe tej stacji dotarły do dokumentów, które wskazują na cofnięcie licznika u… Radamela Falcao, jednego z najlepszych napastników świata, do niedawna trzeciego snajpera hiszpańskiej La Liga i motoru napędowego Atletico Madryt. Świeży nabytek AS Monaco według akt przedstawionych przez „Noticias Uno” miałby nie dwadzieścia siedem, ale dwadzieścia dziewięć lat.
Na czym polega cała heca? Człowiek, od którego rozpoczęła się cała akcja nazywa się Wilson Serrano. To dyrektor szkoły, którą ukończył mały Radamel. Według dyrektora San Pedro Claver w Bucaramandze, Falcao zapisał się do szkoły w 1989, czyli patrząc na jego obecny wiek – w wieku zaledwie trzech lat. Dyrekcja twierdzi, że Radamel zaprezentował wówczas prawdziwy akt urodzenia, na którym widniało „10.02.1984”. Wersja dyrektora, choć absolutnie nieprawdopodobna, uwiarygodnia się, gdy spojrzymy na wczesne lata piłkarskiej kariery. Falcao. Kolumbijczyk zadebiutował w dorosłym futbolu w wieku… 13 lat i 112 dni (rekord Kolumbii), gdy większość jego rówieśników właśnie odkrywała, że dziewczyny nie służą jedynie do przeszkadzania w zabawie w Indian. Radamel już wtedy walczył z dorosłymi chłopami, starszymi od niego o… No właśnie. Dziesięć? Dwanaście? Piętnaście lat?
O zdanie zapytano babcię Radamela, ale starsza kobieta nie potrafiła podać roku urodzenia. Sam napastnik długo milczał, ale na Twitterze w końcu napisał krótkie oświadczenie: „Zaskoczyły mnie informacje w mediach na temat mojego wieku. Są one śmieszne. Chcę temu ostatecznie zaprzeczyć i zakończyć ten temat raz na zawsze”. Tylko czy Falcao ma cokolwiek na swoją obronę? Serrano dodaje, że w akcie urodzenia, który szkoła otrzymała w oryginale, nie zgadza się również miejsce urodzenia – Falcao według oryginalnego dokumentu (szkoła nie przyjmuje kopii) miał bowiem przyjść na świat w Bogocie, a nie w Santa Marta.
Co my sądzimy o całej sprawie? Gdy przeczytaliśmy nagłówki w zagranicznej prasie, pomyśleliśmy, że to jakaś potężna bzdura, którą lansuje spragniony sławy dyrektor. Im jednak dalej w las, tym więcej dowodów, czy przesłanek, wskazujących na prawdziwość zarzutów Wilsona Serrano. Najmocniej uderza z pewnością połączenie całej afery z wiekiem, w którym zadebiutował kolumbijski piłkarz.
Trzynastolatkowie nieszczególnie radzą sobie na seniorskim placu, to w końcu jeszcze dzieci, bez przygotowania fizycznego, psychicznego i technicznego do gry, nawet w drugiej lidze kolumbijskiej, w której debiutował Falcao. Jego siłowa dominacja w każdym kolejnym roczniku i każdej kolejnej reprezentacji młodzieżowej, też przemawia na jego niekorzyść. Przekonujące fakty po stronie obrony? Właściwie jedynym jest przekonanie, że w Kolumbii na przełomie XX i XXI wieku nie mogło dojść do tak potężnych szwindli.
Niewiele, ale patrząc na reakcje futbolowego środowiska – to może wystarczyć. Zagadka Falcao zostanie zatem raczej nierozstrzygnięta.