Sytuacja w łódzkim Widzewie wydaje się coraz gorsza. Co prawda drużynę wzmocnił dziś napastnik (kontrakt Eduardsa Visnakovsa opłaci prywatny inwestor), ale – porównując do meczu z Legią – wypadają właśnie dwa ważne ogniwa. Uraz Hachema Abbesa jest poważny i może wiązać się z kilkutygodniową absencją, a Thomas Phibel po sobotnim meczu wyjechał z Polski i na razie wracać nie zamierza.
– Jesteśmy zdziwieni jego zachowaniem. Nie ma podstaw, żeby sądził, że jest wolnym zawodnikiem. Nie otrzymał od nas zgody, żeby opuścić poniedziałkowy trening, ani też żadnej zgody na testy w innym klubie – mówi Michał Kulesza, rzecznik prasowy i członek zarządu. Phibela obecnie w Polsce nie ma, choć o swoim wyjeździe nikogo nie poinformował. Po prostu wyjechał bez słowa, mimo ważnego przecież jeszcze przez rok kontraktu (nie ma też zaległości, poza pieniędzmi z postępowania układowego). Piłkarz twierdzi, że o wyjeździe wspominał, bo ma problemy rodzinne i zaprzecza informacjom, jakoby obecnie był na testach w Anglii. Podobno jest w Belgii, tam rozmawiał dziś z adwokatem, a jutro ma spotkanie z menedżerem.
Tylko, że tak naprawdę wciąż niewiele to zmienia – Phibel, jak zapewniał wcześniej, do Widzewa wracać nie zamierza i grać tu więcej nie będzie. Planuje przenieść się do Crystal Palace, choć… Anglicy z klubem z Łodzi się nie dogadali i nie wiadomo, czy w ogóle dogadają. Problemem jest m.in. wysoka prowizja menedżerska, która sprawiła, że 400 tysięcy euro dla Widzewa należało znacząco podzielić. Obrońca z Gwadelupy naciska jednak, by strony się porozumiały. Jest przekonany, że zagra w Anglii i obecnego pracodawcę przyciska do muru.
W Widzewie nie kryją, że stracili do piłkarza już cierpliwość. Michał Wlaźlik z zarządu napisał na Twitterze, że miarka się przebrała, a Radosław Mroczkowski stwierdził, że „przestał się łudzić, że jeszcze nam w tym sezonie pomoże”. – Zwłaszcza, że mecz z Legią pokazał, że zajmie mu dużo czasu nadrobienie zaległości treningowych – stwierdził na łamach „Przeglądu Sportowego”. Słowa trenera dziwią, bo przecież od dawna Phibel podkreślał, że gra w Łodzi już go kompletnie nie interesuje, a i przed wyjazdem do Warszawy mówił, że nie czuje się fizycznie przygotowany. Mroczkowski podjął to ryzyko. Jednak trzeba go też zrozumieć: kogoś, a nie kolejnego młodzieżowca, musiał wystawić.
Obie strony – i Phibel, i Widzew – mają już siebie wzajemnie dość. Klub nie zamierza tolerować takiej samowolki, w ciągu dwóch, trzech dni zarząd planuje się zebrać i być może zawodnika ukarać. Tylko, że przecież dopiero co nakazał mu zapłatę 30 tysięcy euro (za niestawienie się na początku okresu przygotowawczego) i wykonanie kary zawiesił. Ciąg dalszy cyrku nastąpi…