Cracovia wjechała w Ekstraklasę przy akompaniamencie medialnych pytań o tiki-takę Stawowego. Wszyscy zastanawiali się, czy ten ofensywny, miły dla oka futbol, który momentami prezentowała jego ekipa w pierwszej lidze będzie się sprawdzał także na najwyższym poziomie. Kilkanaście godzin po końcowym gwizdku jesteśmy już nieco mądrzejsi – Stawowy istotnie, nie zrezygnował z ofensywnej taktyki, zagrał przyjemny, nastawiony na atak futbol. Nie było tragedii. Druga strona medalu? Obrony też nie było.
Na stadion przyjechał pucharowicz świeżo po starciu z ekipą z Azerbejdżanu, ale nie było u nich widać szczególnego zmęczenia. Wręcz przeciwnie, gliwiczanie – co nieco zaskoczyło chyba wszystkich w Krakowie – też od razu ruszyli do ataku, z równie radosną interpretacją gry w obronie, jak ta proponowana przez Ł»ytkę, Kusia, Kosanovicia i Marciniaka. Świetnie ujął to Krzysztof Stanowski – zmodyfikowany futbol totalny, jak atakują to wszyscy, jak broni to nikt. Nie powiem, było w tym coś miłego, gdy obserwowało się taką radość i takie parcie do przodu w wykonaniu krakowskich piłkarzy. Biorąc jednak pod uwagę nie tylko efektowność, ale i efektywność… O dobre wyniki z taką grą obronną będzie cholernie ciężko.
Pocieszeniem jest na pewno konsekwencja Stawowego, który gra cały czas nowoczesnym systemem z bardzo ofensywnymi skrzydłami.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected]