Reklama

Zadowolony z bycia Barceloną dla ubogich – trenerski prawdziwek z Freiburga

redakcja

Autor:redakcja

13 lipca 2013, 14:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jedni uważają go za trenera będącego na fali wznoszącej, drudzy – pamiętają tylko, jaki jest z charakteru. Bo jest, to chyba będzie trafne i delikatne ujęcie, nietypowy. Kiedyś sam o sobie powiedział tak: „Tak, jestem inny, niż inni. Ale oni wszyscy też są przecież inni. Na świecie żyj ponad siedem miliardów ludzi i każdy od siebie się różni. Jest inny”. Oto Christian Streich, 48-letni trener, od blisko dwóch dekad związany jako szkoleniowiec z Freiburgiem: od drużyn młodzieżowych, przez asystenta do tego najważniejszego.
Streich – jako, że właśnie puka do bram Europy po sezonie, w którym spełnił rolę Kopciuszka, długo walcząc o Ligę Mistrzów – udzielił obszernego wywiadu dla „Die Welt”. On, człowiek niecodzienny, w pigułce:

Zadowolony z bycia Barceloną dla ubogich – trenerski prawdziwek z Freiburga

– Nie mam żadnych oczekiwań przed tym sezonem. Mam nadzieję, że nie padniemy w trakcie. To wszystko wygląda dziwnie, bo przecież skończyliśmy sezon na piątym miejscu. Na razie trudno jest mi sobie wyobrazić, że w czwartek gramy w Lidze Europy, a w niedzielę w Bundeslidze np. z Wolfsburgiem. My mamy dosłownie chwilę odpoczynku, a Wolfsburg szykuje się na Freiburg przez cały tydzień.

– Beckenbauer powiedział mi „Jesteś miłym gościem, wcześniej sądziłem, że jesteś obłąkany” i co ja na to? Cóż, to nic miłego. Kto chciałby zostać nazwany obłąkanym? Ale chyba rozumiem, co miał na myśli.

– Jestem człowiekiem, który się bardzo przywiązuje. We Freiburgu jest kilka rzeczy, które są bardzo atrakcyjne dla tego miejsca. Ale ja też nie mówię w zbyt wielu językach. Po francusku i po hiszpańsku rozumiem tylko trochę. Angielski znam dobrze, tylko że w porównaniu do innych to bardzo mało. Mam swoje ograniczenia.

– Jeśli zadzwoniliby do mnie z dużego klubu, powiedzmy że z HSV, to możliwe, że z chęcią bym tam poszedł. Tylko, że oni mnie nie chcą. Nie mogę nic na to poradzić.

Reklama

– Postrzegam siebie jako część całego zespołu. Mamy ekipę trenerów, ja nie robię tego wszystkiego sam. Nie jestem wystarczająco dobry, żeby ogarnąć to w pojedynkę. Wtedy mielibyśmy zbyt niską jakość. Ważna jest dla nas interakcja i odpowiednia komunikacja z piłkarzami. Uważamy, że trzeba pracować też indywidualnie, bo to rozwija zawodnika, o ile on faktycznie jest w to sam zaangażowany. Staramy się być odpowiednio zrelaksowani i otwarci w klubie.

– Czy podoba mi się nazwanie Freiburga Barceloną dla ubogich? Jeśli ktoś tak mówi, to jestem zadowolony. Bardzo zadowolony.

– Czy stawiam piękną grę ponad sukces? To zależy, jak zdefiniujemy piękno. W różnych krajach i kulturach rozumie się je inaczej. Jeśli chodzi o moje podejście, zależy od okoliczności. W poprzednim sezonie przegraliśmy 0:1 z Bayernem, ale nawet Heynckes mówił, że nie graliśmy defensywnie. Chcieliśmy zagrać wtedy tak, żebyśmy sami dobrze się z tym czuli, może spróbowali zremisować. Ale nie chcemy umierać przez to piękno gry.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...