15 dni do Ekstraklasy – co nas czeka w nowym sezonie?

redakcja

Autor:redakcja

05 lipca 2013, 10:24 • 6 min czytania

Koniec sezonu 2012/13 przyjęliśmy z ulgą – istniała duża szansa, że gdyby trwał jeszcze przez miesiąc, do pucharów zamiast Śląska i Piasta dostałoby się Podbeskidzie z GKS-em Bełchatów, a poloniści z diety beztłuszczowej przeszliby na dietę ziołową wzbogaconą o pochłanianie kory z drzew. Radość z zasłużonych odpoczynków nie trwała jednak długo – na wstępie wszystkich z łóżek i leżaków zerwał Probierz, a kilka tygodni później cała Polska ruszyła w podróże mające na celu godne przygotowanie pod sezon 2013/14.
Jako że przygotowania już trochę trwają, na obozach wyklarowały się już grupy zawodników, które będą ciągnąć skład (zazwyczaj dwu-, trzyosobowe) oraz tych, którzy będą robili za tło (liczące od dwudziestu do dwudziestu pięciu osób), a i karuzela trenerska stanęła już w miejscu. Wypada więc ruszyć z pierwszą porcją przewidywań na przyszły sezon. Zerknęliśmy co w trawie piszczy i oto jest – lista dziesięciu wydarzeń, które czekają nas w nadchodzącym sezonie.

15 dni do Ekstraklasy – co nas czeka w nowym sezonie?
Reklama

1. Zmiana systemu rozgrywek – fatalna informacja zarówno dla kibiców, jak i dla piłkarzy. Pierwszych czeka więcej męki szczególnie w rundzie finałowej, gdy natężenie meczów w stylu Ruch – Podbeskidzie będzie nie do przetrawienia, a drugich… Sami nie wiemy, jak zniosą to zawodnicy pokroju Tomasza Porębskiego, których skurcze łapią po godzinie gry, a nad stadionem ze względu na nich na wszelki wypadek powinien krążyć helikopter z pobliskiego szpitala. Więcej pracy czeka też policję i ochroniarzy, więc możemy się spodziewać kolejnych afer związanych z wpuszczaniem kibiców na mecze.

2. Piast Gliwice w Europie – szczerze, mieliśmy potężne problemy z opisaniem tego punktu. Z jednej strony wciąż korci, żeby poczarować magią zbitki „Gliwice-Europa”. To tak jak zestawić Sikorskiego z dobrą, komputerową strzelanką, jak wysłać do rozmów o ważnym transferze klubowego pana Romana zajmującego się na co dzień koszeniem trawy. Teoretycznie to powinien być wybieg dla takich zgryźliwców jak my, ale coś nas przed tym hamuje. Między nami a gliwiczanami nawiązała się nić porozumienia – my śmiejemy się z naszych ligowców i oni śmieją się z naszych ligowców. My wyszydzamy, że rodzime papierowe tygryski pokroju Górnika, i oni również wyszydzają tego typu zespoły. Coś nam mówi, że jeszcze mogą w tej Europie błysnąć. To znaczy: nie odpaść w pierwszym swoim dwumeczu. To będzie duży sukces i kto wie, może osiągnięcie wystarczające, by nie być najgorszym spośród polskich pucharowiczów.

Reklama

3. Kolejna edycja pasjonującego boju o tytuł króla strzelców – Demjan w Belgii, Ljuboja w Enklawie, Ślusarski i Saganowski już bez szans na tytuł młodego piłkarza roku, na osi czasu bliżej Javiera Zanettiego, niż Isco… Kto zostaje? Dwaliszwili, z regularnościąâ€¦ pozostawiającą wiele do życzenia i lubiński Papadopulos, też bez jakiegoś szałowego bilansu. Nie wiemy, kto ma zamiar strzelać gole w przyszłym sezonie, ale jeśli ten był dla ekstraklasowych napastników fatalny, beznadziejny i warty jedynie zakopania głęboko w kronikach, w następnym może być jeszcze gorzej. Z drugiej strony – może swój dorobek snajperski poprawi w stolicy فukasz Broź, który w ubiegłych rozgrywkach miał osiem goli, więcej niż 3/4 etatowych napadziorów na tym poziomie. Ratunkiem przed zdobyczami under 10,5 w wykonaniu najlepszych strzelb tej ligi może być jedynie jej wydłużenie o siedem meczów i naściąganie różnych posiłków z zagranicy. I nie, nie chodzi nam o Przemysława Trytkę, ściągniętego z niemieckiego FC Carl Zeiss Jena.

4. Nowa gwiazda konferencji – do tej pory głównie zabawiał nas Bobo Kaczmarek, ale – trzeba to zaznaczyć – w sposób inteligentny. Zdarzały się pociski na dziennikarzy (Wirtualna Polska, wirtualne pytanie), trzystukrotne opowiadanie o celach (przyzwoite miejsce + stawianie na młodzież), a także masa innych zabawnych powiedzonek. Błysnąć zdarzyło się też sympatycznemu Czechowi, szczególnie gdy w Poznaniu zapomniał sobie łyknąć, ale… to wszystko nic przy tym, co czeka nas w sezonie 2013/14. Wchodzimy na wyższy level. Zupełnie inny poziom. Franciszek Smuda. Czyli będzie o Czechosłowacji, Związku Radzieckim, drewniakach, pijakach, jechaniu kitem, tsooo… I to wszystko okraszone średnio 635 błędami językowymi. Creme de la creme konferencji polskich trenerów, nie możemy się doczekać!

5. Mała rewolucja w Canal+ – chyba nikt do tej pory o tym nie pisał, ale w najbliższym sezonie meczów na antenie C+ nie będą komentowali (albo będą komentowali znacznie rzadziej) Mirosław Szymkowiak, Piotr Dziewicki i Krzysztof Przytuła. Nie jest to wielka strata, bo gdybyśmy mieli stworzyć listę dziesięciu najlepszych ekspertów tej stacji, to pewnie ta trójka zajmowałaby zaszczytne trzy ostatnie miejsca. Dlaczego jednak pożegnano się z nimi (lub ograniczono ich pracę) teraz? Przytuła, zajmujący się dotychczas analizowaniem gry Xaviego i Iniesty, przerzucił się na Cychola i Mleczka i od przyszłego sezonu obejmie trzecioligowy فKS فomża, Dziewicki prawdopodobnie (choć jeszcze nie jest to ustalone) poprowadzi w okręgówce Polonia Warszawa, a Szymkowiakowi po prostu podziękowano. Aha, jeszcze jeden drobiazg – Liga+ Extra będzie w poniedziałki, a nie, jak do teraz w niedziele.

6. Niższe kontrakty dla piłkarzy – nadchodzi epoka zaciskania pasa, w których wielu panów piłkarzy sushi z winkiem na mieście zamieni na obiady w klubie, a dwustumetrowe apartamenty na zwykłe mieszkania w normalnych blokowiskach. Widzew, Ruch i Górnik już teraz zostały mocno ograniczone finansów w kontraktach, ale to dopiero początek. Większość klubów, nie licząc potentatów, czyli Lecha, Legii i ewentualnie Śląska, woli postawić na tanią siłę roboczą z Rybnika czy Chojnic, niż na wypłacanie chorych prowizji zblazowanym Serbom, Holendrom czy Argentyńczykom. Nie zdziwcie się więc, jeśli na antenie Canal+ zobaczycie swojego kolegę z podwórka biegającego w koszulce Ruchu czy Wisły. Znak czasów. Ale to wyjdzie polskiej piłce na dobre.

7. Tiki-taka na polskich boiskach – w końcu będziemy mogli się przekonać, jak w Ekstraklasie poradzą sobie:
– polski Valdes (Pilarz)
– serbski Pique (Kosanović)
– polski Alves (Nykiel)
– niemiecko-kazachski Iniesta (Bernhardt)
– burundyjski Pedro (Ntibazonkiza)
– czarnogórski Fabregas (Boljević)

Co prawda Messiego w ekipie Wojciecha Stawowego nie odnaleźliśmy, ale liczymy, że w trakcie sezonu błyśnie jakiś Kapustka, Kłusek albo inny Ł»ołądź.

8. Radosław Osuch – po prostu. Takiego prezesa nie było w naszej lidze od czasów Stanisława Płoskonia. Nasi najmłodsi kibice (czyli pewnie jakieś 85%) ma prawo nie pamiętać słynnego włodarza (to dobre określenie!) z Górnika Zabrze, a to przecież – zachowując wszelkie proporcje – Andrzej Lepper polskiej piłki. Niedawno nawet opowiadał, że mógłby zostać prezesem PZPN, a skoro Chiny potęgą w piłce nie są, to i my nie musimy. Osuch zachowuje chyba jednak odrobinę więcej ogłady, ale coś nam podpowiada, że w trakcie samej rundy jesiennej oberwie od niego pół środowiska, bo dopuścić Radka do głosu to tak, jak dać małpie karabin. Efektu nie przewidzisz, ale będzie ciekawie.

9. Lech – Legia, epizod drugi – nie jest to jeszcze poziom Realu i Barcelony. Nie jest to też raczej poziom Crvenej Zvezdy i Partizana. Raczej coś w okolicach Shiraku i Mika z armeńskiej Barcragujn chumb. Tak czy owak, wykrystalizowanie się dwóch profesjonalnych klubów z młodzieżowymi akademiami, przyzwoitymi budżetami, niezłymi szkoleniowcami, całkiem solidnymi zawodnikami i fanatycznymi kibicami to jedna z najlepszych wiadomości dla polskich kibiców. Jeśli Lech i Legia podkręcą tempo z tego sezonu, możemy być świadkami pasjonującej walki o mistrza, nawet jeśli zamiast Ronaldo i Messiego będą się ze sobą ścierać Drewniak i Furman. Może być biednie, może być przaśnie, ale emocji nie powinno braknąć, tym bardziej biorąc pod uwagę dopięte wzmocnienia z obu stron. Przewidujemy wobec tego jeszcze większą napinkę, jeszcze więcej bzdurnych gadek o kompleksie Warszawy (od kibiców Legii w stronę kibiców Lecha) i jeszcze więcej bzdurnych gadek o legijnym spisku (od kibiców Lecha w stronę kibiców Legii). Walka, zaciętość, wzniosłe nastroje – wszystko w wersji mini, wszystko w opcji „ekstraklasowej”, ale jednak fajnie, że mamy wreszcie jakiś wyścig po mistrza, a nie tytuł dla zwycięzcy rajdu ślimaków z żółwiami.

10. Kolejne wersje „Ekstraklasa mix”.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama