Wisła rezygnuje z testowania, Nowak zwodzi Cracovię, Podolski pomaga w Polsce

redakcja

Autor:redakcja

29 czerwca 2013, 09:51 • 13 min czytania

Zapraszamy na sobotni przegląd prasy. W poszukiwaniu ciekawych materiałów zaglądamy dziś do sześciu różnych tytułów.

Wisła rezygnuje z testowania, Nowak zwodzi Cracovię, Podolski pomaga w Polsce
Reklama

FAKT

Rozmowa z Frankiem Smudą.

Reklama

Prezes Cupiał ma do pana wyjątkową słabość.
– To moje trzecie podejście do Wisły. Za pierwszym razem dostałem czterdziestu ośmiu piłkarzy. Zrobiliśmy zespół, który w cuglach wywalczył mistrzostwo Polski. Za drugim razem zostawiałem Heniowi Kasperczakowi drużynę, która później znakomicie spisywała się w Pucharze UEFA. Teraz jest ten trzeci raz. Nie ukrywam, ze będzie chyba najtrudniej. Chcę zrobić coś na wzór Lecha. Jak przychodziłem do poznańskiego klubu, to też był taki „składak”, z którego w półtora roku trzeba było zrobić mocną pakę. Później jednak kibice z przyjemością przychodzili patrzeć na naszą grę. Były bramki i akcje w doliczonym czasie, jak w niezapomnianym meczu z Austrią Wiedeń.

Jaki cel wyznaczył panu szef?
– Prezes mi zaufał. Powiedział, ze wspólnie musimy zrobić znowu coś wielkiego. Ale wie doskonale, że tego nie zrobi się z sekundy na sekundę. Z prezesem Bogusławem Cupiałem daliśmy sobie trzy okienka transferowe na porządki. Wiem, że nie ma kasy i musimy grać tym, kogo mamy. Drużyna dawno nie była przebudowywana. Potrzebne jest odmłodzenie.

Potrzeba też doświadczonego lidera.
– Będzie nim na pewno Arek Głowacki. To porządny człowiek i w zasadzie jedyny rutyniarz, z którego młodsi piłkarze powinni brać przykład. Wzór godny naśladowania. Oby tylko Arka omijały kontuzję, bo jak jego zabraknie, to chyba Kazek Kmiecik będzie musiał wybiec na boisko.

Sędziowie nauczą piłkarzy przepisów.

Przed rozpoczęciem sezonu piłkarze z ekstraklasy będą się uczyć. W roli wykładowców wystąpią polscy sędziowie, którzy przeprowadzą obowiązkowe szkolenie dla zawodników. Pismo w tej sprawie zostało wysłane do klubów przez prezesa Ekstraklasy S.A Bogusława Biszofa (47 l.) i szefa kolegium sędziów Zbigniewa Przesmyckiego (62 l.). – Już w poprzednim roku organizowaliśmy podobne seminarium, ale wtedy kilka zespołów nie wzięło w nim udziału. Ostatnio w przepisach zaszło kilka zmian, dlatego chcemy, aby piłkarze byli zaznajomieni ze wszystkim na bieżąco. Mamy nadzieję, że dzięki szkoleniu świadomość naszych zawodników będzie dużo większa – mówi Faktowi Przesmycki. Każdy z klubów musi podać preferowany termin przed rozpoczęciem rozgrywek, a wtedy PZPN oddeleguje na szkolenie odpowiedniego arbitra.

Chcą dodać blasku Pucharowi Polski

Nowy pomysł PZPN i Ekstraklasy S.A na promocję rozgrywek o Puchar Polski. Po raz pierwszy w historii mecze o to trofeum zostaną rozegrane w weekend, zamiast spotkań ligowych. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że udało się dojść do porozumienia w tej kwestii z przedstawicielami związku. Chyba wszystkim zależy, aby mecze o Puchar Polski odzyskały blask. W ostatnich latach wiele spotkań w tych rozgrywkach było rozgrywanych o niezbyt atrakcyjnych porach. Teraz postanowiliśmy to zmienić – mówi Marcin Stefański, dyrektor departamentu ds. Logistyki i terminarza w Ekstraklasie S.A.
Mecze 1/16 finału zaplanowano na 16 i 17 sierpnia. W sobotę i niedzielę ma być rozegranych po osiem spotkań. Większość z nich będzie transmitowana na żywo.
Pomysł z przeniesieniem meczów pucharowych na weekend nie jest nowością. Taki system obowiązuje w kilku najlepszych ligach na świecie, m.in. w angielskiej Premier League i niemieckiej Bundeslidze.

RZECZPOSPOLITA

Stefan Szczepłek o Legii bez artystów.

Niestety, długa pamięć podpowiada mi również, że obecna pierwsza drużyna Legii jest znacznie słabsza od kilku innych, które wygrywały w przeszłości. Ta z lat 1955–1956 była niemal równoznaczna z reprezentacją Polski. Ta z lat 1969–
1970 należała do najlepszych w Europie. Ich trenerzy – Węgier Janos Steiner, Ryszard Koncewicz, Czech Jaroslav Vejvoda – byli takimi samymi gwiazdami jak piłkarze. W dzisiejszej Legii nie ma artystów jak Lucjan Brychczy, Kazimierz Deyna czy Robert Gadocha. Jan Urban dopiero pracuje na opinię wielkiego trenera. A prezes Bogusław Leśnodorski, który pełni swoją funkcję od pół roku, jeszcze nie zapisał własnej karty w dziejach klubu. Sukcesy Legii to efekt powstałych wiele lat temu planów Mariusza Waltera i Jana Wejcherta. Kiedy ITI kupowało upadający klub, razem z jego długami, jakich narobił poprzedni właściciel Pol-Mot, Walter i Wejchert mieli wizję odbudowy. Uczyli się wprawdzie na żywym organizmie, metodą prób i błędów, których nieraz było za dużo. Ale wiedzieli, że muszą zorganizować szkolenie młodzieży, doprowadzić do zbudowania stadionu, postawić na ludzi, będących poza podejrzeniami korupcyjnymi. I dokonali tego, najpierw wspólnie, potem już tylko sam Walter, usuwający się zresztą dyskretnie w cień. Mieli przeciw sobie kibiców, którym się wydawało, że „Legia to oni”, a robili klubowi wiele krzywdy. ITI to wszystko wytrzymało i zbiera plon.

GAZETA WYBORCZA

Rozmowa z Marco Paixao ze Śląska.

Gdyby miał pan opisać siebie wrocławskim kibicom.
– Pochodzę z Sesimbry położonej niedaleko Lizbony. To niewielkie miasteczko nad Oceanem Atlantyckim. Od dziecka byłem związany z piłką nożną. Dzięki niej poznałem wielu fantastycznych ludzi. Sam też staram się być uprzejmy dla wszystkich. Mam w sobie mnóstwo pokory. Nie lubię konfliktów. Wiem, kiedy jest czas na zabawę i śmiech, a kiedy trzeba intensywnie pracować. Wyznaję zasadę, że jeśli ja dam coś od siebie drugiemu człowiekowi, to on odpłaci się tym samym. Nigdy nie sprawiałem nikomu żadnych problemów, zawsze skupiam się tylko na jak najlepszej grze w piłkę. Co ciekawe, zaczynałem grać w GD Sesimbra, tym samym klubie, w którym występował kiedyś Jose Mourinho. Występował wówczas jako środkowy obrońca. Do dzisiaj wszyscy w naszym miasteczku mówią: „To u nas w piłkę grał The Special One”.

Przed transferem do Polski z kimś się pan konsultował?
– Dużo dobrego zarówno o waszym kraju, jak i o Śląsku opowiadał mi bramkarz Ethnikosu Arek Malarz. Miałem wiele ofert z Grecji, Cypru czy Izraela, ale mimo to zdecydowałem się na transfer do Polski. Wiedziałem, że Śląsk będzie rywalizował w Lidze Europy, a rok temu był mistrzem kraju. Zresztą od kilku sezonów znajduje się w krajowej czołówce. Dodatkowo przekonał mnie wrocławski stadion – jest niesamowity. Grałem na wielu obiektach, ale ten tutaj robi ogromne wrażenie. Pamiętam swoje mecze na Celtic Park [stadion Celticu Glasgow – przyp. red.] albo Ibrox Stadium [stadion Glasgow Rangers – przyp. red.]. Tamte budowle mają więcej przestrzeni, natomiast stadion Śląska ma taką konstrukcję, dzięki której wydaje się czuć atmosferę nie tylko na trybunach, ale i na murawie.

Dawid Nowak testuje cierpliwość Cracovii

Dawid Nowak może uciec działaczom beniaminka ekstraklasy sprzed nosa. Przy ul. Kałuży byli już niemal pewni pozyskania napastnika, ale sprawa zaczęła się komplikować. Zawodnikowi GKS Bełchatów z końcem czerwca wygasa umowa i będzie do wzięcia za darmo. Jak ustaliliśmy, wczoraj Nowak miał się pojawić na testach medycznych w Krakowie. Problem w tym, że piłkarz rehabilituje się po kontuzji kolana i jeszcze nie rozpoczął przygotowań do sezonu. Sprawę transferu komplikuje również to, że Nowakiem mocno zainteresował się Górnik Zabrze. Napastnik chwalił się już kolegom z szatni, że w przyszłym sezonie będzie grał w Cracovii, ale gdy dostał propozycję ze śląskiego klubu, podobno zmienił zdanie. Wiele wskazuje na to, że sprawa rozstrzygnie się w przyszłym tygodniu. Sam Nowak nie komentuje sprawy. Wody w usta nabiera też trener Wojciech Stawowy. – O transferach informują władze klubu. Nie oczekuję nowych twarzy w pierwszym etapie zgrupowania, choć wiem, że prace nad wzmocnieniami trwają. Moim zadaniem jest przygotowanie drużyny do ekstraklasy – ucina szkoleniowiec Cracovii.

SPORT

Ruch wprowadza nowy system – bez podziału na pierwszy i drugi zespół.

Na obóz do Kamienia wybrała się wczoraj wyjątkowo liczna, 29-osobowa grupa zawodników Ruchu Chorzów. – U nas nie będzie bowiem podziału na rezerwy i pierwszy zespół – mówi Jacek Zieliński. W gronie zawodników, którzy pojechali na obóz do Kamienia nie ma tylko Macieja Sadloka, który leczy kontuzję oraz Huberta Kotusa, Arkadiusza Lewińskiego i Adriana Ułasowicza. – Oni dostali wolną rękę w poszukiwaniu klubów – przyznaje trener Ruchu. 29 graczy to jednak wyjątkowo pokaźna grupa. – Grupa rzeczywiście jest liczna, ale to wiąże się z tym, że w Ruchu nie będzie podziału na pierwszą i rezerwową drużynę, która grać będzie od nowego sezonu w III lidze. Będzie natomiast jedna szeroka kadra. I właśnie drugi zespół stworzony zostanie z zawodników, którzy nie zmieszczą się w kadrze pierwszego zespołu oraz najlepszych chłopców z Centralnej Ligi Juniorów – zdradza. To zapowiada sporą rywalizację o miejsce w składzie. Widzi to też Piotr Stawarczyk. – Dużo się w naszej drużynie pozmieniało, to fakt. Po bardzo nieudanym poprzednim sezonie tak jednak musiało się stać. Teraz nie możemy jednak już oglądać się wstecz. Musimy patrzeć przed siebie, bo bardzo chcemy zmazać plamę przed kibicami. Młodzieży jest sporo i przyznam szczerze, że jeszcze tych chłopaków dobrze nie poznałem. Jak się samemu ciężko trenuje, to trudno przy okazji innych oceniać. Będą walczyli o swoje i nam – doświadczonym zawodnikom – nie odpuszczą. Wszyscy jesteśmy bardzo zmotywowani do pracy, co mnie osobiście napawa optymizmem – przyznaje stoper.

DZIENNIK POLSKI

Wisła w trybie natychmiastowym odesłała testowanego bramkarza.

Po tym, jak kolejnej kontuzji nabawił się Jan Kocoń, wiadomo było, że Wisła musi poszukać trzeciego bramkarza, żeby nie zostać jedynie z Michałem Miśkiewiczem i Gerardem Bieszczadem. Nikt chyba jednak nie spodziewał się, że ktoś wpadnie na tak absurdalny pomysł, żeby testować praktycznie amatora. Można by jeszcze zrozumieć ten ruch, gdyby Hajduk miał 20 lat i uchodził za duży talent. Tymczasem mowa o zawodniku, który w piłkę grał jedynie w niższych ligach. Mało tego, na trzy lata zawiesił w ogóle swoją przygodę z futbolem. Jakby tego wszystkiego było mało, gdy wokół Hajduka zrobiło się wczoraj zamieszanie, Wisła w trybie błyskawicznym… podziękowała temu bramkarzawi i odesłała go w drogę powrotną do Krosna. Chaos zatem mamy pełny i można tylko zapytać się, kto w ogóle wydał zgodę na przyjazd 30-latka do Grodziska Wielkopolskiego? W klubie podjęto też wczoraj szybko decyzję o tym, że więcej testów kolejnych piłkarzy przed startem sezonu już nie będzie. To akurat dobra wiadomość, bo dzięki temu może uda się wreszcie uniknąć sytuacji, w której z Wisły śmieje się cała piłkarska Polska.

SUPER EXPRESS

فukasz Podolski: W Polsce wciąż jest bieda, chcę pomagać

Skąd pomysł, aby pomagać polskim dzieciom?
– Z serca. Po pierwsze, dzieci zawsze były dla mnie bardzo ważne, a po drugie, od dawna myślałem o tym, aby pomagać w Polsce. Często robię to przez różne mecze, bo wiem, że chłopaki takie są – jak bardzo byłby biedny czy opuszczony, to wystarczy, że rzucisz mu piłkę i już pojawia się uśmiech. Widziałem to na własne oczy w Warszawie. Przyjechałem tu na pierwsze mistrzostwa świata dzieci z domów dziecka i przekonałem się po raz kolejny, jak wielką radość może sprawiać piłka. Polskie dzieci wygrały ten turniej, więc tym bardziej byłem zadowolony.

Czasem jednak piłka to nie wszystko, zwłaszcza gdy w brzuchu burczy z głodu.Â…
– No właśnie. Dlatego otwieram taki dom dziecka, czy raczej ośrodek pomocy, w dzielnicy Praga. Wiem, że to jedna z najbiedniejszych części Warszawy. Zależy mi, aby tamtejsze dzieci miały swój własny kąt, do którego będą mogły przyjść po szkole, zjeść posiłek, wziąć udział w różnych zajęciach. Przed nami jeszcze trochę pracy papierkowej, pozwolenia, remont budynku, ale jak dobrze pójdzie, to w tym roku, a najpóźniej na początku przyszłego, to miejsce zostanie otwarte. W Polsce, zresztą podobnie jak w Niemczech, wciąż jest sporo biedy, więc warto pomagać. W Niemczech mam już taki ośrodek pomocy, czas na Polskę. Warszawa to pierwszy etap, ale nie ostatni. Urodziłem się w Gliwicach, w dzielnicy Sośnica. I tam chciałbym stworzyć drugi dom pomocy.

Tekst o Paulinho.

– Spośród wszystkich Brazylijczyków, którzy byli wtedy w ŁKS, to właśnie Paulinho miał najlepszy kontakt z drużyną, bo mówił po angielsku – przyznaje Sebastian Mila (31 l.), który grał z Brazylijczykiem w łódzkim zespole. – Był bardzo spokojny, ułożony. Opowiadał mi o swojej rodzinie w Brazylii i marzeniach o podboju Europy. Wszystko temu podporządkował – wspomina „Roger”, który niedawno miał okazję komentować w telewizji mecz Brazylia – Japonia rozgrywany we Wrocławiu. Paulinho zdobył wówczas jedną z bramek. Kapitan Śląska wykazał się właściwym sobie poczuciem humoru i użył w trakcie transmisji słów, że „teraz Paulinho jest wart 20 milionów, a Mila 20 truskawek”. – Nie spotkałem go przy okazji tego meczu, ale pewnie i tak by mnie nie poznał. Denerwują mnie jednak słowa, że w ŁKS nie poznano się na jego talencie. A co zrobiły inne polskie kluby? Przecież grał u nas rok, każdy mógł mu się przyjrzeć. Mieliśmy go na tacy – irytuje się Mila. Inny ówczesny ełkaesiak Marcin Adamski zapewnia, że talent Paulinho był widoczny gołym okiem. – Był najmłodszy z grupy Brazylijczyków, ale umiejętności miał największe. Choć grał na prawej obronie, to widać było, że ciągnie go na środek pomocy. Od razu rzucała się w oczy łatwość, z jaką operował piłką. Miał po prostu iskrę bożą – mówi „Adams”.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Miroslav Radović: Już nie mam brzucha

Codziennie spotyka się pan z prezesem. Przedłużacie kontrakt?
– Nie. Rozmawiamy, bo chcemy zamknąć pewną sprawę z poprzedniego sezonu.

Kara?
– Tak. Dostałem teraz oficjalne pismo, że zostałem ukarany. I rozmawiamy z prezesem na ten temat.

Liczy pan, że będzie niższa?
– Zobaczymy. Nie wiem, jak to się potoczy. Może uda się coś wynegocjować. Ł»artuję oczywiście. Choć rodzina mi się powiększyła, dzieci rosną i wydatki też.

Wraca pan myślami jeszcze do tego wyjścia z Danijelem Ljuboją do klubu nocnego?
– Najwyższy czas, by o tym zapomnieć. Ja najlepiej wiem, jak się wtedy czułem. Dostało mi się za tamto, ale to już historia. Najistotniejsze, że zostało to bez wpływu na drużynę, zdobyliśmy mistrzostwo Polski. To nam zostanie, o tym będziemy pamiętać, a nie o tamtej sprawie.

Wojciechowski domaga się pieniędzy od Ruchu.

Ruch Chorzów ciągle nie zapłacił Józefowi Wojciechowskiemu za Macieja Sadloka i Pavla Ł ultesa. Były właściciel Polonii jest coraz bardziej zdenerwowany na chorzowian. 3 lipca odbędzie się druga rozprawa. – Ruch zbankrutuje, jeśli mi nie zapłaci. Zrobię, co mogę, by odzyskać należne mi pieniądze – zapowiada Józef Wojciechowski. Chorzowski klub za Sadloka i Ł ultesa powinien mu zapłacić 3 mln 75 tys. zł. Do tej sumy, jeśli roszczenie byłego właściciela Polonii zostanie uznane, będzie trzeba naliczyć odsetki ustawowe w wysokości 13 proc. rocznie. – Kwota transferu została podzielona na dwie części. Pierwszą Ruch powinien zapłacić w październiku, drugą w maju. A na razie niczego nie zapłacił – mówi prawnik Wojciechowskiego Norbert Kotala.

Piekarski: Pele się wygłupił mówiąc o Neymarze.

Czy rozpędzona Brazylia nie da szans Hiszpanii w finale Pucharu Konfederacji?
– Hiszpanie nie zachwycają, ale europejska dyscyplina taktyczna może wziąć górę. Mówiłem już wiele razy, że w Europie jest większa odpowiedzialność za grę. Tu nie ma miejsca na popisy dwóch, trzech piłkarzy, zasuwają wszyscy. Europa gra bardziej fizycznie, wyrachowanie. Puchar Konfederacji to fajna impreza, ale warto zastanowić się, na ile miarodajne są wyniki tego turnieju? Ja bym tego nie przeceniał. Do finałów mistrzostw pozostał rok i sporo się zmieni. Euforia w Brazylii jest moim zdaniem średnio uzasadniona. Ale. Jeśli chodzi o sam finał, to wydaje mi się, że Brazylijczycy mocno się zdeterminują, by pokazać mistrzom świata i Europy, kto rządzi na brazylijskim terenie. Hiszpania nie błyszczy w tym turnieju, trudno jej grą się zachwycić, więc stawiam na wygraną gospodarzy.

Pańskie zdanie w dyskusji Messi czy Neymar?
– Messi nawet z ciężką grypą byłby lepszy od Neymara. Nie ta półka. Strasznie wygłupił się Pele, a wręcz ośmieszył mówiąc, że Neymar to piłkarz tej klasy co Messi. Pułap, na jakim gra Argentyńczyk, Neymar nie jest i raczej nie będzie w stanie osiągnąć. Gdzie Rzym, gdzie Krym. Twierdzę, że Neymara nie załapałby się do piątki, a może i dziesiątki najlepszych piłkarzy świata. To bardzo dobry piłkarz w Brazylii, lecz przypuszczam, że gra w Europie brutalnie zweryfikuje jego umiejętności. On nie jest w stanie na małej przestrzeni, gdy jest ciasno, minąć trójkę, czwórkę rywali tak, jak potrafi to Messi. Atutem Neymara jest szybka noga, rywale Barcelony pewnie złapią na nim sporo fauli. فatwość zdobywania goli w lidze brazylijskiej absolutnie nie przełoży się na Europę. Neymar niech się martwi, czy znajdzie miejsce w podstawowym składzie Katalończyków, a nie tym czy jest lepszy od Messiego. Szaleństwo wokół niego w Brazylii jest dla mnie zrozumiałe, bo oni kochają mieć bohaterów i nawet na braki w umiejętnościach są w stanie przymknąć oko. Dla mnie rzecz z Neymarem ma się podobnie jak kilka lat temu z Robinho. Okrzyknięto go wielką gwiazdą, która jednak w Europie szybciutko przygasła. Za Robinho tak jak za Neymara zapłacono wielkie pieniądze, to piłkarz podobnej postury, na którego w Europie dmuchano i chuchano. Nie podbił jednak Europy i obawiam się, że podobnie będzie z Neymarem.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama