Piekarski o sprawie z Kowalczykiem: – Jesteśmy gotowi na batalię, bo wiemy, że racja leży po naszej stronie

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2013, 19:09 • 3 min czytania

– Każdy może mieć swoją opinię, ale przecież nie każda jest wiążąca. Ten werdykt wiążący nie jest, no w żaden sposób… Ta komisja nie miała do tego uprawnień, więc możemy go wyrzucić do kosza. A oni mogą sobie wyrokować, czy piłkarze mają grać w korkach, czy w trampkokorkach. Tyle że raczej nikt ich nie posłucha, skoro ten temat też nie wchodzi w zakres kompetencji tej komisji – ironizuje Mariusz Piekarski, menedżer Marcina Kowalczyka, którego poprosiliśmy, by zabrał głos w sprawie dzisiejszego werdyktu PZPN.
Kiedy podpisaliście kontrakt z Wołgą, a Śląsk zaczął głośno protestować, zapewnił pan, że to będzie bardzo krótki spór, bo zanim zdecydowaliście się na taki ruch, zapisy kontraktu dokładnie przeanalizowali prawnicy.
Dokładnie. I dalej to zdanie podtrzymuję.

Piekarski o sprawie z Kowalczykiem: – Jesteśmy gotowi na batalię, bo wiemy, że racja leży po naszej stronie
Reklama

Rzecznik Śląska Michał Mazur powiedział, że otrzymali dziś od PZPN-u treść opinii, świadczącej o tym, że klub postąpił zgodnie z przepisami, przedłużając o dwa lata wygasającą z końcem czerwca umowę z Marcinem Kowalczykiem.
Ale Śląsk oddał tę sprawę nie do tego departamentu, do którego powinien był to zrobić! Komisja ds. Rozgrywek nie została powołana w celu wydawania takich opinii, po to jest Komisja ds. Rozwiązywania Sporów. Równie dobrze ja mógłbym poprosić o ekspertyzę wasz portal albo naczelnego Przeglądu Sportowego, tylko po co? Każdy może mieć swoją opinię, ale przecież nie każda jest wiążąca. Ten werdykt wiążący nie jest, no w żaden sposób… Ta komisja nie miała do tego uprawnień, więc możemy go wyrzucić do kosza. A oni mogą sobie wyrokować, czy piłkarze mają grać w korkach, czy w trampkokorkach. Tyle że raczej nikt ich nie posłucha, skoro ten temat też nie wchodzi w zakres kompetencji tej komisji.

Już za parę dni 1 lipca. Co wtedy?
Tego dnia Marcin zamelduje się na treningu w Wołdze, która wystąpi o certyfikat do Śląska. Ci pewnie ten wniosek odrzucą, więc wtedy Rosjanie będą chcieli mieć certyfikat tymczasowy. Później dochodzenie w FIFA – taki mini-proces, można powiedzieć. Z jednej strony Śląsk, a z drugiej piłkarz plus Wołga. Wtedy będzie rozstrzygnięcie, a nie to, co teraz. Zrobili szopkę i tyle. Dzisiejszy werdykt ma jedynie wymiar medialny, to właśnie poprzez media Śląsk rozgrywa tę sprawę, ale wciąż nie uczy się na swoich błędach. A pamiętamy, jak było z Jodłowcem czy trenerem Tarasiewiczem…

Reklama

Wołga jest gotowa na tę batalię?
Nie wiem, ale my jesteśmy gotowi. My, czyli prawnicy, ja i piłkarz. Wiemy, że racja leży po naszej stronie. Zresztą pytaliśmy jakiś czas temu w PZPN, czy Śląsk coś robił w temacie Kowalczyka, po czym dostaliśmy odpowiedź, że nie. Raz jeszcze powtórzę: dzisiejszy wyrok to jest totalna bzdura. To tak, jakbym nie zapłacił rachunku za Cyfrę Plus, a odwoływał się do Plusa…

Nietrudno odnieść wrażenie, że Śląsk pogodził się z odejściem Kowalczyka, ale chciałby dostać za niego jakieś pieniądze. Wołga taką opcję bierze pod uwagę?
Nawet nie rozmawialiśmy na ten temat. Śląsk żadnych pieniędzy z transferu nie uzyska, bo nie ma do tego prawa. Ale to nie jest też tak, że nic za niego nie dostał, bo z Marcinem w składzie dotarł do finału Pucharu Polski i zajął trzecie miejsce w Ekstraklasie. Na tej współpracy zyskali i jedni, i drudzy. I są kwita. Naprawdę, jestem pewny, że wygramy tę sprawę, a zaczniemy od tego, że złożymy ją do właściwego organu (śmiech).

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama