Już za kilka godzin mecz, który w normalnych okolicznościach powinien być spacerkiem. Mołdawia. Bądźmy poważni – grają tam głównie piłkarze, którzy byli zbyt słabi nawet na naszą ekstraklasę, a my rzucamy przeciw nim wszystko co najlepsze. Po Mołdawii należałoby się przejść z taką łatwością, z jaką średnio rozgarnięty człowiek przechodzi przez pasy w Łowiczu. Ale, ale! Przecież my w Polsce wymyśliliśmy nowe piłkarskie powiedzonko: dziś słabych drużyn już nie ma. Za tym durnym hasłem kryje się usprawiedliwienie dla potencjalnego oklepu, który przecież wszyscy biorą pod uwagę.
Niby więc jesteśmy mocni, bo Borussia Dortmund, bo to, bo siamto. Ale lekkie drżenie łydek da się wyczuć. Albo nawet nie takie lekkie. W reprezentację PZPN tak naprawdę mało kto już wierzy. To znaczy – zwycięstwo dzisiaj jest obowiązkiem, ale absolutnie nikt nie dostanie wytrzeszczu oczu z zaskoczenia, jeśli ta drużyna zanotuje kolejną kompromitującą wpadkę. Jedna mniej, jedna więcej – co za różnica? Reputacja tej drużyny jest tak niska, iż kalecząca futbol Mołdawia jawi się jako względnie wymagający rywal. Taki, który może napsuć krwi. Taki… na naszym poziomie. W sumie, kto pamięta mecz z Wrocławia, ten musi przyznać rację.
Ale nie dajmy się zwariować: to tylko Mołdawia. Szanująca się drużyna wygrywa tam w rozwiązanych butach.
Smutny Waldemar chyba zestresowany. Już coś wspomina o zbyt wielkim ryzyku, jakim byłoby wystawienie przesadnej liczby młodych piłkarzy. Okazuje się bowiem, że np. wystawienie Bartosza Bereszyńskiego, który był najlepszym prawym obrońcą w ekstraklasie i który jest w świetnej formie to może być przesadne ryzyko. Ciekawa interpretacja ryzyka. Nam się zawsze wydawało, że ryzykowne jest wystawianie gorszych piłkarzy kosztem lepszych… Piotr Zieliński to też ryzyko. Jak go trener klubowy wystawił w pierwszym składzie na Lazio Rzym, to nie ryzykował, ale jak Fornalik myśli o Mołdawii, to już odczuwa niepokój. Lepiej wstawić doświadczonych, przy czym doświadczenie to głównie suma meczów, w których owi doświadczeni piłkarze mieli okazję się zbłaźnić.
Ale pod jednym względem rozumiemy, że wystawienie Zielińskiego to ryzyko. Jest to przecież piłkarz, którego selekcjonerowi ani razu nie chciało się odwiedzić we Włoszech, więc w sumie raz jeden widział Fornalik tego chłopaka na żywo – przeciwko Liechteinsteinowi. To jednak trochę dziwaczne, kiedy trener kadry po raz pierwszy w życiu widzi, jak gra zawodnik, dopiero po wpuszczeniu go w meczu reprezentacji.
Fornalik gra o posadę. Jak przegra to się pewnie zaczną negocjacje na temat odprawy – czy będzie chciał wypłaty całego kontraktu, czy zgodzi się na część, ale za to mógłby podjąć pracę w jakimś klubie. PZPN gra o przedłużenie iluzorycznych szans na awans. Za chwilę, po ewentualnym dopisaniu trzech punktów za Mołdawię, zaczną się wyliczanki, z których niektórym wyjdzie, że „wcale nie jest tak źle”. Przypominamy, że o MŚ zespół PZPN walczy z Anglią, Ukrainą i Czarnogórą i że na dziewięć możliwych punktów w starciach z tymi drużynami zdobył dwa. To by było na tyle, jeśli chodzi o wyprawę do Brazylii.