Niekończąca się historia transferu Lewandowskiego

redakcja

Autor:redakcja

27 maja 2013, 16:53 • 5 min czytania

Zacząć powinniśmy od tego, że chyba po raz pierwszy transfer piłkarza z tej półki jest dopinany z kompletnym pominięciem klub sprzedającego swojego zawodnika. Dziś Cezary Kucharski w TVN-ie ogłosił, że Lewandowski w Monachium, w środowisku mówiło się o tym od dawna, finał, kropka, można przystąpić do analiz. Zadalibyśmy nieśmiało pytanie co na to Hans-Joachim Watzke, Michael Zorc, albo ktokolwiek inny, kto mógłby się wypowiedzieć w imieniu Borussii, ale przyjmujemy, że menedżer „Lewego” wie co robi i przede wszystkim wie co mówi. Czyli Robert w Bayernie. Co to właściwie oznacza?
Przejrzeliśmy pobieżnie reakcje piłkarskiego świata na dzisiejsze wyznania przy śniadaniu i póki co próżno szukać infografik z Lewandowskim, którego na szpicy mieliby obsługiwać Goetze, Ribery i Schweinsteiger. Przeciwnie, „The Sun” zapewnia, że Lewandowski zostanie w Borussii, podczas gdy „Bild” wstrzymuje się od głosu, pozostawiając czytelników z suchą informacją – transfer ogłosił, bez porozumienia z Borussią, menedżer Kucharski, a jego słowa uwiarygodnia dodatkowo wyznanie Heynckesa z konferencji po finale, gdy zdradził, że Lewandowski „nie pozwoli na siebie długo czekać”. My, choć wciąż nieufni wobec „oficjalnych” informacji, zdecydowaliśmy się spojrzeć na miejsce Lewandowskiego w Bayernie, który właśnie stał się najlepszą europejską drużyną, a w wakacje wzmocni się dodatkowo jednym z architektów sukcesów Barcelony, Josepem Guardiolą. Jaką rolę mógłby pełnić Robert w tym genialnym mechanizmie? Jakie są jego atuty? Jakie ma minusy? Czy wreszcie przełamie się w kadrze?

Niekończąca się historia transferu Lewandowskiego
Reklama

ZA: dorobek bramkowy, szybki rozwój, poszerzanie wachlarza firmowych zagrań

To z pewnością jedna z najważniejszych kart przetargowych, teraz w ręku Cezarego Kucharskiego, który może negocjować dla Roberta bardzo atrakcyjne umowy, ale i później, gdy „Lewemu” przyjdzie walczyć o skład z Mandzukiciem i Gomezem. Obecny dorobek bramkowy: dwadzieścia cztery gole w Bundeslidze i kolejne dziesięć w Lidze Mistrzów. To nie tylko więcej niż Mandzukić i Gomez (co równie ważne), ale też o 25 (wówczas 8/1) trafień więcej, niż w swoim pierwszym sezonie w BVB. Progres widoczny każdej rundy przy porównywalnej liczbie rozegranych meczów nie może umknąć rozbudowanemu sztabowi szkoleniowemu Bayernu. Do tego dochodzi poprawa gry, co najlepiej było widać w meczu z Realem Madryt. Sami jeszcze kilka miesięcy temu uważaliśmy go za „dostawiacza nogi”, który nie był w stanie samodzielnie stworzyć zagrożenia. Nadal nie szalelibyśmy ze stwierdzeniem, że „Lewy” wygrywa Borussii mecze, ale coraz częściej trafia w sytuacjach, których nie określilibyśmy jako stuprocentowe. Kto w 2011 roku przypuszczałby, że Lewandowski w półfinale Ligi Mistrzów zagra tak jak przy trzecim golu?

Reklama

To nie jest już facet, którego wachlarz ruchów ogranicza się do odciągnięcia nogi do tyłu i energicznego wymachu do przodu, którym wykańcza akcje swoich kolegów. Przy drugim, a przede wszystkim przy trzecim golu strzelonym Realowi, Lewandowski pokazał, że powoli wskakuje poziom wyżej. Jak na tym tle wygląda Mandzukić, który w ostatnich trzech latach liczbę zdobytych bramek zwiększył z 8 do 15? A Gomez, który w sezonie 2010/11 miał ich 28, teraz z kolei zdobył ich zaledwie jedenaście? Tego drugiego może usprawiedliwiać kontuzja, ale przecież nikt nie będzie ustalał składu biorąc pod uwagę kto ile pauzował, ale wyłącznie kto jak gra.

PRZECIW: Brak szczególnych przewag nad konkurencją

Z drugiej strony jednak, co jest w grze Lewandowskiego, czego nie potrafiliby pokazać i odtworzyć zarówno Mandzukić, jak i Gomez? To w gruncie rzeczy ten sam typ napastnika, grający w podobnym stylu, zachowujący się w podobny sposób, a mimo progresu, który uczynił w ostatnich latach „Lewy” wciąż nie możemy powiedzieć, by przychodził do Bayernu jako uniwersalny, kompletny napastnik, który z konieczności może nawet zagrać na skrzydle albo w rozegraniu. Czy Lewandowski mógłby powiedzieć dziś: w tym jestem ewidentnie o wiele lepszy, niż każdy z moich rywali?

ZA: Brak szczególnych przewag jego konkurentów

Powyższy argument przeciw jest jednak niczym miecz obosieczny. Tak jak Lewandowski nie może patrzeć na Mandzukicia i Gomeza z góry, tak i obecny duet napastników Bayernu nie powinien się szczególnie wywyższać.

ZA: Nowy trener, czyli nowe rozdanie

To niewątpliwie atut Lewandowskiego. Drużyna Heynckesa, która właśnie wygrała Ligę Mistrzów odchodzi w niepamięć, nawet jeśli wszyscy zawodnicy zostaliby w Bayernie. To nie liga polska, gdzie trener ma się dopasować do zaistniałej sytuacji i ewentualnie „pograć” głosem przy linii bocznej. Guardiola nie jest zaś typem, który bezkrytycznie przyjmie testament poprzednika. Dla niego nie będzie się liczyło, że Gomez jest tu od kilku lat, a Mandzukić strzelił gola w finale Ligi Mistrzów. Dla niego będzie się liczyło wyłącznie dobro drużyny, nawet jeśli oznaczałoby to rozmontowanie dream-teamu Heynckesa.

ZA: Goetze w pakiecie, część obecnego zespołu na wylocie

Tutaj nie ma wielkiej filozofii. Jeśli Goetze będzie odgrywał znaczącą rolę w Bayernie Guardioli, a kilku graczy z obecnego składu, jak choćby Robben, wyfrunie z Monachium (niemieccy komentatorzy uważają, że to może być jedna z pierwszych decyzji nowego trenera), w naturalny sposób na dziewiątkę bardziej będzie pasował Lewandowski. Szczegół, ale warto o nim wspomnieć.

PRZECIW: Transfer ukierunkowany na rozmontowanie Borussii

Może i jest w tym nieco spiskowania, może jest to trochę szukanie drugiego dna, ale przecież historia zna takie przypadki. Borussia nie jest dla Bayernu zespołem obcym, z którym przypadkowo spotkali się w finale Ligi Mistrzów, pograli dziewięćdziesiąt minut i cześć, czołem, do zobaczenia za rok. Nie, Dortmund i Monachium to na ten moment top dla reszty niemieckich zespołów raczej nieosiągalny i jeśli Bayern może w przyszłym sezonie stracić mistrzostwo, to chyba jedynie na rzecz Borussii. W tym wypadku pojawia się pytanie – na ile kupno Lewandowskiego miałoby być wzmocnieniem linii napadu Bawarczyków, a na ile jedynie osłabieniem maszyny Juergena Kloppa? I jeśli faktycznie podstawową motywacją jest wyrwanie przedniego zęba Borussii, to czy faktycznie na siłę będzie się go wciskać w całkiem przyzwoicie funkcjonującą szczękę Bayernu?

***

Argumentów „za” Lewandowskim w Bayernie jest więc sporo, choć wcale nie mniej istnieje zagrożeń oraz obaw. Zanim jednak te wszystkie analizy będzie można zweryfikować w rzeczywistości, głos musi zabrać Borussia. Póki co daje się wykrzyczeć mediom, cytującym słowa Kucharskiego w niemal każdym zakątku Europy. Potencjalni kupcy ze wszystkich stron kontynentu dostali sygnał. Cena za „Lewego” od wczoraj pewnie znacząco wzrosła. Co będzie dalej? Wie o tym chyba jedynie Hans-Joachim Watzke. I wątpliwe, by zależało mu na jak najszybszym podzieleniu się ze światem swoją wiedzą.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama