Legia tylko czy aż trzy punkty od tytułu?

redakcja

Autor:redakcja

25 maja 2013, 00:51 • 4 min czytania

Legia Warszawa trzy punkty od mistrzostwa Polski. Patrząc na grę tej drużyny, nie wiadomo, czy to aż trzy punkty, czy tylko trzy. Niby tylko, bo wystarczy wygrać albo z Ruchem Chorzów, albo ze Śląskiem Wrocław. Są to na pewno rywale, którzy w razie czego potrafią pokonać sami siebie (tzw. autowpierdol, często stosowany w polskiej lidze). Ale z drugiej strony – nikt nie da sobie ręki uciąć, że faktycznie Legia któreś z pozostałych do końca sezonu spotkań naprawdę wygra, bo oglądanie tej drużyny niezmiennie boli. Gdy lider bardzo chce wygrać z tak słabą drużyną jak Widzew, a jednak nie daje rady – to znaczy, że jest to lider troszkę bezzębny i z lekka do bani (albo na bani).
Nawet właściciel łódzkiego klubu – Sylwester Cacek – w ostatnim czasie z obrzydzeniem patrzył na grę swojej drużyny i podejrzewał jej trenera o nieposiadanie jaj (generalnie jest to podejrzenie uzasadnione). Mimo to, Legia nie wygrała przy Alei Piłsudskiego, mimo że przecież bardzo chciała. Chcieć a móc to jednak dwie różne sprawy. Warszawski zespół konstruował akcje w takim tempie, jakby chciał dać szansę wszystkim tym, którzy w czasie meczu lubią raz na jakiś wyjść do kuchni. Było nudno i przewidywalnie, czyli jak zawsze. Wyjść do kuchni można było nie tylko po to, by zrobić herbatę, ale nawet po to, by upiec szarlotkę.

Legia tylko czy aż trzy punkty od tytułu?
Reklama

Katastrofalnie grał Władimer Dwaliszwili, ale to chyba jakaś nowa legijna tradycja. O takich jak on piłkarze mawiają: obraca się jak Batory w porcie. Facet wygląda jak własny ojciec, a ostatnio gra jak własny dziadek. Ciężkie to i toporne. Nieruchawe. Po kimś, kto zgarnia miesięcznie ponad sto tysięcy, naprawdę można wymagać więcej. Tak jakieś sześćdziesiąt razy więcej. Grać jak Dwaliszwili to dzisiaj może przypadkowy przechodzień z Parku Skaryszewskiego. Minister Sławomir Nowak ma więcej pożyczonych zegarków niż Gruzin zaliczył udanych akcji przez ostatni miesiąc. O dziwo, nie popisał się też Artur Jędrzejczyk, który w tej rundzie był obrońcą nie do przejścia, a w Łodzi przechodzili przez niego, jak przechodnie przez przejście dla pieszych. Nie funkcjonował środek pola, bo ani Vrdoljak, ani Furman niczego nie pokazali. Radović grał bryndzę, ale chociaż zanotował podanie, po którym Saganowski powinien trafić na 2:1. Powinien, ale nie dał rady.

Dobra, nie będziemy się znęcać. To są jednak piłkarze przyszłego – no chyba tak – mistrza Polski. Mistrza słabego, ale słaba jest ta nasza liga. Po prostu. Legioniści w tym czy innym stylu z ostatnich dwunastu meczów wygrali dziewięć, zremisowali trzy, a nie przegrali żadnego. To dorobek, który wymaga resztek szacunku. Grają jak grają, z reguły nudnawo, ale w tej lidze mimo wszystko nikt nie gra lepiej. Sadził się Lech, ale widzieliśmy, jak się to skończyło. Przyjechał na Łazienkowską i poza Kazimierzem Węgrzynem z Canal+ nikt nie zauważył jego dobrej gry (Kazek swymi pochwałami zaskoczył chyba nawet Mariusza Rumaka). Z tymi szyderstwami skierowanymi w Legię radzilibyśmy więc ostrożnie – jest bowiem olbrzymia szansa, że twój klub gra jeszcze gorzej, drogi czytelniku.

Reklama

W Widzewie znowu błysnął Bartłomiej Pawłowski, przez kolegę z Widzewa, فukasza Brozia, nazwany Szymkiem. Ten chłopak to może być najbardziej gorący towar transferowy tego lata, jeśli łodzianie nie zdążą go wykupić (za 50 tysięcy euro) z Jagiellonii, zanim uprawomocni się ich zakaz transferowy. Takiego skrzydłowego potrzebuje każdy klub w Polsce. Byleby nie słuchał podpowiedzi od telewizyjnych ekspertów, którzy niedawno powiedzieli, że chłopak „za dużo kiwa”.

Kiwaj dalej. Czekaliśmy na kogoś takiego.

W drugim piątkowym meczu Wisła zremisowała z Ruchem. W pewnym momencie komentator Ł»elisław Ł»yżyński powiedział: – Wisła ma 40 minut, by udowodnić, że warto w tym sezonie oglądać jej mecze… Ł»elek to nasz kolega, świetny gość, serdeczny, ale chyba nie zauważył, że liga kończy się za jakieś dziesięć dni i na jakiekolwiek udowadnianie już za późno. Ł»elku drogi, lepiej zapisać się do programu „SETI at home” i latami wyszukiwać sygnałów od pozaziemskiej cywilizacji niż oglądać Wisłę w sezonie 2012/2013. Ty masz fajnie, bo jedziesz na mecz i jeszcze ci za to płacą, ale pomyśl, że ktoś inny zapłacił, a potem podstawili mu pod nos Sikorskiego i kazali klaskać.

Spotkanie skończyło się remisem, chociaż Ruch by wygrał, gdyby Maciej Jankowski nie potrzebował dwóch lat na ustawienie sobie piłki do strzału. Trzeba przyznać, że chłopak ma luz. Niektórzy twierdzą, że dalej poprawia sobie piłkę i szykuje się do lobowania, mimo że przeciwnicy od dawna w łóżkach.

Widzew فódź – Legia Warszawa 1:1
(Broź 19 z karnego – Saganowski 55)

Widzew: Mielcarz 5 – Broź 6, Gavrić 4, Abbes 5, Bartkowski 5 (87. Płotka) – Rybicki 5, Kasprzak 5 Okachi 6, Dudek 6 (90. Nowak), Kaczmarek 4 – Pawłowski 6 (90. Bruno).

Legia: Kuciak 6 – Bereszyński 5, Jędrzejczyk 3, Astiz 5, Wawrzyniak 5 – Radović 4, Vrdoljak 4, Furman 4 (86. Gol), Dwaliszwili 1 (77. Ł»yro), Kucharczyk 3 – Saganowski 5.

Wisła Kraków – Ruch Chorzów 1:1
(Chavez 14 – Starzyński 2 (k.))

Wisła: Miśkiewicz 5 – Jovanović 5, Głowacki 5, Chavez 6, Burliga 5 – Sarki 4 (82. Kosowski), Wilk 5, Małecki 5, Garguła 3, Boguski 3 (73. Iliev 1) – Sikorski 1 (60. Genkow 2).

Ruch: Pesković 5 – Djokić 4, Szyndrowski 5, Stawarczyk 5, Lewczuk 5 – Smektała 2 (61. Zieńczuk 4), Malinowski 4 (86. Panka), Starzyński 6, Janoszka 4 – Jankowski 2 (90. Kuświk), Sultes 3.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Anglia

Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”

Braian Wilma
0
Antyrekord Wolverhampton. „Chcemy być zapamiętani jako tchórze?”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama