O swojej decyzji dziś w południe poinformował na Twitterze. Z jakiego powodu i dlaczego tak nagle zdecydował się na ten krok, na gorąco wyjaśnia w krótkiej rozmowie z Weszło. Zapraszamy.
W Serbii nie wypada dziś przypadkiem prima aprilis?
– Nie. Podjąłem świadomą decyzję, może trochę z dnia na dzień, ale na pewno po dokładnym zastanowieniu i mogę tylko potwierdzić, że oficjalnie kończę piłkarską karierę. Nie jestem w stanie dłużej grać w piłkę na sto procent, a nie zamierzam tego robić byle jak. Przez kilka miesięcy próbowałem wrócić do zdrowia i formy, ale od dłuższego czasu widzę, że nie mam na to szansy. Pogodziłem się już, że dalsza gra w piłkę nie ma dla mnie sensu.
To kwestia braku formy czy są jakieś zdrowotne przeszkody?
– Nie ma przesłanek, że dalszą grą mógłbym sobie pogorszyć zdrowie czy mieć z tego powodu jakieś większe problemy. Po prostu odczuwam, że nie jest to już to zdrowie, którego bym sobie życzył. Nie byłbym w stanie funkcjonować w drużynie na normalnych zasadach. Każdy mecz grałbym z dużym bólem. Nie widzę sensu.
Jeszcze niedawno mówiłeś w wywiadach o konkretnych terminach powrotu, meczach, na które może uda się wypracować formę. To chyba jednak pokazuje, że decyzja przyszła nagle.
– Naprawdę wierzyłem, że się uda. Pozytywnie nastawiałem się na ten powrót i dopiero mecz z Bełchatowem był tym, po którym sobie definitywnie uświadomiłem, że to już nie jest ten Vuko. Mogę zagrać jeden, drugi mecz, przy odrobinie szczęścia nie będzie najgorzej, ale to mnie nie zadowala. Nie widzę się w roli zapchajdziury, a taką mógłbym się stać, gdybym dalej grał w piłkę uprawiał ten zawód. Nigdy nie uważałem się za wielkiego piłkarza, ale nie chcę się bardziej rozmieniać na drobne i odcinać kuponów.
Jak podeszły do tego władze Korony? Sytuacja jest dość analogiczna do odejścia Marcina Ł»ewłakowa. Też w trakcie sezonu, kiedy nic nie zapowiadało takiego obrotu sprawy.
– Musze pochwalić prezesów. Moja decyzja została odebrana pozytywnie. Ludzie w klubie zawsze byli wobec mnie fair i ja tak samo chciałem zachować się wobec nich. Mogłem się „ślizgać” w Koronie przez kolejne półtora roku, bo tyle mi został kontraktu, ale ten klub, ani koledzy z drużyny, ani kibice nie zasłużyli na kogoś, kto już tylko udaje piłkarza.
Czyli rezygnujesz z wszystkich pieniędzy, rozwiązujesz kontrakt, podajecie sobie ręce…
– Rozwiązuję z dniem dzisiejszym. Nie chcę wchodzić w szczegóły, ile klub mi zalega za poprzednie miesiące, ale do końca kontraktu nie będzie miał wobec mnie żadnych kolejnych zobowiązań.
To była w stu procentach twoja decyzja? Bez żadnej sugestii ze strony klubu?
– Tylko moja. Dla nich to też jest zaskoczenie. Nikt mnie nie zmuszał, nikt nie sugerował, że powinienem sobie dać spokój. Miałem pełne wsparcie, chociaż nie wiadomo przecież jak byłoby za trzy, cztery miesiące, gdyby się okazało, że ciągle mam problemy z wyjściem na boisko. Chciałem to uciąć, będąc całkowicie świadomym wszystkich minusów i plusów. Czuję, że to właściwy moment.
Pogodziłeś się? Nie jesteś zaskoczony, że organizm tak szybko dał o sobie znać? W tym wieku, teoretycznie, można byłoby jeszcze myśleć o dwóch, trzech latach gry na poważnym poziomie.
– Są zawodnicy, którzy w wieku 38 lat grają w piłkę i nie mają żadnych problemów. Pogodziłem się z tym, że ja nie będę do nich należał. Nie robię z siebie kaleki. To nie jest tak, że zdrowie absolutnie nie pozwala mi na dalszą grę. Po prostu widzę, że nie jestem tym, kim byłem, a to jest dla mnie nie do przyjęcia. Tak jak powiedziałem wcześniej – nie interesuje mnie człapanie po boisku.
Kiedy napisałeś o swojej decyzji na Twitterze, od razu pojawiło się masę głosów w stylu: „Vuko, Legia na ciebie czeka, wracaj do Warszawy”. Są takie plany? Istnieje taka możliwość?
– Czy jest możliwość, tego nie wiem. Decyzję podjąłem nie mając określonego planu na przyszłość, ale z przekonaniem, że sobie poradzę. Nie wiem jeszcze w jakiej roli. Na pewno chcę zostać przy piłce, a tym samym dalej mieszkać Polsce. Tu już jest moje miejsce. W najbliższych dniach będę powoli wszystko układał. Przez chwilę będę jeszcze w Kielcach, później pojadę do Warszawy, może odwiedzę rodzinę. Dam sobie trochę czasu, żeby ochłonąć, a później zobaczymy w jakiej roli wrócę.
Mocna kielecka ekipa szykuje już pożegnanie?
– W tej chwili dopiero idę do klubu. Większość chłopaków pewnie jeszcze nie wie, że podjąłem taką decyzję. Później może się coś zorganizuje… Tak naprawdę, pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała, był trener Ojrzyński. On też był zdziwiony, bo wcześniej nie dawałem żadnych sygnałów, nie dzieliłem się w klubie swoimi myślami. Mam nadzieję, że wszyscy to zrozumieją i odbiorą we właściwy sposób.

Zamykasz duży rozdział. Kawałek historii polskiej ligi.
– Czuję satysfakcję. Grałem w – moim zdaniem – absolutnie największym klubie w kraju, jakim jest i była Legia. I naprawdę tam GRAŁEM, nawet kiedy nie była to Legia najbogatsza w Polsce. Gdy odchodziłem do Korony, wielu uważało, że Vuković to piłkarz, który nie da sobie rady w mniejszym klubie, że w Legii łatwo mi się było wykazać. Okazało się, że to nieprawda. Jestem spełniony, bo wiem, że zawsze pchałem wózek we właściwą stronę i tak chcę zostać zapamiętany. Gdybym nie skończył dzisiaj kariery, mógłbym zacząć ciągnąć w przeciwnąâ€¦
Rozmawiał PAWEŁ MUZYKA
