Dawid Nowak – z zawodu pacjent. Wystarczył jeden mecz w podstawowym składzie by napastnik Bełchatowa ponownie się rozkraczył. Wstępna diagnoza – w tym sezonie już nie zagra. Trzeba przyznać, że to niezwykle lojalny zawodnik – aby nie narażać klubu na wydatki finansowe, przez znaczną część kariery pensję płaci mu ZUS.
Już kiedyś okazało się jasne, że Nowak nie ma głowy do profesjonalnego sportu – w momencie, gdy spękał po transferze do Polonii Warszawa. Kiedy okazało się, że ma rywalizować o miejsce w składzie z Sobiechem i Smolarkiem, poprosił o anulowanie transakcji i zwrócił Józefowi Wojciechowskiemu zaliczkę. Teraz daje kolejne dowody na to, że oprócz głowy, do sportu nie ma też zdrowia. Mimo wszystko, trochę szkoda, bo na tle wybitnie nieutalentowanych zawodników, którzy zaśmiecają formacje ataku w niemal wszystkich klubach ekstraklasy, Nowak coś tam jednak potrafi. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do reszty, umie wychodzić do prostopadłych piłek.
No ale częściej zamiast do prostopadłych piłek, wychodzi z domu do lekarza – i to jest jednak problem trudny do przeskoczenia.