Czy ktoś wykona jeszcze jeden zryw w kierunku Europy?

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2013, 02:58 • 3 min czytania

Jedni i drudzy przebąkują od jakiegoś czasu, że mają szansę dostać się do europejskich pucharów i chętnie by w nich zagrali, bo i dlaczego nie. Jeśli jednak się zastanowić, co za Lechią czy Jagiellonią w tej chwili przemawia, to chyba jedynie fakt, że do podium faktycznie tracą niewiele i… to by było na tyle. Dzisiejsza wygrana którejś z drużyn i cztery punkty straty do trzeciego Śląska pozwolą wykonać jeszcze jeden zryw w kierunku Europy. Tylko po co?
Ile w tym wszystkim jest przypadku, pokazały mecze w minionej kolejce. Lechia wyszła w Poznaniu w ustawieniu 0-0-5-1 i srogo została za to ukarana. – Nie można w tak prozaiczny sposób tracić goli – irytował się trener Bogusław Kaczmarek, widząc, że jego piłkarze delikatnie przyjęli na Lechu czwórkę. Jagiellonia niby ostatnio pokonała Pogoń, ale po słabym, bardzo słabym występie. Dawid Plizga zapytany, jakie widzi pozytywy oprócz trzech punktów, odparł: rekord Tomasza Frankowskiego. Przynajmniej potrafi być szczery, bo…

Czy ktoś wykona jeszcze jeden zryw w kierunku Europy?
Reklama

– Jeśli Bayern czy Real wygrają po słabszej grze, to mówi się, że to jest ta klasa, żeby w tym słabszym dniu wygrać. My ostatnio pokonaliśmy po słabszej grze Pogoń i poleciała wielka fala krytyki – denerwuje się Tomasz Hajto. To słowem wyjaśnienia dla pana trenera: Real chwali się za wygraną po słabej grze, bo tę dobrą pokazuje w dziewięciu spośród każdych dziesięciu meczów. Jagiellonia zaś – zaokrąglimy do góry i policzymy na ich korzyść – mniej więcej w co dziesiątym.

Wracając do Frankowskiego – to jeden z niewielu atutów obecnej Jagiellonii. Ofensywna gra kuleje, mają w Białymstoku z nią wiele problemów (a można było zostawić Bartłomieja Pawłowskiego), ale do Franka ciężko się przyczepić. Tym bardziej, że zdobywał bramki w trzech ostatnich spotkaniach i w ten sposób ugrał dla Jagi siedem punktów. To sprawia, że podopieczni Hajty jeszcze mogą – choć, naszym zdaniem, nie powinni – myśleć o grze w europejskich pucharach.

Reklama

Jagiellonia ma przynajmniej u siebie Frankowskiego, bo taka Lechia została z… Piotrem Wiśniewskim. Fajnie, że facet jest w formie, trzy bramki w pięciu meczach to niezły wynik, ale i mówienie o zastąpieniu nim Razacka Traore – co stwierdził Mariusz Pawlak – to jednak lekka przesada. Wiśniewski w Gdańsku gra już od ośmiu lat i to nie przypadek, że nigdy nie było o nim zbyt głośno. To dla niego i tak wielkie wyróżnienie, że przed spotkaniem porównuje się jego ostatnie liczby z liczbami Frankowskiego.

CO NAS ZASTANAWIA: Właściwie to nic. Obawiamy się, że ciekawiej, niż na boisku, może być na konferencji prasowej z Kaczmarkiem i Hajtą w rolach głównych.

JAK BĘDZIE: Ostatniego zrywu w kierunku europejskich pucharów nie wykona nikt. Po kiepskim i nudnym meczu padnie remis.

POCZTÓWKA Z PRZESZفOŚCI:

Rok 1996, Piotr Mosór i Igor Kozioł w barwach Lechii/Olimpii Gdańsk

LIGOWA BUKMACHERKA:

W której połowie padnie więcej goli w BET-AT-HOME >>

Jagiellonia straci minimalnie dwie bramki w BETCLIC >>.

Wynik do przerwy w EXPEKT >>.

Liczba goli w COMEON>>.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama