Ależ to była fajna zabawa! Kto trafi śnieżką piłkarza Lecha! Dawaj go, i jeszcze raz, i znowu! Ten Ceesay tak fajnie skacze, gibki jest, ma refleks. Kto w końcu zdoła mu przygrzmocić w łeb? I leci jedna piguła, kolejna. A co!
Super, drogie dzieci, naprawdę super! Nie ma niczego fajniejszego niż rzucanie śnieżkami w zawodników. A teraz, drogie dzieci, zastanówcie się, ile to jest 30 tysięcy złotych i ile musielibyście się naharować, żeby takie pieniądze zarobić. Bo ktoś je teraz zarobić musi – jak nie wy (przecież wiadomo, że nie wy), to właściciele klubu. Właśnie otrzymali karę w tej wysokości za wasze durne zachowanie.
Jarosław Mroczek, prezes Pogoni, zaapelował do miasta o pomoc – bo już finansowo nie wyrabia (naszym zdaniem lepiej by mu się wszystko bilansowało, gdyby nie dokonywał tak bezsensownych i drogich zakupów, jak sprowadzenie Pernisa). Kibice, jak widać, raczej nie pomagają. Rzucanie śnieżkami to nie przestępstwo, ale jednak lepiej to robić za zgodą dwóch stron (czyli także tego, który może oberwać), no i poza stadionem.
Ale co tam – dla niektórych najważniejszy „ubaw po pachy”. A co to dopiero będzie za ubaw, jak klub się zwinie i pójdzie drogą ŁKS-u! Boki zrywać.