Niesamowicie wygląda ścieżka kariery Jacka Bednarza w Wiśle Kraków. Kiedyś wydawało się, że klęska Skorży w pucharach z estońską Levadią może zakończyć ją definitywnie, ale gdzie tam! Bednarz wyleciał z dyrektorskiego stołka, jednak po dwóch latach wrócił jak bumerang i zaczął powoli luzować coraz słabszego w swojej roli Stana Valckxa. Od tego momentu można powiedzieć, że im Wisła słabsza, tym silniejszy w niej Bednarz. Najpierw był na powrót dyrektorem. Później, kiedy nagle zabrakło dowodzenia, został pełniącym obowiązki prezesa, a dziś – jak donosi oficjalna strona klubu – jest już prezesem pełną gębą.
Co tam zresztą prezesem – zarządem Wisły w jednej osobie!
W komunikacie czytamy: – Rada Nadzorcza Wisły Kraków SA podjęła decyzję o odwołaniu z Zarządu klubu wiceprezesów: Mirosława Pałygi, Rafała Smalcerza oraz Janusza Kozioła. Od tego momentu Zarząd Wisły Kraków jest jednoosobowy, a funkcję prezesa pełni Jacek Bednarz.
Naprawdę trudno nadążyć za tym, co dzieje się w krakowskim klubie. Kto odchodzi i kto zostaje, a jeśli już zostaje, to po co i w jakiej roli. Dosłownie kilka tygodni temu zarząd Wisły został powiększony do czterech osób. Miał być człowiek od marketingu i PR-u, drugi od spraw finansowych, trzeci od jeszcze jakiejś innej mądrej kwestii. I nagle… ciach. Nie ma. Ani się obejrzeliśmy i z czterech osób w zarządzie spółki została jedna – Jacek Bednarz.
Strach myśleć jak będą wyglądać teraz jego posiedzenia. Zanosi się na prawdziwą burzę mózgów i walkę na argumenty. Już sobie to wyobrażamy: „Panowie, głosujemy za odwołaniem trenera Kulawika. Kto jest za, niech podniesie rękę… Spokojnie, panowie, tylko bez przekrzykiwania!”
Z drugiej strony, przynajmniej nie będzie trudno o zebranie kworum…