Nie milkną korupcyjne echa ponoć ustawionego meczu Zawisza – Arka. Ponoć, bo nikt nikogo za rękę nie złapał, a wynik okazał się inny od tego, który miał paść. To oczywiście zasługa PZPN, który objął mecz specjalnym nadzorem, wysłał specjalnego wysłannika i co równie ważne, mniej lub bardziej oficjalnie poinformował media. Więc sukces wszyscy odtrąbili, bo zadziałał mechanizm antykorupcyjny. Ja jednak jako człowiek małej wiary jestem odrobinę zdziwiony. Otóż w tępocie swojej nie rozumiem jednego. Jakiż jest sens, podejrzewając, że dojdzie do przestępstwa, trąbić o tym wkoło, obiecywać obserwatora i proletariacką czujność?
Jeżeli chce się złapać złodzieja na gorącym uczynku, to akcję otacza się tajemnicą, nikomu się nie grozi i nie przestrzega. Bukmacher poinformował ponoć jedynie policję i PZPN. Nie wiem, skąd informacje wyciekły, ale skoro było o nich głośno w mediach sportowych, to myślę, że jednak z tego ostatniego. Co to może oznaczać? W najlepszym przypadku, że wygadała się jakaś wyjątkowo nierozgarnięta i cofnięta w rozwoju oferma. W najgorszym, że kumple ostrzegli swych kumpli, wspólników o ryzyku zdemaskowania. Puścili im jasny sygnał, że sprawa się rypła. Oficjalnie ostrzegli swoich. Bojąc się dzwonić i powtarzać starachowicką sytuację pewnie zastosowali metodę starą jak świat. Nagłośnili sprawę. Nikt nie jest chyba tak głupi, żeby po takich ostrzeżeniach, wiedząc, że jest na celowniku przekręcić mecz. No chyba, że to taka PZPN-owska zasadzka. Zassssadzka nawet.
***
Oczywiście możemy też wierzyć internetowym informacjom o meczu Jagiellonii z Pogonią i gdybać, że cała sprawa ze spotkaniem Zawiszy z Arką była typową zmyłką. To tak jak z odkrywaniem „gigantycznego” przemytu przez pograniczników. Przestępcy podrzucają celnikom i mediom jednego tira z trefnymi papierosami – i nie jest to żadna złośliwość pod adresem trenera Hajty – podczas gdy obok, nie niepokojona przez zajętych urzędników przejeżdża cała karawana z kokainą.
***
Jakby nie było, chciałbym, aby PZPN znalazł autora przecieku i wywalił go na zbity pysk. W przeciwnym razie zacznę chyba wierzyć w powyższe. I nie tylko ja.
***
Stefan Szczepłek uznał, że w meczu Ruchu z Podbeskidziem coś ewidentnie śmierdziało. Ja w to nie wierzę jednak. Oburzyli się również piłkarze z Cichej, więc zaczęli głośno zaprzeczać i się oburzać. Ktoś kiedyś powiedział, że informacja staje się prawdziwa od momentu ogłoszenia oficjalnego dementi…
***
Przeczytałem na Weszło! ciekawy wywiad z właścicielem Miedzi Legnica. Andrzej Dadełło mówi mądrze i sensownie. Więc się zastanawiam, dlaczego nie widać tej mądrości w jego piłkarskich poczynaniach. A właściwie w jednym. Panie Andrzeju, Miedź Legnica? Litości! Bez sensu przecież. Ja rozumiem, zaraz się kibice Miedzi oburzą, ale sorry, chłopaki, inwestowanie w Wasz klub to pomysł równie biznesowo słaby jak inwestowanie w piłkę w Grodzisku, Wronkach, Niecieczy. Nie rozumiem, dlaczego ludzi z pieniędzmi, pomysłem i co najważniejsze, pasją ładują pieniądze w kluby bez przyszłości. Bo niestety przyszłością klubu jest jego przeszłość, czyli kibice, zainteresowanie mediów, innych partnerów. Inwestowanie w małych ośrodkach prędzej czy później się nudzi i najczęściej kończy dla lokalnego klubu katastrofą.
***
Tak, wiem, że Górnik przegrał z Miedzią w finale Pucharu Polski w czasach, gdy jeszcze on coś znaczył. Taki kompleks Miedzi pewnie.
***
Raz na jakiś czas mądre głowy mają pomysły, co poprawić w najpopularniejszym sporcie na świecie. Najgłupszy pomysł to oczywiście wprowadzenie powtórek wideo dla sędziów. Jak dla mnie piłka to prosta gra i jej komplikowanie jest zwyczajnie niepotrzebne, wręcz szkodliwe. Skoro tak, to Ekstraklasa postanowiła się zreformować. Niektórzy mówią wręcz o rewolucji. To mi się już wcale nie podoba, bo rewolucja kojarzy mi się z francuską, bolszewicką i żołądkową. Wszystkie gówno warte. Czyli tyle samo co źle przygotowane, niepoliczone co do kasowych skutków reformy. Przykładów z naszej najnowszej historii można mnożyć. Tylko po co. Jako niereformowalny konserwatysta z natury przeciwny jestem reformom wszelakim a rewolucji wręcz nienawidzę, więc trudno oczekiwać że będę jakimś zwolennikiem planowanych zmian.
***
Już kiedyś pisałem, na Weszło! nawet, że organizacyjnie Polska powinna mieć ligę maksymalnie dwunastozespołową. Optymalna liczba to dziesięć. Na tyle nas stać. Przyjmuję jednak argument, że nikt z obecnych nie zgodzi się na zmniejszenie ligi. Przyjmuję, choć nikt tego tak naprawdę nie sprawdził, nie przeprowadził próbnego głosowania, konsultacji. Ale niech będzie. W tym całym bałaganie nie rozumiem i nie rozumiałem jednego. Dlaczego o tak istotnych sprawach nie decyduje zwykła większość, a mniejszości. Jeżeli do przeprowadzenia zmian wystarczy zgoda większości członków Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA, a rada ta liczy sobie siedmiu członków, to łatwo wyliczyć, że o reorganizacji ligi 16-zespołowej decydować mogą cztery osoby. Wydaje mi się, że o tak ważnych zmianach powinny decydować wszystkie kluby na zwyklej zasadzie większości.
Jeżeli tak nie jest i RN może wprowadzać zmiany w rozgrywkach jak chce to akurat te zmiany i argumentację za nimi uważam za bezsensowną. Jednym bowiem z głównych wypowiadanych jest fakt, że wiele drużyn dosyć wcześnie przestaje grać o cokolwiek. Co zatem stoi na przeszkodzie – bo przecież jak widać nie regulacje spółki – aby podkręcić adrenalinę poprzez zwiększenie liczy spadkowiczów do czterech, a dwa miejsca dodatkowe przeznaczyć na baraże. Spójrzmy na tabelę i zobaczymy jak będzie ciekawie. Trudno byłoby znaleźć mecz o pietruszkę.
***
W ogóle ta cała Ekstraklasa to twór dziwaczny z punktu widzenia właścicieli czyli klubów. De facto nie mają one żadnego wpływu na to co się w niej dzieje. Pensje, umowy, kasa w niej to wszystko dla przeciętnego klubu tajemnica. Próby zmian tego stanu rzeczy rozbijają się o prozaiczną rzecz. Częste zmiany szefów klubów uniemożliwiają naprawienie tej schrzanionej struktury.
***
Nie chcę być złośliwym pod adresem niektórych zespołów ale w grupie „miszczowskiej” byłby taki Piast Gliwice, Śląsk Wrocław czy Lechia Gdańsk. Tak uczciwie, kogo poza lokalnymi rywalami, kręcą mecze z tymi drużynami? Bez względu na aktualną formę czy miejsce w tabeli tych zespołów. Przecież gra z nimi ani człowieka ziębi ani grzeje…
***
Reforma już klepnięta tylko pytanie, ile przetrwa. Pewnie się nie sprawdzi i się reformatorzy obudzą znowu z pomysłami świetnymi. Pytanie, co będzie następne. Pierwiastek czy rachunek różniczkowy od ilości żółtych kartek? Ja osobiście proponuję ciągnąć słomki… Niemcy mówią na takie „procesy” „idee durchfall” co można przetłumaczyć nieco wulgarnie jako sraczka pomysłów. Taka to reforma.
***
Zwolennicy reformy rozgrywek mówią otwarcie: „nam też się ten pomysł nie do końca podoba, ale ważne, że coś się będzie działo, coś zmieniało”. Brawo. Jakoś to będzie. Nie wiadomo jak ale będzie. Nigdy jeszcze tak nie było, żeby jakoś nie było.
Ważne, aby plusy dodatnie nie przesłoniły nam plusów ujemnych.
ŁUKASZ MAZUR